Księżniczka nocy - Rozdział 6


 Resztę popołudnia i wieczoru spędziłam z Danielem w mojej sypialni. Nie chciałam wychodzić z pomieszczenia w którym powoli zaczynałam czuć się dobrze i w miarę komfortowo. Czułam się, jakbym miała zgubić się i rozpaść na miliard małych kawałków w momencie w którym przekroczę próg tego pokoju. Chociaż brzmi to absurdalnie i miałam tego pełną świadomość, nie potrafiłam się przemóc i chłopak w takim wypadku po prostu przyniósł dla nas kolację do pokoju, którą zjedliśmy razem siedząc przy biurku. Patrząc na dobrze wysmażony kawałek wołowiny, sałatkę z ogórków i pieczone ziemniaki zastanawiałam się, dlaczego tak w sumie Daniel i Anastazja zawsze jedli razem z nami, skoro chyba nie to było ich pożywieniem. Tym bardziej, że chłopak parę godzin wcześniej był zjeść to, co najbardziej lubił, czyli krew prosto z żył jakiegoś człowieka.


-Danielu, mogę cię o coś zapytać?


Zaczęłam w końcu, gmerając w talerzu pełnym jedzenia i zapominając o tym, że w ogóle powinnam wkładać je do ust. Od razu poczułam na sobie zaciekawione spojrzenie zielonych oczu i przez to trochę się speszyłam.


-Oczywiście, zawsze.


Padła w końcu odpowiedź a ja musiałam wziąć głębszy wdech. Czułam się, jakbym pytała o coś, czego nie powinnam była wiedzieć i nie do końca wiedziałam, jaką reakcję wywołam swoimi następnymi słowami.


-Dlaczego normalnie jesz? Znaczy… Czy wampirom nie starcza picie krwi?


Do tej pory nie patrzyłam na bruneta, jednak gdy do moich uszu dotarł jego śmiech poderwałam głowę, ze zdziwieniem obserwując jego nagły atak wesołości. Nie do końca wiedziałam, dlaczego moje pytanie potraktowane zostało jak najlepszy na świecie żart. 


-Przepraszam, po prostu tak stresowałaś się zadaniem tego pytania, że myślałem, iż masz jakąś straszną rzecz na myśli. Wybacz mi. 


Wydusił w końcu, starając się opanować śmiech, chociaż widziałam, jak ciężko mu było przestać. Wywróciłam oczami i włożyłam do ust kawałek ziemniaka, czekając na odpowiedź.


-Picie krwi jest dla wampirów bardzo ważne, jednak nie jest jedynym źródłem naszej energii. Zwykłe jedzenie również jest istotnym elementem naszej diety. Nasze ciała są, że tak to ujmę, zamrożone. Krew nie dość, że odżywia nasze ciało, to jest czymś w rodzaju witamin dla ludzi. Przez jakiś czas możemy bez niej funkcjonować, jednak w końcu zaczyna się to odbijać zarówno na naszej fizyczności jak i psychice, chociaż nie da się nas zabić odbierając nam dostęp do krwi. Staniemy się słabsi i bardziej podatni na zranienia a nasza psychika będzie bardzo niestabilna, jednak nas to nie zabije. Krew jest niezbędna, by nasze ciała mogły funkcjonować jak ludzkie. Zwykłe jedzenie nas odżywia, chociaż nie jest nam niezbędne. Zbilansowana dieta jest w stanie wyciągnąć z nas maksimum potencjału i sił, jakie kiedykolwiek w nas się znajdowały.


Wyjaśnił cierpliwie i dokładnie, zupełnie jakby miał przed sobą małe dziecko, któremu musiał tłumaczyć coś zupełnie oczywistego, wiedziałam jednak, że w jego zachowaniu nie ma nawet nutki złośliwości bądź zniecierpliwienia.


-Powiedzieliście, że za dwa miesiące przejdę przemianę, prawda?


-Tak, w dniu swoich 17 urodzin.


-Będzie bolało? Jak wygląda przemiana?


Odpowiedzi na kolejne pytania nie otrzymałam od razu. Znów podniosłam wzrok na Daniela i zauważyłam zamglone spojrzenie zielonych oczu i dziwnie zagubioną minę. Zupełnie, jakby wspominał coś, czego do końca nie rozumiał lub jakby zgubił się w nieznanym sobie miejscu. Już myślałam, że mi nie odpowie, gdy ujął moją dłoń w swoją i zwrócił na siebie moją uwagę. 


-Nie wiem, jak będzie to u ciebie wyglądać. Podobno każdy przechodzi ją trochę inaczej a ci, którzy mają przejść opóźnioną przemianę podobno zupełnie inaczej ją przeżywają. Nie jestem w stanie odpowiedzieć ci na to pytanie, jednak możesz być pewna, że będę cały czas przy tobie, jeśli zechcesz.


