Rozdział 15 - Niepewność
BILL
Karetka zabrała bliźniaczki a my czym prędzej zebraliśmy się i pojechaliśmy do szpitala, do którego je zabrano. Gdy tam dotarliśmy dowiedzieliśmy się, że Abbie jest już operowana a jej siostra opatrywana, ale możemy wejść. Pokierowano nas do sali na której leży i zaraz obserwowaliśmy, jak lekarz zszywa jej ramię. Dziewczyna skuliła się na łóżku, mimo, że mężczyzna kazał jej leżeć prosto, bo ma sporo ran i sprawia sobie tym tylko ból. Nie zwracała na to jednak uwagi. Spojrzała na nas, ale z jej twarzy wyzierał tylko bezbrzeżny smutek. Coś ścisnęło mnie za serce. Gdybyśmy z Tomem byli na ich miejscu, chyba zachowałbym się tak samo.
Lekarz skończył opatrywać jej ranę a my otoczyliśmy jej łóżko, ja i Tom po lewej, Gus i Geo po prawej i Jost koło nas. Z przerażeniem wpatrywał się w bratanice. Nie wiedziałem, czemu.
-Już wiesz? - bardziej stwierdził niż zapytał, a nas zamurowało. Abbie nie umarła, prawda? Prawda?! Dziewczyna spojrzała na nas stalowymi oczami. Zauważyłem, że nie ma soczewek. Pewnie musiała je tutaj ściągnąć. Skinęła nieznacznie głową.
-Domyśliłam się. Jego nadajnik nie odpowiadał. - wyjaśniła a my patrzyliśmy zagubieni na naszego managera. Westchnął, ale to Alice odpowiedziała. -Mój kuzyn nie żyje. - wyjaśniła, a ja poczułem, jak zbladłem. Dosłownie. Przecież ona jest jeszcze dzieckiem! A z tego co wiem, kuzyn był im bliski. Jeśli Abbie umrze, ona też. Cholera! Mimo to chwyciłem ją za dłoń i ścisnąłem lekko.
-Wszystko będzie dobrze, zobaczysz. - próbowałem dodać jej otuchy. Uśmiechnęła się lekko, co mnie zdziwiło. Oczywiście widziałem, że to sztuczny uśmiech, ale i tak... że ma na tyle siły, żeby zrobić taki gest.
-Nie musisz zmuszać się do uśmiechu, gdy jest ci źle. - usłyszałem Geo. Spojrzeliśmy na niego wszyscy.
-Nie musisz ukrywać, że jest ci źle. - dodał mój bliźniak, przytulając mnie do swego boku i uśmiechając się do czarnowłosej, by dodać jej otuchy.
-Jesteś wśród przyjaciół. - dodałem, a wszyscy przytaknęli mi jak jeden mąż. Szare oczy prześlizgnęły się po każdym z nas po kolei a potem po jej bladej skórze znów popłynęły potoki łez. Skuliła się i rozpłakała jak dziecko. Coś ścisnęło mnie za serce, gdy tak na nią patrzyłem. Wstałem i mocno ją do siebie przytuliłem. Nie wyobrażam sobie, jak okropnie musi się czuć, nie wiedząc, co z jej siostrą. Nie chciałbym być na jej miejscu.Wtuliła się we mnie i długo płakała. Nikt się nie odezwał. Milczeliśmy, jakby każdy, najmniejszy dźwięk miał coś zniszczyć. Gdy w końcu się trochę uspokoiła, odsunęła się trochę i wytarła policzki. Wróciłem do bliźniaka, któremu usiadłem na kolanach, bo moje wcześniejsze krzesło zajął Jost. Czarnowłosa zamknęła na chwilę oczy i myślałem już, że zasnęła, ale myliłem się. Poderwała się, jak tylko do pomieszczenia wszedł lekarz.
-Powinnaś spać by odzyskać siły. - stwierdził, sprawdzając jej parametry.
