Od początku - rozdział 1

Konbanwa~
Oi, czy ja nie przesadzam z ilością publikowanych postów? o.o
No, ale to jest ostatni taki post i będę wstawiać posty rzadziej.
Okey, a teraz nie przedłużam, jeszcze raz proszę o komentarze i...
Zapraszam~ 

~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
Tydzień do rozpoczęcia roku szkolnego nie minął Oriharze inaczej niż większości ludzi. Poszedł z siostrami na zakupy, kupił im całe mnóstwo słodyczy i nowe rzeczy do szkoły, przy okazji zakupił też torbę na książki dla siebie, bo stara była trochę potargana. Teraz, rano w dzień rozpoczęcia szkoły, siedział z rzeczoną torbą na kolanach i ukrywał nożyki tak, by mieć do nich łatwy dostęp, ale by jednocześnie nikt ich nie zauważył. Nigdzie nie ruszał się bez przynajmniej jednego ze swoich noży sprężynowych, który zawsze miał w kurtce. Wiedział, gdzie ma zamówić, gdyby potrzebował. Na razie jednak ma ich w sumie 10 - jeden w kurtce, trzy ukryte już w torbie, jeden jeszcze ukrywa, jeden w kuchni, jeden w salonie, jeden w łazience, jeden w swoim pokoju. Wiedział, gdzie są i tylko on mógł je znaleźć, a w razie gdyby coś się działo, mógł obronić siebie i swoje siostry przy okazji. Usłyszał szybki tupot stóp i głośne krzyki Mairu.
-Iza-nii, Iza-nii, rodzice dzwonią~! - krzyczała radośnie dziewczynka i wpadła do pokoju z telefonem stacjonarnym w jednej łapce i dłonią siostry w drugiej. Izaya szybko wrzucił swoją broń do torby, byle tylko dziewczynki jej nie widziały. Odłożył zakup na łóżko, wstał i podszedł do sióstr, biorąc od nich telefon.
-Halo? Cześć, mamo. - usłyszał w słuchawce kobiecy głos. Jego matka, Kyouko, bardzo martwiła się, że nie może być tego dnia w domu. Niestety, obowiązki wzywają i musi być w Rosji, w pracy.
-Izaya, jak się czujesz? Wszystko w porządku w domu? Przesłać Wam jeszcze pieniądze? Zaraz musicie wychodzić, prawda? Tak nam przykro, że nie możemy być dzisiaj z Wami w domu! Dziewczynki nie sprawiają zbytnio problemów? - rodzicielka zasypała go pytaniami, niepokojąc się o dzieci. To pierwszy raz, gdy wyjechali na tak długo, nie ma ich już drugi miesiąc. Jednak wiedziała, że może polegać na swoim synu. Nie zostawi na pastwę losu swoich sióstr, tego była pewna.
-Mamo, spokojnie. Czuję się dobrze, w domu też wszystko w porządku, nikt nic nie zniszczył, nikt nas nie napadł. Możecie nam przesłać jeszcze trochę kasy, musieliśmy zrobić zakupy do szkoły i trochę więcej za to zapłaciłem niż myślałem. Wychodzimy za pół godziny, o 7:00. Co prawda rozpoczęcie jest o 8:00, ale wolę wcześniej zaprowadzić dziewczynki do podstawówki.* Nie martwcie się tym, radzimy sobie całkiem dobrze. Dziewczynki są grzeczne, nawet nie siedzą mi zbytnio na głowie, wiesz, że same potrafią się sobą zająć. - odpowiedział na każde pytanie po kolei, co jak zwykle wbiło jego matkę w ziemię. Chociaż zna go 16 lat i chociaż od zawsze wie, że jej syn ma niezwykłe umiejętności, szczególnie pamięciowe, to i tak za każdym razem ją to dziwiło. Ciekawe, czy kiedyś do tego przywyknie.
-Cieszymy się, że wszystko w porządku. Pieniądze prześlemy Ci jeszcze dzisiaj. Wracamy za trzy tygodnie, 21 marca**. Uważajcie na siebie, dobrze? - poprosiła go jeszcze kobieta. -Oh, wybacz, musimy już kończyć, to nasz przełożony. Papa! - szybko się pożegnała i rozłączyła, a w słuchawce został tylko głuchy dźwięk. Chłopiec odsunął od siebie urządzenie i po rozłączeniu się, rzucił je siostrom.
