Odnaleźć siebie - Rozdział 29 REWRITE


 pov Nicholas

Wchodziłem po schodach na górę na Justinem, jednak z zaskoczeniem zorientowałem się, że na piętrze skierował się do pokoju gościnnego. Przystanąłem na piętrze i spojrzałem na plecy swojego męża, który właśnie naciskał klamkę.

-Kochanie? Nie pomyliłeś pokoi?

Zapytałem z lekkim uśmiechem na twarzy myśląc, że po prostu się pomylił i z zamyślenia poszedł do pomieszczenia, w którym obudził się dwa razy i to w momencie, gdy dopiero co tutaj przybył i gdy jeszcze nie byliśmy razem. Justin przystanął, jednak dalej się do mnie nie odwrócił. 

-Chcę zostać sam. Zrozum, proszę.

Powiedział cicho i z pewności siebie, jaka biła od niego jeszcze chwilę temu, nie zostało kompletnie nic. Zdziwiło mnie to ale postanowiłem nie ingerować wiedząc, że Justin wciąż nie do końca czuje się w pełni dobrze. Wciąż wpływ na niego miała przecież jego trudna przeszłość i czy mi się to podobało czy nie - musiałem to zaakceptować i zaczekać, aż życie z nami pozwoli mu się bardziej na mnie otworzyć i to zmienić chociaż w jakimkolwiek stopniu. 

-W porządku. Przyjdziesz później do naszej sypialni?

Zapytałem zamiast tego, na co pokiwał powoli głową i szybko zniknął za zamkniętymi drzwiami. Sam zamknąłem się więc w naszej sypialni i postanowiłem wziąć długą kąpiel, jednak uczucie niepokoju nie opuszczało mnie nawet na moment. 

pov Justin

Czułem się okropnie. Czułem się zupełnie tak jak wtedy, gdy mieszkałem jeszcze w domu z moim adopcyjnym ojcem. Nie chciałem, żeby Nicholas mnie takim widział, dlatego musiałem się od niego odciąć i zamknąłem się w pokoju gościnnym. Od razu osunąłem się po ścianie i skulony zaległem na podłodze, podciągając kolana do brody i chowając twarz w dłoniach. Momentalnie poczułem, jak po moich policzkach popłynęły łzy. Nie wiedziałem, dlaczego tak się czułem. Dlaczego w sercu czułem tę niewyobrażalną pustkę i wszechogarniający mnie ból. Chciałem się ukryć gdzieś w jakiejś najbardziej skrytej mysiej dziurze. Chciałem po prostu zniknąć. Zawyłem w głos, gdy zalała mnie nowa fala bólu. Zakryłem szybko usta ciesząc się, że nie byłem zbyt głośno. Umarłbym ze wstydu, gdyby Nick mnie usłyszał. Bo ogromnie wstydziłem się tej mojej słabości. Tego, że mimo nowego życia i nowego domu wciąż nie umiałem uwolnić się od przeszłości, która wciąż mnie kontrolowała. 

Sam nie wiem kiedy, moje drżące dłonie wyjęły z obudowy telefonu schowaną tam zawsze żyletkę. Miałem nawyk, że zawsze musiałem mieć ją przy sobie a telefon był jedynym, z czym nigdy się nie rozstawałem. Zawahałem się jednak, nim wykonałem pierwsze cięcie. W głowie miałem miliard bijących się ze sobą myśli i nie wiedziałem, której mam się w ogóle chwycić. Nie wiedziałem dlaczego, przed oczami stanęła mi sytuacja, jakich w naszym domu było tysiące - gdy ojciec mnie bił, obwiniając mnie raz po raz za śmierć mojej ukochanej matki. Mama... Nowa fala łez popłynęła z moich oczu i docisnąłem ostrze do skóry, czując po chwili płynącą po ręce krew. Proszę, niech to się wreszcie skończy...

pov Nicholas

Po kąpieli siedziałem w fotelu w salonie i czytałem jedną z książek, za którą miałem zabrać się już dawno, jednak z braku czasu nigdy w końcu się za nią nie zabrałem. Teraz jednak mogłem sobie pozwolić na chwilę relaksu z dobrą lekturą, myślami jednak wciąż odpływałem do mojego parntera. Wiedziałem, że jest na górze w sypialni gościnnej i nie rozumiałem, dlaczego czuję tak wielki niepokój. Przecież Justin chciał tylko trochę czasu dla siebie i nic złego nie mogło się stać. Prawda?

