Odnajdę cię! - Rozdział 21

 


Wróciliśmy do domu obaj w o wiele lepszych nastrojach. Ciężko było mi się do tego przyznać, ale humor i zachowanie Erena podświadomie bardzo na mnie wpływało. Byłem na siebie przez to trochę zły, ale nawet to nie umiało popsuć mi dobrego humoru. Miałem w planach super wieczór, zjemy coś razem i zalegniemy na kanapie oglądając jakiś film. Nawet pozwolę Erenowi wybrać, choćby to miał być kolejny film z superbohaterami, za którymi nie przepadam - nie ważne. Ważne, że znów wszystko jest dobrze.

Niestety moje plany runęły w gruzach, gdy tylko przekroczyliśmy próg mojego mieszkania. Eren od razu został porwany a mi mignęły tylko długie, czarne włosy osoby, która go zabrała. Poszedłem za nimi do salonu i zauważyłem siedzącą na kanapie Hanji z... Arminem i Mikasę, która właśnie maltretowała MOJEGO Erena. Ich wygląd prawie w cale się nie zmienił od tego, co zapamiętałem, chociaż muszę przyznać że przyjaciółka Erena była o wiele bardziej kobieca niż wtedy, gdy była w wojsku. To chyba właśnie kwestia tej różnicy - tu nie była żołnierzem. Założyłem ramiona na piersi, przyglądając się tej groteskowej scenie odgrywającej się w moim własnym salonie i czując narastającą irytację. Nie dość, że zrujnowali mój plan na wieczór, to w dodatku permanentnie mnie ignorowali, będąc w MOIM mieszkaniu. Prychnąłem cicho i wyszedłem z mieszkania, porywając po drodze tylko moją torbę, bo czułem, że jeśli tam zostanę to za chwilę wybuchnę i komuś zmaltretuję buźkę. Znając życie prawdopodobnie będzie to Hanji, które na sto procent było najbardziej winna w planie rujnowania mojego życia. W końcu pozostałej dwójki jeszcze nie widziałem w tym życiu a ono ostatnio dostało klucze do mojego mieszkania. Odpalając papierosa pod klatką zanotowałem sobie w myślach, że muszę je odebrać, bo inaczej nigdy nie zaznam spokoju. 

W torbie, którą miałem przewieszoną przez ramię, znalazłem na całe szczęście moje słuchawki, więc mogłem sobie pozwolić na słuchanie muzyki. Przynajmniej tyle, papierosy i muzyka. Nie zdążyłem odejść nawet dwie ulice dalej, gdy mój telefon się rozdzwonił. Raz, drugi, trzeci... za czwartym razem spojrzałem wreszcie, kto do mnie dzwoni i zauważyłem imię i zdjęcie Erena na wyświetlaczu. Chciałem odebrać, ale wściekłość zwyciężyła i odrzuciłem po raz kolejny połączenie, po czym włączyłem w telefonie tryb samolotowy, by nikt mi już nie przeszkadzał. W końcu mogłem bez przeszkód słuchać swojej muzyki i odpalać drugą fajkę z rzędu. Po kilkunastu minutach poszedłem do niewielkiego sklepiku osiedlowego, gdzie kupiłem sobie butelkę mrożonej herbaty i nową paczkę papierosów, po czym przeszedłem na niemal pusty już o tej porze, niewielki plac zabaw, gdzie usadziłem się na jednej z pomalowanych na zielono ławek i zaciągałem się trującym dymem. Słońce powoli szykowało się do zniknięcia na kolejne kilka godzin z naszego wzroku, ale nie zwracałem na to uwagi. Dopiero gdy jakiś czas później dotarło do mnie, że już jest ciemno, poczułem wyrzuty sumienia, że nie odbierałem połączeń od Erena a dodatkowo wyłączyłem telefon. Zrobiłem głupotę, trzeba w końcu wrócić do domu. Droga powrotna minęła mi zdecydowanie zbyt szybko a ja nie do końca wiedziałem, jak mam się czuć - wszystkie uczucia mieszały się ze sobą i zdecydowanie byłem zbyt niepewny siebie, jak na mnie. W myślach się za to przeklinałem, ale zdjąłęm słuchawki i otworzyłem drzwi do mieszkania, zastanawiając się, co zastanę.

-Przecież doskonale wiem, że mnie kochasz! Wtedy też mnie kochałeś tak samo, jak ja ciebie.

Tego się nie spodziewałem. Głos nastolatki rozchodził się po mieszkaniu, zatrzymując mnie w pół kroku. Czułem szybsze bicie serce mimo że ich nie widziałem. Doskonale zdawałem sobie sprawę, do kogo skierowane były te słowa. I chyba tego właśnie bałem się najbardziej. 

-Mikasa, posłuchaj...

-Nie! Nie będę słuchać! Dobrze wiem, co do mnie czułeś i co czułeś do mnie wtedy! Nie wiem, dlaczego kłamiesz, ale możesz już przestać. Nie musisz udawać związku z kapralem, przecież wiem, że tego nie chcesz.

Zabolało. Nawet, jeśli mówiła to tylko ona a nie Eren. Byli przyjaciółmi od dziecka, znali się nawzajem na wylot. Może faktycznie tak było. Zatrzasnąłem za sobą wciąż otwarte drzwi i nie zaszczycając ich nawet jednym spojrzeniem przeszedłem przez mieszkanie do sypialni, najspokojniej jak potrafiłem, udając że w cale ich nie słyszałem i czytam właśnie coś w telefonie, gdzie również zamknąłem drzwi, odcinając się od nich. Niestety nie ważne, jak bardzo chciałem zignorować jej słowa, nie potrafiłem tego zrobić. Tak samo, jak nie potrafiłem powstrzymać uczucia, że ona ma rację. Usiadłem przy biurku i odpaliłem laptopa, postanawiając popracować, skoro i tak nie mam nic lepszego do roboty. 

Komentarze

Popularne posty