Dlaczego? - Rozdział 15


 BILL

Przyznam, że po tym co zrobiłem w nocy ciężko było mi się poruszać ale... nie było aż tak źle a wspomnienie o tym, co robiliśmy w łóżku przyprawiało mnie o rumieńce i nie mogłem przestać się uśmiechać. Było mi dobrze z tym, że dopiąłem swego. Chciałem to zrobić i wiedziałem, że Tom powstrzymywał się tylko i wyłącznie ze względu na mnie - ale skoro ja nie miałem nic przeciwko i, mało tego, pragnąłem to zrobić, to dlaczego miałem mu tego nie dać? No właśnie, nie miało to najmniejszego sensu! Przywoływałem w myślach twarz rozanielonego Toma, gdy w końcu się rozluźnił i zaczął czerpać z naszego aktu maksimum przyjemności i gdy w końcu przestał się martwić tym, czy nic mnie nie boli. Samo wspomnienie przyprawiało mnie o delikatny ucisk w podbrzuszu i musiałem się pilnować, żeby o tym nie myśleć - inaczej chyba wszyscy wiedzieliby, co robiliśmy dzisiejszej nocy. Szczerząc się jak głupi do sera wyszedłem w końcu z łazienki a każdy jeden krok przypominał mi o tych upojnych chwilach, które z pewnością będę chciał powtórzyć w najbliższej przyszłości.

Mój bliźniak, o dziwo, wstał już z łóżka i czekał na mnie w pełni ubrany, przeglądając telefon. Czułem i zapewne zachowywałem się jak typowa nastolatka, ale niemal zmiękły mi kolana gdy spojrzał na mnie i obdarzył mnie tak ogromnym, ciepłym uśmiechem. Tylko on umiał jednym gestem wywołać tak ogromne ciepło w moim sercu. Od razu poderwał się na równe nogi i podszedł, obejmując mnie ramionami w pasie i składając pocałunek na moim czole. 

-Jak się czujesz? Bardzo cię boli?

Czułem rumieńce wpływające na moją twarz i wtuliłem się w niego, chłonąc jego ciepło. Musiałem przyznać, że wciąż było mi zimno i zapewne wynikało to z faktu, że jeszcze się nie rozbudziłem. 

-Nie aż tak bardzo, nie martw się.

Długie palce uniosły moją twarz za brodę, aby spojrzeć mi poważnie prosto w oczy. Przez chwilę nawet nie mogłem oddychać, patrząc prosto w te czekoladowe oczy, w których widziałem jedynie miłość i troskę. O takim uczuciu zawsze marzyłem a teraz, gdy je dostawałem... nie mogłem w to wręcz uwierzyć.

-Martwię się, bo cię kocham, głupku.

To powiedziawszy złożył pocałunek na moich ustach, przez co zamruczałem cicho a gdy się ode mnie oderwał, poprawiłem delikatnie włosy, które z jakiegoś powodu zaplątały mi się do oczu.

-Nic mi nie jest. Chciałem to zrobić i cieszę się, że to zrobiłem. Nie powiesz mi, że żałujesz?

Gdy tylko myślałem o takiej możliwości, chociaż była ona absurdalna, drżałem niekontrolowanie na całym ciele i nie potrafiłem tego powstrzymać. Westchnąłem cicho orientując się, że najwyraźniej wyczuwa moje drżenie, skoro tak mocno mnie przytulił do siebie, jednak nie było to teraz ważne.

-Nie żałuję. Ale masz bana na takie zabawy dopóki nie poczujesz się lepiej. A jak już się lepiej poczujesz to najpierw mi powiesz, żebym cię odpowiednio przygotował, zanim to zrobimy. Dobrze?

Zaznaczył poważnie a gdy skinąłem głową szybko pocałował mnie zadowolony w policzek i złapał mnie za dłoń, wyciągając mnie z pokoju. Tak, jak ustaliliśmy dzień wcześniej, poszliśmy do jednej z kawiarni niedaleko hotelu, żeby zjeść jakieś porządne śniadanie - chociaż mnie wystarczyłaby sama kawa to wiedziałem, że bliźniak nie odpuści mi tak łatwo i będzie wciskał we mnie jedzenie. Wolałem więc sam móc wybrać sobie coś dobrego, aniżeli wmuszać w siebie średnie w smaku hotelowe śniadanie. 

Kawiarnia była niewielka i niezwykle urocza - ściany pomalowano na jasnoszary odcień, podłoga została wykonana z ciemnego drewna a na drewnianych stołach leżały śnieżnobiałe obrusy. Dodatkowo na każdym stole stał niewielki, szklany wazon z kilkoma kolorowymi kwiatkami w nim a każde z krzeseł pomalowane było na inny kolor - zupełnie, jakby ktoś miał za mało farby i może faktycznie tak było? Dookoła były obrazy kwiatów i górskich krajobrazów a za drewnianym kontuarem stała młoda, sympatycznie wyglądająca dziewczyna, na której mundurek składała się biała bluzeczka, czarna spódnica i kwiecisty fartuszek. Wszystko było tak urocze a jednocześnie tak wyważone, że wydawało mi się to idealnym miejscem na rozpoczęcie dnia - w końcu w takim miejscu kawa nie może być zła a rogaliki nie mogą być stare, prawda?

