Umieram w ciszy - rozdział 15


GEORG

Wiadomość, która na nas spadła, była jak grom z jasnego nieba. Było koło 3 w nocy, gdy Jost obudził mnie swoim natarczywym dzwonieniem. Ledwie przytomny odebrałem.

-Jost, czego dzwonisz o tak nieludzkiej porze? - zapytałem zdenerwowany. Jeśli miał jakiś kolejny, genialny pomysł na nasz zespół, mógł poczekać z tym do rana, świat by się nie zawalił.

-Tom jest w szpitalu. Umiera. - powiedział grobowym tonem a mnie aż ścięło z nóg. W szpitalu? Tom? Jak to?

-Co się stało? - zapytałem z wielką gulą w gardle. Momentalnie byłem rozbudzony.

-Wjechał w drzewo z dużą prędkością ok. 30 km od domu. Bill nie odpowiada. Możesz do niego pojechać? Nie było go w aucie. - poprosił. Wiedział, że mieszkam najbliżej bliźniaków. Chwilę trawiłem jego słowa, nim w ogóle mogłem zareagować.

-Tak, już do niego jadę. - obiecałem i dołożyłem telefon. Schowałem twarz w dłoniach.

-Tom, nie umieraj... Bill bez Ciebie nie przeżyje... - mówiłem te słowa w pustkę. Zastanawiałem się, jakim cudem to się stało? Dredziarz zawsze był najlepszym kierowcą jakiego znałem. To nie mógł być wypadek. Ale w takim razie co? Auto się popsuło? Ktoś coś odciął? A może zmuszono go, by zjechał z drogi? Nie mogłem jednak teraz się nad tym zastanawiać. Ubrałem spodnie i bluzę, chwyciłem telefon i kluczyki i z mocno bijącym sercem skierowałem się do domu bliźniaków, w nadziei, że mój przyjaciel przeżyje. Westchnąłem i zapukałem do drzwi, ale nikt nie otwierał. Miałem już szukać kluczy, które miałem w schowku w aucie, ale zauważyłem, że drzwi były otwarte. Wszedłem więc i skierowałem się prosto do sypialni młodszego z braci. Ale jego tam nie było. Nie było go nawet w pokoju bliźniaka. Sprawdziłem obie łazienki, pokój gościnny, kuchnię, salon, łazienkę na parterze, ale ciągle nic. Nigdzie go nie było. Dzwoniłem, ale jego telefon milczał. Obszedłem cały dom i postanowiłem wejść do garażu. Oprócz brakującego auta nic nie zauważyłem. Zastanawiałem się, czy w domu jest jeszcze jakieś pomieszczenie do sprawdzenia. No tak, piwnica. Trzymali tak różne graty a Czarny od jakiegoś czasu zamykał się tam, gdy chciał pobyć sam. Zszedłem więc po schodach na dół i zobaczyłem uchylone drzwi, przez które sączyło się światło. Otworzyłem je na oścież i zamarłem, widząc obrazek przed sobą. Pośród przeróżnych pudeł leżał Bill. Jego skóra była dosłownie szara, szeroko otwarte oczy puste i bez życia, z rozchylonych warg płynęła stróżka śliny. Na jego szyi zaciśniety był sznur. Drugi koniec wisiał zawiązany na belce nośnej nad nim. Wyraźnie ktoś odciął Billa. Ale najwyraźniej za późno. Jego szyja była nienaturalnie wydłużona. Za nim walały się porozrzucane krzesła, z których musiał skoczyć. Więc tak to było. Bill popełnił samobójstwo. Tom go znalazł i gdy zrozumiał, że jego bliźniak jest martwy, wsiadł w samochód i sam się zabił. Chociaż on jeszcze żył, Jost mówił, że umiera. Patrzyłem oniemiały na ten obraz rozpaczy i nie mogłem się pozbierać. To było okropne. Dwie tak bliskie mi osoby odebrały sobie życia. Ale to była rzeczywistość. Po moich policzkach zaczęły płynąć łzy, sam nie wiem, kiedy. Starłem je i podszedłem do leżącego nieruchomo ciała. Zamknąłem mu delikatnie powieki i usta i pochyliłem się, czując silny ból w sercu.

-Dlaczego to zrobiłeś, Bill? - zapytałem, ale nikt nie odpowiedział. Nie wiem, ile tak klęczałem i płakałem nad martwym ciałem brata. Dwie minuty, a może godzinę? W każdym razie z letargu wyrwał mnie dzwoniący w mojej kieszeni telefon. Zerknąłem na niego. Jost.

-No i jak, znalazłeś go? - zapytał nerwowo. Nie potrafiłem odpowiedzieć. Chciałem, ale słowa ugrzęzły mi w gardle i zacząłem zanosić się płaczem. -Georg, co się stało? - wyczułem ogromne zdenerwowanie w głosie naszego managera. -Coś z Billem? - zapytał po dłużej chwili. Próbowałam się uspokoić na tyle, by mu odpowiedzieć. Dopiero po kilkunastu minutach byłem w stanie, gdy mężczyzna niemal odchodził od zmysłów.

