Rozdział 14 - Zabawa w chowanego
BILL
Wczesnym rankiem obudziły nas czyjeś krzyki. Widziałem rozespany, aczkolwiek zaniepokojony wzrok bliźniaka. Zerwaliśmy się z łóżka i ubraliśmy pierwsze lepsze dresy, po czym wyszliśmy z pokoju, słysząc, jak podniesione głosy dobiegają z korytarza.
-Scheisse! - Alice biegła korytarzem z bronią w dłoni. Zaniepokoiłem się, a Tom wcisnął nas bardziej do pokoju. Nigdzie nie widziałem jednak rudowłosej, a G&G też właśnie wyszli z pokoju. Dziewczyna obejrzała się i bez cienia uśmiechu zmierzyła nas spojrzeniem. -Chrońcie bliźniaków. - powiedziała, i wyciągnęła z kieszeni kolejny pistolet, podając Georgowi. -Umiesz to obsługiwać? - gdy chłopak skinął głową, trzymaną w dłoni broń dała Gusowi. -Nie odstępujcie ich na krok. Oni są celem. - powiedziała grobowym głosem i odwróciła się, znikając w swoim pokoju a po chwili z kolejnym pistoletem wybiegła, zmierzając w tylko sobie znanym kierunku. Czułem, jak szybko bije mi serce i jak moje kolana robią się miękkie. Tom musiał mnie przytrzymać, bo niemal upadłem. Przytulił mnie mocno do siebie a chłopaki doszli do nas. Najwyraźniej oglądali jakiś film do późna, skoro zasnęli w jednym pokoju. Zdarzało im się czasem. Zamknęli za sobą drzwi a ja patrzyłem na nich szeroko otwartymi oczami.
-Bill? - usłyszałem zaniepokojony głos bliźniaka. Odwróciłem się w jego stronę i poczułem ciepłą dłoń na policzku. Wtuliłem się w niego. Bałem się. Bardzo. O Toma. O dziewczyny. O siebie. O chłopaków. Chciałbym, żeby to się już skończyło. Usiadłem z bliźniakiem na łóżku, a chłopaki posprawdzali wszystko. Robili to w niemal identyczny sposób jak Alice i Abbie, i to mnie zastanowiło.
-Skąd wiecie, jak to robić? - zapytałem, a oni spojrzeli na sobie. Geo westchnął i zaczął mówić.
-Dziewczyny już od jakiegoś czasu podejrzewały, że to wy jesteście celem. Dlatego czasem nas szkoliły, gdy zgodziliśmy się być waszą dodatkową ochroną. - skinąłem głową i spojrzałem za okno. Nagle coś błysnęło. -Tom! - pisnąłem i ściągnąłem go z łóżka na ziemię. Chwilę później powietrze przeszył dźwięk wystrzału, kawałki stłuczonej szyby posypały się na ziemię a pocisk utkwił w ścianie. Nie wytrzymałem. Rozpłakałem się. Gus i Geo zabrali kilka naszych rzeczy i wyprowadzili z pokoju, prowadząc do siebie. Pozasłaniali okna.
-Tu nie ma budynków, nie strzelą. - oznajmił basista i przysiadł w fotelu.
TOM
Bill był przerażony, ja z resztą też. Nie mogłem uwierzyć w to, co się dzieje. Jak z jakiegoś filmu, dosłownie. Próbowałem go uspokoić. Mimo, że teoretycznie tu nie mogli do nas strzelać, siedliśmy w kącie za łóżkiem tak, żeby być niewidocznym z okna. Tuliłem go do siebie, chcąc jakoś dodać otuchy. Znów rozległ się dźwięk kilku wystrzałów, a mój bliźniak skulił się ze strachu. Przytuliłem go mocniej, ale dobrze wiedziałem, że to nie tutaj strzelano. Zerknąłem na chłopaków. Gus wyciągnął komórkę i coś sprawdzał.
-To chyba dziewczyny. Są na dachu. - stwierdził, a ja tylko modliłem się, żeby nic im się nie stało. Nagle rozległ się dźwięk helikoptera i kolejne strzały, a zaraz potem wybuch i krzyk. Znów kilka strzałów i nagle wszystko umilkło. Bill otworzył oczy i rozejrzał się dookoła. Ubraliśmy bluzy, bo na polu wiało i wyszliśmy z pokoju. Szliśmy na dach, zobaczyć, co się stało. Miałem złe przeczucia i mój bliźniak też, bo trzymał mocno moją dłoń. Po chwili doszliśmy na dach. Pierwszy wszedł Geo i gdy stwierdził, że jest bezpiecznie, pokazał gestem, że możemy wejść. Było cicho. Przeraźliwie cicho. Na dachu było kilka wyjść i kominy. Szukaliśmy bliźniaczek. Nagle zobaczyliśmy krew. Szliśmy jej śladem i doszliśmy do obu dziewczyn. Stanęliśmy parę metrów od nich. Alice klęczała na ziemi, z dłoni wypadł jej pistolet i telefon. Patrzyła na leżącą we krwi siostrę niewidzącym wzrokiem a z jej oczu płynęły potoki łez. Czerwonowłosa leżała bez ruchu, w niewielkiej kałuży krwi. Obok leżała jej broń. Bill zadrżał i zatkał sobie usta dłonią, starając się nie rozpłakać.
-Alice? - zapytałem, podchodząc do dziewczyny. Wyrwała się jakby z transu i spojrzała na mnie. Nigdy nie zapomnę tych oczu. Jakby umarła od środka. Spojrzała znów na siostrę i wtedy diametralnie zmieniła swoje zachowanie. Z jej gardła wydobył się przeraźliwy krzyk, rozdzierając ciszę panującą wokół. Rozpłakała się na dobre, nie zważając na swoje rany. Zauważyłem, że już opatrzyła siostrę tak, by nie traciła krwi. Przytuliłem czarnowłosą, patrząc na chłopaków. Geo gdzieś dzwonił, pewnie na pogotowie. Gus pisał na telefonie. Po dwóch minutach na dachu znalazł się Jost.
-Abbie? - zapytał cicho, podchodząc do nas. Patrzył na nas z niezrozumieniem. Alice oderwała się od mojego ramienia i spojrzała na każdego z nas po kolei.
-Prześladowca zginął. Nie mam pojęcia, kto to był, ale na pewno nie wasz ojciec. - wyszeptała, znów spoglądając na bezwładne ciało siostry. Dobrze wiem, o czym myśli. Jeśli Abbie zginie, stracimy też Alice. W chwilę później usłyszeliśmy sygnał karetki.
Komentarze
Prześlij komentarz