Odnaleźć siebie - Rozdział 25

 


Justin nie miał pojęcia, co ma o tym wszystkim sądzić i jak ma się zachować. Zmęczony płaczem siedział na trawie nieopodal jeziora, wbijając smętny wzrok w taflę wody i nie odzywając się ani słowem, mimo a może właśnie dlatego, że jedyną osobą w pobliżu był przypisany mu przez los partner, z którym chciał przecież zbudować wspólne życie. Bardzo bał się, że ze względu na te rewelacje zostanie przez niego odrzucony albo nowa rola uniemożliwi im wspólny związek, a tego by chyba nie zniósł. Nie chciał, by ich rozdzielono ale zdawał sobie sprawę, że taka wizja jest całkiem realna. Westchnął ciężko, przecierając zmęczone, zaczerwienione oczy i zastanawiał się, co ma z tym wszystkim zrobić.

-Kochanie, co się dzieje? Milczysz tak już od dłuższego czasu, martwię się. 

Szczere słowa ukochanego boleśnie raniły jego serduszko, które w cale nie chciało czuć tych wszystkich rzeczy, do których zostało zmuszone. Spojrzał na niego smutno i pociągnął nosem, czując, że znów zbiera mu się na płacz.

-Co teraz ze mną będzie?

Ledwo zdołał wyszeptać te słowa przez ściśnięte gardło i zastanawiał się, co on może na to poradzić. Starszyzna niby zostawiła ich w spokoju ale miał wrażenie, że niedługo wrócą i w cale nie pozwolą im wieść sielankowego życia, jakiego chciał. Przecież jedyne, o co od zawsze prosił los była osoba, która by go pokochała takim, jakim jest i spokojne życie na uboczu, z dala od wszystkiego i wszystkich. Miał wrażenie, że to wszystko zostało mu odebrane nim dane mu było tego posmakować i nienawidził za to nieznośniej fortuny, która stawiała go w takiej sytuacji.

-To już zależy od ciebie.

Ta odpowiedź w cale nie była lepsza. Schował twarz w dłoniach i pozwolił nowej fali łez rzeźbić rzeki w jego skórze a ciału drżeć od urywanego szlochu.

-Nie chcę, żeby nas rozdzielono.

Wyjęczał żałośnie, niczym małe, zagubione zwierzątko nie potrafiące znaleźć drogi ucieczki. Na powrót znalazł się w tych ciepłych ramionach, w których czuł się jak w domu.

-Nie rozdzielą nas, głuptasie.

Ale było już za późno, by się uspokoił. Targany szlochem jedynie błagał los o to, by dane mu było zostać z osobą, której oddał swoje serce, ciało i duszę. Niczego więcej nie pragnął.

Komentarze

Popularne posty