-Nie zasnę póki nie będę pewna, że moja siostra żyje. O wszystkim ma pan informować mnie i tę piątkę. - odparła, patrząc w oczy lekarza. Mężczyzna tylko westchnął i spojrzał na nas,
-Nazywam się Klaus Weissmann, jestem lekarzem prowadzącym bliźniaczek. Stan Alice jest stabilny, ma postrzelone ramię, złamane żebro i trochę ran, ale nic poważniejszego jej nie jest. Natomiast Abbie... nie jesteśmy w stanie jeszcze powiedzieć. Kula przeszyła żołądek, w ostatniej chwili udało się zatamować krwawienie i ją zoperować. Jednak straciła dużo krwi. Ta doba będzie decydująca. - wyjaśnił, a my wszyscy skierowaliśmy swoje spojrzenia na naszego managera i jego bratanicę.
-Gdzie ona jest? - zapytałem, wiedząc, co ich może dręczyć.
-W sali obok. Dopóki jej stan nie będzie stabilny, będzie leżeć osobno, ale myślę, że już jutro ją tu przeniesiemy. - skinęliśmy wszyscy i obserwowaliśmy, jak mężczyzna wstrzyka coś do kroplówki dziewczyny i odchodzi. Po chwili dziewczyna osunęła się na poduszki i zasnęła.
TOM
Ze zniecierpliwieniem czekaliśmy, trwając przy łóżku czarnowłosej. Bill był bardzo przejęty. Nie dziwię się. To samo mogło spotkać nas. Gdyby nas nie chroniły, prawdopodobnie to my leżelibyśmy na tych łóżkach. Albo w kostnicy...
-Zmęczony? - zapytałem bliźniaka, który ledwo trzymał się na nogach. Wszyscy byliśmy bardzo zmęczeni, więc wyrwaliśmy się z bratem i poszliśmy po kawę dla każdego. Czarny przecierał zmęczone oczy. Objąłem go i musnąłem jego policzek ustami. Przytulił się do mnie.
-Taak... - powiedział cicho, ziewając. Odebraliśmy nasze zamówienie i wróciliśmy do pokoju. Usiadłem pod ścianą, a brat usadził się między moimi nogami i oparł plecami o mój tors. Objąłem go i po chwili poczułem, jak jego ciało powoli staje się bezwładne a oddech miarowy. Sam nie mogłem zasnąć. Wciąż nie mogłem uwierzyć, że nic nam już nie grozi i chciałem go chronić przed czymś, przed czym nie musiałem już go ochraniać. Głaskałem delikatnie jego brzuch przez cienki materiał koszulki. Przymknąłem oczy ale nie potrafiłem zasnąć. Zbyt dużo się wydarzyło, by uznać to teraz tak nagle za koniec. Poza tym wciąż nie mogłem pojąć, że ktoś ryzykował dla nas własne życie. Tylko że to istnienie, jeśli zniknie, pociągnie za sobą kolejne... Po jakimś czasie do pomieszczenia cicho wszedł lekarz. G&G jeszcze nie spali, dyskutując o czymś cicho w kącie a Jost kursował po pokoju od kilkunastu minut. Wszyscy jednak jak na zawołanie spojrzeliśmy na niego pytająco. Starszy mężczyzna uśmiechnął się delikatnie, po czym przetarł dłońmi zmęczoną twarz.
-Udało się. - powiedział tylko, a wszyscy odetchnęliśmy. Poczułem, jak cały ciężar znika. Skoro się udało, nie ma się już czym przejmować. Przytuliłem do siebie mocniej bliźniaka. Już nie mogłem się doczekać, aż powiem mu nowiny. Ale przynajmniej się wyśpi. Wtuliłem nos w jego włosy i kołysałem nas delikatnie, obserwując, jak kompletnie wypruty z sił opadł na fotel, który wcześniej tu przytargaliśmy i chowa twarz w dłoniach. Gus i Geo uśmiechnęli się i na chwilę spojrzeli na nas. Wszyscy czuliśmy ulgę i radość. Tuląc tak brata do siebie i kołysząc się z nim lekko, nawet się nie zorientowałem, kiedy odpłynąłem.
Komentarze
Prześlij komentarz