Zdjęcie - Rozdział 17
Co prawda wszyscy byliśmy gotowi jeszcze tego samego dnia spakować manatki i wyjechać z kraju, ale niestety życie w cale nie było takie proste, jakbyśmy chcieli. Niestety, ale Emily wciąż była niepełnoletnia w świetle niemieckiego prawa i nie mogła tak po prostu spakować się i wyjechać do innego kraju na stałe. Trochę obawiał nas fakt, że do jej 18 urodzin zostało trochę ponad dwa miesiące a w dodatku jej matka adopcyjna mogła w tym czasie zacząć sprawiać problemy. Debatowaliśmy nad tym z Tom'em przez tydzień, starając się znaleźć rozwiązanie na tę sytuację, późnymi wieczorami, gdy nasza siostra już słodko spała w jednym z pokoi w naszym wynajętym mieszkaniu. Spędzało to sen z powiek nam obu i muszę przyznać, że przez chwilę zacząłem nawet tracić nadzieję, że uda nam się znaleźć jakiekolwiek rozwiązanie z tej sytuacji.
Dokładnie dziesięć dni po pamiętnym spotkaniu w domu naszej mamy, zorganizowaliśmy małą imprezę w mieszkaniu, które wynajmowaliśmy. Mała impreza oznaczała oczywiście zaproszenie jedynie G&G do nas, którzy przyjechali z siatami wypełnionymi alkoholem i jedzeniem. Pokręciłem głową, patrząc jak basista rozpakowuje te wszystkie przekąski na naszym stoliku, nie mogąc uwierzyć, że aż tyle tego przynieśni.
-Co cię trapi?
Odwróciłem się zaskoczony do nalewającego właśnie alkoholu do szklanek Gustava, nie do końca od razu orientując się, że pytanie było skierowane do mnie. Widząc moją minę chyba domyślił się, o co mi chodzi, bo odłożył butelkę i pospieszył z wyjaśnieniami.
-Znamy cię od dzieciaka. Może nie znamy cię tak dobrze, jak twoja druga połówka, ale widzimy, że coś się stało.
Pokiwałem głową, wiedząc, że w sumie mają rację. Zawsze starałem się ukrywać jakieś moje zmartwienia, ale w sumie nigdy to nie przeszło i nie dziwię się. Może na codzień chłopaki są dosyć spokojni, ale to daje im możliwość dużo uważniejszej obserwacji ludzi niż innym.
-Boimy się, że adopcyjna matka Emily coś wymyśli i nie będziemy mogli jej wywieźć z kraju, gdy skończy już 18 lat.
Powiedziałem prosto z mostu wiedząc, że nie muszę nic dodawać. Chłopcy od początku byli w temacie, więc doskonale wiedzieli o czym mówię. Na chwilę zapadła cisza, przerywana jedynie dźwiękiem nalewanych do szklanek napojów i szelestem paczek z przekąskami.
-Ale wy jesteście jej biologiczną rodziną, co nie? Więc jesteście w świetle prawa ważniejsi, niż jej adopcyjna matka. Moglibyście ją zaadoptować czy jakoś tak i wyjechać zaraz po tym.
Ciszę przerwał Geo i myślałem, że szczena mi opadnie a ja sam strzelę sobie w twarz. Przecież to rozwiązanie było tak oczywiste, tak logiczne, a żaden z nas na to nie wpadł! Musiałem mieć naprawdę zabawną minę, bo chłopaki wybuchnęli śmiechem a ja opadłem na kanapę, czując jak uchodzi ze mnie to ogromne zmartwienie, które dźwigałem na barkach od ponad tygodnia. Gus wcisnął mi szklankę w rękę i pociągnąłem od razu ogromnego łyka.
-Dobrze, że was mamy.
-Tylko się nie rozklejaj. Gdzie się podziali Tom i Emily? Mówiłeś chyba, że już mają być?
Zapytał perkusista, rozkładając się na kanapie obok mnie i zerknąłem na zegarek. Faktycznie, Emily skończyła lekcje już trochę ponad godzinę temu a szkoła nie jest aż tak daleko od nas. Nawet nie zauważyłem, że tyle czasu minęło, co trochę mnie zaniepokoiło. Wyciągnąłem telefon z kieszeni i przekląłem pod nosem orientując się, że przypadkiem go wyciszyłem. Miałem tam jedną wiadomość.
-Tom napisał, że jadą jeszcze po coś do sklepu i będą koło 17 w domu, więc niedługo powinni wrócić.
Odpisałem szybko do bliźniaka wiedząc, że będzie mi suszył za to głowę, ale nie zdążyłem bo w tym momencie do mieszkania wszedł on i nasza siostra, we własnych osobach.
-O, znalazły się zguby.
Zaśmiał się Geo i wszystko byłoby spoko, gdyby nie to, że dziewczyna wyglądała na trochę nachmurzoną i miała słuchawki na uszach, kompletnie nie zwracając na nikogo uwagi a do piersi przyciskała siatkę z księgarni. Zauważyłem tylko, jak spojrzała szybko na mojego bliźniaka, po czym uciekła do swojego pokoju. Sam spojrzałem na Tom'a, ale ten tylko westchnął, kręcąc głową.
-Nie mam pojęcia, o co poszło, cały czas jest taka nieswoja. Myślałem, że z nią pogadasz.
Skinąłem głową i wstałem, idąc za nią do jej pokoju. Nie zamknęła drzwi na klucz, więc raczej nie była na nas zła ani nie chciała się definitywnie odcinać. Leżała na łóżku z zamkniętymi oczami, wsłuchując się w muzykę w słuchawkach i najwyraźniej mając wszystko i wszystkich gdzieć. Podszedłem do dużego mebla i dotknąłem jej ramienia, czym trochę ją wystraszyłem, ale zdjęła słuchawki i usiadła, czekając, co mam jej do powiedzenia.
-Wszystko w porządku?
Przysiadłem się obok niej i w pamięci starałem się dojść do tego, czy coś się między nami stało, ale nic takiego nie mogłem znaleźć. Jeszcze o siódmej rano jedliśmy razem śniadanie, śmiejąc się i wygłupiając tak, jak co rano, po czym odwieźliśmy ją do szkoły i pożegnaliśmy się.
-Tak, po prostu... mam słaby humor, nie wiem nawet, dlaczego.
Przyznała się w końcu a ja zacząłem zastanawiać się, czy jest coś, co mogę zrobić, by jej pomóc. Nie wiedziałem, jak mam jej pomóc, skoro nie znałem powodu jej złego samopoczucia, ale ona najwyraźniej ona sama nie wiedziała, jaki jest powód. Przytuliłem ją więc po prostu, pozwalałem jej wtulić się we mnie i odetchnąć przez chwilę.
-Może chodź do nas? Posiedzimy trochę, pogadamy, pośmiejemy się. Może ci się poprawi, a jak nie to jak będziesz chciała wyrzucimy chłopaków i zostaniemy we trójkę.
Spojrzała na mnie i skinęła głową, uśmiechając się blado. Wiedziałem, że już jej lepiej i miałem nadzieję, że tak faktycznie jest.
Komentarze
Prześlij komentarz