Miłość leczy rany - Rozdział 1

 


BILL

Obudziłem się jak zawsze o godzinie 6:30, mimo że nienawidziłem wcześnie wstawać. Już się tak przyzwyczaiłem i tyle. Przewróciłem się na drugi bok i przeciągnąłem z lubością, nie zwracając zbytniej uwagi na ból w dolnych częściach mojego ciała. Westchnąłem cicho i spojrzałem na telefon, rejestrując datę. 01.09. Idealnie. Uśmiechnąłem się do siebie, wiedząc, co takiego dzisiaj się wydarzy. Czy się bałem? Nie, chociaż każdy inny w mojej sytuacji pewnie już miałby pełne gacie ze strachu i stresu. Ale czym tu się bać, prawda? Wstałem z wielkiego łoża i poszedłem do łazienki, by się ogarnąć, po czym we wczorajszych ciuchach wyszedłem z pokoju, oddając klucze kumplowi, który pomógł mi to wszystko zorganizować.

-Dzięki, Andy. Wiszę ci przysługę. 

Uśmiechnąłem się do niego słodko i skierowałem swoje kroki do domu, by przygotować się na dzisiejsze wielkie wydarzenie.

TOM

Po powrocie do domu spałem dosyć długo, bo obudziłem się dopiero po 12. I tak nie miałem nic szczególnego w planach, bo moim jedynym planem na dziś było świętowanie moich urodzin z rodzicami. 18 urodziny. Czy to, że mam 18 lat coś zmieni w moim życiu? Raczej wątpię. Ale przynajmniej dobrze się wczoraj bawiłem z moimi przyjaciółmi w pewnym bardzo znanym klubie. Oj tak, tej nocy długo jeszcze nie zapomnę. Poza tym już w drodze do domu obiecałem sobie, że jeszcze tam wrócę. W życiu nie miałem tak dobrego ruchania, jak z Williamem. Cholerny masochista ale dobrze wiedział, co mi się podoba i chętnie mi to dawał, poza tym był chętny jak żadna inna laska, którą kiedyś ruchałem. Dodatkowy plus, że nie musiałem przy nim używać gumek, w końcu to chłop, więc szansa na zajście w ciążę nie istniała, a muszę przyznać, że nienawidzę ubierania tych cholernych kondomów. Przeciągnąłem się na łóżku i wstałem, chociaż niechętnie, bo moje duże łóżko jest wyjątkowo wygodne i przyjemne, po czym doczłapałem się do łazienki, gdzie wziąłem odświeżający prysznic i przebrałem się w świeże ciuchy. Spojrzałem na zegarek i zauważyłem godzinę 13:30. Wiedziałem, że mama jest w domu a tata wraca dopiero za godzinę z wyjazdu służbowego, z kolei kolacja urodzinowa rozpocznie się dopiero o 18:00, więc miałem jeszcze sporo czasu, ale i tak byłem głodny, więc postanowiłem zejść do kuchni i coś przekąsić. Z zaskoczeniem przy kuchennym blacie zastałem własną mamę, która najwyraźniej na mnie czekała, przeglądając coś na swoim tablecie.

-Witaj, synku. Dobrze się spało?

Zapytała mnie z uśmiechem na ustach i wstała, by do mnie podejść i wziąć mnie w ramiona. Uściskałem ją i gdy w końcu mnie puściła, skierowałem się prosto do lodówki, w końcu moje kiszki już grają marsz żałobny, więc wypadałoby uniknąć śmierci głodowej. Z resztą, wyobrażacie to sobie? Śmierć głodowa w domu pełnym jedzenia, gdzie jeszcze w każdej chwili mogę zamówić sobie dostawę z dowolnej restauracji. To by była dopiero ironia losu!

-Tak, całkiem nieźle. 

Odpowiedziałem, wyjmując miskę pokrojonych owoców i stwierdzając, że jak na pierwszy głód to wystarczy dosiadłem się do niej.

-Dzisiaj jest twój wielki dzień. Wszystkiego najlepszego.

W duszy wywróciłem oczami, słysząc jej słowa, ale uśmiechnąłem się do niej z wdzięcznością i grzecznie podziękowałem za życzenia, zabierając się za pałaszowanie. Wiedziałem, że skoro tu siedzi to dalej ma mi coś do powiedzenia.

-Wiesz, dzisiaj jest wielki dzień nie tylko dlatego, że masz urodziny. Czeka cię wielka niespodzianka ale to było niespodzianką też dla nas.

Prawie zakrztusiłem się kawałkiem arbuza, słysząc jej słowa i spojrzałem na nią oczami wielkimi jak spodki od filiżanki.

-Nie chcesz mi chyba powiedzieć, że jesteś w ciąży, prawda?

Nie lubię dzieci i gdyby teraz po domu miało latać jakieś rozwydrzone dziecko, to wyprowadziłbym się w trybie natychmiastowym. Minął czas, gdy chętnie bawiłbym się z młodszym rodzeństwem w jakieś durne zabawy. Ale jej szczery śmiech uspokoił mnie, że moje domysły nie mają nic wspólnego z rzeczywistością a moja wyobraźnia znów popłynęła za daleko.

-Nie, oczywiście, że nie. Ale masz dobrą wyobraźnię. 

Skwitowała, gdy mogła złapać na tyle powietrza, by w ogóle móc coś powiedzieć, po czym zamknęła swój tablet i wstała. Podeszła do mnie i pocałowała mnie w czoło, po czym wyszła z pomieszczenia rzucając coś o tym, że przekonam się jeszcze przed kolacją, co to też za niespodziankę dla mnie przygotowali. Westchnąłem cicho, kręcąc głową, że moja matka jeszcze kiedyś mnie przedwcześnie zabije, po czym gdy skończyłem jeść skierowałem się z powrotem do swojego pokoju, postanawiając do kolacji tam zostać i pograć na swojej konsoli. Grałem w najlepsze, gdy nagle usłyszałem wołanie dobiegające definitywnie z dołu.

-Tom! Kochanie, czas na twoją niespodziankę, zejdź proszę do salonu!

Na te słowa poczułem ucisk w żołądku. Wyłączyłem grę i niemal zbiegłem na dół, nie mogąc doczekać się tego, co też zobaczę. Stanąłem w drzwiach do salonu i dosłownie wmurowało mnie w ziemię, widząc siedzącą na przeciwko moich rodziców na kanapie postać i słysząc jej perlisty śmiech. Najwyraźniej to własnie ta osoba miała być moją niespodzianką. Nasze spojrzenia się spotkały i czułem, jakby własnie ktoś na wieki wieków zatrzymał moje serce. Co tu się...?

Komentarze

  1. Cudowne, niecierpliwie czekam na kolejny rozdział! // Awful Thoughts

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz

Popularne posty