Ignorując więc te niedorzeczne myśli i zwalając to na fakt, że rzadko spędzaliśmy czas osobno, starałem się zanurzyć w lekturze i po prostu się odprężyć, co niestety było dość trudne. Westchnąłem ciężko i przewróciłem kolejną stronę, gdy usłyszałem dźwięk otwieranych drzwi a potem szybkie kroki i trzask kolejnych drzwi. Domyśliłem się, że Justin wrócił do naszej sypialni. Zaznaczyłem więc, gdzie skończyłem i odłożyłem książkę na stolik do kawy, postanawiając pójść na górę. Skoro wrócił do naszej wspólnej sypialni to chyba chciał mojego towarzystwa, prawda? Nie zamierzałem mu więc niczego odmawiać. 

Justin siedział na łóżku a po jego włosach skapywała woda, podczas gdy majstrował coś przy swoim telefonie. Najwyraźniej wział prysznic w łazience dla gości, jednak nie miałem nic przeciwko. Podszedłem do szafy i wyciągnąłem świeży ręcznik, którym zacząłem wycierać mu głowę. 

-Przeziębisz się, jak porządnie nie wysuszysz włosów. 

Zwróciłem mu cicho uwagę i pocałowałem go w czubek głowy, jednak chłopak nawet na mnie nie spojrzał, mrucząc tylko coś cicho potakująco pod nosem. Westchnąłem ciężko i kucnąłem przed nim, próbując zaglądnąć mu w twarz, jednak nic nie mogłem z niej wyczytać poza smutkiem - na sam ten widok ścisnęło mnie za serce. 

-Mogę ci jakoś pomóc, kochanie? 

Zapytałem i ująłem jego dłonie w swoje, składając pocałunek na jego knykciach. Pokręcił delikatnie głową po czym otworzył usta, jakby chciał coś powiedzieć ale chwilę zajęło mu, nim w końcu się na to odważył. 

-Mógłbyś mnie po prostu przytulić?

W zachrypniętym głosie brzmiało tak ogromne poczucie winy i taki smutek, że poczułem ucisk w żołądku. Od razu porwałem go w ramiona i zastanawiałem się, co takiego się stało i jak mogę mu pomóc. Nie mogłem jednak robić nic na siłę. Postanowiłem więc robić dokładnie to, o co będzie mnie prosić i dać mu tyle czułości, ile zażąda. Kołysałem się z moim ukochanym w ramionach i zastanawiałem się, co też siedzi w jego pięknej główce, jednak nie mogłem dojść do absolutnie żadnych głębszych wniosków. 

-Nick...

Z zamyślenia wyrwał mnie głos mojego ukochanego. Odsunąłem się odrobinę, by móc spojrzeć mu w twarz i uśmiechnąłem się ciepło, odgarniając mu włosy z twarzy.

-Tak, kochanie? 

-Kocham cię. Najmocniej na świecie. Wiesz o tym, prawda?

-Oczywiście. Ja ciebie też kocham. Wszystko w porządku?

Zastanawiałem się, dlaczego tak nagle i w tak niezwykle zdowołanym tonie zdobył się na takie wyznanie. Chociaż Justin uwielbia czułości i wszelkiego rodzaju pieszczoty a okazywanie uczuć przychodziło mu bardzo łatwo, nieczęsto zdobywał się na wyznanie swoich uczuć. Zawsze mi powtarzał, że to zbyt ważne słowa, by rzucać je co chwilę, bo zdradzą swój wydźwięk. Tym bardziej więc było to dziwne, że zdecydował się je wyznać właśnie teraz.

-Sam nie wiem... Źle się czuję, ja...

-Ty?

Zawahał się i doskonale to widziałem. Chciał mi coś powiedzieć ale bał się. Nie rozumiałem, dlaczego tak było, jednak po prostu wciąż trzymałem go w ramionach, patrząc mu w twarz i cierpliwie czekając na to, co w końcu powie. Po kilku minutach wyplątał się z mojego uścisku i spuścił głowę, zasłaniając twarz swoimi długimi włosami.

