Bez nadziei - prolog
Chłopak o brązowych oczach spojrzał na wołającą go dziewczynę.
-Co jest?
Padło z jego ust beznamiętne pytanie, podczas gdy długie palce naciągnęły czarną bluzę na ramiona a wzrok, w którym nie ma już dawnego blasku, lustrował dziewczynę. Na twarzy brunetki malował się grymas. Zrobiła minkę jak obrażone, rozpieszczone dziecko, założyła ręce na piersi i odwróciła głowę od chłopaka.
-No wiesz, Nez? Ja cię wołam a ty wgapiasz się w ten komputer i nie zwracasz na mnie uwagi.
Poskarżyła się i tupnęła nogą dając tym samym znak, że się wygłupia. Na bladych ustach mężczyzny zamajaczył delikatny uśmiech. Westchnął cicho, teatralnie, wstał z granatowego krzesła i poszedł cicho do dziewczyny tak, jakby przy każdym kroku wahał się czy aby na pewno chce go wykonać. W końcu położył dłoń na głowie dziewczyny i delikatnie ją pogłaskał z przepraszającym uśmiechem na ustach. Rzadko się uśmiechał, ale dla niej mógł to czasem robić. Na twarzy dziewczyny najpierw odmalowało się zdziwienie, jednak zaraz potem zastąpiła je radość. Ciepły uśmiech wylwitł na jej twarzy.
-Tylko udawałam.
Zaśmiała się cicho i usiadła na krześle obok przyjaciela. Zapatrzyła się w ekran komputera, na którym migało zdjęcie. Młody mężczyzna usiadł z powrotem na swoim miejscu i zaczął przeglądać zdjęcia z tego folderu. Te były sprzed 10 lat. Zdjęcie przedstawiało dwóch czternastoletnich chłopców - czarnowłosego i szarowłosego.
-Kim jest ten chłopak?
Zapytała ciekawie, od razu rozpoznając szarowłosego przyjaciela. Usta chłopaka wygięły się w uśmiechu pełnym bólu i tęsknoty. Jednak igrał w nim też cień radości.
-To Ruki. Przystojniak, co?
Zaśmiał się nieszczerze. Wpatrzył się w tego siebie sprzed 10 lat. Od urodzenia miał szare włosy, przez co przylgnęła do niego ksywka "Nezumi". Tak na prawdę ma na imię Haruki, ale tylko jedna osoba go tak nazywała. Jednak to było dawno. Minęły już trzy lata, odkąd ta osoba odeszła. Trzy lata a to wciąż bolało jego serce tak samo mocno.
Poczuł, że łzy napływają mu do oczu, więc wstał i podszedł do otwartego okna, po drodze wyciągając papierosy z kieszeni. Naciagnął rękawy by zakryć nadgarstki. Robił to już automatycznie, nie zwracał na ten gest uwagi. Odpalił papierosa i wychylił się lekko przez okno. Poczuł chłodne powietrze uderzające go w twarz, przez co policzki i nos lekko się zaróżowiły i zaczęły go delikatnie szczypać. Wypuścił powoli trujący dym z płuc.
-Znowu się ciąłeś.
Usłyszał obok siebie głos przyjaciółki, wypełniony troską i smutkiem. Poczuł jej drobną dłoń zaciskającą się lekko na jego ramieniu. Wiedział, że go wspiera.
-W sumie to ciekawe, że tniesz się tylko w określone dni.
Stwierdziła. Miała rację. Było wiele dni w ciągu roku, kiedy nic sobie nie robił. Dziewczyna po dwóch latach przyjaźni i pięciu latach znajomości zdążyła to zauważyć. Skinął głową w zamyśleniu i znów wypuścił z płuc szary dym. Miała rację. Wczoraj pociął się, ponieważ były jego urodziny.
Urodziny Ruki'ego. Bolało go to tym bardziej, że wieczorem zauważył czarnowłosego mężczyznę w jakiejś knajpce razem z innymi mężczyznami i ludźmi. Prawdopodobnie był tam też nowy chłopak Ruki'ego, co tylko bardziej dobijało chłopca. Skulił się w duszy i zadrżał lekko z zimna. Poczuł jak drobna dziewczyna nakrywa go kocem. Wtulił nos w przyjemny materiał i dokończył palić papierosa. Westchnął i odsunął się od okna, aby zaraz wrócić na swój granatowy fotel. Zaczął dalej przeglądać zdjęcia. Byk wtedy szczęśliwy. Folder szybko się skończył i teraz otworzył nowy, ten sprzed 7 lat. Puścił pokaz slajdów.
-Lubiłeś go, prawda?
Usłyszał dźwięczny głos dziewczyny, która do tej pory siedziała cicho.
