Księżniczka nocy - Rozdział 8


 Niestety ta noc była bezsenna, jak i trzy kolejne. Nie mogłam przespać więcej niż dwóch, trzech godzin i czułam się coraz gorzej. Nawet makijaż nie mógł ukryć oznak zmęczenia na mojej twarzy a w szczególności ciemnych cieni pod moimi oczami. W dodatku kompletnie straciłam apetyt i coraz częściej było mi słabo.

Również teraz, siedząc przy stole, nie byłam w stanie zjeść nawet kęsa kolacji, mimo że wyglądała ona nad wyraz zachęcająco. Bolały mnie brzuch i głowa a w dodatku zbierało mi się na wymioty, jak tylko próbowałam cokolwiek zjeść, wolałam więc nie ryzykować. W pewnej chwili poczułam szturchnięcie w ramię i spojrzałam na przyglądającego mi się z wyraźną troską Daniela. 


-Caroline, co się dzieje? Od wczoraj nic nie jadłaś. 


Zapytał cicho, wyraźnie zaniepokojony moim stanem. Czułam również zmartwione spojrzenie Anastazji na sobie, jednak po prostu delikatnie się uśmiechnęłam, starając się nie przysparzać nikomu zmartwień.


-Nic mi nie jest, po prostu nie jestem głodna. 


Skłamałam cicho, nie do końca wiedząc, co innego mogłabym im powiedzieć, żeby brzmiało w miarę logicznie i nie zmuszało nikogo do martwienia się o mnie. Po wyrazie twarzy Daniela mogłam jednak zauważyć, że stało się wręcz odwrotnie. 


-Martwię się o ciebie. Czego mi nie mówisz?


Drążył dalej i z nieznanego mi powodu bardzo mnie to zdenerwowało. Poczułam nagły przypływ złości, który wybuchł zanim zdążyłam chociażby pomyśleć o opanowaniu się. 


-Zajmij się swoim życiem, o mnie nie musisz się martwić. 


Warknęłam i wstałam gwałtownie od stołu, jednak od razu tego pożałowałam. Poczułam się tak, jakby ktoś właśnie mocno walnął mnie młotkiem w głowę i zrobiło mi się czarno przed oczami. 

Ostatnim, co pamiętam, było moje imię, wypowiedziane przez Daniela wystraszonym tonem.


***


Gdy odzyskałam świadomość, leżałam w swoim własnym łóżku z zimnym kompresem na czole i kroplówką podpiętą do mojej lewej ręki. Czułam się okropnie i nie wiedziałam, co mogę na to poradzić. Z resztą i tak nie mogłam się nawet podnieść. Każdy ruch wydawał się być wręcz niemożliwy a każda z kończyn zdawała się być zrobiona niczym z ołowiu. Rozejrzałam się po pokoju, czując suchość w ustach i poszukując chociaż szklanki wody, jednak zamiast niej znalazłam Daniela siedzącego po mojej prawej stronie i przyglądającego mi się zmartwionym wzrokiem zielonych oczu. Poczułam się głupio, że sprawiłam mu tyle problemów i przykrości bo doskonale pamiętałam, jak potraktowałam go chwilę przed omdleniem. 


-Przepraszam. Nie chciałam być tak niemiła. Nie wiem, co we mnie wstąpiło.


Ciężko było mi mówić przez to, że moje gardło rozpaczliwie domagało się chociaż łyka wody, jednak mimo to zmusiłam się, by to zrobić. Wiedziałam, że muszę to powiedzieć. Nie mogłam tak po prostu tego zostawić i o tym zapomnieć. Nie zasłużył na tak okropne traktowanie z mojej strony. Chłopak uśmiechnął się do mnie smutno i ujął moją dłoń w swoją, zaciskając na jej palce. 


-Nie przejmuj się. Powiedz lepiej, jak się czujesz?


Zapytał łagodnym tonem, głaszcząc wierzch mojej dłoni. Chciałam odpowiedzieć mu, że czuję się dobrze i nic mi nie jest, jednak głos uwiązł mi w gardle. Nie potrafiłam znowu go okłamać. Zamknęłam więc usta i spojrzałam w bok a po chwili usłyszałam westchnięcie. 


-Przyniosę ci wody i poproszę kuchnię, by przygotowali dla ciebie herbatę ziołową. Zaraz wrócę. Nie próbuj wstawać, wciąż jesteś osłabiona. Zbadam cię gdy wrócę. 


Oznajmił i zaraz potem usłyszałam trzask drzwi. Westchnęłam cicho i spojrzałam za okno na nocne niebo. Było bardzo spokojnie i cicho, jednak ja wcale nie czułam tego spokoju. Miałam wręcz wrażenie, że cała drżę w środku a niedająca się uspokoić burza myśli w mojej głowie niczego nie ułatwiała. Nie minęło kilka minut, jak Daniel znów pojawił się w moim pokoju i pomógł mi się podnieść do siadu, bym mogła wypić szklankę wody. Kątem oka zauważyłam, że na szafce nocnej postawił jej pełny dzbanek. 