-Proszę, nie bądź na mnie zły. Tak strasznie mi przykro...

Głos mu się łamał a ja czułem, jakby serce miało mi zaraz pęknąć z żalu i bólu, jaki w tej chwili od niego bił. Chciałem móc zmazać cały jego smutek, jednak niestety nie miałem takiej mocy.

-Nie będę zły, kochanie. Jesteś dla mnie najważniejszy na świecie. Co się stało? Powiesz mi, proszę? 

Chciałem być cierpliwy, na prawdę chciałem. Jednak nie mogłem znieść tej niepewności. Justin schował twarz w dłoniach i rozpłakał się w głos a ja czułem że nie chciał, żebym go w tym momencie dotykał, więc mimo że mnie to bardzo bolało - po prostu czekałem.

-Nie wytrzymałem. Nie dałem rady. Przepraszam...

Nie miałem pojęcia, o czym on w ogóle mówi, jednak nie przerywałem mu. Czułem, że jak tylko znów opanuje swój głos na tyle, by móc cokolwiek powiedzieć, wyzna mi prawdę.

-Pociąłem się, Nick. Nie mogłem się powstrzymać... Przepraszam... Przepraszam... Przepraszam...

Ostatnie słowo powtarzał jak mantrę a ja czułem, jak cała krew odpływa mi z twarzy. Po to poszedł do pokoju gościnnego i chciał czas dla siebie? Nie mogłem zrozumieć jego postępowania ani jego motywów. To było zupełnie tak, jakby nie chciał mi o niczym mówić. Jakby nie potrafił mi zaufać. Westchnąłem ciężko i przysunąłem się do niego, kładąc jedną z dłoni na jego kolanie i delikatnie go głaszcząc. Musiałem go chociaż trochę uspokoić. 

-Justin, spójrz na mnie, proszę.

Słyszał mnie, jednak nim zdobył się na to, by spojrzeć mi w twarz swoimi pięknymi, błękitnymi oczami, minęło trochę czasu. Położyłem mu dłoń na policzku i kciukiem starłem mu część łez, mimo że zaraz zastąpiły je nowe. 

-Kocham cię nad życie. Nie potrafię być na ciebie zły o to. Nie rozumiem tylko, dlaczego.

Chłopak kręcił już jednak głową i zagryzał wargę, ledwo łapiąc oddech. 

-Ja... nie wiem. Po prostu czułem, że musiałem. Musiałem to zrobić. Musiałem się pociąć. To był tak silny przymus, tak samo silne uczucie, jak... sam nie wiem, jak co. Po prostu musiałem bo czułem, że jeśli tego nie zrobię to kompletnie oszaleję. Przepraszam, przepraszam...

Westchnąłem ciężko i na powrót wziąłem go w ramiona, głaszcząc uspokajająco jego plecy. Zastanawiałem sie, co mamy teraz z tym wszystkim zrobić. Miałem świadomość, że w przeszłości często się ciął, o czym przede wszystkim świadczyły jego liczne blizny na nadgarstkach i udach. Musieliśmy jednak znaleźć rozwiązanie i stawić temu czoła. Razem.

-Justin, chciałbym żebyś bardzo uważnie mnie posłuchaj, dobrze?

Poprosiłem w końcu cicho i poczułem, jak dwudziestolatek kiwa głową. Zebrałem swoje myśli do kupy i zacząłem mówić.

-Nie chcę, żebyś się okaleczał. Jednak rozumiem, że czujesz czasem taką potrzebę. Chcę pomóc ci się od tego uwolnić ale tylko, jeśli będziesz ze mną szczery. Dobrze? 

Mówiłem spokojnie ale cicho nie chcąc, aby poczuł się przeze mnie w jakikolwiek sposób atakowany. Poczułem, jak drobne ciało mocniej się we mnie wtula i przez chwilę milczeliśmy po prostu, przytuleni do siebie.

-Dziękuję.

Wyszeptał tylko i to było ostatnie, co powiedział do mnie tego dnia.

Komentarze

Popularne posty