Miłość leczy rany - Rozdział 7


BILL

Doskonale wiedziałem, że Simone i Gordon chcą mnie wysłać do szpitala na szczegółowe badania, jednak nie miałem zamiaru ani się na to godzić ani dawać im do tego pretekstu, dlatego mimo że wciąż nie czułem się najlepiej, zszedłem na dół i zachowywałem się jakby nigdy nic, by udowodnić, że nic mi nie jest. Cóż, plan był dobry ale nie do końca wyszedł tak, jak chciałem, bo okazało się w końcu, że oprócz służby nie ma w domu nikogo poza Tomem i mną. Westchnąłem cicho i opadłem na krzesło w kuchni stwierdzając, że potrzebuję przerwy, zanim ruszę w drogę powrtoną do swojego pokoju, bo jednak znów zaczęło mi się niestety kręcić w głowie. Wiedziałem, że jego i tak nie będzie to interesować i nikomu nie powie. Ignorowałem jednak permanentnie mojego bliźniaka, pogrążając się w myślach, gdy nagle wylądowała przede mną miska z ciepłym mlekiem i płatkami śniadaniowymi w miodzie. Poczułem odruch wymiotny ale na całe szczęście umiałem się kontrolować i odsunąłem od siebie naczynie, kierując wzrok za okno.

-Mógłbyś chociaż podziękować, że zrobiłem ci śniadanie.

Prychnął chłopak, siadając na przeciwko mnie i zaczynając jeść swoją porcję, na co po prostu wzruszyłem ramionami nie odzywając się i wyjąłem z kieszeni fajki, zastanawiając się, co tak właściwie powinienem teraz zrobić, żeby poczuć się lepiej bez odwiedzania lekarza na tyle szybko, by nie zacząć wzbudzać niczyich podejrzeń. 

-Coś tak zaniemówił? Normalnie raczej jesteś dość wygadany.

Spojrzałem na blondyna i westchnąłem cicho, wiedząc, że tym razem muszę odpowiedzieć, bo inaczej zacznie wiercić mi dziurę w brzuchu i nie spocznie, dopóki nie będzie usatysfakcjonowoany.

-Nie jestem głodny i nie najlepiej się czuję.

Ująłem to jak najdokładniej jak potrafiłem, by nie musieć nic więcej wyjaśniać, ale oczywiście przeliczyłem się co do możliwości mojego bliźniaka i wiedziałem o tym już w momencie, gdy uniósł brwi w geście zdziwienia. 

-To po co w ogóle wstawałeś?

Mój braciszek najwyraźniej nigdy nie symulował choroby, skoro nie potrafił sobie wyobrazić wręcz odwrotnej sytuacji i jej zrozumieć bez moich tłumaczeń. 

-Nie wiedziałem, że rodziów nie ma i chciałem pokazać, że nic mi nie jest.

Wyjaśniłem niby od niechcenia, chociaż strasznie stresował mnie ten temat i miałem nadzieję, że nikt nie będzie chciał wysłać mnie na badania.

-To ma coś wspólnego z twoim atakiem paniki i groźbami samobójstwa, gdy ostatnio byłeś w szpitalu?

Zamurowało mnie. Skąd on o tym w ogóle wie? Nigy nie mówiłem przez sen, więc na 100% nie wie tego ode mnie. Psychiczny raczej nie jest. Nie mamy wspólnych znajomych. Nie miał prawa tego wiedzieć.

-Skąd o tym wiesz?

Chłopak wzruszył ramionami ale widziałem zadowolenie na jego twarzy, że udało mu się mnie zagiąć. Oj braciszku, to pierwszy i ostatni raz, już ja się o to postaram.

-Przyszła twoja historia chorób. Słyszałem, jak rodzice o tym rozmawiali.

Cholera mogłem się domyślić, że tak to się skończy. Zagryzłem wargę i wstałem gwałtownie od stołu, przez co zakręciło mi się w głowie, więc nie był to raczej dobry pomysł, ale zignorowałem ten fakt i zamknąłem się w pokoju, gdzie usiadłem do biurka i zacząłem pisać, by w jakikolwiek sposób choć trochę uspokoić emocje.

TOM

Z jednej strony byłem cholernie zadowolony, że udało mi się go zagiąć i dowiedziałem się, że historia o której mówili rodzice była prawdziwa, ale z drugiej strony bardzo mnie to zmartwiło. Co takiego sprawiło, że tak panicznie bał się lekarzy? Postanowiłem go o to zapytać, więc gdy skończyłem śniadanie poszedłem do jego pokoju, chcąc z nim pogadać. Zastałem go siedzącego przy biurku i bazgrzącego coś zawzięcie w jakimś zeszycie. Nawet nie zwracał na mnie uwagi, zdawał się mnie ignorować, zupełnie, jakby mnie tam nie było, ale nie zraziło mnie to. 

-Dlaczego tak bardzo boisz się lekarzy?

Zapytałem, siadając na skraju łóżka i postanowiłem, że nie wyjdę, dopóki nie dowiem się prawdy.

-Nie boję się lekarzy.

Burknął, nawet na mnie nie patrząc, na co aż musiałem prychnąć z oburzeniem. Co ten gość próbuje mi tutaj wmówić?

-Więc jak wytłumaczysz ten atak paniki i grożenie, że się zabijesz?

Zadałem pytanie w prost, zastanawiając się, dlaczego tak strasznie boi się cokolwiek mi powiedzieć. W końcu byliśmy braćmi, bliźniakami i powinienem wiedzieć o takich rzeczach.

-Nie twój interes.

-Dlaczego po prostu mi nie powiesz?

Chłopak siedzący przy biurku westchnął ciężko, ze zirytowaniem odłożył długopis na blat i odwrócił się do mnie, patrząc mi prosto w oczy.

-Nie mam zamiaru ci o tym mówić. Nie ufam ci i nie mam zamiaru dzielić się z tobą moimi tajemnicami.

-Ale do łóżka ze mną poszedłeś.

-Żeby się z kimś przespać nie trzeba mu ufać.

-A co, jakbym okazał się gwałcicielem? Albo jakimś psycholem?

-Nie okazałbyś się, doskonale wiedziałem, kim jesteś i dość sporo o tobie wiem.

-To totalnie nie fair! Czemu ty masz coś o mnie wiedzieć a ja o tobie nic?

-Bo akurat ta sprawa jest zbyt delikatna i nie chcę ci z tym zaufać.

Po tej wymianie zdań zamilkiśmy na chwilę i mierzyliśmy się spojrzeniami. Nie chciałem odpuścić ale wiedziałem, że nie mogę go torturować w nieskończoność. Postanowiłem wyciągnąć jeszcze jedną kartę.

-Jeśli mi nie powiesz, pogadam z mamą, żeby wysłała się do psychiatry.

Powiedziałem, na co prychnął ironicznie i założył ręce na klatkę piersiową.

-Proszę bardzo. Właśnie dlatego ci nie ufam. A teraz wyjdź z mojego pokoju.

Słysząc go od razu pożałowałem swoich słów, ale było już za późno, by je cofnąć. Gorączkowo zastanawiałem się, co mogę zrobić by to odkręcić, ale niewiele przychodziło mi do głowy.

-Bill, ja...

-Wypierdalaj z mojego pokoju!

Wrzasnął na mnie, więc nie chcąc jeszcze bardziej pogarszać tego wszystkiego, po prostu wyszedłem, zostawiając go samego.

Komentarze

Popularne posty