Ludzka maszyna - 12


Plotka, że najgorętszy chłopak w szkole jest gejem i związał się z największym szkolnym dziwadłem, rozniosła się po szkole w przeciągu dokładnie 95 minut. Skąd to wiem? Stąd, że na kolejnej dużej przerwie, gdy zasiedliśmy przed salą na parapecie i jedliśmy drugie śniadanie, wszyscy dziwnie na nas patrzyli i o nas plotkowali. Jednak nie zwracałem na to uwagi. Wszystko, co mnie interesowało, siedziało przede mną i patrzyło mi w oczka, a ja uparcie tłumaczyłem tej kruchej istotce, że, mimo jego przekonań, jedzenie JEST potrzebne do życia.

-Billy, no proszę cię, przecież wiesz, że musisz jeść. Jesteś osłabiony, nie chcę, żebyś znów wylądował w szpitalu.

Użyłem kolejnego argumentu, bo ten uparciuch za nic w świecie nie chciał jeść. Westchnął ciężko i spojrzał na trzymaną w dłoni kanapkę z serem i pomidorem.

-Nie jem nic do powrotu do domu.

Zastrzegł i wbił swoje ząbki w pieczywo. Uśmiechnąłem się wdzięcznie i sam zabrałem się za swój posiłek, który wyglądał identycznie, jak Czarnulka. Mojego Czarnulka. Uśmiechnąłem się sam do siebie, a raczej do trzymanej przeze mnie kanapki, uświadamiając to sobie i zacząłem jeść. Jedliśmy, rozmawiając o jakiś zupełnych głupotach, aż w końcu zeszliśmy na temat, który nęci mnie od samego rana.

-Bill, czego chcesz dzisiaj spróbować?

Zapytałem. Przez chwilę patrzył na mnie zaskoczony, ale po chwili uświadomił sobie, o co pytam. Zarumienił się delikatnie i uciekł wzrokiem w bok.

-Nic takiego. Przekonasz się w domu.

Jęknąłem cicho z niezadowoleniem.

-I chcesz mnie trzymać w niepewności jeszcze cztery godziny?

Zapytałem, robiąc minę zbitego psa. Pokręcił powoli głową a kąciki jego ust wygięły się w delikatnym uśmiechu.

-W życiu, tylko dwie. Odwołali nam dziś angielski, nie wiedziałeś?

Zapytał. Spojrzałem na niego szeroko otwartymi oczami. Czyli że... 95 minut dwóch lekcji plus pozostałe 15 minut tej przerwy plus 20 minut które będziemy wracać do domu plus kilka do kilkunastu minut w domu, załóżmy, że też około 15... Aż cicho jęknąłem, gdy sobie uświadomiłem, że przyszło mi czekać jeszcze około 145 minut, czyli dokładnie dwie godziny i dwadzieścia pięć minut minimum. Minimum! Rozumiecie to! Spojrzałem błagalnie na przyglądającego mi się chłopaka.

-A może by tak urwać się z niemieckiego?

Zaproponowałem, na co zaśmiał się cicho. Uwielbiam, gdy się śmieje. Ten dźwięk jest cudowny. I jego twarz wtedy wręcz promienieje. Wyszczerzyłem do niego ząbki.

-Tom, Tom, Tom. Naucz się cierpliwości.

Poprosił, a ja znów wróciłem do mojej minki zbitego psa, ale zadowolenie na jego twarzy w zupełności mi to rekompensowało. Jakoś przetrzymałem te dwie godziny niemieckiego, chociaż pod koniec drugiej lekcji już przebierałem nogą pod ławką, aż Bill położył mi dłoń na udzie i spojrzał w oczy, po czym powiedział jego, jedyne słowo.

-Spokojnie.

Jedno, zwykłe słowo, ale zabrzmiało magnetyzująco, gdy szeptał je, patrząc mi w oczy z cieniem radości i bezbrzeżną miłością ukrytą w nich. Zamarłem, jak za dotknięciem czarodziejskiej różdżki. Jego dłoń zniknęła, ale ja wciąż ją czułem, czułem jego subtelny dotyk na mojej skórze. Jakimś cudem dotrwałem do końca lekcji, chociaż cały czas zastanawiałem się, co takiego chodzi mojemu Czarnulkowi po głowie. Nie posądzałem go o coś więcej, niż całowanie, jeśli chodzi o sprawy cielesne, bo po prostu nie jest na to gotowy, ale myślałem, czy może nie chce zrobić ze mną jakiegoś ciasta? Albo potrawy? Albo nauczyć się czegoś nowego? Cholera go wie. Gdy dotarliśmy do domu, zachowywał się, jakby nigdy nic, a ja się gotowałem, bo chciałem się w końcu dowiedzieć, co siedzi mu w tej kochanej główce. Obserwował mnie, wiedziałem to.

