Wędrówka - Rozdział 1
W gwoli wyjaśnienia, ponieważ możecie potem zastanawiać się nad znaczeniem tego tytułu. "Wędrówka" to skrót od "Wędrówka zagubionych dusz" i z czasem się wyjaśni.
Pozdrawiam,
Neko
*pół roku wcześniej*
-Idę do pracy!
Krzyknął młodzieniec, zaglądając jeszcze raz do kuchni, w której znajdował się jego chłopak. Ten z uśmiechem spojrzał na niego swoimi niebieskimi oczami i podszedł, składając lekki pocałunek najpierw na czole niższego chłopaka a potem na krótki moment wpił się w jego usta, spragniony jego smaku.
-Widzimy się wieczorem, kochanie. Będziesz miał dla mnie czas?
Chłopak westchnął cierpiętniczo, czując jak maleje pod wpływem intensywnego spojrzenia błękitnych oczu. Wiedział, że zawala i od jakiegoś czasu nie jest najlepszym partnerem, jednak nie potrafił nic na to poradzić. To wszystko wymykało mu się spod kontroli i miał wrażenie, że nad niczym nie panuje.
-Mam masę roboty, wiesz o tym. Muszę się tym zająć, bo inaczej wszystko zawalę.
-Od tak dawna nie spędzaliśmy czasu razem sam na sam. Nie możesz się od tego oderwać chociaż na ten jeden wieczór, tylko dzisiaj?
Smutny głos niebieskookiego łamał mu serce. Uniósł dłoń i przeczesał palcami jego blond kosmyki, po czym pogłaskał po pokrywającym delikatny zarost policzku i uśmiechnął się z czułością.
-Nie mogę. Mam terminy, które mnie gonią, wszystko jest na raz. Wiem, że to bardzo dużo i przepraszam, jednak nie jestem w stanie się z tego wyplątać ani niczego przyspieszyć. Już i tak poświęcam na to cały mój czas i energię.
-I nie masz potem niczego więcej dla mnie. Mam tego dość, Jasper! Ile mam tak jeszcze czekać? Nie jestem z kamienia, mam swoje potrzeby! Ani nie spędzasz ze mną czasu, ani się nie kochamy, ostatnio nawet nie rozmawiamy ze sobą normalnie!
Reakcja blondyna bardzo zaskoczyła stojącego przed nim chłopaka. Tym bardziej, że po raz pierwszy w życiu partner odsunął go od siebie i mierzył go nienawistnym wzrokiem. Zimny dreszcz przebiegł po plecach Jasper'a, jednak nic nie mógł w tym momencie powiedzieć. Spojrzał na zegarek i zorientował się, że ma coraz mniej czasu.
-Muszę już iść. Porozmawiamy wieczorem, dobrze?
Zapytał ale nie czekał na odpowiedź, po czym wybiegł z domu i parę minut później wpadł zdyszany do autobusu, na który ledwo zdążył. Usiadł na jednym z wolnych miejsc, których całe szczęście o tej porze było pod dostatkiem, i próbował uspokoić rozszalałe od biegu serce. Doskonale zdawał sobie sprawę z tego, że bólu w swoim sercu nie będzie w stanie zażegnać w tym momencie. To nienawiste spojrzenie i pełne złości słowa... na zawsze będą go nawiedziać jednak wiedział, że nie jest w stanie teraz nic na to poradzić. Westchnął cicho i włożył do uszu słuchawki, zastanawiając się nad tym wszystkim. Nawet nie słyszał płynącej z słuchawek muzyki, która w tym momencie była dla niego tylko tłem. Ledwie się zorientował, że dojechał na przystanek na którym musiał się przesiąść i szybko porwał swoją torbę, wybiegając z autobusu w ostatniej chwili przed zamknięciem się drzwi. Rozejrzał się dookoła i z zadowoleniem zauważył długowłosą dziewczynę, machającą do niego z drugiej strony ulicy z szerokim uśmiechem na twarzy. Szybko sam przywdział na swoje usta uśmiech i wyłączył muzykę, chowając słuchawki do kieszeni gdy przechodził przez przejście dla pieszych. Od razu wziął niewiele niższą od niego kobietę w ramiona i przytulił ją krótko.
-Ślicznie wyglądasz, jak zawsze.
Skomplementował jej błękitną, długą do połowy łydki sukienkę z rękawami trzy-czwarte oraz jej czarne sandałki na niewielkim obcasie, do których dobrała również czarną torebkę przewieszoną przez ramię. Była śliczną, ledwie trzy lata starszą od niego kobietą o dużych, brązowych oczach i farbowanych na blond włosach, której uśmiech rozświetlał nawet pochmurny dzień. Uwielbiał ją i traktował ją jak siostrę. Westchnął cicho i ruszyli ramię w ramię w stronę pociągu, którym mieli dojechać do pracy. Tak się jakoś zgadali, żeby zawsze jeździć razem.
-Komplemenciarz z ciebie. Szkoda, że jesteś gejem. Chętnie bym się z tobą umówiła.
