Czarny Pan - Rozdział 6

 


Siedziałem w Wielkiej Sali i powtarzałem w myślach swój plan. Dzisiaj nadszedł ten dzień. Dumbledore'a już nie było - wszyscy zastanawiali się, gdzie zniknął dyrektor naszej szkoły, a mój klon stworzony za wczasu czekał na mnie w łazience. Przełknąłem ostatnie kilka łyków soku i szeptem zwróciłem się do Rona.

-Zaraz wrócę.

Chłopak skinął głową a ja wstałem ze swojego miejsca i poszedłem do rzeczonej łazienki. Byłem nad wyraz spokojny jak na to, co szykowałem. Podszedłem do kolumny, przy której zostawiłem swojego klona i po upewnieniu się, że jestem sam - wyciągnąłem rękę i zdjąłem z niego pelerynę niewidkę. Harry-klon wyglądał dokładnie tak, jak ja, bez zarzutów. Wyciągnąłem różdżkę i przytknąłem mu ją do skroni, kompatybilizując się z nim. Dzięki temu wiedział, co miał robić i mówić. Spojrzałem swojej kopii w oczy a on skinął mi głową. Zarzuciłem na siebie pelerynę niewidkę i poszedłem za nim do Wielkiej Sali, gdzie przez chwilę obserwowałem, jak zajmuje swoje miejsce i zachowuje się dokładnie tak, jak ja w ostatnim czasie. Poobserwowałem go chwilę i pokiwałem głową. W porządku. Nikt się nie zorientuje, że to nie ja. 

Ruszyłem więc w stronę wyjścia ze szkoły, gdy usłyszałem czyjeś kroki. Przystanąłem i zacząłem słuchać, chociaż mogły to być tylko dwie osoby.

-Lucjuszu, nie sądziłem, że jesteś fanem spacerów o zachodzie Słońca.

-Wiesz, Dumbledore, wiele rzeczy o mnie nie wiesz. Uważam jednak, że w tej sprawie rozmowa na świeżym powietrzu nam pomoże. 

Wyszeptałem cicho zaklęcie i usłyszałem, jak Malfoy złapał się za przedramię. To było dla niego przypomnienie. Ma zrobić to, co mu kazałem. Inaczej mój klon momentalnie zabije Draco, ale o tym on oczywiście nie wiedział.

Wyszedłem z zamku i szedłem spokojnie przez kilka chwil, nim w końcu dotarłem do linii drzew Zakazanego Lasu. Wszedłem między drzewa i zdjąłem z siebie pelerynę, po czym skrótem przeszedłem do miejsca, gdzie miałem się spotkać z Dumbledorem. Wśród drzew, ukryta stała Bellatrix wraz ze skrępowanym więźniem. Ten więzień był Śmierciożercą, który postanowił mnie zdradzić. To on zostanie oskarżony o zamordowanie dyrektora Hogwartu. 

Przystanąłem obok nich i zmierzyłem oboje spojrzeniem. Bella jakby wyczuwając, że niespecjalnie podoba mi się jej roztrzepany styl, miała zaczesane w koński ogon i wyprostowane włosy a jej suknia była prosta i kobieca, nie przesadzona, jak zwykle. Uśmiechnęła się do mnie dumna z siebie, że tak dobrze poszło jej schwytanie byłego kamrata.

-Już tutaj idą. Bądźmy gotowi w każdej chwili.

Rozkazałem, na co Bella skinęła głową. W jedną ze skrępowanych dłoni naszego więźnia wcisnęła ostry nóż, który przygotowałem wcześniej. Musiał zostawić na nim swoje odciski palców. W dodatku postarałem się i ten nóż był od wieków w rodzinie więźnia. Nawet bez jego odcisków od razu zostanie on powiązany z morderstwem. Usłyszałem czyjeś kroki i szybko nałożyłem na naszą trójkę zaklęcie ochronne, dzięki któremu Dumbledore nas nie wykryje. Czekaliśmy.

-To doprawdy niewiarygodne, żeby ktokolwiek się tutaj od tak pojawił. Aurorzy już badali to miejsce, ale nie znaleźli śladów.

-Dlatego chciałem się tu rozejrzeć razem z tobą, Dumbledore. Być może coś zostało przeoczone.

-Masz rację, Lucjuszu, trzeba zrobić wszystko by zadbać o bezpieczeństwo uczniów. 

-Dokładnie. Nasze dzieci są w końcu najważniejsze. Są naszą przyszłością.

-Ciężko się nie zgodzić. Zauważyłem, że twój syn bardzo się zaprzyjaźnił ostatnio z panem Potterem.

-Wydaje mi się, że wspólne przeżycia ich do siebie zbliżyli. 

Mężczyźni weszli na polanę a ja obserwowałem ich z ukrycia. Naciągnąłem na dłoń gumową rękawiczkę i wyrwałem więźniowi nóż z dłoni, po czym skinąłem Bellatrix. Wiedziała, że zaraz się zacznie. Opuściłem powoli otaczającą nas barierę i schowałem nóż w rękawie szaty. Wyszedłem na polanę i przybrałem najbardziej niepewny i przerażony wyraz twarzy, na jaki było mnie stać.

-Profesor? Pan Malfoy?

Obaj mężczyźni skierowali na mnie swój wzrok, po czym wymienili szybkie spojrzenia.

-Harry, co ty tu robisz?