-Tom, uspokój się, do wieczora i tak nic nie zrobimy.

Spojrzałem mu w twarz zaskoczony. Westchnął cicho i pokręcił głową, po czym wziął mnie za rękę i poszliśmy do mojego pokoju. Widziałem, jak odetchnął głębiej.

-Jeśli nie chcesz, nie musimy...

Zacząłem, ale przerwał mi.

-Chcę, po prostu muszę się uspokoić. To dla mnie mimo wszystko nowe.

Uśmiechnął się do mnie blado a potem... jego drobne dłonie zawędrowały do krańca mojej koszulki i po chwili wahania zdjął ją ze mnie delikatnie i odrzucił w bok. Czekałem na jego ruch. Chwilę taksował mnie wzrokiem od szyi do linii spodni, a potem niepewnie wyciągnął rękę i dotknął delikatnie opuszkami palców mojego obojczyka. Delikatny dreszcz przebiegł przez moje ciało i mogłem tylko patrzeć jak zahipnotyzowany, jak bada opuszkami palców moje ciało, a uczucie przypominało płatki kwiatów wędrujące po twojej skórze. Wędrował nimi po całym moim torsie i badał moją skórę, moje mięśnie, uważnie mi się przyglądając. Badał moje ręce, dłonie, palce... potem przeszedł na plecy. Następnym jego celem była szyja i kark. Mój kręgosłup przebiegały delikatne dreszcze od czasu do czasu, które powodował jego czuły dotyk... po prostu on. Sama jego obecność działała na mnie elektryzująco. W końcu palcami zaczął badać moją twarz, jakby pierwszy raz ją widział. Zdałem sobie sprawę, że oddycham płycej ale szybciej niż zwykle. Nic jednak nie mogłem na to poradzić. Po chwili zatonąłem w głębi jego oczu.

-Bill...

Wyciągnąłem rękę w jego stronę, by go objąć, ale on mnie zatrzymał. Popatrzył mi w oczy i ściągnął koszulkę, aż na moment wstrzymałem oddech. Lustrowałem wzrokiem jego perfekcyjnie chude ciało. Poprowadził moją dłoń na swoją talię. Poczułem jego delikatną skórę i na moment chyba odpłynąłem. Spojrzałem znów w jego oczy.

-Zrób mi to, co ja tobie.

Poprosił. Pogładziłem go dłonią po policzku a po chwili zacząłem badać każdy skrawek jego ciała, który mi udostępnił. Okazało się, że ma bardzo wrażliwą szyję, kark oraz lewy sutek, który swoją drogą ma przebity, a na bokach ma łaskotki. Ująłem jego podbródek dłonią i pogładziłem go delikatnie, na koniec znów zatapiając się w jego oczach. Widziałem elektryzujące iskierki skryte w jego własnych. O tak... podobało mu się. Uśmiechnął się delikatnie i ujął moją dłoń, składając po chwili pocałunek w jej wnętrzu i splatając ze sobą nasze palce.

-Przepraszam. Poszlibyśmy dalej, ale...

Przerwałem mu z uśmiechem.

-Pójdziemy dalej, gdy będziesz tego chciał. A to... nawet nie wiesz, jak przyjemne było.

Uniósł lekko kąciki ust, jakby chciał powiedzieć, że właściwie to jest tego świadom, po czym tak po prostu się do mnie przytulił. Wtuliłem jego szczupłą sylwetkę w moje ciało i długo tuliłem w ramionach, nim założyliśmy nasze koszulki, z resztą zrobiliśmy to dopiero, gdy usłyszeliśmy, że moja mama wróciła do domu.

Minął tydzień. Potem dwa. Najpierw przez kilka dni powtarzaliśmy to, co wtedy zaczął Czarny - badaliśmy z zapamiętaniem nasze ciała od pasa w górę, aż w końcu znaliśmy je na pamięć. Wtedy zdecydował się na pocałunki. Nigdy nie zapomnę tego pierwszego. Siedział mi na kolanach i o czymś rozmawialiśmy, po czym nagle spojrzał na moje usta i nie odrywał od nich wzroku. Po chwili spojrzał mi w oczy i oblizał swoje wargi koniuszkiem języka. Wyglądał przy tym tak seksownie... Chyba nawet nie zdawał sobie z tego sprawy. Potem znów spojrzał na moje wargi. Uniosłem delikatnie jego podbródek i spojrzałem mu w oczy, po czym zbliżyłem się i... pocałowałem go. Czule, delikatnie, muskając powoli jego usta. Nie spieszyliśmy się, tak samo, jak nie pogłębiliśmy tego. Jeszcze nie. Jeszcze nie teraz. Wyjątkowy, pierwszy pocałunek.

