Odnajdę cię! - Rozdział 10

Siedzieliśmy w ciszy przy stole a ja czułem, że zaraz nie wytrzymam i strace nad sobą kontrolę. Dłonie mi się trzęsły a łzy powoli cisnęły się do oczu, ale nie pozwoliłem im wypłynąć.

-Nie mamy pewności. W teorii klątwa działała od pierwszej przemiany w tytana. Eren nigdy się nie zmienił i tytan w nim jest uśpiony. Ale istnieje możliwość, że historia się powtórzy i Eren opuści nas za niecałe pięć lat.

Nie wytrzymałem. Słowa Hanji łamały mi serce. Straciłem go ponad 1120 lat temu i dopiero co odzyskałem, mając za chwilę stracić go ponownie? Wstałem od stołu i wyszedłem z pomieszczenia, zamykając się w sypialni i siadając na łóżku. Miałem wrażenie, że zaraz rozpadnę się na milion małych kawałeczków. Słyszałem ciche pukanie do drzwi, ale nie odpowiedziałem na nie. Otarłem szybko oczy i po chwili do pokoju ktoś wszedł, a ja od razu rozpoznałem tę osobę po krokach. Materac obok mnie ugiął się i poczułem ciepłe, obejmujące mnie ramiona.

-Levi... to nic pewnego. Możemy się mylić i mogę dożyć starości.

Mówił spokojnie, ale mnie to w cale nie uspokajało. Wręcz przeciwnie, doprowadzało mnie to do wściekłości.

-A co, jeśli tutaj też mamy jakiś swój cel? Dlaczego mieliśmy sobie przypomnieć o wszystkim właśnie teraz?! Dlaczego dalej masz możliwość zmiany w tytana?!

Krzyczałem, czym wyraźnie zaskoczyłem młodego chłopaka, ale nic nie powiedział, uśmiechając się do mnie uspokajająco.

-Dlatego właśnie staramy się trzymać rękę na pulsie. Zanim przekazałem Mikasie mojego tytana i moją wolę, miałem wizję w której w tym dziesięcioleciu Zwiadowcy mieli na nowo odrodzić się i być potrzebni. Nie widziałem szczegółów, ale widziałem ciebie i Hanji w strojach Zwiadowców na tle pewnego budynku, którego nie rozpoznaję. Być może to ma jakiś sens i mamy się tu przydać. 

Opowiedział mi, układając dłoń na moim udzie i próbując jakoś mnie uspokoić. Jego słowa wywołały jednak jedynie kolejną burzę w moim mózgu i zastanawiałem się, co takiego, jak i kiedy dokładnie ma się to wszystko wydarzyć. 

-Nie chcę znów cię stracić.

Powiedziałem już o wiele spokojniej niż wcześniej i ująłem jego dłoń w swoją, bawiąc się jego palcami, co o dziwo w jakiś sposób mnie uspokajało.

-Nie stracisz. Nawet, jeśli Zwiadowcy znów będą potrzebni, nie muszę zmieniać się przecież w tytana.

-A co z naszymi ciałami?

-Robiliśmy z Hanji testy. Nasze ciała idealnie pamiętają jazdę konną i użytkowanie sprzętu do trójwymiarowego manewru. Stworzyliśmy nawet kilkaset sztuk tak na wszelki wypadek. 

-Ale nie trenujemy. Nie wytrzymamy fizycznie.

Chłopak roześmiał się i pocałował mnie w policzek a gdy na niego spojrzałem, w zielonych oczach mogłem zauważyć zawadiacki błysk.

-Mów za siebie. Chcesz się zmierzyć? Możemy pojechać do naszej sali treningowej.

Sali treningowej? Czyli nie miał na myśli siłownię, tylko stworzoną prawdopodobnie przez siebie i Hanji sali, przystosowanej do naszych treningów.

-W porządku. Zbierajmy się.

***

Po około 30 minutach stałem przy drzwiach ogromnej hali i miałem wrażenie, że szczęka opadnie mi jak temu słynnemu, niebieskiemu dżinowi. Hala była dosłownie ogromna, wyglądała jak opuszczony magazyn, Sufit miał co najmniej kilka jak nie kilkanaście metrów i było wszystko, by swobodnie móc poruszać się za pomocą SDTM. Zastanawiałem się, skąd oni to wytrzasnęli no i przede wszystkim - skąd mieli na to pieniądze? Przecież wynajem tej hali musiał kosztować majątek! Spojrzałem na Erena, który z dumą i zaciekawieniem mi się przyglądał. Cieszył się, że udało mu się mnie tak zaskoczyć.

-Zapłaciliśmy za to z pensji Hanji. O dziwo było bardzo tanie do odkupienia, chyba przez to, że firma, która miała tu swój magazyn zbankrutowała. Ale mniejsza z tym, chodź, zaczynajmy!

Komentarze

Popularne posty