Odwzajemniłam uśmiech i cieszyłam się, że jest dla mnie tak wielkim oparciem i przyjacielem, chociaż z tyłu głowy wciąż miałam pod uwagą fakt, że nie rozumiem tego wszystkiego, co się dookoła mnie dzieje i swoją drogą trochę wyglądało to, jakby porwano mnie z rodzinnego domu. W dodatku wciąż miałam wrażenie, że nie mówią mi wszystkiego. Postanowiłam jednak teraz o tym nie wspominać. Chciałam zadać kolejne pytanie, jednak Daniel mnie ubiegł.


-Książę Nathaniel, król Artur i królowa Judith chcą się z tobą jutro zobaczyć. W południe w sali obrad. Król i królowa bardzo chcą cię poznać i z tobą porozmawiać. Również Nathaniel nie może doczekać się tego spotkania. 


Miałam wrażenie, że padnę trupem, tak się jednak nie stało. Chociaż głupio byłoby się do tego przyznać, kompletnie zapomniałam o tym, że ta trójka w ogóle istnieje i nie spieszyło mi się do spotkania z nimi. Niestety bramy zaświatów nie chciały się przede mną otworzyć, więc po prostu westchnęłam ciężko i odłożyłam widelec, wstając od stołu i zostawiając na wpół zjedzony posiłek, po czym podeszłam do łóżka, na które za moment się rzuciłam, przytulając się do poduszki. Usłyszałam skrzypnięcie drewna i po chwili czyjaś dłoń spoczęła na moich plecach, głaszcząc je delikatnie przez ubranie.


-Wszystko w porządku?


Zapytał cicho, jakby nie był pewien, czy w ogóle może się odezwać. Przysunęłam się do siedzącego na łóżku chłopaka i ułożyłam głowę na jego udach a długie palce wsunęły się w moje włosy. Bardzo lubiłam, gdy to robił i mogłabym tak leżeć godzinami. 


-Tak, po prostu… czuję, że to wszystko to dla mnie za dużo. Nagle moje życie dosłownie staje na głowie. Rodzice okazują się nie być moimi rodzicami, ja mam być księżniczką Narodu Światła a w dodatku znajduję się na zamku pełnym wampirów. Czuję się zagubiona i… sama nie wiem, jak mam to wszystko opisać. Po prostu czuję się psychicznie zmęczona.


Wyjaśniłam cicho, zastanawiając się nad tym, jak mam w ogóle ubrać swoje uczucia w słowa. Nie było to wcale takie proste, chociaż uważałam się za osobę całkiem dobrze oczytaną. 


-Mogę ci jakoś pomóc, Caroline? Odgonić złe myśli, sprawić, że poczujesz się lepiej.


Troska brzmiąca w głosie Daniela była wręcz namacalna i sprawiła, że delikatnie się uśmiechnęłam. Spojrzałam na niego z dołu i przez chwilę mu się przyglądałam, zastanawiając się nad jego propozycją i co mogłoby mi poprawić humor.


-Nie wiem. Normalnie powiedziałabym, żebyśmy poszli się przejść ale nie czuję się tu na tyle dobrze, by wyjść z pokoju. Boję się, co mnie tam czeka. 


Przyznałam, co wyraźnie go zasmuciło. Nie chcąc tego widzieć przytuliłam się do jego brzucha. Już chciałam coś powiedzieć i zadać kolejne pytanie, gdy rozległo się pukanie do drewnianych drzwi, na co aż się wzdrygnęłam i podniosłam się do siadu.


-Proszę.


Zaprosiłam przybysza do środka i po chwili stał przed nami sam książę Narodu Słońca, Nathaniel. Przez chwilę nam się przyglądał z delikatnym uśmiechem tańczącym na ustach, po czym spojrzał mi prosto w oczy i przekrzywił delikatnie głowę.


-Przyszedłem sprawdzić, czy wszystko w porządku. Daniel zabierając dla was kolację wspominał, że nie czujesz się na tyle dobrze, by zjeść z nami przy wspólnym stole. Chcę być pewien, że masz wszystko, czego ci potrzeba. 


Nie powiem, zaskoczyły mnie jego słowa. Nie spodziewałam się takiej troski od obcego dla mnie młodego mężczyzny. Spojrzałam przelotnie na Daniela po czym wróciłam wzrokiem do księcia, który cierpliwie czekał na moją odpowiedź.


-Faktycznie nie czuję się najlepiej, wydarzenia z ostatniej doby bardzo mnie przytłoczyły i sobie z tym nie radzę. Dodatkowo dochodzi fakt, że nie znam tego miejsca, które szczerze mówiąc mnie przeraża. Boję się wyjść poza to pomieszczenie, nie wiem, co tam mnie czeka. Być może jest to nieodpowiedzialne zachowanie… Przepraszam, jeśli zachowałam się nietaktownie bądź was w jakiś sposób uraziłam. Nie było to moim zamiarem.


