Porwanie - rozdział 6
Co mieliśmy zrobić? Żaden z nas nie wiedział. Powiedzieliśmy to, ale co teraz? Nagle Izaya podszedł do drzwi gabinetu.
-Wybacz, mam pracę. - powiedział i spojrzał na mnie a zaraz potem na drzwi wyjściowe. Chciał, żebym wyszedł. Zrobiłem to. ~Jestem okropny. Jak nie ja. I jeszcze doszło do tego, że jestem zły sam na siebie.~ westchnąłem i skierowałem się w stronę domu. Nie miałem ochoty nigdzie iść. W pewnym momencie w oddali mignęła mi granatowa bluza i szary sweterek. Po chwili zobaczyłem Alice, siedzącą na jednym z murków.
-Cześć, Shizuo-nii. - przywitała się, nie odrywając wzroku od nieba.
-Yo. - rzuciłem i przyjrzałem się jej szyi. Coś mi tam nie pasowało...
-Alice! - wrzasnąłem i dotknąłem jej szyi, na której zawinięty był biały bandaż. - Co się stało? - zapytałem, gdy w końcu na mnie spojrzała. Wzruszyła ramionami.
-Praca. - odparła najspokojniej w świecie. - Spokojnie, nie będzie śladu. - dodała i zeskoczyła z murku. - A jak z Izayą? Bo właśnie od niego wracasz, prawda? - zapytała. Skinąłem głową i odpaliłem papierosa.
-Taaa... powiedziałem mu. - zawiał lekki wiatr. Włosy szatynki poderwały się, razem z nim.
-Co mu powiedziałeś? - zapytała spokojnie. Shinra, chyba dał jej tabletki uspokajające. Zawsze jest bardzo emocjonalna, a dziś taka spokojna. Nowość.
-Że go kocham. Odpowiedział mi tym samym. A potem powiedział że ma pracę i kazał mi wyjść. - skończyłem. Doskonale wiedziałem, że jeśli teraz jej tego nie powiem, to będzie dręczyć temat, aż nie wyśpiewam wszystkiego. Przeczesałem włosy dłonią. Na jej twarzy za to wykwitł uśmiech.
-To dobrze, Do zobaczenia. - pożegnała się i odeszła.
-Uważaj na siebie! - zawołałem jeszcze za nią, na co tylko uniosła rękę. Wiem, że nie muszę się zbytnio o nią martwić, ale tak jakoś... nawyk. Pokręciłem głową, zaśmiałem się lekko. Kilku ludzi widząc to, odsunęło się lekko. Jakoś mnie to rozbawiło. Ruszyłem w stronę domu, gdzie włączyłem czat.
Kaname.
Tak się podpisałem. Słyszałem gdzieś to imię. Więc dlaczego nie? Zajrzyjmy do spisu pokoi...
Nudy. Nudy xD. Tokyo. Ikebukuro. My. Magicy.
Wszędzie było po kilka osób. Nie chciałem im wchodzić do dyskusji. Ale jeden pokój był inny. W nim była tylko jedna osoba.
Ichigo.
Nazwa użytkownika nie mówiła zbyt wiele. Wszedłem więc do tego pokoju, o jakże twórczej nazwie Ringo.
-Lubisz owoce, widzę? - zapytałem, żeby jakoś zacząć rozmowę.
-Hej. Tak, bardzo. - odpisała mi po chwili osoba o przedziwnym nick'u. W tym momencie zadzwonił mi telefon. Warknąłem i odebrałem. Tom.
-Tak, Tom-san? -zapytałem, wystukując na klawiaturze, że za chwile wrócę. Wstałem z kanapy i odpaliłem papierosa, podczas gdy Tom nawijał o tym, co się u niego działo przez miniony tydzień.
-Ale jutro wracasz do pracy? - zapytał w pewnym momencie.
-Jasne. - skinąłem głową. Po co? Nie wiem. Jakby się zastanowić, to jestem strasznie dziwny.
-To dobrze. Do jutra. - usłyszałem i Tom się rozłączył. Podszedłem do laptopa i zobaczyłem, że Truskawka już poszła. Miał jakąś sprawę. Wzruszyłem ramionami i wyłączyłem urządzenie. Może coś poczytam? Nie... muzyka? Nie... Film? Eh, nie. Lepiej po prostu pójdę spać. Muszę pomyśleć, a wiadomo, że najlepiej się myśli, jak się odpoczywa.
Wziąłem, więc szybki prysznic i położyłem się do łóżka. Miałem pomyśleć, ale dość szybko zasnąłem.
Komentarze
Prześlij komentarz