"Kocham cię" nie zawsze jest zgubne - rozdział 5


Hej, hej~!
No więc w ramach tego, że mam dobry humorek, wstawię Wam kolejną część mojego opowiadania~!
Wiem, że jest późno (pisać o 23:00 - muszę być serio walnięta o.O), Ale mam natchnienie, no i obiecałam że zamieszczę to jeszcze dzisiaj... No i jeszcze jedno- opowiadanie jest napisane tym razem z perspektywy Izayi, a nie mojej.

Ale teraz nie będę dłużej przynudzać.
Jeszcze raz tylko poproszę o zostawianie komentarzy~! :)
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
Obudziłem się otulony w silne ramię Shizusia. Spojrzałem na niego. Spał jak niemowlę~! O nie, takiej okazji nie odpuszczę. Uśmiechnąłem się złośliwie i sięgnąłem do szyi blondyna. Najpierw go tam pogładziłem, a potem polizałem. Mój ukochany zerwał się, przy okazji mnie przewracając i zawisł nade mną. 
-Izaya...co to miało być? - spytał, wyraźnie rozzłoszczony. Żyłka na skrobi lekko mu zapulsowała.
-Shizuś, no przecież nie zrobiłem nic złego... Chciałem tylko miło Cię obudzić. - zrobiłem smutną minkę, jednak potworek tylko prychnął.
-Ta, jasne. Ale w sumie dobrze, że mnie obudziłeś. Muszę się zbierać do pracy. - mówiąc to chciał już wstać, ale go zatrzymałem.
-Shizuuuuuuoooo.... a może tak małe wakacje? - mruknąłem. 
-Wakacje? Kiedy? Kto? - zdziwił się. Widocznie jakaś część jego mózgu jeszcze spała.
-No tak, urlop. Ty i ja. Najlepiej od poniedziałku, jeśli uda Ci się załatwić, wolne.- uśmiechnąłem się wrednie i dodałem - Nie może być, że jesteś aż tak głupi iż nie zrozumiałeś.- warknął cicho i skierował się w stronę łazienki.
-Może być. Ale jak nie będziesz grzeczny na tych wakacjach, to tak Cię urządzę, że przez tydzień nie usiądziesz. - powiedział i wyszedł z pokoju. 
-Tak, Tak. Będę grzeczny. - mruknąłem bardziej do siebie niż do niego i wziąłem mojego laptopa. Bądź co bądź, jeśli chcę na ten urlop pojechać, to muszę teraz wszystko załatwić...
-Oi , pchło, znowu zaczynasz dzień bez śniadania? - aż podskoczyłem, gdy usłyszałem głos potworka.
-Tak, wiem. Śniadanie to najważniejszy posiłek dnia. Zjem coś za chwilę. - mruknąłem, wracając do przerwanej pracy.
-Śniadanie masz na stole. Jak wrócę, to ma być zjedzone i posprzątane. Okey? - słyszałem, jak mnie o to pyta, ale nie zwróciłem na to szczególnej uwagi, pochłonięty już praca. Skinąłem tylko głową. 
Usłyszałem westchnienie, a potem kroki i trzask drzwi. Zostałem sam. Nawet nie zauważyłem, gdy godziny zleciały. 
-Wróciłem. - powiedział Shizuo wchodząc do pokoju. - A Ty wciąż przed laptopem? Kończ zaraz. - poprosił i poszedł do kuchni. Zaraz, co ja miałem zrobić gdy był w pracy? 
-Iiizaaayaa!! - usłyszałem krzyk, a zaraz potem uniesiono mnie tak, że byłem na wysokości twarzy Shizusia. 
-O co chodzi? - spojrzałem na niego. Naprawdę nie wiedziałem o co mu chodzi.
-O co?! Czemu do cholery nie zjadłeś śniadania?! Obiecałeś! - wrzasnął. Uspokoił się nieco i postawił mnie na ziemi.
-Te leki od Shinry Cie otumaniają? - spytał już spokojniej. 
-Być może. Odkąd je biorę, tracę poczucie czasu i zapominam pewnych rzeczy. Ale to minie. Za tydzień mam przestać je brać, więc za jakieś dwa lub trzy tygodnie będę miał znowu tak samo sprawną pamięć jak wcześniej. - wyszczerzyłem się w uśmiechu. 
Westchnął ciężko i opadł na łóżko. Siadłem na nim okrakiem i popatrzyłem mu w oczy. Za moment już czułem, jak całuje mnie w usta. Głęboko, namiętnie. Odwzajemniłem pocałunek. Zamruczałem cicho i gdy się od siebie oderwaliśmy, dyszałem lekko. 
-Shizu-chan... nakarmisz mnie~? -Spytałem, robiąc przy okazji słodką minkę.
Westchnął cierpiętniczo, ale zaraz potem uśmiechnął się ciepło.
-Jasne. Chodźmy. - wziął mnie na ręce i zaniósł do kuchni, gdzie z powrotem ustanowił mnie na swoich kolanach.
-No, to teraz smacznego. - powiedział, podając mi jednocześnie kromkę z serem. Ugryzłem i uśmiechnąłem się. No, tak to ja mogę jeść~! Jadłem dosyć powoli, a gdy w końcu skończyłem, zostałem przeniesiony na kanapę w salonie.
-Pozmywam i pójdę na zakupy.- głos Shizuo rozbrzmiał przy moim uchu. Przygryzł je lekko i oddalił się. W ten sposób, zostałem sam. Szykują się ciekawe wakacje.
Odczekałem cierpliwie godzinę, aż w końcu, gdy już usypiałem, poczułem, jak Shizzy wpija się w moje wargi. Odpowiedziałem mu natychmiast. 
-Shizuś... łóżko... - jęknąłem gdy pocałował mnie w szyję i zaczął zjeżdżać językiem niżej. Usłuchał mojej prośby i po chwili poczułem, jak bierze mnie na ręce.

Komentarze

Popularne posty