Rozdział 16 - Fałszywi przyjaciele


BILL

Rano zbudziły mnie odgłosy radości. W pokoju zapanowało poruszenie, a ja nie wiedziałem, dlaczego. Otworzyłem leniwie oczy i wtuliłem się jeszcze mocniej w tulącego mnie bliźniaka. Nie spał już i czułem na sobie jego wzrok, ale chciałem jeszcze przez chwilę pobyć w krainie marzeń. Tam wszystko jest takie proste i jest bezpiecznie... Czułem, jak ciepła dłoń liczy przez koszulkę moje żebra i aż zamruczałem cicho. Wiedziałem jednak, że nie jesteśmy tu sami, więc podniosłem się w końcu do siadu i przeciągnąłem, kątem oka rejestrując, że Warkoczyk zrobił to samo. Podnieśliśmy się z podłogi i spojrzałem po twarzach przyjaciół. Wszyscy byli odprężeni i uśmiechnięci, co trochę mnie zdziwiło ale jednocześnie dało nadzieję. Spojrzałem na brata. On też się uśmiechał. Ach! Czyli znowu tylko ja nie wiem? Grr... Uśmiechnąłem się do nich lekko po czym ziewnąłem jeszcze, a wszyscy wybuchli śmiechem. Zmarszczyłem brwi. Czy moje ziewanie jest takie zabawne? No ja sobie wypraszam! Ziewam jak każdy normalny człowiek. Prychnąłem z oburzeniem.

-Co was tak bawi? - zapytałem, zakładając ręce na piersi, co wywołało u nich jeszcze większe salwy śmiechu. Nawet u Toma! Zdrajca jeden. Niech no poczeka, szlaban na seks! Przez miesiąc! I nie obchodzi mnie, co zrobi... Ta, pierwszy bym pękł. Mimo to spiorunowałem go spojrzeniem, a on spróbował coś powiedzieć.

-Billy, pamiętasz, co ci mówiłem, jak cię zobaczyłem ostatnio zaraz, jak wstałeś? - zapytał, a moje brwi zjechały jeszcze bardziej. Co on to..? No zasnąłem w makijażu. I byłem rozmazany. I moje włosy wyglądały, jakby przeszły tornado... O cholera! Zrobiłem wielkie oczy i dorwałem się do swojej torby, wyciągając z niej kosmetyczkę i przetrzepując w poszukiwaniu lusterka. Gdy już je znalazłem, zerknąłem i przeraziłem się. Na policzkach miałem rozmazany makijaż, a każdy włos sterczał w inną stronę. Chwyciłem w dłonie wacik i mleczko do demakijażu  i zacząłem zmywać tę czarną masakrę. Zużyłem dwa waciki, które swoją drogą z białych zrobiły się czarne, ale w końcu wyglądałem jak człowiek. Porwałem kosmetyczkę i poleciałem do łazienki, gdzie w mgnieniu oka umyłem zęby, wyczyściłem kolczyk w języku i w wardze, i nałożyłem lekki makijaż, po czym uczesałem się i ogarnąłem trochę i z gołą klatką, czysty, pachnący i uczesany wszedłem z powrotem do sali z szerokim uśmiechem na ustach. Wygrzebałem z torby świeżą koszulkę, resztę wrzucając niedbale do jej czeluści. Gratulowałem sobie w duchu, że pomyślałem o poproszeniu Sakiego o przywiezienie nam rzeczy. Spojrzałem znów na nich.

-No, co wam tak wesoło od rana? - zapytałem, przeskakując wzrokiem po ich twarzach. Nawet Alice uśmiechała się szeroko. Podejrzewałem, co to oznacza, ale chciałem to usłyszeć.

-Abbie żyje.

TOM

Mina Billa gdy zobaczył się w lustrze była zabawna, ale to, jak sprintem pobiegł do łazienki  i z niej wrócił rozbawiło mnie dużo bardziej. Szczerzyłem się do niego jak głupi do sera, obserwując jego seksowne ciało, gdy paradował tak półnago. Chyba zacznę się robić zazdrosny. Na jego twarzy wykwitło zadowolenie, gdy usłyszał dobre nowiny. Ucieszył się i to bardzo. Wiem, że śmierć którejś z ważnych mu osób bardzo by go przybiła.