Jasper skwitował ten komentarz śmiechem i oboje weszli na peron, zerkając jednocześnie na wiszący nad nim wyświetlacz który zdradzał im, że do przyjazdu ich pociągu pozostały jeszcze 3 minuty. Idealnie. Chłopak miał wrażenie, że od miesięcy jest w biegu którego nie może zakończyć i tylko te krótkie chwile, podczas których np. czekał na pociąg, tak jak teraz, dawały mu się na moment zatrzymać. Widział na sobie spojrzenie koleżanki, jednak nic sobie z tego nie robił i chociaż nie był w najlepszym nastroju po niedawnej kłótni ze swoim ukochanym, to przylepił sobie do twarzy uśmiech.
-Mam dzisiaj tyle terminów, że nawet nie chcę o tym myśleć... Już nie mówię o samym zebraniu zespołu w połódnie, ale oprócz tego mam trzy wideokonferencje i jedną umówioną rozmowę telefoniczną, sam nie wiem, kiedy zdołam odpowiedzieć na te wszystkie maile które wiem, że na mnie czekają a co dopiero przygotować i rozesłać zamówienia... To będzie ciężki dzień.
Zagadał, byleby tylko zmienić temat. To, o czym mówił miało dodatkową zaletę, że dziewczyna może pomyśleć iż to jest przyczyna jego stresu i nie będzie go dalej wypytywać.
-Zauważyłam, że odkąd przejąłeś dwa kolejne kraje masz pełne ręce roboty. Wyrabiasz się jakoś?
Zapytała a w tym czasie podjechał ich pociąg, więc wsiedli do niego i zajęli miejsca obok siebie. W tym czasie chłopak mógł zebrać myśli. Anne miała rację, pracował w firmie zaledwie od dwóch lat ale bardzo się przykładał do swojej pracy i to zaczęło szybko skutkować w awansach. Kiedy zaczynał, miał pod sobą tylko jeden kraj - Anglię, natomiast po pierwszym awansie doszły do tego USA i Kanada a po niedawnym awansie zabrał się także za Japonię i Tajlandię. O ile w Tajlandii wszystko można było załatwić po angielsku, tak w Japonii nie było to takie proste i pół roku temu rozpoczął uczęszczać na opłacany przez firmę kurs japońskiego, po dwie godziny dziennie, pięć dni w tygodniu. Robił oszałamiające postępy ale cierpiało na tym jego życie prywatne, do czego za nic w świecie nie chciał się przyznawać przed nikim.
-Tak, sama wiesz, nie jest łatwo ale jakoś daję sobie radę. Myślę, że jeszcze trochę i ogarnę to wszystko na tyle, by mieć spokojniejszą głowę i więcej czasu dla siebie.
Roześmiał się na sam koniec i szybko ponownie zmienił temat orientując się, że powoli wkraczają na zbyt niebezpieczny teren a on nie miał zamiaru jej się spowiadać. Nie chciał tego. Nie interesowały go tego typu wyznania do praktycznie obcych mu osób.
Całe szczęście resztę podróży do biura pokonali na rozmowie o zupełnie innych tematach, co bardzo uspokoiło młodego chłopaka. Odetchnął głęboko, gdy znaleźli się już na piętrze - w biurze, wśród reszty współpracowników. Tutaj nikt nie będzie go wypytywał o nic szczególnego ani tym bardziej prywatnego. Mógł więc mieć pewność, że przez kolejne 8 i pół godziny będzie mieć spokój.
Praca przebiegła mu dokładnie tak, jak przewidywał to kilka godzin wcześniej - na bardzo wielu obowiązkach na które miał zdecydowanie za mało czasu. Kiedy wybiła godzina 16, w końcu nadeszła pora aby pojechał do swojej szkoły językowej, do której miał niecałą godzinę drogi z biura. Zebrał się więc i po krótkim pożegnaniu z kolegami wybiegł z biura jakby go sam Diabeł gonił, nie mając zamiaru czekać aż ktoś przypadkiem go zatrzyma. Przede wszystkim takiego, że chciał jak najszybciej znaleźć się już pod swoją szkołą językową, gdzie mógł jeszcze przez moment zapalić. Co prawda obiecał swojemu chłopakowi, że nie będzie już palić i nawet mu się to udawało, ale raz albo dwa razy dziennie musiał złamać tą obietnicę, bo nie wytrzymałby nerwowo. To dziwne, ale fajki stały się tymi nielicznymi ukojeniami w ciągu dnia dla jego duszy.
Dlatego też godzinę później stał pod budynkiem swojej szkoły językowej i paląc papierosa spoglądał na swoją komórkę, uśmiechając się lekko kiedy odpisywał swojemu chłopakowi na kolejną wiadomość. Nawet, jeśli ich związek ostatnio trochę się psuł, to dalej bardzo go kochał i zależało mu na nim tak bardzo, że nie potrafił tego wyrazić słowami. Przeklął gdy zobaczył, że zegar w końcu wybił 17:25 i szybko zgasił papierosa, po czym pobiegł na górę. Nie może zawalić. Za żadne skarby.
Komentarze
Prześlij komentarz