Odnaleźć siebie - Rozdział 28 REWRITE

 


pov Nicholas

Myślałem, że się przesłyszałem, jednak mój partner jak najbardziej szczerze miał zamiar wybrać się na teren wampirów i pomścić śmierć Daniela. Rozumiałem go bardzo dobrze, jednak nie mogłem pozwolić mu na samobójczą misję. Złapałem go za nadgarstek i spojrzałem w te rozgniewane, rządne zemsty, błękitne oczy. 

-Kochanie, nie rzucaj się w...

-Załatwię to od razu. Albo Killan zginie, albo kolejne wilki będą ginąć. Śmierć Daniela to dla nas ostrzeżenie. Nie mam zamiaru siedzieć tu i czekać, kto następny nie wróci do domu. Nie chcę codziennie drżeć o to, czy jeszcze cię zobaczę, Nick. Nie zniósłbym tego. Chodź ze mną ale nie próbuj mnie powstrzymać. 

Wpatrywał się we mnie z taką pewnością siebie, że nie mogłem mu odmówić. Skinąłem głową i obaj ruszyliśmy przed siebie, po drodze mijając zebrane na parterze Wilki.

-Marc, przejmujesz dowodzenie. 

Zarządziłem jeszcze w biegu i podążyłem za moim ukochanym wprost do paszczy lwa. Miałem nadzieję, że jeszcze dane będzie nam tu wrócić.

pov Justin

Droga do wampirów w cale długo nam nie zajęła. Dlatego więc już po niedługim czasie wchodziliśmy przez przeszklone drzwi do domu, w którym mieszkało co najmniej 15 wampirów oprócz Killan'a - jego najbliźsi poplecznicy, którzy dbali o jego bezpieczeństwo. Wszyscy mierzyli nas wrogim spojrzeniem i słyszałem nawet syczenie w naszym kierunku, jednak nikt nie odważył się nas zatrzymać a ja nie zwracałem na to uwagi. Najwyraźniej mają świadomość, że Nick jest alfą najsilniejszej watahy w promieniu wielu kilometrów. Kierując się bardziej przeczuciem niż wiedzą wpadłem do jednego z pokoi na drugim piętrze, odnajdując tam mężczyznę, którego twarz kojarzyłem jedynie ze zdjęć - i chociaż był on przystojnym mężczyzną, to w tej chwili widząc jego kpiący uśmiech, czułem jedynie obrzydzenie.

-Proszę, proszę, alfa Wood i.. jakiś dzieciak przebrany za króla się pojawili. Jeśli szukacie serca tego młodego wilczka, to bawi się nim jedna z dziewcząt, może wam je potem odda. 

Ledwo powstrzymałem się przed wybuchem, słysząc jego słowa. Widziałem też, że Nick chciał mu coś odszczekać, jednak gestem nakazałem mu milczeć.

-Killan, masz z tym skończyć. I nie mówi ci to dzieciak przebrany za króla. Mówi ci to król Wilków, Killan. Mam faktyczną władzę nad wilkami, jednak nie chcę poświęcać ich żyć na kogoś tak bezwartościowego, jak  ty. Uniknijmy wojny albo doprowadzimy do rzezi twojego klanóu. Będziesz bezradnie obserwować, jak cały twój klan ginie, aż w końcu zlituję się i osobiście zakończę twój żywot.

Widziałem, że wampir zastanawia się nad moimi słowami. Zmniejszył liczebność swoich wampirów o połowę i nie mógł być pewien, czy z nami wygra - szczególnie, że wampiry z natury są o wiele słabsze od wilków. Pod tym względem mieliśmy ogromną przewagę.

-Blefujesz.

Stwierdził w końcu  pewnie, na co zagotowała się we mnie krew. Czułem zagrożenie płynące od nadchodzącej wojny i mój wewnętrzny wilk szalał na samą myśl o tym, że moja rodzina a przede wszystkim Nick, są zagrożeni. Nachyliłem się do niego, patrząc prosto w krwiste oczy z niewielkiej odległości.

