Wir haben uns auf Zufall getroffen - rozdział 5
Następny poranek był pochmurny a gruba warstwa chmur nie pozwoliła słońcu przebić się do skorupy ziemskiej i musnąć jej powierzchni delikatnymi promieniami. Ptaki dopiero rozpoczynały swe codzienne trele, jakby chcąc powoli zbudzić wszystko wokół. Ulice powoli zapełniały się ludźmi biegnącymi po ostatnie zakupy lub gnających do swych rodzin, by wieczorem móc przełamać się z nimi opłatkiem. Jednak jeden z chłopców kompletnie nie zwracał uwagi na zamęt, jaki powoli się tworzył. Czarne włosy roztrzepane były na wszystkie strony, a jego mokra jeszcze od wczorajszego płaczu twarz była spokojna, gdy chłopiec podróżował jeszcze po słodkiej krainie snów. Jednak nie dane było mu zaznać spokoju czy łagodnej pobudki. Na dole usłyszał tak ogromny rumor, że w jednej chwili poderwał się do siadu z szeroko otwartymi ze strachu oczami. Słysząc zdenerwowane głosy rodziców rozejrzał się po pokoju. Usadził sobie trzymanego w ramionach misia na kolana i przez chwilę się nim bawił. Przyglądał mu się, myśląc nad czymś, aż w końcu uśmiechnął się szeroko.
-Wiesz co, misiu? Skoro masz mi przypominać o Tom'ie... to zostaniesz Tim'em. - oznajmił i zadowolony z siebie chwycił telefon. Zegarek wskazywał ledwo 6:57, ale nie to przykuło teraz jego uwagę, tylko znaczek koperty widniejący na wyświetlaczu. Odblokował telefon i pierwsze, co zobaczył, to zdjęcie dredziarza, jak szedł w stronę fotografa z uśmiechem i machnął do niego ręką. Na nadgarstku widniała bransoletka, którą dostał zaledwie dzień wcześniej od czternastolatka. Był gdzieś na polu, ale w samej bluzie, jakby w cale nie było mu zimno. Nastolatek oderwał się od zdjęcia, by odczytać wiadomość.
Jest wcześnie, ale już szukamy choinki ;)
Bill przypomniał sobie, że jego przyjaciel miał jechać do babci na święta. Zerknął na czas wysłania. Dwadzieścia minut temu. Chłopiec zerknął w lustro, które było na przeciwko łóżka, zamontowane w szafie. Wymierzył w jego stronę aparat i cyknął sobie zdjęcie z misiem, którą szybko wysłał z podpisem:
Nie przezięb się ;) Dopiero wstałem
Odłożył telefon i pozostawiając maskotkę samą w łóżku, podszedł do rzeczonej wcześniej szafy i wyjął z niej ubrania. Czarna bluzka z krótkim rękawem, tego samego koloru sweterek zakładany przez głowę, czarne, dresowe spodnie, które niemal przylegały do jego chudego ciała, ze ściągaczami na dole nogawek, czarne bokserki i grube, ciemnoczerwone skarpety. Były to najcieplejsze, jakie ma, a czuł, że dzień już jest zimny. Nie zdążył jednak jeszcze pójść do łazienki, gdy jego komórka dała znak o nowej wiadomości. Szybko podszedł do urządzenia i odczytał.
Powinieneś jeszcze spać ;) Wiesz, gdzie jestem?
Czarnowłosy nie zauważył nic dziwnego w tym pytaniu, więc po prostu spytał, czy przypadkiem nie jest u babci. Niczym błyskawica pognał do łazienki i w kilka minut załatwił poranną toaletę, by wrócić do pokoju, zamknąć się w nim na klucz i rzucić na łóżko z telefonem w dłoni. Wtulił w siebie pluszaka odczytał odpowiedź.
Nie. Wujek kupił niedawno nowy dom i w nim urządza świata. ;) I wiesz, gdzie jest?
.
.
.
W Hamburgu :P Zostaję tu do 3 ;)
Serce chłopca zabiło mocniej. Blondyn tu jest? I zostanie tu póki co? Uśmiech mimowolnie wkradł się na jego twarz. Nie mógł tego opanować, ale w cale nie chciał tego robić. Mimo tak krótkiej znajomości, czuje, że może zaufać blondynowi. Dobrze się z nim czuł. Nagle ktoś zaczął się dobijać do jego drzwi, więc niechętnie wstał z łóżka i otworzył je niezbyt zadowolonej matce.
-Masz zamiar przyjść w końcu coś zjeść? - spytała lekko zdenerwowanym tonem. Chłopak pokręcił przecząco głową i spojrzał na rodzicielkę wyczekująco. Kobieta jednak tylko zmierzyła go lekko krytycznym spojrzeniem. -Słyszałeś. - bardziej stwierdziła niż zapytała. Brązowa brew powoli powędrowała pytająco w górę, a ona kontynuowała. -Jak mówiłam, że cię nie chciałam. - momentalnie nastolatkowi zrobiło się słabo, mimo to starał się tego nie pokazać. Wzruszył ramionami i nie odezwawszy się ani słowem czekał, co zrobi jego matka. Jednak blondynka tylko odwróciła się i wyszła, a chłopiec został sam. Z powrotem zamknął drzwi i rzucił się na łóżko, przez chwilę tempo patrząc się w ścianę i nie wiedząc, co zrobić. Telefon leżący obok niego uparcie dzwonił, ale nie odebrał. Dopiero po kilku minutach, wyrwany z dziwnego otępienia, założył kurtkę i buty i wyszedł na balkon z urządzeniem w dłoni. Oddzwonił na numer, spod którego miał już siedem nie odebranych połączeń.