-Dobrze, teraz leż spokojnie, zbadam cię. 


Poprosił miękko, układając mnie z powrotem na poduszkach. Skinęłam delikatnie głową bo chociaż pustynia w moich ustach zniknęła, wciąż czułam się fatalnie i jakbym przechodziła jakąś ciężką chorobę. Chłopak przyłożył dłonie kolejno do mojej głowy, klatki piersiowej, brzucha i podbrzusza a w miejscach, gdzie mnie dotykał, czułam delikatne mrowienie i ciepło. Na sam koniec ujął moją dłoń w swoją a palcami wolnej ręki zaczął mierzyć mi puls.


-Sprawdzę jeszcze twoje nogi i ręce.


Oznajmił nie patrząc mi w oczy, co trochę mnie zdziwiło. Badanie jednak nie zajęło wiele czasu i po chwili patrzył na mnie smutno, zupełnie jakby miał mi do przekazania jakieś złe wieści. Ale przecież nie mogło być tak źle… prawda?


-Caroline… dlaczego nie jesz? Zauważyliśmy, wszyscy, że od kilku dni ledwo tknęłaś swoje posiłki. Dlaczego się głodzisz?


Dopiero, gdy Daniel sformułował to wszystko w słowa uderzyło we mnie, że faktycznie ostatnimi czasy niewiele jadłam i oddawałam prawie nietknięte posiłki. Szok, gdy to sobie uświadomiłam, musiał być bardzo widoczny na mojej twarzy, bo chłopak uśmiechnął się do mnie pocieszająco i zacisnął palce na mojej dłoni.


-Widzę, że nie robisz tego specjalnie, sądząc po twojej reakcji. Nie jest to jednak dla ciebie dobre. Twoje mięśnie drżą, bo mają niedobór witamin. Ciągle jesteś zmęczona i bardzo dużo śpisz. W dodatku ten twój wybuch przy wczorajszej kolacji… To z niedożywienia, mylę się?


Chociaż czułam się winna to w jego głosie nie słyszałam ani odrobiny krytyki bądź oskarżenia. Wyglądał i brzmiał zupełnie tak, jakby się o mnie martwił i chciał mieć pewność, że prawidłowo mnie zdiagnozował. 


-Tak… tak mi się wydaje. Mam nadzieję.


-Co cię powstrzymuje przed jedzeniem?


Nad tym pytaniem musiałam się przez chwilę zastanowić. Nie do końca wiedziałam, co mam mu odpowiedzieć bo tak naprawdę do momentu, gdy zadał mi to pytanie, nie byłam świadoma powodu, dla którego tak bardzo unikałam ostatnio jedzenia. 


-Nie wiem. Jakoś… po prostu nie mogę jeść, mam wrażenie, że zwymiotuję, jeśli tylko spróbuję coś zjeść. 


Pokiwał ze zrozumieniem głową i nachylił się do mnie, przytulając mnie delikatnie. 


-Przepraszam, że wcześniej się tym nie zająłem. Miałem się tobą opiekować a zawiodłem. Więcej się to nie powtórzy, obiecuję.


Jego słowa mocno mnie zaskoczyły i przez chwilę czułam, jak moje serce zaczęło bić o wiele mocniej niż wcześniej. Nie wiedziałam jednak, dlaczego tak się dzieje a tym bardziej dlaczego uśmiech na ustach Daniela się poszerzył. 


-To nie twoja wina… Z resztą masz własne życie i powinieneś poświęcać czas swojej ukochanej, prawda? 


Chłopak wyglądał, jakbym zaczęła nagle mówić w nieznanym mu języku. Niezrozumienie aż wyzierało z jego twarzy, co mnie dość mocno zdziwiło. 


-O czym ty mówisz? Jaka ukochana?


Teraz to ja zastanawiałam się, czy to ja jestem tutaj idiotką czy jednak on. Zdawało się, że mówimy o dwóch różnych rzeczach i przez chwilę nawet zdawało mi się, że może coś pomieszałam i ta blondwłosa kobieta, którą widziałam wtedy wraz z nim w jego sypialni była tylko wytworem mojej wyobraźni, jednak doskonale pamiętałam, że ją widziałam. 


-Przecież widziałam cię z blondynką u ciebie w sypialni… Chciałam cię o coś zapytać ale szybko wyszłam, gdy was razem zobaczyłam.


Dopiero po kilku następnych sekundach na twarzy Daniela pojawiło się zrozumienie a zaraz potem roześmiał się w głos, zbijając mnie kompletnie z pantałyku. Skąd u niego ten nagły wybuch wesołości? Co go tak rozbawiło? Nie skomentowałam tego jednak i czekałam, aż się uspokoi i wszystko mi wyjaśni, bo byłam pewna, że to zrobi.

