Lód - rozdział 6
-Hej, Bill, wstawaj. No już, kocie, wstawaj!
Do zaspanego jeszcze umysłu nastolatka ledwie docierał rozbawiony głos, który próbował go wyrwać z krainy snu. Chłopak zamruczał i wtulił się w coś, na czym miał opartą głowę, ale co z pewnością nie było poduszką. Jego "poduszka" zatrzęsła się delikatnie i poczuł czyjąś ciepłą dłoń, wplątującą palce w jego włosy i bawiąca się nimi.
-Jeszcze pięć minut.
Powiedział, powoli wracając do rzeczywistości, ale jednak wciąż nie chcąc się budzić. Ta sama dłoń, która przed chwilą gładziła jego głosy, przeszła na jego skroń gładząc delikatną skórę. Uśmiechnął się i po chwili leniwie otworzył oczy, spoglądając na twarz swojego partnera. W pewnym momencie zdał sobie sprawę, że leży na jego ramieniu i obejmuje go w pasie. Zarumienił się lekko i zawstydzony odsunął się, spoglądając na chłopaka.
-Przepraszam.
Powiedział zachrypniętym głosem i przetarł zaspane oczy. Do jego uszu dotarł perlisty śmiech.
-Nie szkodzi. Jeśli chcesz, możesz jeszcze spać. Za kilka godzin przyjdzie krawiec z twoim garniturem, a o 18 idziemy na bal.
Powiedział Warkoczyk, wstając i przeciągając się. Czarnowłosy spojrzał na telefon i odnotował w myślach, że jest już prawie 10.
-Nie, będę już wstawał. Chociaż przez to całe jedzenie i przybieranie na wadze jestem dużo bardziej ospały niż wcześniej.
Odparł, przeczesując ręką rozwalone włosy. Czuł się o niebo lepiej niż dwa tygodnie temu, a Tom twierdził, że to dzięki temu, iż przybrał on 5 kg na wadze. Nie był pewien, czy tak jest, ale skoro Tom tak mówi, to jest okey. Pomógł mu tak bardzo w przeciągu zaledwie kilku tygodni znajomości, że aż głupio mu było siedzieć mu na głowie. Wszedł do łazienki i spojrzał w lustro. Taak... zdecydowanie musiał coś z tym zrobić, nie był w końcu sierotą.
Westchnął cicho i zabral sie za poranna toalete. Ubral zwykle, czarne jeansy i czarny T-shirt z logiem jakiegos zespolu, po czym zarzucil na to troche za duza, ale ciepla bluze, oczywiscie czarna i zadowolony z efektu swojej polgodzinnej pracy zszedl na dol do jadalni, gdzie zastal juz zarowno rodzicow Toma jak i samego chlopaka na sniadaniu. W dni takie, jak dzis, czyli w weekend, gdy wszyscy mieli wolne, wszyscy zasiadali do sniadania dopiero okolo 10:00, zeby odespac calotygodniowa gonitwe. Czarny przywital sie grzecznie ze wszystkimi i zajal miejsce naprzeciwko swojego chlopaka.
-Bill, chcialbym z toba o czyms porozmawiac.
W pewnym momencie pan domu zwrocil sie do nastolatka, ktoremu omal nie wypadla z reki jedzona wlasnie kanapka z Nutella. Spojrzal pytajaco na mezczyzne i zamarl w oczekiwaniu.
-Przez twoj stan zdrowia od dwoch tygodni nie chodzisz do szkoly, co jest oczywiscie logiczne, jednakze nie chcemy, bys zaniedbal swoja edukacje. Rozmawialem z nauczycielka Tom'a, od przyszlego tygodnia bedzie cie uczyc w domu.
Oznajmil mezczyzna z delikatnym, cieplym usmiechem na ustach. Jednak mimo wieloletniego doswiadczenia trudno bylo mu odczytac emocje z twarzy nastolatka.
-Nie chcialbym sprawiac problemu. Poza tym moge przeciez wrocic do mojej szkoly.
Wszyscy obecni w pomieszczeniu spojrzeli podejrzliwie na chlopaka i uniesli brwi. Bill wybuchlby smiechem na ten widok, gdyby nie to, ze ta sytuacja go troche zestresowala.
-Do szkoly, gdzie cie drecza? Tak, wiemy, ze masz przesladowcow, dlatego nie chcemy, bys tam wracal.
Matka Warkoczyka usmiechnela sie do czarnowlosego i poglaskala go po plecach, by sie rozluznil. Chlopak tylko pokiwal glowa, niemo przytsajac na zlozona mu propozycje.
-W takim razie postanowione. Bal zaczyna sie dzisiaj o 18, badzcie pol godziny wczesniej w salonie.
Oznajmil mezczyzna, wstajac od stolu i calujac na pozegnanie swoja ukochana w policzek. A w glowie Billa az wrzalo.
JAK DO CHOLERY WYGLADA TAKI BAL?
Komentarze
Prześlij komentarz