Był tak cudowny, jak tylko mogłem to sobie wyobrazić, a nawet bardziej. Pierwszy raz poczułem te słodkie, miękkie wargi na moich ustach.

Nie chciałem przestawać, ale brakło nam oddechu. Pragnąłem zasmakować ich jeszcze i jeszcze... stały się dla mnie jak narkotyk. Z resztą... Bill jest dla mnie jak narkotyk. Dosłownie, przysięgam! Ale uwielbiam to uzależnienie, bo ono przybliża mnie do ukochanej osoby. Najsłodsze uzależnienie...

-Najsłodsze uzależnienie, jakiego może doznać człowiek, to inna osoba. Człowiek uzależnia się od ukochanego bądź ukochanej i po niedługim czasie nie mogą bez siebie żyć. Cierpią, gdy są daleko lub nie mają ze sobą kontaktu. Wszystko, co piękne i wspaniałe dzieli się z tą jedną osobą, tak samo, jak wszystkie przykrości czy troski. Nie istnieje na świecie nic bardziej skomplikowanego, nic równie szczerego, nic prawdziwszego, nic wspanialszego a jednocześnie nic tak prostego, nic bardziej głębokiego i nic bardziej uzależniającego, niż miłość do drugiego człowieka. To najciężej dostępny narkotyk, jaki istnieje, ale warto jest się dla niego natrudzić.

Usłyszałem, jak nasz nauczyciel niemieckiego wypowiada te słowa i pomyślałem, że w pełni się z nim zgadzam. Tylko czy on nie miał oddawać naszych wypracowań?

-Bill, uważam, że to wypracowanie jest po prostu rewelacyjne. Nigdy nie czytałem równie dobrej pracy napisanej przez ucznia 12 klasy, jestem pod wielkim wrażeniem. Najlepsza nota w klasie.

Spojrzałem na opanowanego Bill'a, który zerknął na mnie kątem oka i delikatnie się uśmiechnął, gdy odebrał już swoje wypracowanie. Otworzyłem już usta, by coś powiedzieć, jednak ubiegł mnie nauczyciel.

-Tom, ty również niezmiernie mnie zaskoczyłeś. Pozwól, że zacytuję: Miłość, to coś, czego nie można zrozumieć. To coś, co po prostu czujesz. To stan, gdy nieustannie myślisz o tej osobie. Gdy pragniesz dla niej wszystkiego co najlepsze. Gdy każda jej krzywda boli cię tak samo. Gdy chcesz ją chronić przed całym światem. Gdy poświęcasz dla niej dużą część siebie. Gdy tęsknisz za nią, gdy jest daleko. Gdy się o nią martwisz. Gdy każda rzecz dotycząca tej osoby jest dla ciebie ważna. Lista jest długa, ale najważniejszy jest wniosek, że miłości nie można zrozumieć, ona po prostu jest. I gdybym mógł, dla miłości zrobiłbym wszystko. Bo miłość uskrzydla. Jeśli miałbym komuś opisać, jak wygląda miłość, to właśnie tak: to skrzydła, które dostajemy od losu, by wraz z ukochaną osobą móc się wzbić ponad potępienie. Nie spodziewałem się takich słów po tobie, Tom, ale widzę, że miłość ci służy. Bill może być z siebie dumny, bo jak widziałem jego wypracowania z poprzednich lat, to pozostawiały wiele do życzenia.

Mężczyzna wręczył mi pracę a ja prawie zleciałem z krzesła, gdy zobaczyłem ocenę. Bardzo dobry z plusem! W życiu nie miałem takiej oceny z niemieckiego! No... poetą nie jestem, wypracowania mi nie idą...

-Naprawdę tak myślisz?

Usłyszałem szept, więc odwróciłem się do Humanoidka, robiąc przy tym pytającą minę.

-Że miłość uskrzydla.

Pokiwałem głową.

-Nawet nie wiesz, jak wspaniale czuję się mając cię tylko w zasięgu wzroku i wiedząc, że wszystko z tobą w porządku. A gdy jeszcze mam cię blisko, gdy czuję dotyk twojej skóry na mojej... to mam wszystko. Gdy trzymam cię w ramionach jestem najszczęśliwszy na świecie, bo cały mój świat mam wtedy przy sobie i wiem, że nikt nie może mi go w tej chwili zabrać.

