W ciemną noc - Rozdział 1


 Siedziałem w swojej ulubionej kawiarni przy wielkim oknie wychodzącym na najruchliwszą ulicę w mieście i spokojnie obserwowałem, jak ciemność powoli pokrywa swoim płaszczem okolicę. Słońce już jakiś czas temu zaszło, jednak jeszcze było dość widno. To jeszcze nie była pora, żebym się uaktywnił. Jeszcze nie teraz. Dlatego po prostu siedziałem, niespiesznie opróżniając kubek z moją zimną już kawą i skutecznie ignorując rzucane mi przez ludzi spojrzenia, chociaż oczywiście nie sposób było ich nie zauważyć. Oczywiście nie wiedzieli, kim jestem ale patrzyli - i nawet, jeśli by się do tego nigdy głośno nie przyznali, podobało im się to, co widzieli. Co mogę na to poradzić? Każdy mnie pragnął i nie było powodu, by zaprzeczać tej bezsprzecznej prawdzie.

Ludzie kierowali się już do domów - niektórzy powoli, nie spiesząc się, jakby nie mieli żadnych powodów do obaw. Najwyraźniej turyści, którzy nie mieli pojęcia co zaoferuje im to miasto pod osłoną nocy. Pozostali, ci którzy w pośpiechu kierowali się do swoich mieszkań, doskonale wiedzieli czego mogą oczekiwać w momencie, gdy zapadnie zmrok. Uśmiechnąłem się sam do siebie, myśląc o tym. Z jakiegoś powodu uwielbiałem obserwować, jak ludzie uciekają w popłochu. Było w tym coś... zabawnego. Tak, to właściwe słowo. Coś zabawnego. Kawiarnia również powoli pustoszała i w niedługim czasie nie został tu już nikt - nikt poza mną i zamykającego dzisiaj baristy. Najwyraźniej musiał tu być nowy i miałem dokładnie dwa powody, by tak sądzić. Po pierwsze - nigdy wcześniej go tu nie widziałem, a skoro jest to moja ulubiona kawiarnia to przebywam tu kilka razy w tygodniu. Po drugie - niespiesznie wykonywał swoje obowiązki i najwyraźniej nie przejmował się, że wróci do domu długo po zmroku. To było nietypowe zachowanie dla kogokolwiek, kto dłużej mieszkał już w tym mieście.

-Nie dziwi cię, że ulice i kawiarnia tak negle opustoszały?

Zapytałem go, jednak nawet nie oderwałem wzroku od powoli skrywającego się w ciemności miasta. Czułem rosnącą ekscytację wiedząc, co niedługo nastąpi i nie mogłem nic na to poradzić. Wiedziałem natomiast, że chłopak obdarzył mnie dość długim spojrzeniem, nim postanowił się odezwać.

-To miasto ogólnie jest dość dziwne. Nie rozumiem go.

Przyznał z rozbrajającą szczerością, przez co nie mogłem się nie roześmiać. Widziałem, że poczuł się zaskoczony moją reakcją ale nic sobie z tego nie robiłem. Postanowiłem jednak być dzisiaj tym dobrym człowiekiem i wyjaśnić mu co nie co... a może i nie? Zobaczymy, jak rozmowa się potoczy. Dlatego odwróciłem się do niego, teatralnie opierając się o stolik w wyuczonej przeze mnie przez lata pozycji, która idealnie eksponowała każdy atut mojego ciała. Widziałem, jak wzrok chłopaka przemknął po całej mojej postaci a on sam ciężko przełkną ślinę i skłamię mówiąc, że nie poczułem cholernej satysfakcji.

-Skąd się do nas przeniosłeś?

Zapytałem, odrywając go od tego jakże zajmującego zajęcia podziwiania mojego ciała, przy czym momentalnie oblał go rumieniec. Próbował jednak zachowywać się, jakby nic się nie stało i za to dostał ode mnie od razu punkt na plus.

