Wspólne mieszkanie - rozdział 4

Konbanwa, minna~! :3
Kolejny rozdział historyjki. :p Mam wenę i nauczyciele nam odpuścili puki co, więc rozdziały będą tak często jak będę mogła je zamieszczać. :) Ktoś się cieszy?
No więc... ten rozdział jest podzielony na dwie części. W pierwszej opowiada Simon, w drugiej Izaya. :3
Liczę że się spodoba i proszę o komentarze~!
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~

Simon:

Dzisiejszy dzień był jak co dzień. Mikado i Anri znowu przyszli na obiad, a ruch był trochę tylko mniejszy. Było spokojniej. W sumie cieszyłem się z tego. Na ulicy zauważyłem, nagle przechodzącą postać z żółtym kaskiem i w czarnym kostiumie.

-Celty! - przywitałem ją z wielkim uśmiechem, gdy do mnie podeszła. - Przyszła ty po sushi dla Shinra? Sushi dobre ludzia. - tak... mój japoński nie jest najlepszy.

-Cześć, Simon. Tak, przyszłam po jedzenie dla Shinry. - wystukała na swoim pda. Specjalnie dla mnie zaczęła uczyć się rosyjskiego. Jest taka miła. Pisała łamanym rosyjskim, ale ja w pełni rozumiałem. Ona, natomiast była lepsza w rozumieniu ze słuchu. Gestem zaprosiłem ją do środka i wszedłem za kontuar.

-Byłem ostatnio u Izayi. - zacząłem w swoim ojczystym języku. -To twoja sprawka? To, że Shizuo i Izaya mieszkają razem. - zapytałem ją. Przez chwilę nie poruszyła się, nawet o milimetr. Później chwyciła urządzenie i wystukała coś szybko.

-Wiesz, że chcę, aby się dogadali. Może wtedy, gdy zostaną przyjaciółmi, Izaya będzie mniej cierpiał. - doczytałem i pokręciłem głową.

-Wydaje mi się, że będzie cierpiał bardziej. - wyraziłem swoje zdanie.

-Jak to? - nie zrozumiała

-Celty, wiesz, to okropne gdy ktoś kogo kochasz cię nienawidzi. Ale jeszcze gorzej czujesz się, gdy ta osoba jest twoim przyjacielem. Znasz te słowa, "Tak blisko, a jednocześnie tak daleko", prawda? - wyjaśniłem jej. Skinęła kaskiem.

-Myślałam, że tak będzie lepiej. Nie pomyślałam o tym. - przyznała się. Wydawała się smutną. Uśmiechnąłem się lekko.

-Spokojnie. Nie miałaś nigdy takiej sytuacji. Skąd mogłaś wiedzieć, skoro dopiero od niedawna żyjesz wśród ludzi ? - zapytałem i podałem jej paczkę z sushi.

-Ale czemu Shinra mi o tym nie powiedział ? - zapytała. Westchnęłam i podrapałem się po karku.

-Wiesz, Shinra to Shinra. On nie myśli jak większość ludzi. - stwierdziłem.

-Masz rację. Dzięki za sushi. - zapłaciła i wyszła. Ciągle się zastanawiałem, czy Izaya mnie posłucha i powie o wszystkim Shizuo? Kto go wie. Radziłem mu to, ale to Izaya. Przy nim nie można być niczego pewnym.

Izaya:

Od wczorajszego popołudnia po głowie krążyły mi słowa Simona. "Powiedz mu. Może nie będzie tak strasznie jak myślisz?". Cholera, zasiał niepewność w moim umyśle. Co robić? Sam się w tym pogubiłem. To prawda, kocham Shizuo. Ale on mnie nienawidzi i wytrzymuje ze mną tylko dla Celty. Zaśmiałem się gorzko, gdy sobie to uświadomiłem. Chociaż w głębi duszy cały czas o tym wiedziałem, to zachowałem się jak zwykły człowiek - miałem nadzieję. I co przyznaję z niechęcią, nadal ją mam. Ale on nie widzi we mnie nawet człowieka... Skuliłem się i po policzku spłynęła mi łza. Dlaczego to tak boli? Dlaczego mnie to w ogóle boli? Przecież jestem Bogiem, nie powinienem odczuwać tych wszystkich emocji! Zawsze... całe życie maskowałem emocje. A teraz co?! Uderzyłem pięścią w ścianę. Jestem taki słaby... kiedy się taki stałem? Zawsze taki byłem? Nie wiem. Nigdy nie zastanawiałem się nad swoimi uczuciami. Zawsze manipulowałem innymi. Tylko NIM nigdy nie mogłem manipulować. Tylko JEGO nie mogłem przejrzeć i zrozumieć. Tylko ON zawsze był i ciągle jest dla mnie zagadką. Czemu się w nim zakochałem? Za co? Za te oczy, za ten uśmiech, za ten głos, za tę siłę, za jego zapach i paletę emocji. Wszystko to pokochałem, nim się zorientowałem, co się dzieje. Jestem totalnym idiotą. Cały czas liczyłem, że może się z nim zaprzyjaźnię. Ale zanim się obejrzałem, było już za późno. Znienawidził mnie... Wiem, że sam do tego doprowadziłem. Nawet nie wiem, dlaczego robiłem te wszystkie rzeczy. Tak, zdecydowanie nie jestem normalny. Westchnąłem. Nie mogę wiecznie siedzieć w tym zaułku. Powinienem wracać do domu. To już czwarty dzień gdy Shizuś tu mieszka. Jeszcze tylko 3 dni. Całe szczęście. Podniosłem się i ruszyłem w stronę domu. Miałem do pokonania tylko trzy przecznice, więc po chwili już byłem w domu. Siedział i czytał książkę na kanapie. Nawet nie zauważył, gdy wszedłem. Skorzystałem z okazji i przyjrzałem mu się. Pod bluzką z długim rękawem delikatnie widziałem zarys mięśni. Oczy były skupione na czytanym tekście, oddech spokojny, a włosy w nieładzie. Uśmiechnąłem się lekko. Czy tak nie mogłoby być już zawsze? Szybko nałożyłem maskę. Akurat w tym momencie spojrzał na mnie.

-Wróciłeś. - stwierdził.

-Tak. Idę do swojego gabinetu, więc mi nie przeszkadzaj. - powiedziałem i wszedłem do wspomnianego pomieszczenia.

-Jasne. - mruknął. Starałem się, aby mój głos brzmiał jak głos zimnego skurwiela. Ale nie wyszło. Zadrżał. Szlag. Uspokoiłem się i usiadłem przed komputerem. Zabrałem się za robotę. Musiałem sprawdzić jeszcze tylko jedną rzecz i będę mógł się rozerwać... Szybko zebrałem pozostałe informacje dla Shikiego i włączyłem Chat.

RoomWroom Co za głupia nazwa... ale wejdę.
--Kanra jest on-line--
K: Konbanwa, minna~!
S: Witaj, Kanra.
K: Rozmawiacie o czymś ciekawym~? 
I: Niezbyt.
D: Ne, Kanra-chan?
K: Hai~?
D: Ty zawsze wiesz dużo na temat tego, co dzieje się w Tokio, prawda?
K: Hai~! Coś się stało?
I: No więc...
D: Wiesz może coś o ostatnich porwaniach?
K: Ahm, tylko tyle, że od dwóch miesięcy w Ikebukuro i Shinjuku są porywane młode dziewczęta. Grupa jest nieuchwytna dla policji. Zaginęło już 8 dziewcząt. Jedna to Twoja znajoma?
S: Dokładnie. To nasza koleżanka ze szkoły.
K:Rozumiem... ale Wy jesteście z Ikebukuro, ne~?
I: Hai. Dlaczego pytasz?
K: Czy w dzielnicy obok nie ma nikogo, kto by Wam pomógł~? 
S: Racja!
D: Dzięki za informacje, Kanra-chan.
K: Nie ma za co~! Okey, ja już się zmywam. Byebye~!
D: Tak, też już idę. Cześć!
I: Też kończę. Już późno. Dobranoc!
S: Dobranoc.
--Kanra jest off-line--

Huh, więc Dotachin'owi zaginęła koleżanka? Ciekawe, kto to? No, ale dzisiaj już nie czas na to. Dochodzi 22, a ja mam o 5 spotkanie... Pomyślałem i poszedłem do łazienki wziąć szybki prysznic. Mrucząc jakieś niewyraźne dobranoc, wszedłem do swojej sypialni i rzuciłem się na łóżko. Skuliłem się. Tak jak co noc. Odkąd on tu jest. Nienawidzę Cię, Shizu-chan. Nienawidzę tego, że to tak boli. A boli przez to, że zakochałem się w takim potworze jak Ty. I przez to, że nigdy nie będziemy mieć nawet cienia szansy. Dlaczego nie mogę się odkochać? To śmieszne... kochać kogoś, ale nienawidzić go jednocześnie za to, że się go kocha...

Komentarze

Popularne posty