Stojący przy drzwiach książę roześmiał się cicho i podszedł do biurka, na którym wciąż stały talerze, które zmierzył wzrokiem. Najwyraźniej domyślił się, kto zostawił połowę posiłku.


-Absolutnie nie ma w tym nic złego. Mogę się jedynie domyślać, jak się czujesz, ponieważ sam nigdy nie byłem w takiej sytuacji. Martwiłem się jedynie, czy wszystko w porządku. Jest może coś, czym mógłbym poprawić twoje samopoczucie bądź wesprzeć cię w jakikolwiek sposób? Możesz prosić o co zechcesz.


Przez chwilę zastanawiałam się nad jego propozycją i nie do końca wiedziałam, co mam powiedzieć. W końcu jednak wpadło mi coś do głowy i miałam cichą nadzieję, że właśnie tak się stanie.


-Co się stanie z moimi rodzicami?


-Zacznijmy od tego, że to nie są twoi biologiczni rodzice. Porwali cię tuż po porodzie. Mogli cię wychować ale nie łączą was żadne więzy krwi. Co do twojego pytania… Aktualnie znajdują się w lochach, gdzie są pilnowani przez strażników a służba dostarcza im posiłki. Po twojej przemianie zostaną skazani na śmierć, będzie to ostatnia decyzja mojego ojca przed abdykacją z tronu. 


Ciarki przeszły mnie na samą myśl o tym, co czeka moich rodziców za to, że dali mi dom, miłość i ciepło. Co prawda nie mogłam zaprzeczyć, żebym miała gorzej w domu moich biologicznych rodziców, jednak nie chciałam, by coś im się stało. 


-Dlaczego mnie w ogóle porwali?


-Twoi przybrani dziadkowie byli jednymi z nielicznych osób na świecie, którzy przez cały czas świadomi byli istnienia wampirów. Mowa oczywiście o rodzicach twego przybranego ojca. Zarządzili więc, by porwać ostatnią potomkinię królowej Sary z linii prostej, ciebie. Ustalili, kiedy i gdzie się urodzisz po czym wplątali twoich rodziców w porwanie cię. Przy swojej biologicznej matce byłaś jedynie przez pierwsze 35 godzin twojego życia. Potem byłaś już przez cały czas w swojej adopcyjnej rodzinie. Aby być pewnym, że nie narodzi się już żaden potomek Sary, twoja matka została zamordowana tuż po wyjściu ze szpitala. Nie była ona wampirem, było więc to nad wyraz proste, by pozbawić ją życia. 


-Wciąż nie rozumiem, jaki był motyw…


-Miałaś być kartą przetargową ludzkości, by móc nam grozić i nami zarządzać. Nie spodziewali się jednak, że po prostu odpuścimy. Doskonale wiedzieliśmy, że nie przemienisz się przed 17 urodzinami. Mieliśmy więc wiele czasu, by cię znaleźć. Spodziewano się, że zaczniemy szaleć po śmierci twojej matki i twoim zaginięciu. Owszem, wywołało to wiele burz w naszym królestwie i było to bardzo trudne, jednak uzbroiliśmy się w cierpliwość i postawiliśmy na działania długookresowe. Było to w naszej opinii najlepsze rozwiązanie, które miało zapewnić ci bezpieczeństwo. Zbyt pochopne działania mogły zakończyć się twoją śmiercią, do czego nie chcieliśmy dopuścić. 


-Mimo to nie chcę, żebyście ich zabijali. Opiekowali się mną, kochali mnie. Nie zasłużyli na to. Z resztą sam powiedziałeś, że to rodzice taty ich do tego zmusili. Nie powinniście ich karać za coś, czego nie zrobili z własnej woli.


Przez chwilę mierzyliśmy się spojrzeniami, jakby była to walka o to, po czyjej myśli to wszystko pójdzie. W końcu książę jednak westchnął, jakby się poddawał.


-O tym porozmawiamy z moim ojcem już po twojej przemianie. Póki co twoi opiekunowie mają zapewnioną opiekę, nie musisz się o nich martwić.


Obiecał, co trochę mnie uspokoiło i mogłam odetchnąć z ulgą. Poczułam, jak moje mięśnie rozluźniają się i dopiero wtedy dotarło do mnie, jak zestresowana byłam w ostatnim czasie. Chłopak wymienił się jeszcze krótko spojrzeniami z Danielem, jakby coś sobie przekazywali, chociaż nie wiedziałam o co chodzi po czym pożegnał się z nami i wyszedł, zostawiając mnie sam na sam z Danielem.


Komentarze

Popularne posty