Wyjaśniłem a orzechowe oczy zaszły łzami wzruszenia. Otarł kącik oka i uśmiechnął się delikatnie.

-Naprawdę uważasz, że jesteś uzależniony?

Zapytałem, na co pokiwał głową, zupełnie jak ja chwilę temu.

-Uzależniłem się od ciebie, Tom. Nie wiem, co by się stało, gdyby cię teraz zabrakło. Chyba bym zwariował i trafił do psychiatryka. Jesteś dla mnie jak powietrze.

Wyszeptał. Uśmiechnąłem się do niego i zacisnąłem na  moment dłoń na jego kolanie, po czym wróciłem do swoich rozmyślań. Wiedziałem, że w przeciwieństwie do mnie mój chłopak chce się skupić na lekcji, więc pozwoliłem mu robić notatki, samemu zajmując się rysowaniem. Właśnie kończyłem robić kontur długopisem, gdy poczułem, jak ciepła dłoń łapie mnie za przedramię. Ze zdziwieniem zorientowałem się, że jest przerwa. Zerknąłem na właściciela dłoni, który wyraźnie gdzieś mnie ciągnął, choć wciąż siedział i nic nie powiedział. Po prostu wiedziałem, że chce gdzieś iść. Wstałem i pozwoliłem mu się poprowadzić do łazienki, a on... po prostu wtulił się ufnie w moją klatkę piersiową. Objąłem go i przytuliłem mocniej do piersi, wplątując jedną dłoń w jego miękkie, czarne jak smoła włosy. Usłyszałem, jak odetchnął.

-Wszystko w porządku, Billy?

Spytałem cicho. Przez kilka chwil milczał.

-Tak, po prostu... po prostu chciałem się przytulić. Chciałem się upewnić, że mnie...

Przerwał, zdając sobie sprawę, jak to zabrzmiało. Chwyciłem go za policzek i uniosłem lekko jego twarz, by patrzył mi w oczy. Odgarnąłem włosy z jego czoła i pocałowałem go w nie, po czym spojrzałem mu w oczy.

-Że cię kocham?

Wpiłem się namiętnie w jego kształtne usta, całując go delikatnie ale pewnie. Zamruczał cichutko i objął mnie za kark, odwzajemniając pocałunek. Wplątał dłoń w moje włosy i podrapał skórę głowy, dając mi znak, jak mu dobrze. Całowałem go długo, niespiesznie, przyciskając do mojego ciała, by nie odsunął się ani o milimetr. Zakończyłem powoli pocałunek czułym muśnięciem i po chwili pocałowałem go w policzek, po czym spojrzałem mu w oczy.

-Nigdy nie miej wątpliwości, że cię kocham, Billy. Nie ma takiej siły, która mnie od ciebie odsunie.

Obiecałem. Widziałem, że wyraźnie się rozluźnił, nawet czułem to pod palcami, gdy badałem jego plecy przez materiał koszulki. Nie był już spięty i niepewny jak wcześniej. Wiedział, że mi zależy równie bardzo, jak jemu. I to mu wystarczało.

-Ja też cię kocham.

Szepnął i pogładził mnie po policzku. Rozbrzmiał dzwonek, więc wróciliśmy do klasy, trzymając się za rękę. Nie przeszkadzały nam krzywe spojrzenia. Byłem dumny z tego, że tak wspaniała istotka obdarzyła mnie tak pięknym uczuciem, i że sam kocham. Splotłem w mocnym uścisku nasze palce, po czym puściłem jego rękę, by mógł pisać w trakcie lekcji i grzecznie czekałem, aż nasza dzisiejsza odsiadka w szkole się skończy i będziemy mogli wrócić do domu. Rysowałem z zapałem, chcąc później pokazać to Czarnemu, i gdy zadzwonił ostatni tego dnia dzwonek, patrzyłem na perfekcyjny, w mojej ocenie, rysunek. Przedstawiał on splecione dłonie kochanków, na ich małych palcach zawiązana jest cienka, czerwona nić, która układa się nad dłońmi w napis "Najsłodsze uzależnienie, jakiego może doznać człowiek, to inna osoba." Cytat z jego wypracowania. Miałem nadzieję, że mu się spodoba. Może zrobimy go na ścianie nad naszym łóżkiem? Byłoby fajnie. Całą drogę powrotną byłem tak podniecony tym, że pokażę mu pracę stworzoną specjalnie dla niego, że nie do końca skupiałem się na czymś innym dookoła. Rejestrowałem jedynie jego słodki uśmiech i silny uścisk naszych dłoni. Z przystanku do domu biegliśmy sprintem, chociaż zarzekał się, że nie może biec, więc w połowie drogi przystanąłem z nietęgą miną.

