Lodowy książę - Rozdział 10

 


Młody dziedzic obudził się lekko wystraszony ale szybko zorientował się, że leży na swoim własnym łóżku w swoim własnym pokoju na zamku królewskim, otulony miękką pościelą. Odetchnął głęboko, uspokajając mocne bicie rozszalałego serca i próbował opanować burzę swoich myśli, jednak nie było mu to dane.

-Obudziłeś się?

Wzdrygnął się, słysząc lekko zachrypnięty głos i spojrzał na siedzącego na krześle pod oknem blondyna, który wpatrywał się w niego uważnym spojrzeniem czerwonych oczu. Uspokoił się wiedząc, że jest z osobą, której ufa i nie ma już żadnego realnego zagrożenia a on sam na ten moment nie musi się niczego obawiać.

-Tak.

-Wystraszyłeś mnie.

Przyznał nastolatek, wstając ze swojego miejsca pod oknem i podszedł do leżącego na łóżku następce tronu, przyglądając mu się uważnie a w jego oczach błyszczały iskierki, które mogły świadczyć o tym, że jest wściekły.

-Wybacz. Co tam tak właściwie robiłeś?

Blondyn prychnął i zmarszczył brwi z irytacją, jakby nie wierzył w to, co słyszał.

-To była trzecia kryjówka złoczyńców, do której miałem zamiar wkroczyć solowo i sprawdzić, czy cię tam nie ma. Ale wyprzedziłeś mnie i wpadłeś na mnie w drzwiach. Wysłałem tam już straże.

Zapewnił biało-czerwonego, po czym odwrócił się na pięcie i skierował do wyjścia, ale zatrzymał go głos Shoto, który mimo długiego wypoczynku wciąż brzmiał słabo.

-Proszę, nie zostawiaj mnie.

***

Niestety okazało się, że ta cała przygoda źle się zakończyła dla młodego księcia. Chłopak wylądował w łóżku z wysoką gorączką i omami a jedyną osobą, która trwała u jego boku, był jego osobisty ochroniarz, bo starsza siostra chłopaka próbowała przekonać ojca do wezwania lekarza.

-Nie! Shoto to mój syn, sam sobie poradzi z byle jakim przeziębieniem.

Blondyn usłyszał wściekły głos króla, gdy wracał do komnat następcy tronu z kolejnymi lekami i wodą dla chorego. Wkurzało go to ale z drugiej strony wiedział, że musi jak najszybciej wrócić do Mieszańca, nim ten znów zacznie panikować, więc odpuścił sobie tym razem ale obiecał sobie w duchu, że gdy tylko chłopak wyzdrowieje, da temu chrzanionemu księciu popalić. Wszedł do pokoju i zamknął za sobą drzwi, odkładając wszystko, co przyniósł na ogromny stół i podszedł do łóżka, na którym leżał ciężko oddychający chłopak, który drgnął, czując ciepłą dłoń na swoim czole.

-Gorączka wciaż ci nie spadła. Przyniosę ci okład.

Szepnął Bakugo, podnosząc się z miejsca i wracając po chwili do Dwukolorowego, kładąc przyjemnie chłodny, mokry ręcznik na rozpalonym czole.

-Ka... tsu... ki.

Wychrypiał nastolatek, po czym momentalnie zaniósł się kaszlem, którego nie mógł uspokoić przez kilka kolejnych chwil a były przestępca zdał sobie sprawę, że bał się śmierci młodego dziedzica.

-Nic nie mów. Powinieneś odpoczywać.

Poprosił nad wyraz łagodnie jak na niego i pomógł mu znów wygodnie ułożyć się na łóżkach. Obawiał się, że niestety wie, czym jest ta choroba i nie był pewien, czy dobrze to się skończy. Myślami wrócił do czasów, gdy miał 10 lat. Wszyscy w sierocińcu zachorowali na jedno i to samo cholerstwo, ale on był jednym z nielicznych, którzy w miarę dobrze sobie z tym radzili i nie umierali w łóżkach. Ale zbyt wielu jego znajomych straciło życie przez tę chorobę.

-Co z Shoto?

Do pokoju weszła księżniczka, martwiąca się stanem swojego brata, ale blondyn szybko pokazał jej, by się nie zbliżała.

-Lepiej nie podchodź. Nie mogę zagwarantować, że się nie zarazisz.

-Co mu jest?

-Nie jestem pewien, ale podejrzewam świńską grypę.

-Skąd wiesz?

-Sam kiedyś to przeszedłem. Jak z resztą wszyscy w sierocińcu.

Na chwilę pomiędzy nimi zapanowała cisza. Wsłuchiwali się jedynie w ciężki, świszczący oddech leżącego bezwładnie nastolatka.

-Czy on umrze?

Zapytała cicho dziewczyna, ale odpowiedziała jej jedynie cisza.

Komentarze

Popularne posty