-Zanieście telefon na miejsce, muszę jeszcze coś zrobić. Mam nadzieję, że wszystko spakowałyście? Pamiętajcie o butach na przebranie. Po apelu macie czekać w tej kafejce za rogiem, przyjdę tam po Was. Nie obchodzi mnie, czy będziecie chciały gdzieś iść, pójdziecie jak Wam pozwolę. Rozumiemy się? - wiedział, że musi trzymać siostry krótko, bo inaczej wejdą mu na głowę i straci nad nimi kontrolę. Dlatego tak się rządził. Dziewczynki grzecznie skinęły głowami.
-Tak jest, Iza-nii~! - wyśpiewała Mairu i pociągnęła siostrę za sobą, idąc do salonu. Brunet zamknął za nimi drzwi i z westchnieniem usiadł na łóżko. Dobrze, że przynajmniej na razie się go słuchają. Jednak znając je już coś kombinują. Jakby nie mogły poczekać, aż rodzice wrócą! Co prawda, wrócą ledwo na tydzień, bo 1 maja lecą do Niemiec na co najmniej miesiąc. Póki co nie mają więcej delegacji i wyjazdów wpisanych, wiedziałby już o nich bo ma dostęp do systemu firmy, w której pracują jego rodzice, do tego ma hasła do ich skrzynek mailowych, więc zawsze może sprawdzić. Tak, on tak bardzo uwielbia wszystko kontrolować~! Wziął torbę i położył ją z powrotem na swoich kolanach, szukając kolejnego schowka na nożyk. Po kilku minutach zmagania wreszcie udało mu się zwyciężyć z twardym materiałem i zadowolony z siebie sprawdził jeszcze, czy na pewno nikt nie odkryje jego broni. Ponieważ wszystko było w porządku, zszedł na dół i przygotował siostrom kanapki - w końcu muszą coś zjeść zanim wyjdą do szkoły.
-Mairu, Kururi, na dół! - krzyknął i zaraz usłyszał, jak dziewczynki zbiegają po schodach.
-Tak, Iza-nii~? - zapytała go młodsza bliźniaczka, zaglądając ciekawie do kuchni.
-Śniadanie. I pośpieszcie się. - powiedział, stawiając talerzyki na stole. Podszedł do szafki i wyjął trzy szklanki, wyjął sok z lodówki i każdemu nalał szklankę soku jabłkowego.
-Iza-nii, a Ty? Znowu nie jesz śniadania? - zapytała go siostra, chwytając w łapki postawiony przed nią na stole sok.
-Nie, nie jestem głodny. Jedzcie. - poczochrał siostrom włosy. - Jak będziecie dzisiaj grzeczne to zrobię Wam potem Tiramisu, okey? - zapytał z delikatnym uśmiechem na twarzy. Za to na twarzy Kururi odmalował się szeroki uśmiech od ucha do ucha, i ośmiolatka pokazała wszystkie swoje ząbki. 
-Jasne, dla deserku wszystko~! To ten deser, którego nauczył Cię tata po powrocie z Włoch, zgadza się? - dopytywała się siostra. Chciała nauczyć się kiedyś gotować tak dobrze jak jej brat! Wie, że gdy brązowooki był mały, rodzice zostawiali go z opiekunką, a potem gotowali razem z nim różne potrawy. Tak było do czasu, gdy ich brat skończył 12 lat i mógł samodzielnie zająć się domem i czteroletnimi wówczas siostrami. Zawsze uczył się od rodziców nowych dań, ale nigdy nie zapisywał przepisów, wszystko bezbłędnie zapamiętując.
-Tak, a teraz kończ, bo zaraz trzeba wychodzić. - czarnowłosy uciął rozmowę i dopił sok. Odłożył szklankę do zlewu i chwycił ostatnie jabłko z półmiska. Poszedł na górę po swoje rzeczy i wrzucił owoc do torby szkolnej, w końcu może potem zgłodnieć. Gdy wychodził z pokoju, stanęły przed nim Kururi i Mairu, gotowe do wyjścia z plecakami na plecach. Co prawda miały tam tylko legitymację, buty i coś do przegryzienia, ale po co miały to nieść w rękach? Nachylił się do sióstr i wyjął z kieszeni chusteczkę.
-Mairu, masz cały nos upaprany w maśle. - zaśmiał się lekko i wytarł siostrze twarz. - Okey, chodźmy. - zarządził i wyprostował się, schodząc na dół za dziewczynkami. Chwycił leżące na stoliku w przedpokoju klucze, ubrał buty i zaczekał, aż to samo zrobią bliźniaczki. Wyszli z domku, zamknął drzwi i śląc uśmiech starej sąsiadce z naprzeciwka, skierowali się na przystanek. Gdy znaleźli się w jego pobliżu, po około dziesięciu minutach marszu, Mairu wybiegła przed swoje rodzeństwo.