-Sprawdź mnie.

Warknąłem na niego i widziałem, że się wystraszył. Po raz pierwszy w życiu czułem tak niesamowitą pewność siebie i siłę, nie potrafię wręcz opisać tego ogarniającego mnie wtedy uczucia. Byłem gotów zabić gada tu i teraz i wybić co do nogi każdego wampira z jego kraju, zanim on rozpęta międzygatunkową wojnę. 

-Niech ci będzie. Na razie przestanę. Ale jeszcze o mnie usłyszycie.

-Nie waż się zagrozić mojej rodzinie, bo inaczej gorzko tego pożałujesz, krwiopijco. 

Warknąłem po czym sprzedałem mu liścia w twarz tak silnego, że aż uderzył plecami o ścianę i odwróciłem się na pięcie, wychodząc z pomieszczenia. Wiedziałem, że Nick idzie krok w krok za mną a ja nie miałem zamiaru spędzać w tym obrzydliwym miejscu ani minuty dłużej. 

pov Nicholas

Jeszcze nigdy nie widziałem mojego męża w takim stanie. Rozpierała mnie duma gdy widziałem, jaką siłę pokazywał przed naszym wrogiem. Oczywiście zaniepokoiły mnie słowa Killan'a, że skończy te swoje zastraszania "na razie", jednak nic mnie to w tym momencie nie obchodziło. Musiałem potem pochwalić mojego małego księcia za to, co pokazał w tym przeklętym dworze wampirów. Westchnąłem cicho z ulgą, gdy w końcu znów znaleźliśmy się na terytorium wilków, które pogrążone w żałobie i bólu szalałby pod naszym domem.

-Alfo! Książę! Musimy się zemścić! 

Krzyknął jeden z młodszych wilków, widząc że wróciliśmy. Nie widziałem spojrzenia, jakie rzucił mu Justin, jednak wystarczyło ono, by wilczek się wycofał i położył uczy po sobie. 

-Nikt nie będzie się mścić, zrozumiano? Kto weźmie odwet na wampirach, ten może już tutaj nie wracać. To ostateczna decyzja i nie będzie dla nikogo łaski. 

Warknął władczo i powiódł spojrzeniem po wszystkich dookoła, a wataha powoli się uspokajała. Byłem ciekaw, w jaki sposób się to potoczy.

-Justin, oni zabili Daniela. Nie możemy...

-Wiem. Wiem, że zabili Daniela. I wiem, że cierpicie. Daniel był też moim przyjacielem. Nie wiem, co mam wam powiedzieć, aby podnieść was na duchu. Mogę was jedynie zapewnić, że rozmówiłem się z wampirzym władcą i że jeśli jeszcze raz chociaż spróbuje podnieść rękę na któregokolwiek z was, to osobiście rozerwę go na strzępy, odbierając mu wcześniej po kolei każdą jedną osobę, którą kocha.

W głosie mojego partnera brzmiała groźba i smutek tak wielki, że aż mnie to uderzyło. Wiedziałem, że przywiązał się do Daniela i uważał go za swojego brata, jednak nie mógł teraz pozwolić, by te emocje nim zawładnęły. 

-Przepraszamy, książę. Nie chcemy, żeby ktoś zagroził naszej rodzinie. Zapomnieliśmy, że wy też to wszystko przeżywacie tak, jak my. Wybaczcie nam. 

Powiedziała w końcu Victoria, patrząc po pozostałych, którzy zaczęli zgodnie kiwać głowami. W końcu rozeszli się i razem z Justinem mogłem wrócić do domu. Zamierzałem spędzić z nim bardzo miły wieczór, chwaląc go za to wszystko, co zrobił dla stada. Nawet nie wiedział, jak bardzo wpływał na inne wilki nie tylko przez to, że był księciem ale jednocześnie przez to, jakim jest człowiekiem. 

Komentarze

Popularne posty