Zajęliśmy z Tomem miejsce w rogu kawiarni, rozsiadając się na wygodnych krzesłach i biorąc w ręce laminowane karty Menu śniadaniowego, które było nawet mniejsze od zeszytu A5. Samo przebywanie tu wywoływało lekki uśmiech na mojej twarzy i z takim właśnie uśmiechem zająłem się przeglądaniem ich oferty śniadaniowej. Chociaż nie jadam śniadań to przysięgam - widząc te nazwy miałem ochotę zamówić dosłownie wszystko!

-Dziyń dobry. Co dlo wos?*

Dziewczyna wyrwała mnie z zamyślenia mówiąc z tak mocną gwarą, że aż spojrzałem na nią w szoku. Nie potrafiłem zrozumieć, co do mnie mówi. Bawarczycy jednak mają swój język, nie ma co.... do tej pory aż tak tego nie zauważyłem.

-Ehm... Przepraszam?

-Ach, wy nie nasi! Wybaczcie, wybaczcie.

Kelnerka roześmiała się uroczo, jednak przez jej mocny akcent i tak musiałem się skupić, żeby w ogóle ją zrozumieć. Niby język niemiecki ale co region to inna gwara, co?

-Co dla was? 

Zapytała w końcu w miarę zrozumiale, jednak i tak spojrzałem błagalnie na brata. Miałem wrażenie, że Dredziarz chciał się roześmiać, jednak tego nie zrobił.

-Poproszę zestaw śniadaniowy numer 2 w wersji wegetariańskiej z dużym cappuchino. Billy, co zamawiasz?

Spojrzał na mnie z wyraźnym rozbawieniem a ja starając się nie rzucać mu morderczego spojrzenia zajrzałem jeszcze na moment do karty. W końcu westchnąłem cicho i odłożyłem kawałek zalaminowanej kartki na stół.

-Naleśniki z musem jabłkowym z cukrem i cynamonem a do tego latte machiato z podwójnym espresso.

Poprosiłem niepewnie nie będąc do końca pewien, czy w ogóle ta dziewczyna mnie zrozumie ale gdy tak się stało, odetchnąłem z ulgą. Ułożyłem brodę na dłoni i starałem się nie patrzeć na uparcie wpatrującego się we mnie bliźniaka, którego najwyraźniej coś niezwykle bawiło. 

-Nie czytam ci w myślach, Billy. Nie mogłem wiedzieć, czego chcesz. Wybacz.

Powiedział w końcu, trącając moją nogę swoją i nachylając się do mnie przez stolik. Prychnąłem cicho mając stu procentową świadomość, że zachowuję się trochę jak dziecko. 

-Ale mogłeś przynajmniej się ze mnie nie podśmiechiwać. 

Mruknąłem naburmuszony, na co Tom ku mojemu zaskoczeniu zerwał się ze swojego miejsca i padł przede mną na kolanach, ujmując moją wolną dłoń w swoje.

-Wybacz mi, Billy. Nie śmiałem się z ciebie, po prostu wyglądasz niezwykle uroczo.

Powiedział, teatralnie przesadzając i składając pocałunek na mojej dłoni, po czym wstał i nachylił mi się do ucha.

-I może nie wypada mi tego mówić, ale ubierasz się cholernie seksownie i kusisz takim zachowaniem, Billy. Ku-si-sz.

Wyszeptał, wywołując znowu rumieńce na mojej twarzy na co zaśmiał się cicho i pocałował mnie w policzek, nim wrócił na swoje miejsce. No i jak ja mam się złościć na tego komika?