-Przeniosą ją tu jeszcze dziś. - dodał Gus, a mój brat spojrzał na mnie i wyszczerzył się szeroko. Już otwierał usta by coś powiedzieć, gdy rozległo się pukanie i do pokoju weszło dwóch funkcjonariuszy policji. Zmarszczyłem lekko brwi i przysunąłem się bliżej Czarnego. Mundurowi spojrzeli po nas.

-Starszy sierżant Martin Kochmann, dzień dobry. Tom i Bill Kaulitz? - zapytał, zwracając się do nas. Bliźniak chwycił mnie za dłoń a ja przysunąłem się bliżej niego.

-Tak, o co chodzi? - zapytał Czarny, wpatrując się uważnie w obu policjantów. Robiłem dokładnie to samo, niepewny, czego chcą.

-Znaleźliśmy zwłoki waszego zamachowcy. Chcielibyśmy, byście na podstawie rekonstrukcji twarzy naszego rysownika spróbowali rozpoznać tą osobę i podać nam o niej jak najwięcej danych. Wtedy będziemy mogli się upewnić, że to on. - powiedział, a ja czułem, jak mocno Bill zaciska swoją dłoń  na mojej. Nie bał się kary, bo to nam nie groziło. Tak samo, jak ja, bał się poznać prawdę. Ścisnąłem jego dłoń, chcąc dodać mu otuchy i skinąłem głową. Drugi z mężczyzn podał nam kartkę, na której była czyjaś twarz. Te rysy, oczy, fryzura... poczułem, jak serce podchodzi mi do gardła. Nie mogłem oderwać wzroku od narysowanej twarzy. Przytuliłem do siebie brata, nie dlatego, że jego to ubodło, tylko dlatego, że to zabolało mnie o wiele bardziej niż bliźniaka. W końcu to ja spędzałem więcej czasu z nim. Schowałem twarz we włosach brata. Tak wielu ludzi się od nas odsunęło, przez naszą inność. Tak wielu ludzi nas wyśmiewało. Tak wielu okazało się fałszywymi przyjaciółmi, że znalezienie tych prawdziwych graniczyło dla nas z cudem. Wtedy co prawda znaleźliśmy Geo i Gus'a, ale staraliśmy się też znaleźć kogoś spoza naszej bandy. W końcu dlaczego nie? Byliśmy dziećmi. Chcieliśmy być w jak największym gronie bliskich nam osób. Cieszyliśmy się, mając chłopaków, ale dużo osób wciąż nas zawodziło. I wtedy on okazał się przyjacielem. Jako dzieciak miał twarz aniołka okalaną blond włosami, które z czasem ściemniały i o łobuzerskim uśmiechu. Wdawał się w bójki ale tak na prawdę był fajny. Szybko złapaliśmy wspólny język i stał się częścią naszego życia. Spędzaliśmy razem dużo czasu. W miarę, jak dorastaliśmy, spędzałem z nim więcej czasu niż Bill, który zaszywał się w swoim małym, wewnętrznym świecie. Mimo to nasze braterskie relacje stale się  wzmacniały. Nie chciał nowych przyjaciół, ale ze mną i z chłopakami był szczery i wiedzieliśmy, że nas kocha tak, jak my jego. W końcu jednak zakumplował się też z naszym nowym przyjacielem, i chociaż nieraz i nie dwa się pobili, to mogli na siebie liczyć w ciężkich sytuacjach. Byliśmy zgraną paczką szóstki przyjaciół, póki nie zaczęliśmy kariery. Wtedy nasze kontakty trochę osłabły, ale jak tylko wracaliśmy do Loitsche, staraliśmy się spędzać jak najwięcej czasu nie tylko z naszymi rodzicami, ale i  z przyjacielem. Poczułem, jak Bill obraca się i obejmuje mnie za szyję wiedząc, że to dla mnie ciężkie. Wtuliłem się w jego drobne ciało, a wszyscy patrzyli się na nas, jednak my milczeliśmy. W końcu Gus podszedł do funkcjonariuszy i zerknął na kartkę, potem na nas i znów na kartkę.

-Andy?

Komentarze

Popularne posty