Pełnia - Rozdział 5


 Siedząc rano na śniadaniu nie potrafiłem skoncentrować się na tym, o czym rozmawiali między sobą James i Petter. Remus dalej się nie pojawił, odkąd wczorajszego wieczoru poszedł do gabinetu pielęgniarki a ja czułem się jak cień. Nie przespałem nawet sekundy przez całą noc zastanawiając się, czy to możliwe że ten milczący i miły chłopak był wilkołakiem, który do tego stopnia przeraził mnie poprzedniej nocy. Wiedziałem tylko, że nie mogę podjąć żadnych pochopnych działań ani nie mogę nic decydować nie znając całej prawdy. Musiałem najpierw zebrać wszystkie możliwe fakty bez alarmowania kogokolwiek w moim otoczeniu a później zdecydować, co mógłbym z tym wszystkim zrobić. W końcu nie było to coś, co należało od tak rozdmuchiwać i rozpowiadać na prawo i lewo - szczególnie, gdybym miał się jednak co do tego wszystkiego mylić i nie miałem na ten moment żadnych dowodów. To były jak na razie tylko moje przypuszczenia i musiały pozostać dla mnie. 

Westchnąłem cicho i spojrzałem z niechęcią na stojącą przede mną miskę z płatkami śniadaniowymi, które dzisiaj wyjątkowo mi nie smakowały. Jakoś nie miałem ochoty na cokolwiek, więc postanowiłem odpuścić sobie śniadanie i po prostu poczekać, aż moi koledzy skończą pochłaniać swoje porcje i będą gotowi pójść ze mną z powrotem do dormitorium. Wiedziałem, że jeśli w tym momencie po prostu wyjdę, wywołam tym zamieszanie a James będzie wiercił mi przysłowiową dziurę w brzuchu, aż nie powiem mu co mi leży na sercu a tego nie chcę w tym momencie robić. Oparłem policzek na dłoni i wpatrywałem się w moją na wpół pełną miskę, po prostu czekając i zatapiając się w moich własnych myślach. 

Dzień minął mi jak we mgle i gdyby ktokolwiek zapytał się mnie o to, co przez cały dzień robiłem albo o czym były lekcje, nie byłbym w stanie udzielić żadnej odpowiedzi. Nastał wieczór a chłopcy ciągnęli mnie za sobą na kolację. Musiałem przyznać, że po całodniowym poście byłem głodny jak wilk - o ironio losu - i nie mogłem doczekać się soku dyniowego i czegokolwiek, co przygotowały dzisiaj kuchenne elfy. Niewiele osób o tym wie, jednak elfy w Hogwarts używają specjalnej, magicznej przyprawy do każdego z posiłków, który serwują uczniom i nauczycielom - pozwala on, żeby dla każdej z osób każde z dań znajdujących się na stole, smakowało inaczej i indywidualnie. Tym sposobem jeśli ktoś lubił kurczaka na ostro, to smakował on właśnie ostro a inna osoba, która wzięła porcję z tego samego talerza, będzie jeść łagodnego kurczaka. Jest to ciekawostka, której nauczyłem się jeszcze przed przyjściem do Hogwarts w sumie przez kompletny przypadek ale uważałem ją za niezwykle interesującą. Nigdy nie słyszałem wcześniej o takiej przyprawie ale po takim odkryciu poszperałem trochę w księgach i dowiedziałem się, że jest to przyprawa przygotowywana tylko i wyłącznie przez elfy i nikt spoza ich rasy nie zna przepisu na przyrządzenie jej. 

Nie mogłem uwierzyć własnym oczom, gdy w Wielkiej Sali przy stole Gryffindoru zauważyłem siedzącego na jego zwyczajowym miejscu Remusa - o wiele bledszego niż wczoraj i wyglądał na cholernie zmęczonego, jednak z pewnością tam był. Jego widok dał mi mieszane uczucia - jednocześnie martwiłem się o niego i chciałem uciekać jak najdalej. Przełknąłem rosnącą mi gulę w gardle i usiadłem obok James'a, starając się nie patrzeć na usadowionego dokładnie naprzeciwko mnie współlokatora. Co mogę poradzić, że sam biłem się ze swoimi myślami i nie wiedziałem, co mam tak właściwie sądzić o wydarzeniach ostatniej nocy i o tym, do jakich wniosków doszedłem na podstawie tylko domysłów? Nic. Dlatego postanowiłem po prostu próbować zachowywać się jak najmniej podejrzanie i nie dać po sobie poznać, że cokolwiek chodzi mi po głowie. Nie byłem pewien, jak Remus się zachowa, gdy się czegokolwiek domyśli a nie mogłem sobie pozwolić, żeby zauważył jakąkolwiek zmianę w moim zachowaniu w stosunku do niego.

Mimo to mój wzrok wciąż do niego uciekał i nie mogłem się powstrzymać przed studiowaniem jego twarzy. Chociaż przerażała mnie wizja tego, że śpię w jednym pokoju z wilkołakiem, to jednocześnie czułem swego rodzaju ciekawość i przymus sprawdzenia, co tak właściwie w trawie piszczy. Dlatego postawiłem sobie za cel, aby dowiedzieć się całej prawdy. Za wszelką cenę.

Komentarze

Popularne posty