-Z południa. Mała wioska na południu, pewnie nawet nigdy nie słyszałeś.

-Rozumiem. Dlaczego stolica?

Dopytałem ale chłopak wzruszył ramionami, po czym usiadł naprzeciwko mnie - sądząc po wyrazie jego twarzy, po raz pierwszy po bardzo długim i ciężkim dniu.

-Sam nie wiem. Tak jakoś wyszło. Po skończeniu liceum z wyróżnieniem dostałem tu stypendium. I tak tu wylądowałem. 

Powoli i udając, że nie zwracam na niego uwagi, uniosłem do ust mój kubek z kawą i upiłem kilka łyków. Oczywiście zadbałem o to żeby być pewnym, że barista uważnie obserwuje moją długą szyję i jak pracuje moje jabłko Adama za każdym razem, gdy przełykam. Ledwo powstrzymywałem cisnący mi się na usta uśmieszek.

-Wiesz... na ulicach po zmroku nie jest bezpiecznie. Powinieneś uważać i szybko wracać do domu. Nocą dzieją się tutaj bardzo dziwne i mroczne rzeczy... Wątpię, żebyś chciał być ich częścią...

Zanuciłem, przeciągając niektóre litery i widziałem, jak na jego twarzy najpierw pojawiła się niepewność tylko po to, by chwilę później ustąpić miejsca zdziwieniu.

-Ty nie masz zamiaru wrócić do domu zanim się ściemni? W mroku ktoś pógłby cię wziąć za dziewczynę.

Roześmiałem się cicho, słysząc jego komentarz i widząc, jak się o mnie martwi - o mnie, kompletnego nieznajomego ubrany w bardzo cienką, niemal przeźroczystą bluzkę, na którą narzuciłem bardzo krótką koszulę przy której z łatwością obnażałem mój płaski brzuch i w obcisłych jeansach, które idealnie podkreślały moją kształtną pupę i długie nogi. Dodajcie mocny makijaż, ułożone włosy i botki na wysokim obcasie i macie mój pełen obraz. Oblizałem powoli moje usta, przyglądając mu się uważnie, co trochę go speszyło a mnie ucieszyła bardzo ta reakcja. Nie ma to jak zdawać sobie sprawę z tego, jak zajebiście działam na zupełnie obcych mi ludzi.

-Nie mam powodów do obaw, kochanie. Jeszcze nie znasz tego miasta. Mogę pójść okrężną drogą i odprowadzić cię do domu, zanim zajmę się moimi sprawami, jeśli chcesz?

Zaproponowałem, poniekąd również sugerując mu to, co moglibyśmy zrobić będąc razem sam na sam w jego mieszkaniu. Wiedziałem, że jego myśli poszły w dokładnie tym samym kierunku, ponieważ zdradziła go jego twarz a dokładniej rzecz biorąc nabiegająca w jego policzkach krew. Bawiłem się z nim i miałem tego stu procentową świadomość, jednak miałem w tym swój cel którego nie miałem zamiaru mu teraz zdradzać.

-A może zamknę i pójdę razem z tobą tam, dokąd zmierzasz i nauczysz mnie trochę o tym mieście?

Nie powiem, że jego odpowiedź bardzo mnie zaskoczyła. Powiem więcej - kompletnie się tego nie spodziewałem, jednak nawet mi to pasowało. Mała zabawa z małym, zagubionym w zupełnie nowym i nieznanym mu środowisku chłopcem. Może być ciekawie i nie miałem zamiaru zmarnować tej okazji. Uśmiechnąłem się do swoich myśli i widziałem, że chłopak w tym momencie zaczął zastanawiać się, czy oby podjął dobrą decyzję proponując mi wspólne wyjście nocą na miasto.

-W porządku. Jestem Bill.

