Pełnia - Rozdział 6


 Udawanie, że absolutnie nic nie wiem i nie podejrzewam, okazało się o wiele trudniejsze, niż się spodziewałem. Szczególnie, że jednocześnie tak bardzo chciałem dowiedzieć się więcej i nie mogłem sobie wyobrazić tego niemrawego chłopaka jako wilkołaka, że nie potrafiłem przestać łapać się na tym, jak się w niego wgapiam. Po prostu chciałem móc go przejrzeć na wylot, a to niestety nie było mi dane ani nie było takie proste. Co mogę poradzić? Moja ciekawość nie znała granic.

Niemniej nie uległo mojej uwadze, że James coraz bardziej mi się przyglądał i zdawało mi się, że zaczął zauważać moje dziwne zachowanie względem Remus'a, co robiło całą sytuację o wiele bardziej skomplikowaną. W dodatku od tamtej pamiętnej nocy cierpiałem na bezsenność, co niestety zwracało uwagę już wszystkich dookoła mnie. Godzinami potrafiłem leżeć w łóżku i analizować wszystkie fakty w myślach, starając się dojść do tego, co mam tak właściwie w tej sytuacji zrobić.

Tak czy inaczej, na moich rozmyślaniach minęło kolejne 29 dni i w tym czasie po raz kolejny nadeszła pełnia Księżyca. Gdy uświadomiłem sobie przy stole Gryffindoru w Wielkiej Sali, że Remusa po raz kolejny nie ma z nami na kolacji, zorientowałem się ile czasu minęło. Tyle dni, prawie cały miesiąc a ja nie potrafiłem zebrać się w sobie, żeby cokolwiek zrobić z zebranymi przeze mnie informacjami i domysłami, które miałem. Wiedziałem jedynie, że pod żadnym pozorem nie mogłem pójść z tym do żadnego z nauczycieli. Nie byłem pewien, czy wiedzą o czymkolwiek a sama myśl o tym, że Remus może zostać wyrzucony ze szkoły lub zamknięty gdzieś... sam nie wiem, gdzie, po prostu napawała mnie przerażeniem. Z jakiegoś powodu dalej nie chciałem, żeby zniknął z mojego życia. To było dziwne ale jednocześnie nie byłem w stanie z tym walczyć.

Westchnąłem cicho i spojrzałem na zaczarowany sufit, który odzwierciedlał pogodę na zewnątrz. Była to dość ciepła noc, chociaż jesień zbliżała się do nas ogromnymi krokami. Wiedziałem, że niedługo nadejdą przymrozki i trzeba będzie powoli przygotowywać się do przerwy świątecznej, chociaż nie cieszyłem się na nią ani trochę. Mama zawsze wtedy zapraszała bardzo wiele osób spod ciemnej gwiazdy i bałem się wtedy spać we własnym łóżku. Nie wspominając już o tym, że moim świątecznym prezentem zawsze były tortury... bo zawsze znalazło się coś, co przeskrobałem.

Wtedy mnie olśniło. Nie wiedziałem, jak mam zachowywać się przy Remusie, więc powinienem po prostu spróbować dowiedzieć się czegoś więcej na temat jego choroby, prawda?

Wymówiłem się chłopakom czymś, czego nie pamiętałem już w następnej sekundzie i pognałem do biblioteki, gdzie zacząłem szukać na temat wilkołaków. Gdy w końcu znalazłem odpowiednią księgę, nie potrafiłem normalnie oddychać z ekscytacji. Czym wiecej się dowiem, tym łatwiej będzie mi zachowywać się zwyczajnie przy Remusie i zdecydować, co mam zrobić z moją wiedzą... prawda?

Tak się zapamiętałem w czytaniu, że nie zwróciłem uwagi na upływający czas. Dopiero, gdy skończyłem czytać kolejny rozdział zorientowałem się, że minęła już połowa nocy. Westchnąłem cicho i przetarłem zmęczone oczy, nim zamknąłem książkę, po raz kolejny pozostając znowu sam na sam z własnymi myślami. Musiałem przyznać, że dowiedziałem się o wiele więcej na temat wilkołaków niż to, co wiedziałem już z moich własnych doświadczeń i od mamy. Szczerze mówiąc, trochę zrobiło mi się szkoda Remus'a. Domyślałem się po jego bliznach na twarzy, że nie wybrał bycia wilkołakiem z własnej woli i musiał to okropnie przeżywać. Mało kto poradziłby sobie z taką klątwą w tak młodym wieku. Nawet, jeśli nie wiedziałem kiedy Remus dokładnie został zarażony to wiedziałem, że miało to miejsce przed jego 11. urodzinami. Tego mogłem być pewien, inaczej nigdy nie pojawiłby się w Hogwarts.

Chciałem już wrócić do mojego dormitorium i iść spać, jednak jedna rzecz wciąż nie dawała mi spokoju. Animag - słowo, które byłem pewien że już kiedyś słyszałem, jednak nie potrafiłem sobie przypomnieć jego znaczenia ani kontekstu, w którym go poznałem. Podszedłem raz jeszcze do regału i zacząłem szukać alfabetycznie, jednak przerwało mi czyjeś chrząkanie. Tak się wystraszyłem, że aż podskoczyłem w miejscu a gdy się odwróciłem, zobaczyłem panią bibliotekarkę, przyglądającą mi się z delikatnym uśmiechem na ustach.

-Zawsze popieram zapał do nauki, jednak uważam że powinieneś już wracać do dormitorium. Jest późno a jutro z samego rana rozpoczynają się zajęcia.

Szczerze mówiąc w pierwszej chwili byłem przekonany, że skrzyczy mnie tak, jakby to zrobiła moja matka - a jednak mówiła bardzo miłym i spokojnym głosem. Spróbowałem odwzajemnić uśmiech i pokiwałem głową na zgodę, ściągając z półki jedną z książek o animagach.

-W porządku. Mógłbym zabrać tę książkę ze sobą?

-Interesują cię animadzy? To nie temat dla pierwszoklasistów.

Zakląłem w myślach. Nie chciałem, żeby ta kobieta zaczęła się czegokolwiek domyślać - nawet, jeśli była bardzo miła. Musiałem szybko coś wymyślić i wypaliłem pierwszą rzecz, która wpadła mi do głowy.

-Moja mama wspominała kiedyś o znajomym, który jest animagiem i zainteresował mnie ten temat. Chciałem dowiedzieć się czegoś więcej.

Skłamałem gładko ale przez moment miałem wrażenie, że bibliotekarka przejrzała moje kłamstwo na wylot. Dopiero po przerażająco długiej chwili pokiwała głową z uśmiechem.

-W porządku. Teraz zmykaj do łóżka!

Nakazała, więc już po kilku chwilach kroczyłem korytarzami Hogwarts w stronę dormitoriów Gryffindoru. Wiedziałem już, że tej nocy nie zasnę...

Komentarze

Popularne posty