-Bill! - usłyszał po drugiej stronie słuchawki i jakoś od razu było mi lżej z wyznaniem matki.
-Przepraszam. Rozmawiałem z mamą. - wyznał i nie musiał mówić nic więcej. Licealista zrozumiał, że to nie było nic dobrego. Jakby nigdy nic zmienił temat.
-Bill, może chcesz się dziś spotkać? - spytał, a gdy nie dostał odpowiedzi, kontynuował.
-W nocy mógłbym do ciebie przyjść i spędzić z tobą święta, jeśli chcesz. - wyjaśnił, a chłopiec przez chwilę milczał, analizując to. Chciał, by Tom tu był. I to nim pokierowało. Mimo wszystko, mimo, że się wypierał - szybko mu zaufał i zaczęło mu na nim zależeć.
-Przyjdź. Napisze ci adres sms'em. - nie chce być sam. Nigdy. A tylko Dredziarzowi zaufał i pozwolił mu się poznać. Może nawet w jakiś sposób go pokochał? Ale gubi się w swoich uczuciach i nie wie, na ile. Na pewno ciągle o nim myśli, jest jego światełkiem w tunelu. Czy się zakochał? Nie wiedział. Ale robił dużo rzeczy dla niego bezwiednie, a dla innych by nawet o tym nie pomyślał. Tylko jego wpuści do swego azylu. Szybko napisał adres i poprosił o dyskrecję, po czym rzucił się na łóżko. Nie mógł się doczekać wieczora. Samotność bardzo mu doskwierała. Siedząc tak samemu rozglądał się po pokoju. Wstał i usiadł przy dużym biurku, otwierając przed sobą jeden z zeszytów, a w dłoń chwycił długopis. Zaczął sunąć narzędziem po papierze, zostawiając na nim szlaczek z liter. Oddał się w całości pisaniu. Zatracił się w tym do tego stopnia, że nie zwrócił uwagi na płynące z dołu ciche melodie kolęd, ani na biegnący czas. Pisał, czytał, poprawiał, pisał, czytał, poprawiał i tak w kółko. Wyrwał się z transu dopiero, gdy zegar wybił godzinę 15. Poderwał się z krzesła i rozejrzał po pokoju. Chciał się przygotować na przyjście Tom'a. Nie rozumiał, czemu, ale chciał, by wszystko było doskonałe. Przez następne dwie i półgodziny sprzątał dokładnie swój azyl, odkurzając meble, czyszcząc podłogę, myjąc każdy drobiazg i układając je starannie. Zmienił pościel, na której ułożył misia. Porozstawiał świeczki w rożnych miejscach, by stworzyły po zmroku przyjemny półmrok. W międzyczasie dostał kolejną wiadomość od przyjaciela.
Idę właśnie na kolację. Przyjdę koło 22.
Uśmiechnął się do urządzenia i odpisał krótkie OK., po czym zabrał się za szykowanie. Gdy jego rodzice jedli kolację, przemycił do siebie sok, wodę, dwie szklanki i kilka przekąsek, niestety, niezbyt świątecznych, jednak nie miał nic innego. Może taki deser po kolacji starczy jego gościowi? W prawdzie zawołali go na kolację, ale nie miał ochoty spędzać z nimi czasu. Nie po tym, co usłyszał.
Równo o 20 stanął przed szafą i zastanawiał się, co ubrać. Zdecydował jednak, że najpierw weźmie prysznic, a potem będzie martwił się ubraniem. Umył dokładnie całe ciało i włosy, które potem wysuszył i ułożył. W samych, czarnych bokserkach wrócił do pokoju i znów stanął przed szafą. Szybko zdecydował się na swoje ulubione, ciemnoszare spodnie. Były ładne, nie chodził w nich często. Dołączył do tego czarną koszulę i skarpetki i zadowolony z efektu wrócił do łazienki. Zrobił sobie makijaż, wyperfumował się, założył kilka ozdób i przejrzał w lustrze.
Kiedy znów zerknął na zegarek, dochodziła 21:43. Miał już niedużo czasu. Upewnił się, że rodzice są już w swojej sypialni i zamknął drzwi na klucz, po czym otworzył okno. Szczęściem, tuż obok jego okna rośnie rozłożyste drzewo, po którym łatwo wspiąć się do jego pokoju. Pozapalał świecie i zgasił światło. Zapatrzył się na jeden z płomieni i stał tak, błądząc myślami, gdy nagle usłyszał jakiś szum od strony okna. Zauważył w nim dobrze znaną mu postać.
-Tom. - szepnął, na co zauważył duży uśmiech, a światło świec pięknie oświetlało blondyna.
-Cześć, Billy.
Wredna suka. Jestem ciekawa co się tam będzie działo. Odcinek jak zawsze zajebisty. Przesyłam wene i buziaki kochana!
OdpowiedzUsuńHehe :3
UsuńDzięki <3
Pozdrawiam~
Wkurzyła mnie ta jego matka, zakresie się jak psyhopatka, bez żadnych uczuć do syna. :/
OdpowiedzUsuńSwoją drogą, nie wiem jak jest na komputerze, ale w wersji mobilnej tej strony wcale nie widać czarnej czcionki na czerwonym tle. Nie da się czytać. :/
Pozdrawiam :)
Spróbuję nad tym posiedzieć i to naprawić, wybacz :/
UsuńNo wiem :c
Pozdrawiam~