Wspólne mieszkanie - rozdział 3
Obudziłem się rano z tą samą, natrętną myślą. Kto też podoba się tej cholernej pchle? W sumie dziwiłem się sam sobie, że mnie to nurtuje. W mieszkaniu było cicho. Czyżby nie wrócił na noc? Postanawiając to sprawdzić, poszedłem do jego pokoju. Zobaczyłem go skulonego na łóżku, przykrytego kocem. Podszedłem do niego. Jego oddech był cichy i urywany, a twarz blada. W nikłym świetle promieni słonecznych dostrzegłem mieniące się ślady na jego policzkach. Ślady łez. Płakał? Ten wielki Orihara Izaya płakał? Niespotykane. Naprawdę, nie spodziewałem się takiego widoku. Zszedłem na dół i zagrzałem mleko w mikrofali. Gdy już się zagrzało, wyjąłem miskę i postawiwszy ją na stole, dosypałem do niej płatków. Przeżuwałem powoli śniadanie, starając się jakoś przetrawić te informacje. W sumie tylko się na siebie wkurzyłem, bo czemu to mnie w ogóle interesuje?! Przez to rozbiłem mu miskę... oczywiście przypadkiem, bo się troszkę za bardzo wkurzyłem. W pewnym momencie usłyszałem pukanie do drzwi. Podszedłem do nich i gdy je otworzyłem, zobaczyłem Celty.
-Cześć, Shizuo. - napisała na swoim PDA.
-Hej, Celty. Wchodź. Jesteś sama? - spytałem, na co tylko skinęła szyją. Wystukała coś na PDA i szybko podłożyła mi urządzenie pod nos.
-Gdzie Izaya? - pytała.
-Śpi. - odparłem obojętnie. Westchnęła.
-To dobrze. Bałam się, że się pozabijaliście, albo że wczoraj coś mu się stało.
-Wczoraj? - nie wiedziałem, o co jej chodzi.
-No tak. Wyszedł z domu wieczorem, nie? - gdy skinąłem głową, kontynuowała. - Widziałam go z jakimś mężczyzną... podejrzany i pijany. Tyle o nim mogę powiedzieć. Więc trochę się zmartwiłam. - WHAT? - Aha, no i Izaya był jakiś przybity, więc zastanawiałam się, czy go nie pobiłeś albo coś.
-Nie, tylko się pokłóciliśmy. - odparłam, siadając na kanapie. Siadła obok mnie.
-O co? - zapytała nerwowo.
-Powiedział, że ma kogoś kogo kocha, ale nigdy nie będą razem. - przez chwile nic się nie działo. Siedziała nieruchomo.
-Ty wiesz kto to jest? - zapytała. Czy ona coś wie? Wzruszyłem ramionami.
-Nie, ale z pewnością nie gość, który był tu wczoraj. - odparłem, na co ona zwiesiła głowę. - Ty wiesz, kto to, prawda? - zapytałem. Drgnęła.
-Tak, ale obiecałam, że nie powiem. - napisała szybko. Skinąłem głową.
-Spoko, rozumiem. - chociaż tak na prawdę bardzo chciałem wiedzieć. Ale ona mi nie powie. Nie ma szans.
-Wybacz, Shizuo. Pewnie cię to ciekawi. Ale ja muszę już lecieć. Na razie! - napisała i wyszła z mieszkania. Skinąłem jej tylko na pożegnanie. Przeciągnąłem się i włączyłem kanał muzyczny. Akurat trafiłem na Avicii. Fajnie. Ma dobrą muzykę, a to jest najnowszy teledysk. Po jakiś dwóch minutach usłyszałem kroki na schodach. Odchyliłem głowę i zobaczyłem Izayę, już ubranego.
-Cześć. - powiedział i poszedł do kuchni.
-Hej. - powiedziałem, gdy wyszedł z kubkiem kawy w ręce. Od razu zasiadł przed laptopem i zaczął pracować. Nie odzywaliśmy się do siebie. Po jakimś czasie wstałem i poszedłem do łazienki, żeby się oporządzić. Zajęło mi to pół godziny, bo te cholerne włosy nie chciały dać się uczesać. Wyszedłem z łazienki i z powrotem zszedłem na dół. Nie miałem, co robić. Za oknem leje, a jak się dowiedziałem, z SMS'a od Tom'a, Shinra przekazał mu moje zwolnienie lekarskie. Super. Starałem się skupić na muzyce i teledyskach, ale i tak cały czas przyłapywałem się na myśleniu, kto też może być wybrankiem pchły? Kurna. Co ja wyrabiam?! Byłem wściekły sam na siebie.
-Oi, Shhizu-chan? - usłyszałem w pewnym momencie. Obróciłem się w stronę pchły.
-Co? - warknąłem. Przez jego twarz przemknął cień smutku, który szybko zniknął. -Sorry, zdenerwowałem się. - przeprosiłem. Skinął głową.
-Chcesz coś z Russia Sushi? - zapytał.
-A co, idziesz tam?
-Nie, ale zamawiam jedzenie. - odparł.
-Zamów mi cokolwiek. - powiedziałem, wracając do telewizji. Usłyszałem po chwili jak rozmawia z Simonem.
