"Kocham cię" nie zawsze jest zgubne - rozdział 7
Cześć Wam~!
Chcę Wam na początek powiedzieć, że chyba
nadchodzi kres tego opowiadania. Myślę, że po ich wakacjach to będzie
koniec. Ale będą inne, więc się nie martwcie. ;) Ale dalej zaznaczam
słowo CHYBA, bo nie wiem, jaka będzie moja wena. :3
A teraz nie przynudzam dłużej~ !
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
-Ne, Shizu-chan, pospiesz się! - brunet stał prze taksówką i krzyczał na wyższego kochanka. - Jak się nie pospieszysz, to ucieknie nam samolot~! - ponaglił blondyna.
-Wiem, nie musisz się tak drzeć, pchło. - warknął w odpowiedzi mężczyzna niosący dwie walizki bez najmniejszego wysiłku.
-Izaya, coś Ty tam wpakował? Twoja walizka jest cięższa niż moja! - żyłka na skroni złotookiego zapulsowała, gdy brunet zrobił piruet i uwiesił się taksówkarzowi na szyi z wredny uśmiechem.
-Wszystko co mi najpotrzebniejsze, Shizuś~! W końcu jedziemy do Włoch na dwa tygodnie~. - wskoczył do taksówki. Ex barman westchnął i wsiadł za kochankiem do samochodu, próbując się uspokoić.
Kierowca, widząc, że wiezie razem dwie najniebezpieczniejsze osoby w Shinjuku i Ikebukuro, przestraszył się trochę i chciał już jak najszybciej wysadzić ich na lotnisku.
-Na lotnisku czeka na nas mój przyjaciel. Załatwił nam hotel i miejsca w extra klasie~! - Izaya szturchnął blondyna w bok.
-To dobrze. - chłopak trochę się rozluźnił. Z jednej strony bardzo się cieszył, bo spędzi dwa tygodnie sam na sam z Izayą. Ale z drugiej strony denerwował się. Co, jeśli pchła za bardzo go wkurzy i coś
mu zrobi? Jasne, ciągle miał czasem ochotę przywalić brunetowi, ale już nie tak wielką jak kiedyś.
Wziął głęboki wdech. Jakoś to będzie.
Izaya z kolei znając obawy blondyna, starał się go za bardzo nie denerwować. Bo po co psuć sobie fajny wyjazd z ukochanym? Odwrócił twarz w stronę okna. Tak. Obiecał sobie, że nie będzie denerwować Shizusia zbyt często... ale to nie oznacza wcale. To by nie było w jego stylu. To nie jego natura.
Po około 20 minutach drogi w zupełnej ciszy, wyładowali się na lotnisko.
-Izaya! - jakiś mężczyzna w wieku, na oko 40 lat zawołał bruneta i podszedł do pary kochanków. Podał dłoń niższemu z nich.
-Miło Cię znowu widzieć, Orihara - san. Wybacz, za te nieformalność wcześniej. Chciałem, żebyś od razu mnie usłyszał. - czerwonooki tylko machnął niedbale ręką.
-Nic nie szkodzi, Kuro-san. Mogę prosić o nasze bilety? - wyciągnął łapkę w stronę mężczyzny.
-Tak, oczywiście. Proszę. - odparł Kuro wręczając bilety w drobne łapki.
-Dzięki. Chodź, Shizzy. Zaraz nasz lot. - wziął blondyna pod rękę i nie zważając na pozostawionego mężczyznę, ruszył ku odprawie.
Po kilkunastu minutach w końcu usiedli na swoich miejscach. Brunet od razu wtulił się w ramię ochroniarza.
-Mogę się zdrzemnąć, Shizuś? - ziewnął.
-Jasne. Nie spałeś od kilku dni, co nie?
-Tak. Dlatego zamierzam się wyspać teraz, żeby mieć siły dla mojego potworka na poświęcenie mu uwagi cały czas~! - powiedział sennie informator.- Jakbyś się nudził, w moim plecaku jest książka i MP3. - dodał.
Samolot ruszył. Wraz z jego startem usnął wykończony pracą Izaya i znudzony Shizuo.
Komentarze
Prześlij komentarz