-No proszę cię, chcę ci coś pokazać, ale w domu, w naszym pokoju.

Poprosiłem, gdy łapał oddech. Spojrzał na mnie zaciekawiony.

-Cierpliwość to cnota, Tom.

Odparł, wyrównując oddech. Prychnąłem.

-Kiedyś będziesz żałował, że wyryłeś mi to zdanie w pamięci.

Powiedziałem lekko naburmuszony, ale zaraz potem uśmiechnąłem się do niego szeroko i ująłem jego dłoń w swoją. Wracaliśmy normalnie, powoli, chociaż czułem, że zerka na mnie co chwilę. Był ciekaw, co przygotowałem, chociaż w życiu by mi się teraz nie przyznał, gdybym zapytał.

W końcu, po wieczności, trwającej zaledwie pięć minut, wspinaliśmy się po schodach no naszego pokoju. Wygrzebałem szybko z plecaka odpowiedni zeszyt, otwarłem na odpowiedniej stronie i usiadłem obok ukochanego na łóżku, pokazując mu rysunek. Nie odzywał się, chociaż widziałem, jak jego spojrzenie, wbite w rysunek, zaszło łzami. W końcu wzrok orzechowych oczu padł na mnie i widziałem, że te łzy, to były łzy radości.

-To... użyłeś moich słów?

Zapytał cichutko. Pokiwałem głową i uśmiechnąłem się.

-Myślałem, żeby namalować nam to nad łóżkiem. Co ty na to?

Zapytałem. Spojrzał na pustą, białą ścianę. Pokiwał głową, po czym znów spojrzał na mnie i... pocałował mnie. Krótko, delikatnie w usta. Szepnął ciche podziękowania i przyjrzał się jeszcze raz rysunkowi.

-Jak skończysz, mogę go zachować?

Zapytał, na co pokiwałem głową. Nie zaskoczył mnie. Wiedziałem, że ma zeszyt, gdzie zapisuje lub wkleja różne ważne dla niego rzeczy. Objąłem go ramieniem i pocałowałem w skroń. Chwilę potem leżeliśmy na łóżku, przodem do siebie, patrząc sobie w oczy. Nawet się nie zorientowałem, gdy zasnąłem.

Komentarze

  1. Taki fajny,romantyczny odcinek :)
    Ah..rozpływam się :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To dobrze :) Macie małe odsapnięcie jeszcze w następnym rozdziale :D

      Usuń
    2. Czyli szykujesz jakiś zwrot akcji? :D
      Oj,będzie stres xd

      Usuń
    3. Oczywiście, że tak :D

      Usuń
  2. Jeju moja skleroza mnie czasami powala. Przeczytałam i zapomniałam skomentować xD Jezu odcinek taki słodki i uroczy. Ja naprawdę czuje że to cisza przed burzą. A co chcesz wymyślić to nwm ale boję się tego. No i oczywiście czekam aż moje dwa cudeńka wreszcie pójdą na całość. Oni naprawdę są tacy kochani kiedy mówią o tej całej miłości że aż mogłabym im uwierzyć że tak jest. Ale z przekonaniem mnie do tego jest ciężko. No ale nieważne. Mam nadzieję że wena dalej cię tak mocno trzyma a jak nie to ci jej życzę jak najwięcej. Czekam na następny. Pozdrawiam i całuję kochana!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Hahaha, nic nie szkodzi, skleroza czasami po prostu jest :P
      Nom, bo to JEST cisza przed burzą :D
      Bój się, bój :3
      No... już nie czekaj :P
      Ja myślę, że tak jest - Ty nie? Czemu?
      Wena jest jak najbardziej na swoim miejscu :D
      Całuję :*

      Usuń
  3. Moja wyobraźnia trochę wybiegła w przyszłość, ale to przecież i tak postęp ze strony Billa, że pozwala na jakikolwiek kontakt cielesny.
    A te wypracowania... Miłość obu im służy.
    świetny odcinek, zupełnie inny niż się spodziewałam, a to tylko na plus :)
    Buziaczki.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Pomyślałam, że taki kontakt będzie odpowiedni :D
      Jakoś mnie natchnęło, cieszę się, że się spodobało :D
      Pozdrawiam~

      Usuń

Prześlij komentarz

Popularne posty