Czat - rozdział 1


Przed wejściem do szkoły natknąłem się na Noyę i Asahiego, którzy właśnie o czymś zawzięcie rozmawiali i nie zauważyli mnie. Podbiegłem do nich i wystraszyłem, wyskakując im zza pleców.

-CZEŚĆ!

Wrzasnąłem, na co Asahi podskoczył i złapał się za serce a Noya zaczął się śmiać i przytulił mnie do siebie. Roześmiałem się i przytuliłem do mojego senpaia.

-Hinata, nie strasz tak, bo padnę na zawał.

Fuknął Asahi, po czym obrażony wszedł do szkoły a my zostaliśmy i śmialiśmy się do rozpuku, ściągając na siebie spojrzenia innych uczniów, ale żadnego z nas to nie obchodziło.

-Cieszę się, że już z tobą lepiej.

Powiedział w końcu Noya i ruszyliśmy do szkoły. Miał oczywiście na myśli to, że jedna z dziewczyn z naszej szkoły spotykała się ze mną przez dość długi czas i rozkochała mnie w sobie tylko po to, żeby dotrzeć do Sugi-senpaia i z nim być. Dowiedziałem się, gdy przyłapałem ich w schowku na piłki i inny sprzęt przy sali gimnastycznej po jednym z naszych treningów.

Szedłem ze zwiniętą siatką w rękach do magazynku i przystanąłem, gdy usłyszałem głos naszej drużynowej mamy.
 

-Sakura, ale o czym ty mówisz?
 

Co? Jest tam z Sakurą? Moją Sakurą? Co się dzieje?
 

-To, co słyszysz. Kocham cię. Kocham cię od dawna. Ale nigdy nie zwracałeś na mnie uwagi. Więc uwiodłam tego dzieciaka z ADHD, żeby się do ciebie zbliżyć. Chcę być z tobą.
 

To był głos mojej Sakury. Mojej dziewczyny. Przez chwilę panowała cisza, a ja bałem się nawet oddychać.
 

-Zrobiłaś największe świństwo, jakie mogłaś zrobić. Nigdy nie będę z kimś tak podłym, jak ty. Masz zakaz wstępu na salę gimnastyczną i na nasze mecze. Dodatkowo masz zakaz na kontaktowanie się z kimkolwiek z naszej drużyny, chłopcy zostaną o tym powiadomieni. Zjeżdżaj stąd i nie wracaj.
 

Głos Sugi był zimny i stanowczy, a po chwili z pomieszczenia wyszła zapłakana dziewczyna, do niedawna moja ukochana, która nawet mnie nie zauważyła. Z kolei Suga-mama zauważył mnie i od razu do mnie podszedł.
 

-Przykro mi, Hinata. Przepraszam.
 

Powiedział, choć nie musiał. To ona złamała mi serce. On nie zrobił nic złego.
 

Tak, ale od tego czasu wiele się wydarzyło i wiele się zmieniło, więc złe emocje odeszły w zapomnienie i znów byłem starym sobą, za którym wszyscy tęsknili. Wszedłem do szkoły i podszedłem do mojej szafki by zmienić buty, gdy z wnętrza wypadła mi jakaś karteczka. Zdziwiony schyliłem się i podniosłem ją, a gdy przeczytałem napisane na niej słowa, poczułem się, jakby cały świat znów mi się zawalił. Jestem trupem.

Wiem, że jesteś z Kageyamą w związku. Szach.
 
Tobio mnie zabije za to, że ktoś się dowiedział. Podskoczyłem, gdy ktoś położył mi dłoń na ramieniu i szybko schowałem za sobą kartkę, widząc za plecami Daichiego.

-Wszystko w porządku?

Zapytał. Przełknąłem ciężko ślinę i uśmiechnąłem się szeroko, kiwając głową.

-Tak, wybacz, zamyśliłem się. Coś się stało?

Odparłem, drapiąc się z zakłopotaniem po karku. Spojrzał na mnie badawczo i uśmiechnął się lekko niepewnie.

-Dzisiaj będziemy omawiać sprawę wyjazdu treningowego z Nekomą. Pomyśl, czy masz jakieś propozycje albo uwagi do tego, co już ustaliliśmy.

Powiedział i chwilę mi się jeszcze przyglądał, po czym odszedł, a ja wyciągnąłem z kieszeni wciśniętą tam chwilę wcześniej złożoną kartkę i upewniłem się, że jednak faktycznie tam jest i nie przyśniło mi się to, że ją znalazłem. Ta kartka naprawdę istniała i ktoś wiedział, że od kilku tygodni jestem w związku z Tobio, królem boiska. Mój świat po raz kolejny w tym roku zupełnie się zawalił i straciłem grunt pod nogami. Co ja mam teraz zrobić...?

Komentarze

Popularne posty