Porwanie - rozdział 9
Hejo~!
Święta, Święta i po świętach.
Tak, wiem, jestem okropna że nie wytłumaczyłam jeszcze w tamtym rozdziale co z Izayą, Nuko-chan mnie już skrzyczała.
Jest mi bardzo smutno, bo niby trochę osób
to czyta, ale nikt nie komentuje, oprócz Hachi-san, Nuko-chan i mnie. O
opowiadania Nuko-chan też mi chodzi. Ja rozumiem, że Wigilia i Święta,
ale już wcześniejszych postów nie komentujcie. I nie chodzi mi tu o
jakiś nie wiadomo jaki komentarz. Krótki by starczył, potem nie wiem,
czy jest sens pisać dalej czy nie. Od razu mówię, że jak nie będzie
komentarzy, to opowiadania będą rzadziej. Nie ze złośliwości. Po prostu
jak nie mam dla kogo pisać, to po co mam się spieszyć? No powiedzcie mi,
po co? Ja mniej więcej wiem, co się wydarzy, nie muszę wcale tego tutaj
umieszczać jak najszybciej. Ale robię to, bo sama nie lubię czekać na
kontynuację na innych blogach. Ale to chyba nie ma sensu. Nawet, jak nie
wchodzicie codziennie, to moglibyście nawet i po miesiącu napisać, że
Wam się podobało albo nie. A tak to nie mam pojęcia, czy w ogóle to
czytacie, czy przejrzycie, przeczytacie połowę lub tylko zerkniecie.
Naprawdę, blogowanie traci sens, kiedy nie ma dla kogo tego robić.
No, rozpisałam się, a teraz rozdział.
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
Następne dwa dni minęły w okropnej ciszy i niepewności. Wszyscy cały czas przebywaliśmy w domu samozwańczego lekarza. Doktorek odmawiał wszelkich zleceń. Mało co się odzywaliśmy. Każde z nas wiedziało, że to na dłuższą metę niezdrowe. Ale...
-Alice. Opowiesz nam, co tak właściwie się stało? - poprosił w końcu Shinra. Wszyscy spojrzeliśmy na skuloną dziewczynę. Skinęła głową.
-Jesteśmy informatorami. Ponieważ była wojna gangów, musieliśmy tam być i obserwować. Taka praca. Ale to się wymknęło spod kontroli. Zauważyli nas. Byli tam też gangsterzy, którzy kiedyś postrzelili Shizuo. Gdy tylko nas zauważyli, zaczęli strzelać w naszą stronę. Mnie trafili tylko w ramię. Ale Izaya-nii-san nie miał tyle szczęścia. Trafili go... byłam przerażona. Tracił dużo krwi. Powoli też osuwał się w ciemność. Zadzwoniłam szybko po Celty. Udało mi się zejść z nim na dół i schować się w umówionym miejscu. Ale z każdą chwilą był coraz bledszy i zimniejszy. W każdej chwili mógł stracić życie. A ja głupia posłuchałam go i nie wzięłam apteczki! Gdybym ją wzięła... mogłabym chociaż zatamować krwawienie. A tak to... nawet nie wiadomo czy przeżyje. - głos jej się łamał, a po jej policzkach w końcu spłynęły łzy. Obwinia się o to wszystko. Przez te dwa dni nic nie mówiła, nie płakała. Wiemy już dlaczego.
-To nie Twoja wina. - napisała Celty na PDA i podstawiła jej pod nos. Skinęła głową i przez chwilę próbowała się uspokoić. Nikt nic nie mówił. Po jakimś czasie Shinra wstał.
-Sprawdzę jeszcze, co u Izayi i idę spać. Dobranoc. - na pewno jest wykończony. Zajmuje się cały czas Oriharą. Celty także skinęła głową i wyszła razem z nim. Zostaliśmy sami.
-Ja również pójdę się położyć. - powiedziałem w końcu, wstałem i wyszedłem do pokoju gościnnego, w którym nocowałem od kilku dni. Znajdował się tuż obok pokoju, gdzie leżał Izaya. Nie otrzymałem żadnej odpowiedzi. Położyłem się i dość szybko zasnąłem.
Obudziły mnie jakieś pojękiwania i szepty. Wstałem i przetarłem zaspane oczy. Coś mi się śni czy jak? Ale szepty się powtarzały. Wsłuchałem się. Dobiegały z pokoju obok. Przeszedłem do niego.
-Izaya...? - wszedłem do pokoju i nie mogłem uwierzyć własnym oczom. Brunet rzucał się na łóżku i pojękiwał.
Biegłem do domu okularnika. W głowie krążyła mi tylko jedna myśl. Izaya jest ranny. Izaya jest ranny. Dlaczego
myślałem właśnie to? Nie mam pojęcia. Miałem mieszane uczucia biegnąc
tam. W końcu dotarłem. Drzwi były otwarte. Wszedłem do środka, od razu
kierując się w stronę salonu. W pomieszczeniu zastałem Alice. Dziewczyna
siedziała na kanapie, miała skórę i ubranie poplamione krwią.
-Shizuo... - od razu wstała, gdy mnie zobaczyła. Podszedłem do niej szybko.
-Gdzie Izaya? Co z nim? Nic Ci nie jest? - zarzuciłem ją pytaniami. W jej oczach widniały łzy. Mimo to, żadna jak na razie nie znaczyła jej policzków.