Przedstawiłem się, wyciągając w jego stronę moją zawiniętą w czarną rękawiczkę bez palców i z pomalowanymi na czarno paznokciami dłoń w jego kierunku. Uścisnął ją i spojrzał mi w oczy. Minęło parę sekund, nim zdradził mi swoje imię.

-Tom. Pójdę się przebrać i możemy wychodzić. Zrobiło się już ciemno.

Zauważył i opuścił salę kawiarni a ja odprowadziłem go wzrokiem, szczególnie wpatrując się w jego całkiem seksowny tyłek, który niestety ledwo było widać w tych lekko za dużych spodniach. Mimo to pasowały mu i musiałem to przyznać z niejakim niesmakiem bo sądziłem, że ubierając go w nieco bardziej dopasowane ciuchy możnaby o wiele lepiej podziwiać jego walory.

Nie musiałem czekać długo, nim chłopak ze wsi - jak go nazywałem w myślach - wrócił do sali już kompletnie przebrany - w również trochę za duże, jednak tym razem czarne spodnie, biały i luźny T-shirt oraz czarną bluzę oversize i czapkę z daszkiem. Nigdy bym nie powiedział, żeby ktoś tak ubrany mógł być atrakcyjny ale... chłopak stojący kilka metrów ode mnie i wyłączający właśnie światła w sali był cholernie seksowny. Aż żałowałem, że nie mogę od razu go zabrać do łóżka no ale... to tak tutaj nie do końca funkcjonuje. Wstałem z gracją ze swojego miejsca i podszedłem do czekającego w drzwiach chłopaka a gdy przechodziłem obok, rzuciłem mu przelotne spojrzenie nim zupełnie wyminąłem go w drzwiach i poszedłem dalej.

Tom szedł tuż za mną, nawet momentami jego bluza zahaczała o mnie ale absolutnie mnie to nie denerwowało - wręcz przeciwnie, było to nawet całkiem porządane. Wiedziałem, że mam go w tym momencie na smyczy. Chyba dlatego trochę mnie zdziwiło, gdy stanął w miejscu po tym, jak w milczeniu pokonaliśmy już prawie całą drogę. Odwróciłem się i zobaczyłem jego zmartwiony wzrok wbity w przeciwną stronę ulicy. Podąrzyłem za jego spojrzeniem i zauważyłem typową, dla naszego miasta oczywiście, scenę - dziewczyna była napastowana przez dwóch mężczyzn i wyraźnie nie mogła sobie z nimi poradzić. Znałem tych dwóch i wiedziałem, że dziewczyna nie ma szans.

-Poczekaj tu chwilę, Bill, załatwię to.

Powiedział bardzo pewnie siebie Tom, czym kompletnie mnie zaskoczył i ruszył w ich kierunku, jednak na całe szczęście udało mi się złapać go jeszcze za rękę i zatrzymać w miejscu. Spojrzał na mnie z tak wielkim zaskoczeniem, że gdyby nie sytuacja to bym się roześmiał.

-Chcesz się zabić? Tak bardzo ci się spieszy do grobu? Nie masz z nimi szans!

-Nie możemy jej tak tu zostawić!

Zaoponował chłopak i wiedziałem, że nie odpuści. Westchnąłem ciężko gratulując sobie w myślach, że nieźle się wpakowałem zabierając ze sobą tego chłopaka, jednak w ciągu sekundy podjąłem decyzję. Podszedłem do niego i spojrzałem mu w oczy, ignorując krzyki tamtej przerażonej dziewczyny. Ona mnie nie obchodziła ale musiałem mieć pewność, że ten tutaj idiota zostanie bezpieczny.

-W porządku. Poczekaj tutaj.

Nakazałem mu i nim zdołał zaoponować, szybko go wyminąłem. Podszedłem powolnym krokiem do rozgrywającej się na naszych oczach sceny i zacząłem klaskać, uśmiechając się szeroko. Nie bardzo miałem ochotę na zabawę z płotkami, jednak wiedziałem że Tom nie odpuści a moje przeczucia nigdy się nie myliły, więc nie miałem wyboru. Tych dwóch typów momentalnie straciło zainteresowanie swoją ofiarą i spojrzeli na mnie wściekli, nie pozwalając jej jednak uciec.

