Samobójca - rozdział 10


Mijały dni, tygodnie, a chłopcy coraz lepiej się rozumieli. Okazywali sobie coraz więcej uczuć, w każdym geście, słowie, spojrzeniu. Rodzice starszego z nich wiedzieli, że coś się zmieniło, nie potrafili tylko dociec, co takiego. A im było ze sobą dobrze. W ramionach ukochanego, Bill zapomniał o strachu, ale drżał za każdym razem, gdy jego kochanek wychodził z domu. Nie chciał go ograniczać, ale nie chciał też, by przez niego coś mu się stało. Pewnego dnia już nie wytrzymał. Kolejne pudełko z kartrczką na której napisane zostało "Dredziarz będzie następny " wytrąciło go z równowagi. Schował pudełko do szafy i po kilkunastu minutach wahania wybrał znienawidzonym numer. Jego właściciel odebrał już po drugim sygnale.

-Ile razy będę musiał ci się oddać żebyś zostawił mnie i tę rodzinę w spokoju?

Spytał od razu, na co usłyszał cichy śmiech. Zadrżał. 

-Przyjdź za pół godziny do tej opuszczonej fabryki niedaleko waszego domu. Zobaczymy, ile razy będziesz mój nim mi się znudzisz. 

Zaśmiał się złowieszczo. Bill miał łzy w oczach. Przytaknął i wyjął pudełko z groźbą. Po chwycił wyrwał z jakiegoś zeszytu kartkę i zaczął pisać. 

Tom,
wiesz, że kocham Cię jak szaleniec. Dlatego nie mogę mu pozwolić na to, by Cię skrzywdził. Gdy wrócisz do domu, mnie już tu nie będzie. Gdy będziesz to czytał, rozpocznie się ostatni rozdział tego koszmaru pod tytułem Mark. Gdy mnie znajdziesz - będę już zimny. Dlatego mnie nie szukaj. Ten widok mógłby Cię przerazić. Zapomnij o mnie i ułóż sobie życie. Pragnę tylko, żebyś był szczęśliwy, spełnij moją ostatnią prośbę. 
Kocham Cię i zawsze będę nad Tobą czuwał.
Kocham,
Bill

Położył to wszystko na biurku i chwycił bluzę, do której kieszeni schował żyletki i wyszedł z domu. Tak dawno nie używał tych ostrzy. Jego skóra na nadgarstkach już się zagoiła, a teraz miał rozciąć ją po raz ostatni. Płakał. Cały czas z jego oczu płynęły kryształowe krople rozpaczy. Nie chciał tego, ale musi jeśli nie chce stracić ukochanego. Podszedł pod starą fabrykę i wyłączył telefon. Naraz zobaczył jak ktoś się do niego zbliża. Znał tego kogoś. Mark. Zadrżał, ale nie odsunął się gdy poczuł jego dotyk na skórze. Zamknął oczy i błagał, by to się już skończyło. Chłopak uśmiechał się psychodelicznie, mierząc wzrokiem swoją ofiarę. 

Po chwili poczuł na sobie jego szorstkie dłonie. Silny dotyk boleśnie ranił jego delikatną skórę. Przez chwilę przestał oddychać. Próbował o tym nie myśleć, próbował myśleć o ukochanym, ale nie szło mu to. Chciał go zawołać, ale wiedział, że nie może. Nigdy by sobie nie wybaczył, gdyby coś mu się stało. Zagryzł wargę, czując usta swojego oprawcy na szyi. Zaraz poczuł, jak zrywana jest z niego bluza i koszulka. Zadrżał z zimna i zaczął jęczeć z bólu, gdy poczuł raniące go palce na torsie. Zerwano z niego spodnie i wtedy pomyślał, że zaraz będzie po wszystkim. Wtedy jednak poczuł, jak obce ciało jest od niego gwałtownie odciągane. Opadł bezwładnie na ziemię i dopiero po chwili otworzył oczy, chcąc zobaczyć, czemu jeszcze się nie wykrwawia i nie żegna się z życiem, ani dlaczego słyszy takie dziwne rzeczy.

Gdy się odwrócił, zobaczył walczącego Marka z... Tom'em! Otworzył szerzej oczy i zaczął już teraz oddychać spazmatycznie. Skulił się w kłębek i objął kolana ramionami. Bał się. Bardzo. Bał się o Tom'a, bał się Tom'a. Drżał na całym ciele, nie zwracając kompletnie uwagi na zimno. Wtedy wszystko ucichło. Zastanawiał się, czy to on umarł ze wstydu, czy któryś z walczących, ale bał się sprawdzić. Po chwili usłyszał czyjeś kroki a zaraz potem dotyk na ramieniu. Ten dotyk był czuły i delikatny, tak dobrze mu znany... Przyjemny zapach drażnił jego nozdrza. Skulił się jeszcze bardziej, pragnąc umrzeć w tym momencie. Orał długimi paznokciami skórę na przedramionach, ale jego dłonie zostały zablokowane.

-Bill, spójrz na mnie.

Usłyszał cichy, czuły głos. Po kilku chwilach dopiero podniósł głowę i spojrzał zapuchniętymi od płaczu oczami na swojego ukochanego. Czekoladowe oczy patrzyły na niego badawczo, ale jak zawsze znajdowała się w nich bezgraniczna miłość, a dziś również ogromna troska. Długie palce delikatnie dotknęły jego policzka.

-Już w porządku. On cię nie skrzywdzi. Policja zaraz tu będzie.

Powiedział, wciąż cicho, jakby bojąc się, że wystraszy młodszego chłopaka. Niemal czuł strach i ból Czarnego, jego rozgoryczenie. Przytulił go mocno do siebie, czując po chwili, jak drobne ciało wtula się w niego ufnie. Uspokoił go i pomógł mu się ubrać, po czym wciąż do siebie przytuleni, czekali na policję. Gdy Mark był już zabierany na komisariat, obaj chłopcy szli wtuleni w siebie do domu. Nie mówili nic, każdy odpływając myślami w inną stronę. Dopiero zamknięci w pokoju odważyli się okazać zgromadzone w nich emocje.

Komentarze

  1. Kobieto!! Czy cię coś... No wiesz! Jezu popłakałam się. Prze z ciebie *groźna mina i palec wskazujący wycelowany w ciebie*. To było smutne, urocze i... i ...takie awww *teraz się rozryczałam*. Tommy był taki męski ratując Billa, a Billy taki kochany chcąc ratować Toma i...i jak *podciągnięcie nosem* Tom znalazł Billa? I dlaczego rodzice Toma byli tacy ble? *chlipnięcie*
    Przepraszam że tak późno, ale kompletnie zapomniałam o terminach bo chcę mieć na zaś trochę notek z mojego bloga, dokończyć one-shot i Toma z naszego bloga + życie prywatne, a i tak od poniedziałku jade na pełnych obrotach więc... Jeżeli zapomnę o notkach to wielkie gomen *słodka, przepraszająca minka* ^^
    Azusa :*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Czy mnie coś...? Nie, nie wiem xD
      Hehe... ups?
      No to się cieszę ^^
      Bo to jego rodzice
      Spoko spoko :)
      Pozdrawiam~

      Usuń

Prześlij komentarz

Popularne posty