Zapytał się dyrektor a ja ledwo mogłem powstrzymać uśmiech. Och, on wciąż tak naiwnie wierzył w moją niewinność. Spuściłem głowę, jakbym się wstydził, nim odpowiedziałem.

-Ja... zmęczyłem się byciem wśród ludzi. Chciałem odpocząć.

Dumbledore podszedł do mnie i położył mi dłonie na ramionach. Nie mógł tego widzieć, ale w tym momencie uśmiechnąłem się szeroko. Ostrze noża nasączone było trucizną. Nawet jego umiejętności magiczne mu nie pomogą. 

-Harry, wszystko będzie dobrze. Masz wspaniałych przyjaciół, którzy cię wspierają. Wszystko się ułoży.

Spojrzałem w twarz dyrektora i zauważyłem zaskoczenie, gdy zobaczył mój uśmiech. W tym momencie zrozumiał. Zrozumiał, że go okłamałem.

-O tak, wiem.

Powiedziałem po czym płynnym ruchem wbiłem mu nóż w serce aż po rękojeść. Ćwiczyłem to wiele godzin na boginie i teraz zrobiłem to praktycznie instynktownie. Mężczyzna spojrzał na nóż a potem znowu na mnie. Wyrwałem ostrze i zamachnąłem się, wbijając mu je w brzuch, po czym zacząłem go rościnać. Przez rękawiczkę czułem jego krew ale dyrektor upadł, nim zdołałem do końca rozciąć mu brzuch. Stanąłem nad nim i przez chwilę przyglądałem się, jak dyrektor mruczy zaklęcia uzdrawiające, jednak trucizna uniemożliwiała mu to.

-Czarny Pan zginął, Dumbledore. Zająłem jego miejsce. Jestem Terror Pathy. I nie będzie nikogo, kto mi przeszkodzi. Przykro mi.

Wyznałem ze śmiechem, nim kucnąłem obok niego i wykonałem kolejne rozcięcie na jego brzuchu. Był przerażony i powoli się wykrwawiał.

-Zaraz zaśniesz. Trucizna skutecznie blokuje leczenie ran a Śmierciożercy sprawili, że z tej polany nie wyjdzie żadna wiadomość. Nie poinformujesz nikogo. A twoje wspomnienia pozostaną ze mną. Nie będzie na mnie dowodu.

Odrzuciłem nóż i wyciągnąłem różdżkę mojego więźnia, którą zabrałem mu już wcześniej. Przytknąłem jej koniec do skroni Dumbledore'a i mamrotałem cicho zaklęcie, dzięki któremu nikt i nigdy nie wywnioskuje ze wspomnień dyrektora, że to ja go zabiłem. Oj nie, nie pozwoliłbym sobie na taki błąd a magia nie znała żadnych ograniczeń. Zakończyłem zadowolony w momencie, gdy mężczyzna wydał ostatnie tchnienie, po czym spojrzałem na Lucjusza. Doskonale wiedział, co teraz nastąpi.

-Zrób to szybko.

Poprosił, na co skinąłem głową i wstałem z klęczek, zabierając po drodze nóż. Zamachnąłem się i rozciąłem mu klatkę piersiową długim, płytkim cięciem.

-Dzięki temu wszyscy uwierzą, że próbowałeś obronić Dumbledore'a. A dzięki temu będą myśleć, że nie byłeś w stanie.

Dodałem po czym skierowałem nie moją różdżkę w jego stronę i rzuciłem cicho zaklęcie Cruciatus. Mężczyzna padł na ziemię a ja pozwoliłem, by jego krzyk poniósł się aż do zamku. Bella zabrała więźnia i umazała go już krwią Dumbledore'a, po czym wcisnąłem mu w dłonie jego nóż i różdżkę. Wcześniej zmanipulowałem jego wspomnienia tak by myślał, że to on zabił. Teraz wraz z Bellą skryłem się wśród drzew pod peleryną niewidką i czekałem. Musiałem wyzwolić mojego więźnia z transu w odpowiednim momencie, co do sekundy.

Gdy usłyszałem szybkie kroki poczułem przyspieszone bicie serca. Doskonale wiedziałem, że pozostali Śmierciożercy już sie ewakuowali i widziałem, jak Lucjusz wciąż wije się na ziemi, krzycząc.

-W tamtą stronę!

Usłyszałem niewyraźny głos a kroki zaczęły się zbliżać. Policzyłem w myślach do dziesięciu, nim odwołałem zaklęcie z byłego Śmierciożercy a ten rozejrzał się dookoła. Sytuacja szybko stała się dokładnie taka, jak w jego wspomnieniach a on zaczął się histerycznie śmiać.

-Udało się, zabiłem go! Zabiłem Dumbledore'a!

Krzyczał szczęśliwy i w tym momencie na polanę wpadli nauczyciele, na których twarzach od razu pojawiały się szok i przerażenie. Razem z Bellą wycofaliśmy się na bezpieczną odległość, po czym uśmiechnąłem się do niej.

-Ewakuuj się. Ja wrócę do zamku. Pracuj dalej, Bella. Jak na razie jesteś najlepsza.

Powiedziałem cicho, gdy wygramoliliśmy się spod mojej peleryny. Kobieta uśmiechnęła się i dygnęła komicznie, robiąc sobie z tego mały teatrzyk.

-Tak jest, panie.

Odpowiedziała i po chwili już jej nie było. Odczekałem chwilę i zacząłem iść z powrotem do zamku, skryty pod moją peleryną. Trzeci etap planu został pozytywnie zakończony.

Komentarze

Popularne posty