-Ohayo, Simon~! Ootoro i cokolwiek dla Shizusia~! Hai, czekam~! - rozłączył się. Mimo, że mówił wesołym tonem, wcale nie widziałem tego szczęścia na jego twarzy. Siadł obok mnie na kanapie i sącząc powoli świeży kubek kawy, uważnie oglądał teledysk. Siedzieliśmy w milczeniu. On patrząc się w telewizor, ja zerkający co chwilę na niego. On oaza spokoju, a mnie nosiło. Zastanawiałem się nad naszymi różnicami. On ma ciemne włosy, ja jasne. On jest chytry i przebiegły, a ja zazwyczaj miły i pomocny. On macza palce w mafii, a ja staram się żyć w spokoju. On manipuluje ludźmi, a ja jestem manipulowany. On jest niski, ja wysoki. On jest bogaty, ja biedny. On jest świetnym aktorem, a ja nie umiem kontrolować emocji. On lubi skakać po dachu, a ja wolę twardo stąpać po ziemi. Ile jeszcze nas różni? Z rozmyślań wyrwał mnie dzwonek do drzwi. Brunet wstał i z uśmiechem na twarzy je otworzył. Simon od razu zaczął rozmawiać z nim po rosyjsku. Rozmawiali przez dobre pięć minut, Bóg wie o czym. Gdy w końcu skończyli, usłyszałem trzaśnięcie drzwiami i Izaya podszedł do mnie, dając mi pakunek.
-Simon powiedział że to jest specjalnie dla ciebie, z czekoladą. - no tak, kolejna różnica. Ja kocham słodycze, a on ich nie znosi.
-Dzięki. - sięgnąłem po pakunek i przez przypadek musnąłem jego dłoń. Była lodowata. Proszę, kolejna rzecz, która nas różni. W sumie to czemu ja je w ogóle wymieniam? Zacząłem jeść i aż się skrzywiłem. Okropne! Ale jakoś zjadłem całe, bo po pierwsze byłem głodny, a po drugie to w cale nie myślałem o tym, co jem. Moje myśli, jak na złość, cały czas krążyły wokół Izayi. Chyba jestem chory. Stwierdziłem w pewnej chwili. Nawet się nie zorientowałem, kiedy wsłuchany w głos Indili zasnąłem. Gdy się obudziłem, był już wieczór. Jak długo ja spałem?
-Oi, obudziłeś się wreszcie? - zapytał Izaya. Popatrzyłem na niego. Zaczął się śmiać. Najwyraźniej miałem głupią minę. - Spałeś dobre 4 godziny. - powiedział, jakby czytając mi w myślach. -Shizuś, łatwo się domyślić, o czym myślisz. - odparł z uśmiechem. Jak, ja się pytam, jak?! Ale ten uśmiech... gdy się mu przyjrzałem, nie był wredny. Był szczery. Coś nowego. Uśmiechnąłem się lekko. Dlaczego się uśmiechnąłem do tej mendy? Krążyło mi po głowie. Jakoś tak ostatnio mniej mnie wkurzał i całkiem go polubiłem. Nawet mu współczułem z tym chłopakiem. W końcu to nie fajne, nie móc być z kimś, kogo się naprawdę kocha. Pewnie cierpi. Zaraz, czemu ja tak się przejmuję tą pchłą?! Od sprzecznych myśli rozbolała mnie głowa. Złapałem się za nią.
-Oi, dobrze się czujesz? - zapytał Izaya, a w jego głosie dosłyszałem nutkę niepokoju? Co?
-Taa... tylko trochę boli mnie głowa. - powiedziałem. Wstał i wyszedł do kuchni. Po chwili wrócił z wodą i tabletkami.
-Masz. - powiedział, podając mi.
-To nie trucizna? - zapytałem. Uśmiechnął się asymetrycznie.
-Przez ostatnie 4 godziny mogłem cię spokojnie zabić, jaki byłby sens w dawaniu ci trucizny? - zapytał. W sumie racja. Połknąłem tabletkę i popiłem wodą.
-Izaya, masz jakieś książki? - spytałem. Popatrzył na mnie jak na wariata. No tak, przecież on ma całą ścianę książek.
-Shizuś, teraz pytasz serio czy udajesz? - zapytał po chwili.
-Sorki. - wymamrotałem i podszedłem do regału. Wziąłem pierwszą lepszą książkę i siadłem z powrotem na kanapie. Zacząłem czytać. Jakaś opowieść fantasy. To on czyta coś takiego? Chcąc się oderwać od myśli krążących wokół Izayi, zacząłem czytać. Jakaś denna ta książka, ale ujdzie. Gdy oderwałem się od książki, Izayi już nie było, a zegar wskazywał godzinę 23:00. Ta książka mnie serio wciągnęła. Westchnąłem, przeciągnąłem się i poszedłem pod prysznic. Ciepła woda spływała po moim ciele, a w myślach znowu pojawiły się pytania dotyczące niskiego bruneta. Wściekły na siebie, wyszedłem z kabiny, wytarłem się, wciągnąłem bokserki i szarą koszulkę i poszedłem do swojej sypialni. Padłem na łóżko i przykryłem się kołdrą. Co ja wyprawiam? pomyślałem, po czym zasnąłem.
Komentarze
Prześlij komentarz