-Izaya... Shinra go operuje. Celty mu pomaga. Nie wiem, co z nim. Nie są pewni, czy on przeżyje. Mi nic nie jest. Mam tylko kilka ran. Ale to nic poważnego. - odparła cicho. Głos jej drżał. -Shizu... usiądź. Zbladłeś. - poprosiła i sama usiadła na kanapie, a ja obok niej. Milczeliśmy. Nie wiem, ile czasu minęło, do momentu gdy do pomieszczenia weszli Celty i Shinra. Podniosłem na nich wzrok.
-Operacja się udała... jednak nie mogę być w 100% pewien, czy przeżyje. Przy takich poważnych operacjach zawsze istnieje ryzyko powikłań. Musimy czekać, czy się obudzi. Jeśli się obudzi, przeżyje. Musimy czekać. - Shinra powiadomił nas o tym grobowym głosem. Żadne z nas nic nie powiedziało. Wszyscy milczeliśmy. Shinra usiadł na przeciwko nas, a Celty przyniosła herbatę i siadła na krześle. Każdy chwycił swój kubek. Powoli sączyłem napój. Nie mogliśmy nic zrobić. Musieliśmy czekać.
-Shizuo... - od razu wstała, gdy mnie zobaczyła. Podszedłem do niej szybko.
-Gdzie Izaya? Co z nim? Nic Ci nie jest? - zarzuciłem ją pytaniami. W jej oczach widniały łzy. Mimo to, żadna jak na razie nie znaczyła jej policzków.
-Izaya... Shinra go operuje. Celty mu pomaga. Nie wiem, co z nim. Nie są pewni, czy on przeżyje. Mi nic nie jest. Mam tylko kilka ran. Ale to nic poważnego. - odparła cicho. Głos jej drżał. -Shizu... usiądź. Zbladłeś. - poprosiła i sama usiadła na kanapie, a ja obok niej. Milczeliśmy. Nie wiem, ile czasu minęło, do momentu gdy do pomieszczenia weszli Celty i Shinra. Podniosłem na nich wzrok.
-Operacja się udała... jednak nie mogę być w 100% pewien, czy przeżyje. Przy takich poważnych operacjach zawsze istnieje ryzyko powikłań. Musimy czekać, czy się obudzi. Jeśli się obudzi, przeżyje. Musimy czekać. - Shinra powiadomił nas o tym grobowym głosem. Żadne z nas nic nie powiedziało. Wszyscy milczeliśmy. Shinra usiadł na przeciwko nas, a Celty przyniosła herbatę i siadła na krześle. Każdy chwycił swój kubek. Powoli sączyłem napój. Nie mogliśmy nic zrobić. Musieliśmy czekać.
Następne dwa dni minęły w okropnej ciszy i niepewności. Wszyscy cały czas przebywaliśmy w domu samozwańczego lekarza. Doktorek odmawiał wszelkich zleceń. Mało co się odzywaliśmy. Każde z nas wiedziało, że to na dłuższą metę niezdrowe. Ale...
-Alice. Opowiesz nam, co tak właściwie się stało? - poprosił w końcu Shinra. Wszyscy spojrzeliśmy na skuloną dziewczynę. Skinęła głową.
-Jesteśmy informatorami. Ponieważ była wojna gangów, musieliśmy tam być i obserwować. Taka praca. Ale to się wymknęło spod kontroli. Zauważyli nas. Byli tam też gangsterzy, którzy kiedyś postrzelili Shizuo. Gdy tylko nas zauważyli, zaczęli strzelać w naszą stronę. Mnie trafili tylko w ramię. Ale Izaya-nii-san nie miał tyle szczęścia. Trafili go... byłam przerażona. Tracił dużo krwi. Powoli też osuwał się w ciemność. Zadzwoniłam szybko po Celty. Udało mi się zejść z nim na dół i schować się w umówionym miejscu. Ale z każdą chwilą był coraz bledszy i zimniejszy. W każdej chwili mógł stracić życie. A ja głupia posłuchałam go i nie wzięłam apteczki! Gdybym ją wzięła... mogłabym chociaż zatamować krwawienie. A tak to... nawet nie wiadomo czy przeżyje. - głos jej się łamał, a po jej policzkach w końcu spłynęły łzy. Obwinia się o to wszystko. Przez te dwa dni nic nie mówiła, nie płakała. Wiemy już dlaczego.
-To nie Twoja wina. - napisała Celty na PDA i podstawiła jej pod nos. Skinęła głową i przez chwilę próbowała się uspokoić. Nikt nic nie mówił. Po jakimś czasie Shinra wstał.
-Sprawdzę jeszcze, co u Izayi i idę spać. Dobranoc. - na pewno jest wykończony. Zajmuje się cały czas Oriharą. Celty także skinęła głową i wyszła razem z nim. Zostaliśmy sami.
-Ja również pójdę się położyć. - powiedziałem w końcu, wstałem i wyszedłem do pokoju gościnnego, w którym nocowałem od kilku dni. Znajdował się tuż obok pokoju, gdzie leżał Izaya. Nie otrzymałem żadnej odpowiedzi. Położyłem się i dość szybko zasnąłem.
Obudziły mnie jakieś pojękiwania i szepty. Wstałem i przetarłem zaspane oczy. Coś mi się śni czy jak? Ale szepty się powtarzały. Wsłuchałem się. Dobiegały z pokoju obok. Przeszedłem do niego.
-Izaya...? - wszedłem do pokoju i nie mogłem uwierzyć własnym oczom. Brunet rzucał się na łóżku i pojękiwał.
-Shizzy...? - spytał i zamarł, na dźwięk mojego głosu.
-Shinra!
-Shinra!
Komentarze
Prześlij komentarz