Wspólne mieszkanie - rozdział 11



Izaya:

Wyzdrowiałem już w pełni, więc chodziłem po Ikebukuro, dowiadując się różnych informacji dla Shikiego i innych. Byłem nawet na obiedzie w Russia Sushi. Ci dwaj wcale, a wcale się nie zmienili. Spojrzałem w niebo i zorientowałem się, że spaceruję już od co najmniej godziny, czyli od spotkania z Shikim. Robi się już późno, więc chyba powinienem powoli wracać do domu. Już miałem zawracać, gdy w tłumie mignęła mi blond czupryna. Odwróciłem się w tamtą stronę i zobaczyłem Shizu-chan'a stojącego opodal. Czyżby był z Tom'em? Spojrzałem na jego towarzysza i mnie zatkało. To nie jest Tom tylko jakaś laska! Wyraźnie ona i potworek flirtują. Blondwłosy potworek stał oparty o ścianę i uroczo uśmiechał się do niej. Dziewczyna jest piękna, fakt, długie, brązowe włosy sięgają pasa, zgrabna sylwetka, profil twarzy z prostym, drobnym noskiem też śliczny. Jednak ja w tej chwili czuję do niej tylko obrzydzenie. Dlaczego czułem to okropne uczucie? Bo podrywa Shizusia, którego przecież kocham! Gdy to sobie uświadomiłem, zrobiło mi się niewyobrażalnie smutno. Przecież tego mogłem się spodziewać. Shizuo nie zakocha się w swoim największym wrogu, tym bardziej w facecie! Dużo bardziej pasowała do niego ta dziewczyna, kimkolwiek ona jest. Poczułem piekące łzy w oczach. W tym momencie Shizuś spojrzał na mnie. Zdziwił się na mój widok.

-Izaya? - zawołał mnie i ruszył w moją stronę, jednak ja zerwałam się do biegu. Biegłem przed siebie, nie zważając na piekące łzy. Nie zważałem na to, gdzie biegnę, zależało mi tylko na tym, by znaleźć się jak najdalej od niego. Jednak ja wciąż słyszałem jak krzyczy za mną moje imię, a mnie już powoli zaczynało brakować sił. Chciałem już przestać biec. Ledwo mogłem złapać powietrze, tłumiony szloch dusił mnie. Czym prędzej wbiegłem do jednego zaułka, a za chwilę do drugiego i przestałem biec. Osunąłem się po ścianie i skuliłem. Czułem piekące łzy, ale dalej uparcie je ignorowałem. Nie pozwalałem im płynąć, nie mogę. Po prostu czekałem. Zamknąłem oczy. Słyszałem w pobliżu kroki.

-Izaya? - usłyszałem niepewny głos potworka. Niech on stąd idzie, proszę.

Shizuo:

Stałem oparty o ścianę i rozmawiałem z dopiero co poznaną dziewczyną. Jest ładna, ma długie brązowe włosy, delikatną sylwetkę, czekoladowe oczy i prosty nos, pełne usta... Tak, dla wielu była idealna. Ale mnie nie obchodziła jako partnerka. Obchodziła mnie tylko jako koleżanka. Mimo wszystko pochodziła z Anglii, chociaż jej matka pochodziła z Japonii. Miała zabawny akcent.

-Amy, jestem pewien, że znajdziesz tu niedługo jakąś pracę. Może w jakiejś kawiarni? Najwięcej szukają kawiarnie tematyczne z tego co słyszałem. Może udało by Ci się załapać i dostać w którejś pracę. - pocieszałem ją. Była lekko załamana. Dzisiaj była już w 10 firmach i nikt jej nie przyjął. - Możesz pracować w takiej kawiarni dopóki nie znajdziesz jakiejś innej pracy. Gdzie byś chciała pracować? - spytałem.

-Chciałabym pracować jako charakteryzatorka modeli. Od dziecka kocham modę i zawsze chciałam to robić. - wyjaśniła.

-A nie lepiej zostać modelką? - zapytałem. Roześmiała się lekko.

-Wiesz, zawsze mówili mi, że powinnam, ale jakoś nigdy nie chodziłam na castingi. Wiesz, po tym nie ma w ogóle prywatnego ży...

-Izaya. - przerwałem jej. Zobaczyłem pchłę i ruszyłem w jego stronę. Zobaczyłem jak ucieka. - Wybacz, Amy! - krzyknąłem i zacząłem biec za brunetem. Ciągle wołałem jego imię. Jednak on nie reagował, biegł do przodu. Nagle wbiegł do jakiegoś zaułku. Przez chwilę go szukałem, aż w końcu go znalazłem. Siedział oparty o ścianę z zamkniętymi oczami.

-Izaya? - podszedłem do niego. Nic nie odpowiedział. - Izaya. - powtórzyłem.

-Wracaj do swojej dziewczyny. - powiedział. Ton jego głosu był oschły. Zatkało mnie. Przyklęknąłem przy nim.

-Jakiej dziewczyny? - zapytałem.

-Tej, z którą przed chwilą rozmawiałeś. - powiedział.

-Chodzi ci o Amy? - zapytałem.

-Skąd mam wiedzieć jak ma na imię, człowieku?! - wrzasnął. Otworzył zaszklone, lekko zaczerwienione oczy. Nie płakał, ale widać było, że łzy zbierały mu się w oczach.

-Chodź do domu. Jesteś zmęczony, prawda? - zapytałem i chwyciłem go za nadgarstek, pomagając mu wstać.

-Nie dotykaj mnie. - warknął i wyrwał nadgarstek, gdy wstał.

-Dobrze, ale chodź do domu. - poprosiłem i zacząłem iść obok niego w stronę jego domu. Szliśmy w milczeniu, zerkałem na niego co jakiś czas, chociaż on nie spojrzał na mnie ani razu. Po godzinnym spacerze w milczeniu weszliśmy do jego mieszkania.

-Idź już. - warknął.

-Izaya, co jest? - zapytałem, jednak on uparcie milczał.

-Wynoś się. - warknął.

-Izaya, nie wyjdę dopóki nie powiesz mi o co chodzi. - złapałem go za nadgarstek. - Dlaczego tak się zachowujesz? Co jest złego w tym, że rozmawiałem z tą dziewczyną? Co się do cholery dzieje?! - zapytałem już zdenerwowany, przez co podniosłem głos.

-Bo cię kocham idioto! - wrzasnął, nie patrząc na mnie.

-Co??

Komentarze

Popularne posty