-Oiii, Sakura, ohayooooo~! - machała wesoło do swojej koleżanki ze szkoły. Dziewczynka w różowej sukience i jej mama zatrzymały się i pomachały wesoło do bliźniaczek, czekając na nie. - Iza-nii, możemy iść z Sakurą i jej mamą, a Ty pójdziesz już do szkoły, co Ty na to~? - zapytała brata. Chciały jak najszybciej pochwalić się swoimi nowymi maskotkami przed znajomymi. Kochały to uczucie, gdy koleżanki zazdrościły im jakiejś rzeczy! Jednak Mairu nigdy niczego nie zazdrościła Kururi i na odwrót.
-Niech Wam będzie, Ale reszta tak jak ustalaliśmy, nie ważne, czy Sakura i jej mama będą mogły Was wziąć, okey? - zapytał, zgadzając się na propozycję młodszej bliźniaczki. W ten sposób może sobie spacerkiem pójść do Rajin, idąc jeszcze po drodze po Kadotę.
-Hai~! - krzyknęła dziewczynka i porwawszy swoją siostrę pobiegła do koleżanki. Brunet westchnął i skierował kroki w stronę swojego liceum. Spacer i obserwowanie ludzi na ulicy sprawiało mu niemałą przyjemność, mógł dowiedzieć się też czegoś nowego. To ekscytujące i jednocześnie zabawne~! Tak samo jak ludzie. Z takiego wychodził założenia. W końcu on nie jest człowiekiem, on jest ponad to. Uważa swoją miłość do wszystkich ludzi za jednostronne uczucie, nie przyjmuje miłości od nikogo, najważniejsze osoby uważając za swoich przyjaciół. To właśnie czuje Orihara Izaya. Jest mu z tym dobrze. Zadowolony z siebie, podszedł pod mieszkanie przyjaciela.
-Dotachin~! - zawołał śpiewnie przyjaciela, gdy ten wyszedł z klatki. Brunet odwrócił się w stronę, skąd dobiegał głos i zauważył machającego do niego bruneta.
-Yo, Izaya. Idziesz już do szkoły? - zapytał, uśmiechając się krzywo. Nienawidził tej ksywki, ale nie umiał zatkać przyjacielowi gęby. Mówi się trudno, huh?
-Już? Przecież Ty też idziesz~! - zaśmiał się Orihara, doganiając przyjaciela.
-Nie, ja idę jeszcze do cukierni. - odparł spokojnie wyższy chłopak. Obrzucił spojrzeniem swego towarzysza. Lubi Izayę, jednak zawsze wydaje mu się dziwny, i nie raz denerwuje go jego paplanina.
-W takim razie idę z Tobą~. - zarządził wesoło czarnowłosy, czym wywołał zdziwienie na twarzy przyjaciela. Gdy to zauważył, zaśmiał się cicho i wyjaśnił. - Po kawę oczywiście, głuptasie~! - wyśpiewał. Taak... kawa. Napój, który kocha, jedyna rzecz od której jest uzależniony.
-Słyszałem, że w naszym roczniku ma być kilka ciekawych osób w Rairze. - zagadał Kadota. Brązowooki skinął energicznie głową, zaczynając lekko podskakiwać.
-Będziesz Ty, członek nowej bandy o nazwie Niebieskie Kwadraty, będzie zwariowany na punkcie medycyny Shinra, niejaki znajomy Shinry Shizuo, jakiś koleś którego się wszyscy boją, no i ja~! Czego chcieć więcej, założę się, że rozniesiemy szkołę~! - zaśmiał się i wszedł do ulubionej cukierni Kyouheia.
-No, to będzie ciekawie. - mruknął pod nosem brunet, wchodząc do pomieszczenia za swoim przyjacielem.

~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
A więc, w gwoli wyjaśnienia~!

*. Japoński system szkolnictwa wygląda tak:
3-6 lat = przedszkole
6-12 lat = podstawówka
12-15 lat = szkoła średnia niższego stopnia (coś jak nasze gimnazjum)
15-18 lat = szkoła średnia wyższego stopnia (coś jak nasze liceum)
od 18 lat = szkoła wyższa

**. Rok szkolny w Japonii rozpoczyna się 1 kwietnia, ostatniego (jak dobrze pamiętam) lipca kończy się pierwszy semestr, i do szkoły wracają we wrześniu, do grudnia mają drugi semestr, no i trzeci semestr od stycznia do marca.

Komentarze

Popularne posty