-No proszę. Kogo my tu mamy? Dwóch niedoświadczonych wilczków, którzy nie potrafią dać sobie wspólnie rady z kimś więcej, niż zagubiona na ulicy nastolatka. 

Wyśpiewałem szyderczo i dopiero po kilku sekundach dotarło do tych chłopaków, przed kim stoją. Nie mogę ich winić za to, że w jednej chwili ich miny zrzedły i zawahali się. Tylko tego potrzebowałem, tej chwili zawahania z ich strony. Pstryknąłem palcami a obaj stanęli jak na baczność nie mogąc się poruszyć, automatycznie puszczając przerażoną dziewczynę.

-Uciekaj, zanim się rozmyślę.

Powiedziałem do niej a gdy zerwała się biegiem jak najdalej stąd, podszedłem niespiesznym krokiem do moich dwóch ofiar. Nie mogłem nic poradzić na to, że ciągle się uśmiechałem. Ta sytuacja była po prostu komiczna i bardzo mi się ona podobała! Uwiesiłem się na ramieniu wyższego z nich i sięgnąłem do jego ucha, chcąc mu coś wyszeptać ale musiałem się zaśmiać czując, jak drży pod moimi palcami.

-Tak bardzo chcecie zwracać na siebie uwagę, że musicie atakować ludzi na środku ulicy?

Wyszeptałem i czułem, jak mięśnie mężczyzny drżą - chciał się zerwać do ucieczki, chciał ratować swoje życie ale nie mógł. Nie był w stanie ruszyć nawet palcem.

-Bill... My... My...

-Tak, wy? Powiem wam coś, moi drodzy.

Zarządziłem i klasnąłem w dłonie, odchodząc od nich na kilka kroków. Obaj wpatrywali się we mnie z przerażeniem a ja napawałem się tą władzą, jaką nad nimi miałem. Czułem, że żyję i niemal niemożliwym było powstrzymanie się, przed zrobieniem czegoś o wiele gorszego. Niemal, bo wciąż miałem na uwadzę, że kilka metrów dalej stoi ode mnie nie mający o niczym pojęcia Tom i nie mogę go teraz przerazić, dając mu taki popis.

-Jestem dzisiaj w dobrym humorze, więc wam odpuszczę, mam jednak jeden warunek.

-Zrobimy wszystko!

Krzyknęli od razu chórem i musiałem zdusić swój śmiech. Przez kilka sekund po prostu chłonąłem tę sytuację, nim w końcu kontynuowałem.

-Nigdy więcej nie zaatakujecie nikogo na ulicy. Jeśli jeszcze raz przyłapię was w takiej sytuacji, nie będę miał dla was litości. Rozumiemy się?

Zaproponowałem, na co obaj zaczęli się przekrzykiwać, przystając na moje warunki. Pstryknąłem palcami po raz kolejny a obaj upadli na ziemię, krzycząc podziękowania za moją łaskę. Pomyśleć, że te żałosne, małe istoty były jeszcze chwilę temu takie pewne siebie.

-Zjeżdżać stąd. Zanim zmienię zdanie.

Syknąłem i po chwili pozostał jedynie kurz, gdy obaj uciekali gdzie pieprz rośnie z podwiniętymi pod siebie ogonami. I powiem szczerze, że dawno nie czułem się tak przepełniony siłą, jak w tej chwili.

Komentarze

  1. Mmm... Bill czarnoksiężnik? Albo jakiś inny mafijny czarny charakter? Lubię to - i Ty dobrze kochana o tym wiesz 💟
    Napawam się wizją mrocznego świata, chłonę to całą sobą i czekam na kolejną część 😁
    Twoja ASIA 💋

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz

Popularne posty