-Caroline, posłuchaj. Dziewczyna, którą widziałaś wtedy w moim pokoju, nie jest moją ukochaną. Nie jest nawet wampirzycą. Jest człowiekiem. Na zamku mieszka wiele ludzi, którzy sami zechcieli tu zamieszkać i zostać naszymi… no, ujmijmy to, woreczkami na krew. Dzięki temu nie musimy nikogo zabijać ani polować, regularny dostęp do krwi sprawia, że dobrze nad sobą panujemy. Byłem głodny, więc przyszła oddać mi swoją krew. Poprosiłem Anastazję, żeby kogoś przysłała a że właśnie chciałem iść pod prysznic, byłem bez koszulki. Siedziała mi na kolanach, ponieważ po utracie krwi ludzie są bardzo osłabieni i często mdleją, nie chciałem więc, żeby padła bez życia na ziemi i spędziła tam kolejne kilka godzin. 


Wyjaśnił, wciąż cicho się śmiejąc od czasu do czasu, przez co trudniej było mi zrozumieć sens jego słów. Gdy jednak w końcu mi się to udało, myślałam, że walnę się samą za to, że tak pochopnie wyciągnęłam wnioski. 


-Czyli… to nie była twoja ukochana?


-Nie. Kobieta, którą kocham, wciąż nie wie o moich uczuciach. Z resztą to raczej nie jest najlepszy moment, by ją o tym informować.


-Uhm…


Mruknęłam cicho, nie mogąc uwierzyć w moją głupotę. Czułam się jak małe dziecko, które nie rozumiało otaczającego go świata a jednocześnie próbowało być najmądrzejsze.


-Zaraz, zaraz… Caroline, czy to możliwe, że byłaś zazdrosna?


Daniel na tyle zaskoczył mnie tym pytaniem, że przez jakiś czas nie byłam w stanie stwierdzić, czy faktycznie je zadał czy też była to tylko moja wyobraźnia. Kiedy w końcu jednak dotarło do mnie, że czeka na odpowiedź, moje serce znów delikatnie przyspieszyło pracy i poczułam, jak moje policzki stają się ciepłe.


-Nie, oczywiście, że nie. Po prostu źle się czułam, że cię od niej odciągam. 


Odpowiedziałam niemrawo, kompletnie nie rozumiejąc, jakim cudem mógł wpaść na taki pomysł. Ja? Zazdrosna o niego? A niby dlaczego miałabym być zazdrosna, przecież nie jest moim ukochanym ani nic w tym stylu.


-Więc, opowiesz mi trochę o twojej ukochanej?


Poprosiłam, chcąc jakoś odciągnąć jego uwagę ode mnie. Okazało się to strzałem w dziesiątkę, ponieważ od razu spojrzał rozmarzony gdzieś nad moją głową, milcząc przez kolejnych kilka chwil.


-Jest piękna… bardzo piękna. Gdy tylko zobaczyłem ją po raz pierwszy od razu mnie oczarowała. Ale nie to jest w niej najważniejsze. Jest niezwykle odważna. Mimo trudności stawia im czoła i się nie poddaje. Bardzo uparta i zadziorna. W dodatku oczytana i inteligentna. Każdy czas spędzony z nią jest magiczny… i nie zamieniłbym go na nic innego. Jest urocza a jednocześnie niebezpieczna. Czarująca. Kocha swoich bliskich i zrobi dla nich wszystko. Choćby miała sprzedać duszę Bogu, by ich obronić. 


Gdy tak mówił o tej nieznanej kobiecie, poczułam lekkie ukłucie w klatce piersiowej, jednak próbowałam nie dać tego po sobie poznać. Zebrałam w sobie siły i uniosłam się lekko na poduszkach, nie chcąc cały czas leżeć, chociaż było to niezwykle trudne. 


-Dlaczego więc nie powiesz jej o swoich uczuciach?


Przeklinałam się za to, że zadałam to pytanie. Nie potrafiłam sobie wyobrazić, żeby miało zabraknąć go u mego boku i nagle miał spędzać zdecydowanie więcej czasu z kimś innym. Wiem, że nie miałam do tego prawa, jednak mimo to chciałam, by zrezygnował z niej dla mnie. W tym momencie nienawidziłam się za mój egoizm. 


-Nie jest na to gotowa. Ostatnio wiele wydarzyło się w jej życiu a ja nie chcę mieszać jej w głowie. Powiem jej, gdy nadejdzie odpowiedni czas.


Częściowo mogłam odetchnąć z ulgą bo wiedziałam, że Daniel jeszcze przez jakiś czas ze mną zostanie, jednak jakiś cichy głosik w mojej głowie podpowiadał mi, że to może się skończyć o wiele szybciej, niż mi się wydaje.


Komentarze

Popularne posty