-Kochałem go. Był moim chłopakiem.
Powiedział cicho. Nie musiał się obawiać śmiechu czy odrzucenia od strony dziewczyny. Wiedziała o tym, że jej przyjaciel jest homoseksualistą i jakoś jej to nie przeszkadzało. Zobaczyła smutny wzrok przyjaciela. Wstała i cicho wyszła do kuchni. Mieszkanie Nez'a było małe ale przytulne. Trochę zabałaganione, bo nie chciało mu się zbytnio sprzątać. Nastawiła wodę na herbatę i wyjęła dwa kubki. Sięgnęła do innej szafki po zieloną herbatę. Nez nauczył dziewczynę parzyć ją już dawno temu. W parzeniu herbaty i kawy był mistrzem. Jego starszy brat jest baristą i nauczył kiedyś brata jak to się robi. Potem jednak wyjechał z miasta i nigdy więcej nie odezwał się do Harukiego. Nie przeszkadzało mu zbytnio to, że od pięciu lat nie miał kontaktu ze starszym bratem. Miał wtedy jeszcze. Ruki'ego. Mimo że brat od dziecka o niego dbał, to Ruki stał się najbliższym człowiekiem dla szarowłosego. Tak było od dnia w którym się spotkali. W dniu 4 urodzin Nez'a. Już wtedy bardzo się polubili i nie.umieli bez.siebie żyć. Zawsze najlepiej bawili się we dwóch. Nigdy nie nudzili się w swoim towarzystwie. Ale to minęło.
Pokroiła ciasto cytrynowe które wcześniej przyniosła i ułożyła na pięknie wyrzeźbionym, szklanym talerzu. Wyjęła dwa białe, porcelanowe talerzyki, srebrne widelczyki i łyżeczki, po czym wraz z kanarkowymi serwetkami ułożyła na drewnianej tacy. Zalała torebeczki z liśćmi wodą i czekając, aż napar się zaparzy, wyjęła telefon i napisała sms'a, na tylko sobie znany numer. Wyrzuciła zużyte torebeczki herbaty i postawiła kubki na tacy.
-Wezmę to.
Rozbrzmiał cichy, męski głos. Odprowadziła wzrokiem drobne ciało chłopaka, po czym sama ruszyła za nim. Pierwsze, co rzuciło jej się w oczy to ciemność w pokoju. Wyłączył komputer, którego ekran dawał do tej pory jako takie światło w pomieszczeniu. Usiadła na czarnej, skórzanej sofie, tuż obok przyjaciela. Taca stała na pięknym, przeszkolonym stoliku do kawy. Poprzedni właściciel nie chciał tych rzeczy mimo, iż były takie piękne i oryginalne. Jak ta szachownica, która stoi w rogu. Szkło pomalowane na biało i czarno, pięknie mieni się w blasku świecy postawionej obok. Blade, długie palce mężczyzny zapaliły srebrną lampę stojącą obok kanapy.
-Akira...
Zaczął cicho acz pewnie chłopak. Brunetka chwyciła jego dłonie w swoje i uśmiechnęła się delikatnie, uspokajająco.
-Dziękuję ci.
-Za co?
Nie mogła zrozumieć, za co przyjaciel może jej dziękować. Przeszukała swoją pamięć, jednak nie znalazła ostatnio nic, za co mógłby jej być wdzięczny. Zerknęła na twarz chłopaka, ukrytą w pół mroku, jaki panował w pomieszczeniu. Kilka niesfornych kosmyków szarych włosów opadały mu na ciemnobrązowe oczy. Uśmiechnął się delikatnie i uniósł jej dłoń do swych ust.
-Za to, że przy mnie jesteś. Za to, że mi pomagasz.
Powiedział a jego ciepły oddech łaskotał delikatnie wierzch jej dłoni, którą zaraz pocałował.
-Nie dziękuj, Nez.
Radosny uśmiech, który jak promień słońca rozświetlał twarzyczkę dziewczyny rozkwitł na jej licu.
-Jestem tu, bo cię kocham, wiesz?
Oboje wiedzieli, że te słowa nie są ani trochę zobowiązujące. Mimo to czuli się dobrze w swoim towarzystwie. Mimo, iż się kochają, nie jest to miłość partnerska, a prędzej taka, jaką łączy rodzeństwo. Postronny obserwator mógłby pomyśleć, że są parą. Jednak to im nie przeszkadzało. Tak długo, jak mogą być sobą i wspierać się nawzajem.
Jednak teraz ich przyjaźń będzie wystawiona na próbę. Żadne z nich o tym nie wie, jednak oboje przeczuwają, że niedługo coś się wydarzy. Coś, co na zawsze zmieni ich życie.
Komentarze
Prześlij komentarz