Wspólne mieszkanie - rozdział 8

Yo, ohayo~!
Neko wraca... aber! Muszę Wam powiedzieć coś...
Hai, no więc tak, pierwsza rzecz to taka, że Neko ma za 66 dni egzaminy gimnazjalne, jeśli się nie mylę i czyta sobie podręczniki i ćwiczenia z lat poprzednich, aber mam nadzieję że dam radę normalnie zamieszczać rozdziały. 
I z tym wiąże się druga sprawa - Neko ma nowego bloga~! Nie opuszczę tu mojej kochanej Izu-chan, ale lubię pisać z wyobraźni, tworzyć wszystko od nowa i nie koniecznie trzymać się reguł określonych przez autora, tak więc Neko daje tam upust swojej wyobraźni. :3 pierwszy rozdział jednego z opo jest, jest to yaoi, pracuje jeszcze nad czymś w stylu horroru... w każdym razie, kto chce, ma tu linka: http://opo1276475645321.blogspot.com/?m=1
Jak się nie będzie otwierać to pisać, krzyczeć, bo zamieszczam z telefonu i nie wiem czy się otworzy ;-;
Ale, ja już nie przynudzam, bye~!
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~

Shizuo:

Zmarszczyłem lekko brwi. Te ciche słowa wypowiedziane tak słabym głosem zszokowały mnie. Spojrzałem na pchłę. Chciałem go jeszcze o coś zapytać, ale już spał. Westchnąłem ciężko i sprawdziłem jego oddech. Był ciężki i płytki. To źle. Może poszukam jakiś tabletek w kuchni? Zszedłem na dół do kuchni i zacząłem przeszukiwać szafki. Znalazłem tabletki uspokajające, aspirynę... ale na gorączkę nie znalazłem nic. Zrezygnowany wszedłem do łazienki i zanurzyłem jeden z ręczników w zimnej wodzie. Wróciłem do ciemnej sypialni pchły i położyłem mu okład na czole. Mama zawsze tak robiła gdy Kasuka był chory. Siadłem przy nim i zamyśliłem się. O co mu chodziło? Chyba kłamał, co nie? A może majaczył? To chyba przez tę gorączkę. Zapytam go jak się obudzi.
Po kilkunastu minutach takiego myślenia, wstałem i zszedłem na dół. Położyłem się na kanapie i przymknąłem oczy. Jest wcześnie, nie trzeba jeszcze myśleć nad obiadem, a pchła śpi. Też trochę odpocznę.
Obudziłem się po kilku... godzinach? W sumie obudził mnie cichy jęk dobiegający z góry. Czym prędzej wstałem i pobiegłem do pokoju Izayi. Gdy się tam znalazłem, pchła leżała na ziemi obok łóżka.

-Co ty robisz? - zapytałem podchodząc do niego i kładąc go z powrotem na łóżko.

-Musiałem spaść przez sen. - wyjaśnił cicho. Taki Izaya był nawet znośny. W sumie gdyby zawsze był taki spokojny, to chyba mógłbym się z nim dogadać. Podniosłem z podłogi ciepły już ręcznik i poszedłem do łazienki by ponownie zanurzyć go w zimnej wodzie. Wróciłem do pokoju, położyłem pchle ręcznik na czole i podjąłem rozmowę.

-Izaya?

-Mhm? - przejechałem palcami po włosach.

-Czemu powiedziałeś wcześniej, że mnie kochasz? - zapytałem. Dziwne pytanie, nie? Ale ja chyba też jestem dziwny.

-Ahm, to przez gorączkę. Bredzę. - wyszeptał. Oczy miał zamknięte, a oddech lekko przyspieszony. Miałem wrażenie, że jego cera jest jeszcze bledsza i delikatniejsza niż zwykle. Wydawała się cienka jak papier.

-Masz może ochotę coś zjeść? - zapytałem, woląc zmienić temat.

-Nie, nie jestem głodny, dzięki. - zdziwiłem się.

-Ale dawno nic nie jadłeś. - zaoponowałem. No musi coś jeść. Wykonał nieokreślony ruch ręką.
-Shizu, ja naprawdę mało jem. Nie jestem głodny. - odparł.