TOM 

Billy całe szczęście szybko przestał stroić fochy a już w ogóle mu przeszło, gdy przed nim wylądowala ogromna porcja naleśników. Zawsze uwielbiał słodycze i najłatwiej było wmusić w niego właśnie coś słodkiego - dla Billa istniała jedynie zasada: czym słodsze, tym lepsze! I w takich momentach tylko utwierdzałem się w tym przekonaniu. Pałaszował z zapałem a ja obserwowałem go z zaciekawieniem i z rozczuleniem, powoli samemu konsumując moją jajecznicę i nie mogłem oderwać wzroku od brata. Chociaż jeszcze chwilę temu wyglądał jak naburmuszony aczkolwiek wciąż niezwykle seksowny kociak, w tym momencie wyglądał niczym małe dziecko i te różnice były tak ogromne i szybkie, że nie sposób było oderwać od niego wzroku. W sumie jak się tak zastanowić to Bill zawsze był dość zmienny i rozchwiany emocjonalnie, nie było to więc niczym nowym. Niestety przez ostatnie ponad dwa lata doskonale nauczył się nad nimi panować i gdy chciał - nie okazywał kompletnie żadnych emocji. Przekonałem się o tym ponownie zaledwie kilkanaście minut później, gdy skończyłem śniadanie i przeprosiłem go na chwilę, by wyjść do łazienki. Nie było mnie może przez dwie albo trzy minuty, jednak gdy tylko stanąłem w drzwiach na salę zobaczyłem kamienną, wypraną z wszelkich emocji twarz bliźniaka, który pustym wzrokiem wpatrywał się w wazon z kwiatkami na naszym stoliku i ani drgnął, siedząc wyprostowany jak struna. Westchnąłem ciężko i wróciłem do niego a gdy tylko mnie zauważył, jego twarz znowu rozjaśnił uśmiech i wrócił do życia. Martwiłem się, że poza chwilami ze mną tak dziwnie się zachowuje i zastanawiałem się, czy będę w stanie jakkolwiek to rozwiązać jednak postanowiłem teraz o tym nie myśleć. Teraz jesteśmy na wakacjach.

Jednak czas w Monachium płynął nieubłaganie i trzeba było się zastanowić, co zrobimy po powrocie. Oczywiście Billy skutecznie odsuwał od tego moje myśli, więc nawet po tym jak wróciliśmy do domu - dalej nie miałem odpowiedzi na nurtujące mnie pytania. Stety albo niestety - Bill nawet zwykłą rozmową o niczym potrafił zawrócić mi w głowie tak, że nie potrafiłem myśleć o niczym innym jak o tej właśnie chwili i tym konkretnym temacie. Było to jednocześnie błogosławieństwo i przekleństwo. 

Miałem zamiar pomyśleć nad tym na następny dzień po powrocie do Hamburga, gdy już skończę pracę - musiałem wykonać jeden dość niewymagający projekt i zostało mi jeszcze parę godzin, nim Bill skończy pracę. Nie mogąc jednak wysiedzieć w domu ubrałem się i poszedłem pod restaurację, w której pracował nie spodziewając się sceny, którą tam zastanę a która w jednej chwili zagotowała mi krew. 

Bill stał za kontuarem i przez szybę widziałem, że jest bliski płaczu - mimo że miał spuszczoną głowę a twarz zakrywały mu włosy. Jakaś kobieta, z tego co się orientowałem to jego managerka, krzyczała na niego i najwyraźniej dostawał za coś ostrą reprymendę.

-Czy ty się szaleju najadłeś?! Co ty ćpiesz, dzieciaku?! Wiesz, jak ty się zachowałeś?!

Krzyczała, gdy wszedłem do lokalu i nie zważając na to, że jest kobietą - odciągnąłem ją gwałtownie za ramię od Billa i podszedłem do bliźniaka, obejmując go opiekuńczo ramieniem.

-Co tu się stało?

Warknąłem na kobietę, uważnie ją obserwując. Była czerwona ze złości ale mało mnie to w tym momencie obchodziło. Najważniejszy był Billy. 

-Ten niedorajda zachował się jak skończony kretyn do jednego z naszych ważnych klientów!

-Nie waż się tak o nim mówić!

-Tom...

-Zachował się jak naćpany, jak mam o nim nie mówić?! Może jeszcze z tobą ćpie?! Tacy jak ty na pewno piją, ćpają i jarają!

-Zamknij ryj zanim ci przywalę!

-Tom...

-Od jakiegoś czasu dziwnie się zachowuje ale to przekroczyło wszelkie pojęcie! Nie wiem, co się z nim stało ale jest nienormalny!

-Odszczekaj to!

-Tom!

Dopiero teraz zorientowałem się, że bliźniak po raz któryś już woła moje imię i spojrzałem na niego zaskoczony. Wyglądał... strasznie. Nie, jakby miał się zaraz rozpłakać. Zdecydowanie nie. Wyglądał, jakby ktoś go dosłownie wyłączył. Z emocji, z życia. Przerażała mnie jego postawa i bijące od niego zimno, które zdecydowanie od niego czułem.

-Przepraszam, szefowo. Zawaliłem. Jednak nie pozwolę ci obrażać Toma. Odchodzę.

Mówił tak bardzo wypranym z emocji głosem, że nawet ta wstrętna baba zdębiała, słysząc go. Czarny z kolei powoli zdjął fartuch i ruszył w stronę szatni by się przebrać, jak się domyśliłem dopiero po chwili. My z kolei nie potrafiliśmy się nawet poruszyć, będąc w zbyt dużym szoku zachowaniem Billa. Gdy w końcu do nas wrócił - wciąż wyglądał jak porcelanowa lalka. 

Nie odwrócił się. Nie spojrzał na żadne z nas. Po prostu wyszedł, zostawiając wszystko za sobą. I miałem co do tego bardzo złe przeczucia.

Komentarze

Popularne posty