-Bill nie żyje. Powiesił się w piwnicy. - usłyszałem, jak gwałtownie wciągnął powietrze. Dla niego też wszystko ułożyło się w całość.

-Zadzwonię po policję. - powiedział pustym głosem i rozłączył się. Otarłem łzy i rozejrzałem się bezradnie dookoła. Zauważyłem list leżący na stoliku obok. Wziąłem go do ręki. Na kopercie widniało imię Toma, jednak była ona zaklejona. Tom nie przeczytał ostatnich słów swego bliźniaka. Otwarłem ten list i zacząłem czytać.

Kochany,
wiesz, jak niezmiernie Cię kocham. Dla Ciebie byłym w stanie zginąć. Dlatego właśnie to zrobiłem.
Nie proszę Cię o wybaczenie, Tom. Ale proszę Cię, byś to przeczytał i zrozumiał.
Od tygodni nasza matka groziła mi. Dowiedziała się o naszym związku i gnębiła mnie. Groziła, że wsadzi nas obu na resztę życia do więzienia. A Ty nie możesz tam trafić. Nie mogę na to pozwolić.
Próbowałem ją przekonywać, ale nie chciała słuchać. Chodziłem do niej tygodniami, ale było tylko coraz gorzej.
Przepraszam, że się zabiłem. Że Cię zostawiłem. Ale to lepsze, niż pozwolić jej spełnić groźby i wsadzenie Cię do więzienia.
Próbowałem się odsunąć od Ciebie, starałem się. Ale jesteś dla mnie jak narkotyk.
Po tygodniach gróźb i przemyśleń, postanowiłem to zrobić. Postanowiłem odebrać sobie życie, by mama nie zrujnowała go nam obu. Przepraszam.
Przepraszam Cię szczerze, chociaż to mnie już nie wróci. Proszę, żyj, tak, jak obaj zawsze tego pragnęliśmy. Będę Cię oglądał i czekał na Ciebie, byś któregoś dnia za wiele lat dołączył do mnie po drugiej stronie.
Kocham Cię ponad wszytko, Tom. Nie pozwolę jej Ciebie zniszczyć.
Przepraszam, ukochany.
Bill

Zamurowało mnie. Nie dlatego, że dowiedziałem się o ich związku. Wiedziałem od dawna. Zdziwiło mnie zachowanie ich matki. Ledwo doczytałem ostatnie zdanie, do piwnicy wpadła policja. Jeden z policjantów podszedł do mnie i zapytał, co się stało. Ja w odpowiedzi podałem mu jedynie list i wyszedłem. Skierowałem się do szpitala, gdzie Jost czekał na wieści odnośnie starszego Kaulitza. Ale ja widziałem, co tam usłyszę.

GUSTAV

Od 3 w nocy siedziałem na szpitalnym korytarzu i czekałem. Przede wszystkim na wieści, czy Tom przeżyje. Ale czekałem też na basistę, który miał przyjechać z naszym Czarnulkiem. Obok mnie krążył nasz manager, raz w jedną, raz w drugą stronę. Byłem przerażony, ale jakoś dziwnie spokojny. Póki Bill żyje, Tom się nie podda. Z taką myślą czekałem na przyjaciół. Ale oni nie przychodzili.
Po dłuższym czasie Jost ponownie zadzwonił do Geo, jednak po jego rozmowie czułem już, co się stało. Opadł na krzesło i pustym wzrokiem patrzył w ścianę na przeciwko.

-Bill nie żyje. Powiesił się. Nie wiedział, że Tom miał wypadek. Tom musiał go znaleźć i wsiąść w auto. - powiedział grobowym tonem, a mnie coś uderzyło. Dosłownie poczułem się, jakby ktoś wbił mi ciężki nóż prosto w samo serce. Nie wiedziałem, co powiedzieć. Ale nie mogłem płakać. Coś mi na to nie pozwalało. Za to nasz manager schował twarz w dłoniach i rozpłakał się. Wiedziałem, że jesteśmy dla niego jak synowie. Znał nas od kiedy mieliśmy 10 lat. Po jakimś czasie pojawił się basista. Blady jak ściana z oczami pełnymi łez. Roztrzęsiony usiadł naprzeciwko nas i patrzył w jakiś odległy punkt za mną. Milczeliśmy. Chociaż każdy z nas wiedział, co się teraz stanie, mieliśmy wciąż cichą nadzieję. Mieliśmy nadzieję, że nasz przyjaciel przeżyje. Nie wiem, ile czasu minęło, nim lekarz wyszedł w końcu z sali operacyjnej. Spojrzałem na niego i wiedziałem, co zaraz usłyszę.

-Nie udało się go uratować. Tom zmarł na stole operacyjnym.

Bliźniacy Kaulitz nie żyją.

Komentarze

Popularne posty