Between us - Rozdział 7
Siedziałem w nocy na swoim łóżku ale nie potrafiłem spać. Nie potrafiłem zmrużyć oka wiedząc o tym wszystkim, czego się dowiedziałem. Analizowałem całe zajście z tego popołudnia, szukałem wskazówki w każdym jednym słowie, które tam wymieniliśmy ale nie potrafiłem dojść do żadnych nowych wniosków. Nie mogłem tego zrozumieć ale na prawdę bałem się o tego chłopaka i zależało mi na tym, żeby znaleźć rozwiązanie tej cholernej sytuacji w której nie potrafiłem się za nic odnaleźć. Nie potrafiłem zrozumieć, dlaczego nie chciał mi powiedzieć co może złamać tą zabijającą go w powolnych torturach klątwę ani czemu nie próbuje jej złamać ale nie potrafiłem do tego dojść. Wyszedłem z pokoju a potem z dormitoriów, szlajając się po lochach i próbując coś wymyślić, dosłownie cokolwiek ale... nie potrafiłem. Wszystko zdawało się nie mieć sensu, to wszystko zdawało się być zbyt proste a jednocześnie zbyt zawiłe, żeby mieć jakikolwiek logiczny sens.
-Nocna przechadzka, panie Malfoy?
Wzdrygnąłem się słysząc czyiś głos a gdy się odwróciłem, stanąłem twarzą w twarz z moim nauczycielem eliksirów. Westchnąłem cicho i pokiwałem głową.
-Nie mogę przestać myśleć.
Przyznałem na co Snape zrobił dobrze znany mi gest oznaczający ni mniej, ni więcej tylko tyle, że mam iść za nim. Zrobiłem to, co mi kazał i wkrótce znów siedziałem w jego gabinecie na dobrze znanym mi krześle, bawiąc się palcami mojej dłoni w zdenerwowaniu.
-Czego się dowiedziałeś?
Zapytał bezbarwnie nauczyciel a ja westchnąłem ciężko. Nie byłem pewien, co mam tak właściwie zrobić z tym wszystkim ani co mam o tym myśleć.
-Zaklęcie którego użył Harry... jest starożytne. Sprzed czasów Salazara. Ciążyła na nim klątwa, która teraz go zabija. Dzisiaj gdy z nim rozmawiałem... On kaszlał krwią, profesorze.
Snape wyglądał, jakbym właśnie go spoliczkował (czego oczywiście nie zrobiłem ale czasem, przyznam się szczerze, zdażało mi się o tym myśleć), po czym opadł ciężko na swój fotel i załamał ręce. Nie dziwiłem się jego reakcji ale wiedziałem, że nie oznacza ona niczego dobrego i chyba dlatego w tym momencie nagle tak ciężko było mi przełknąć ślinę.
-Nie jest dobrze... takie zaklęcia są zawsze w jakiś sposób podstępne. Jak to się stało?
-Miał problem z przetłumaczeniem całości testu. Chciał wypróbować to zaklęcie na jakimś manekinie i tak to się skończyło.
-Idiota.
Usłyszałem i zdawało mi się, że Snape załamał się jeszcze bardziej niż wcześniej i szczerze mówiąc, ciężko było oczekiwać czegokolwiek innego. Sam miałem ochotę się załamać jak o tym wcześniej usłyszałem od samego zainteresowanego ale oczywiście musiałem go jakoś wesprzeć, więc nie mogłem. Westchnąłem ciężko i rozmasowałem sobie skronie.
-Harry wie, jak odwrócić tę klątwę.
Nauczyciel poderwał głowę i spojrzał na mnie z takim szokiem wymalowanym na twarzy, jakiego jeszcze nigdy w życiu u niego nie widziałem - przysięgam z ręką na sercu - i chyba czekał na to, aż wybuchnę śmiechem i powiem, że to tylko żart ale oczywiście tak się nie stało.
-Więc czemu tego nie zrobi?
Snape chyba właśnie przechodził jakiś atak, bo mówił zupełnie jakby mu język zdrętwiał.
-Powiedział, że nie potrafi tego zrobić.
-Dlaczego w takim wypadku nie poprosi o pomoc?
-Nie może.
-Dlaczego?
Wzruszyłem ramionami i już nie odpowiedziałem na pytanie nauczyciela, który schował twarz w dłoniach i nie wiedziałem, czy za chwile zacznie się śmiać czy płakać ale nie spodziewałem się, że mój nauczyciel wręcz położy się na swoim biurku i będzie po prostu tak siedzieć przez kilka sekund. To było tak komiczne, że musiałem się aż powstrzymywać od śmiechu.
-Ten dzieciak mnie wykończy...
Mruknął w końcu i wyprostował się w swoim fotelu. Spojrzał na mnie jakimś dziwnym wzrokiem, od którego aż mnie ciarki przeszły.
-Musisz się tym zająć. Natychmiast.
Powiedział twardo i w jednej chwili poczułem się dosłownie tak jak zawsze wtedy, gdy ojciec czegoś ode mnie oczekiwał. Nienawidziłem tego uczucia, aż zacisnąłem dłonie w pięści.
-Tak jest.
Mruknąłem i wyszedłem zaraz, gdy otrzymałem pozwolenie. Wiedziałem, że muszę się tym zająć. Nikt mi nie musi przypominać o moich obowiązkach.
Komentarze
Prześlij komentarz