Wieczność - Rozdział 4

 


W noc przemiany Syriusz na szczęście mógł zapomnieć o dręczących go problemach i być po prostu sobą, bawiąc się z najbliższymi mu na świecie osobami i wygłupiając aż do białego rana, gdy Księżyc zniknął za horyzontem a ich przeklęty przez klątwę przyjaciel wracał go swojej ludzkiej postaci.

-Hej, James, nie boisz się zostawiać Lili i dziecka samych?

Gdy wracali powoli do domów, ich najmniejszy przyjaciel zadał dziwne pytanie. Syriusz obrzucił swojego najlepszego przyjaciela szybkim spojrzeniem i od razu wiedział, że coś faktycznie jest na rzeczy, tylko jego przyjaciel to przed nim ukrywał.

-Nie, nic im nie będzie. Zawsze wtedy nocują u rodziców.

-O co chodzi?

Black nie zamierzał czekać, aż zostaną sami i dawać okularnikowi szansę na wywinięcie się od odpowiedzi. Młody mężczyzna westchnął, ale to nie on udzielił odpowiedzi na jego pytanie.

-Ten, Którego Imienia Nie Wolno Wymawiać chce ich dostać na swoją stronę. W końcu oboje są niezwykle zdolnymi czarodziejami.

Syriusz zmierzył swojego przyjaciela spojrzeniem i już chciał coś powiedzieć, ale zorientował się, że idący przed nim wilkołak zatoczył się i gdyby nie jego szybki refleks, wilczek przywaliłby głową w ziemię a przy jego szczęściu prawdopodobnie w któryś leżący tam kamień.

-Pogadamy o tym później. Zabieramy go do mnie.

Zakończył dyskusję sam zainteresowany i szybko przenieśli się do wspomnianego przez niego domu. Syriusz miał tylko nadzieję, ze to niegroźne omdlenie nie będzie miało żadnych konsekwencji w przyszłości.

Komentarze

Popularne posty