Bez nadziei - rozdział 1
Redaguje książki pisarzy. Praca wydawać by się mogło, dosyć łatwa, jednak nieraz musiał poprawiać jedną książkę kilka razy. Gdy poprawi pierwowzór, sprawdza go po raz drugi i przesyła autorowi z naniesionymi poprawkami. Potem autor przesyła poprawioną wersję i tak w kółko, aż do perfekcji.
Lubił tę pracę, ponieważ kocha czytać odkąd pamięta, chociaż czasem bywa tym zajęciem znużony. Nigdy nie chodził pieszo do pracy, jednak dzisiaj jest piękna pogoda i ma dobry humor, dlaczego więc miałby się tłuc w metrze? Szybko jednak uświadomił sobie, że spacer był złym pomysłem.
Z dala wypatrzył czarnowłosą sylwetkę. Ruki. Jak zawsze wygląda idealnie. A obok niego?
A obok idzie inny mężczyzna, na oko w jego wieku, jednak drobniejszy. Trzyma go za rękę. Więc pewnie są parą. Haruki poczuł w oczach piekące łzy, jednak szedł dalej. Jedyne co zrobił to opuścił głowę. Miał nadzieję, że były go nie zauważy. Na szczęście, albo i nie, stało się tak, jak przewidywał. Chłopak przeszedł obok niego, nawet nie patrząc na niego. Może to i lepiej? Kto wie, może gdyby zauważył szare włosy wystające spod kaptura, zatrzymałby się i porozmawiał z nim? A na to Haruki nie jest gotowy. Przynajmniej tak sądzi. Jego serce ciągle tęskni do tych wspólnie spędzonych chwil. Tęskni za miłością.
Pogrążony w ponurych myślach i w o wiele gorszym stanie niż przed wyjściem z mieszkania, po około czterdziestu minutach dotarł do budynku w którym pracował. Dzisiaj miał dobrać kolory na okładkę do nowej książki znanego pisarza. Podpisywał się Raven, z angielskiego kruk, chciał też by się do niego tak zwracano. W krótkim czasie zyskał dużą popularność. I teraz, po dziesięciu latach, jego książki wciąż sprzedawały się tak samo dobrze. Wszedł do budynku i poszedł od razu na górę, gdzie czekał już na niego mężczyzna po 40, odziany w drogi garnitur. Siedział przy biurku z lekkim uśmiechem na twarzy i pewnością siebie błyskającą w oczach.
-Dzień dobry, panie Raven. Czyżbym się spóźnił? Wydawało mi się że spotkanie miało być o 9:00.
Przywitał się Nez, gdy tylko przekroczył próg swego gabinetu i zobaczył oczekującego tam pisarza. Spojrzał na zegarek. 8:50.
-Dzień dobry. Haruki, nie denerwuj się, to ja przyszedłem za wcześnie. Nie masz mi tego za złe?
Padło pytanie, wypowiedziane niskim, przyjemnym głosem, który dodatkowo był jeszcze modulowany przez posiadacza.
-Rozumiem. Nie, oczywiście, nie ma problemu. Jeśli zdążymy przed 9:30 to książki pójdą do druku jeszcze dzisiaj.
Zapewnił swego współpracownika i usiadł za biurkiem, wyjmując z szuflady propozycje okładek.
-Dostaliśmy wiele projektów okładek, jednak ja wybrałem te, które najbardziej pasują do pańskiej książki. Sądzę, że ta byłaby odpowiednia. W końcu to powieść o tajemnicach lasu. Niech pan to przejrzy i powie, która się panu najbardziej podoba.
Oznajmił brązowooki, wskazując na jeden z projektów. Były tam głównie drzewa, atmosfera była mroczna i krajobraz był lekko zamglony. To dodawało tajemniczości. Po kilku minutach odezwał się autor książki.
-Sądzę, że twoja propozycja jest odpowiednia. Podoba mi się wykonanie tego projektu. Proponuję zrobić do tego czarne wnętrze.
Poczekał cierpliwie aż jego rozmówca przetrawi informacje.
-Przykro mi, ale nie zatwierdzę tego projektu, jeśli wnętrze okładki będzie czarne. Nie sądzę aby to dobrze wyglądało.
Zaoponował dwudziestoczterolatek. Na twarzy pisarza odmalowało się zdziwienie.
-Jaki kolor więc proponujesz?
Zapytał. Był ciekaw opinii chłopaka. Mimo młodego wieku potrafił mu doradzić bezbłędnie.
-Ja zrobiłbym lekko zginął zieleń.
Oznajmił.
-Uważam, że to idealne połączenie i będzie się godnie reprezentowało.
-Dobrze. Mogę to zaakceptować.
Mężczyzna skinął głową.
-Więc zatwierdzamy projekt?
Zapytał i spojrzał na zegarek. 9:14.
-Tak. Już idę po dokumenty i zaraz jestem.
Drobniejszy mężczyzna wstał zza biurka i poszedł do drugiego pokoju, gdzie sekretarka rozdawała odpowiednie dokumenty.
-Cześć, Hinami. Mógłbym cię prosić i dokumenty potrzebne na zatwierdzenie projektu książki?
Poprosił. Kobieta obrzuciła go spojrzeniem pełnym troski i sięgnęła po teczkę z pustymi dokumentami. Ona także widziała, jak chłopak się wyniszcza i nie podobało jej się to. Z cichym westchnieniem podała chłopakowi dokumenty.
-Przynieś je w ciągu 10 minut, to może szef ci je zatwierdzi jeszcze przed dzisiejszym drukiem.
Poprosiła, uśmiechając się delikatnie. Długie, blade palce przejęły od kobiety papiery a ich właściciel odwrócił się, spoglądając przez ramię na współpracownicę.
-Wiem, postaram się. W sumie to tylko kwestia wypełnienia kartek. Wszystko już ustaliliśmy.
Oznajmił jej po czym zniknął za drzwiami swojego gabinetu. Podszedł do swojego krzesła i zaczął wypełniać dokumentu. Gdy po kilku minutach skończył, podał je autorowi do podpisu. Kiedy podpis znalazł się na swoim miejscu, wstał i wyciągnął blada dłoń w stronę starszego mężczyzny.
-Dziękuję za współpracę.
Powiedział i skłonił się delikatnie. Poczuł, jak duża, ciepła dłoń zaciska się ba jego drobnej dłoni.
-Miło się z panem pracuje. Do zobaczenia.
Odparł pisarz i uścisnąwszy chłopcu dłoń, wyszedł z gabinetu i skierował się na dół, w stronę wyjścia z budynku.
Dobrze. Mamy to.
Pomyślał chłopak i wrócił do sekretarki.
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
Ohayo~!
No więc wiem, że długo nie było rozdziału, przepraszam, ale już jest... więc teraz postaram się niedługo wstawić kolejny. :3
Komentarze
Prześlij komentarz