-Dlatego chorujesz. - powiedziałem, marszcząc przy tym brwi. Nie wierzyło mi się, że aż tyle może nic nie jeść. Mnie już kiszki marsza grają. Westchnąłem i podniosłem się z krzesła. -Jak chcesz. Ja idę sobie zamówić sushi. - oznajmiłem i wyszedłem z pokoju. Zszedłem po schodach i chwyciłem komórkę leżącą na stole. Szybko wybrałem odpowiedni numer.

Izaya:

Zapytał mnie o coś takiego... skuliłem się w sobie, ale nie dawałem tego po sobie znać. Zwaliłem wszystko na gorączkę. Odczekałem aż wyjdzie, nie skupiając się zbytnio na prowadzonej z nim rozmowie. Gdy tylko drzwi się za nim zamknęły, skuliłem się. Poczułem jak mokry ręcznik zjeżdża mi z czoła i ląduje na moim przedramieniu. Zadrżałem lekko z zimna. Nie płakałem. O co mam płakać? Od początku wiedziałem, że nigdy razem nie będziemy. Powtarzałem to sobie, za każdym razem gdy go widziałem, i niszczyłem, każdą nadzieję, jaka pojawiała się w moim sercu. To bolało. Szczególnie bolało mnie spędzanie z nim czasu. O ileż lepiej mogłoby być, gdybyśmy nie byli wrogami a przyjaciółmi? Czy wtedy byłoby mi lepiej? Czy bolałoby jeszcze bardziej? Nie wiem. Jestem rozdarty. Z jednej strony nie chcę, aby tu był, ale z drugiej każda część mojego ciała przyzywa go do siebie. Cały czas toczyłem wewnętrzną walkę. Chociaż... moje słowa, nawet go nie obeszły. Trochę się cieszę, ponieważ nie roztrząsa teraz sprawy. Jednak chciałbym móc poczuć te ciepłe dłonie jeszcze raz... chociaż raz. Ostatni. Wtedy dam sobie spokój. Ale czy można się tak z dnia na dzień odkochać? Chyba nie... Więc co powinienem teraz zrobić? Zaraz... on się wyprowadzi jak tylko wyzdrowieję, tak? Uf... to dobrze. Myślę że dłużej niż tydzień tu nie pobędzie. Nigdy nie chorowałem dłużej. Mam nadzieję, że teraz też tak będzie. Bo nie wiem, ile czasu wytrzymam zanim go pocałuję i powiem mu o wszystkim. Jest przy mnie 24 godziny na dobę, więc tym trudniej się powstrzymać. Ale co zrobić? Muszę to przetrwać. Dam radę. Obróciłem się na drugi bok i okryłem szczelniej kołdrą. Strasznie mi zimno... nagle zacząłem tracić ostrość widzenia. Jednak to nie przez łzy. Przed oczami zaczęły mi krążyć czarne plamki. Zakręciło mi się w głowie. Zebrałem wszystkie pozostałe we mnie siły i zawołałem go.

-Shizu-chan! - nie wiem, na ile mi to wyszło, ale gdy tylko wykrzyczałem jego imię, otuliła mnie zimna, bezkresna ciemność.

Shizuo:

Wydawało mi się, że usłyszałem coś z góry. Nie byłem pewien i na początku chciałem to olać, ale potem przypomniało mi się, że pchła sama sobie nie poradzi. Wszedłem na górę, do pokoju i zobaczyłem go. Rumieńce wywołane gorączką zniknęły. Oddychał prawie niewidocznie. Dotknąłem jego czoła. Gorączka mu wzrosła. Co mu jest, do cholery?! Nie myśląc wiele, zadzwoniłem po Shinrę.

-Shinra?! Do Izayi, natychmiast! - wrzasnąłem do słuchawki i rozłączyłem się. Musiał się serio przejąć, bo po kilku minutach już tu był.

-Idźcie do salonu. - rozkazał i wyszedłem razem z Celty z pomieszczenia. Co jest z tą pchłą? Przecież już było mu lepiej! Pomyślałem jeszcze, zamykając drzwi jego sypialni.

Komentarze

Popularne posty