Stay - Rozdział 9


 Bill odpuścił sobie kolejnego dnia szkołę. Nie chciał być wytykany palcami, czuć na sobie spojrzeń innych i słyszeć, jak o nim rozmawiają. Nie chciał być ofiarą ataków ze strony innych uczniów. Jeszcze nie był na to gotowy. Jego współlokator wrócił z kolei w porze lunchu - z jogurtem i sokiem w dłoni, które od razu postawił na stoliku nocnym swojego już chyba przyjaciela, nim usiadł na jego łóżku i położył dłoń na ramieniu czarnowłosego. Brązowe oczy spojrzały na Dredziarza i od razu zabłyszczało w nich jakieś życie - odmienne od tego ciągłego, pustego wyrazu, które tak często przyjmowały przez ostatni czas. Tom już chciał zacząć rozmowę, ale Czarny wcisnął mu swój odblokowany telefon do ręki.

-Nigdy więcej nie wyjdę z tego łóżka.

Mruknął Bill i wstał, zabierając się za swój ulubiony jogurt, podczas gdy blondyn scrollował telefon przyjaciela. Od kilku dni dostawał wiele nieprzyjemnych wiadomości a kilka osób pisało mu nawet pogróżki. Pod zamieszczonym w sieci filmikiem było mnóstwo komentarzy. Tom mógł doskonale zrozumieć, dlaczego jego kolega czuł się tak podle. Sam pewnie nie czułby się lepiej na jego miejscu.

-W końcu im się to znudzi, zobaczysz.

Stwierdził w końcu, odkładając urządzenie i zauważając, że Czarny uważnie mu się przygląda, siedząc po turecku na swoim łóżku. Tom musiał przyznać sam przed sobą, że jego współlokator miał lepsze ciało niż niejedna dziewczyna, jaką znał i komplementował je w myślach od czasu do czasu. Teraz już z automatu spojrzał na nagie łydki i uda chłopaka odnotowując w myślach po raz kolejny, że są one wręcz idealne. Sam nie wiedział, dlaczego takie były, ale po prostu były idealne i koniec.

-Dlaczego tak bardzo mi pomagasz? Dlaczego nie zacząłeś się ze mnie wyśmiwać, dlaczego się mnie nie brzydzisz?

Zaskoczenie na moment odebrało Dredziarzowi mowę. Przez kilka sekund po prostu wpatrywał się w twarz swojego współlokatora, aż w końcu westchnął ciężko.

-Bill, o co ty mnie podejrzewasz? Po prostu wiem, jak to wyglądało w rzeczywistości i nie ma tu nic do śmiechu ani do bycia obrzydzonym. Obrzydza mnie ten cały Andre, który ci to zrobił, ale nie ty. Ty jesteś tu ofiarą, Billy. Nie zrobiłeś nic złego.

Wyjaśnił ale zaraz potem znowu przyglądał się z zaskoczeniem przyjacielowi, który nagle zaczął płakać. Zabrał mu z ręki jogurt, żeby wszystkiego nie pobrudzić, nim przysunął się do niego i go przytulił.

-Roger do mnie dzwonił. Moja mama nie mogła znieść tego, co się dzieje u nas w domu. Skoczyła z balkonu i zginęła na miejscu. Moja mama przeze mnie nie żyje, Tom. To przeze mnie...

Głos Czarnego się załamał, podczas gdy chłopak po prostu wtulał się w ramiona swojego przyjaciela, pozwalając mu się pocieszyć. 

-To nie twoja wina, Billy. Nie zrobiłeś nic złego. Obiecuję.

Szeptał mu do ucha, starając się go jakoś uspokoić, co w cale nie było proste. W końcu jednak Czarny odetchnął głęboko i otarł ostatnie łzy, powoli się opanowując.

-Chciałbym... chciałbym móc zapomnieć. Chociaż na moment. Móc zrobić coś, co odciągnie moje myśli od tego całego syfu. 

Przyznał się cicho, odgarniając sobie włosy z twarzy, ale nie odsunął się od Toma nawet odrobinę. Szczerze mówiąc to całkiem mu się to podobało.

-To dlatego tyle czytasz?

-Też, ale to już nie wystarczy. Nie mogę się skupić na literach ani na tym, co czytam.

Przez chwilę po prostu milczeli, aż w końcu Tom poderwał się z łóżka z szerokim uśmiechem na ustach, zaskakując tym swojego współlokatora.

-Zbieraj się. Mam pomysł.

Wyciągnięcie Billa z pokoju co prawda trochę zajęło, ale w końcu znaleźli się w taksówce i jechali w miejsce, którego Czarny kompletnie nie znał. Z resztą odkąd tu przyjechał nie wychodził poza teren szkoły a potrzebne zakupy załatwiała mu życzliwa bibliotekarka, więc nie miał powodu żeby wychodzić. Był bardzo ciekaw, co jego przyjaciel wymyślił na poprawienie mu humoru. 

-Ufasz mi?

Zapytał w pewnym momencie Tom, patrząc bardzo poważnie na swojego przyjaciela. Chłopak zawahał się przez chwilę, aż w końcu pokiwał głową i zaraz spiął się czując, jak Dredziarz zasłania mu oczy jakimś materiałem. 

-Nie bój się. 

Tom pomógł mu wysiąść z taksówki i chwycił go za rękę, prowadząc go gdzieś. Zapachy mieszały się ze sobą a dźwięk muzyki, rozmów, śmiechów i krzyków stawał się coraz głośniejszy. Niepkój i ekscytacja mieszały się w sercu młodego chłopaka i ściskały mu żołądek, ale pozwalał się prowadzić. W końcu przystanęli gdzieś, a opaska zniknęła mu z oczu i zobaczył, że stoi w samym środku... wesołego miasteczka.

-Przypomniało mi się, że przyjechali do miasta. Wyjeżdżają za tydzień, więc... co ty na trochę zabawy?

Zaproponował Tom a uśmiech nie schodził mu z twarzy. Czarny rozglądał się dookoła, oszołomiony i zaskoczony do tego stopnia, że przez chwilę nie miał pojęcia, co ma odpowiedzieć. W końcu jego spojrzenie spoczęło na rozpromienionym nastolatku i aż sam się lekko uśmiechnął. Kto wie, może właśnie tego potrzebował?

-Zaczynajmy.

Dzień w wesołym miasteczku minął im szybko na świetnej zabawie, a gdy w końcu skorzystali ze wszystkiego, na co mieli ochotę, podeszli do stoiska z naleśnikami i zamówili sobie po porcji. Czekając Tom obserwował z uśmiechem roześmianą twarz przyjaciela, oświetlaną kolorowymi światłami. Czarny z kolei czuł się świetnie a gdy spojrzał na swojego współlokatora... Po prostu mocno go przytulił.

-Dziękuję. Dzięki tobie czuję się na prawdę szczęśliwy.

Tom nie wiedział, co nim kierowało. Jego serce biło mocniej, roześmiana twarz Billa była dla niego w tym momencie najpiękniejszym dziełem sztuki na świecie a jego bliskość była wręcz uderzająca i... po prostu go pocałował. Jeśli zaskoczył tym Czarnego, to ten nie dał tego po sobie poznać, z ochotą oddając pieszczotę. Gdy ich usta się rozłączyli, uśmiechnęli się do siebie i odebrali swoją kolację, idąc już w kierunku miasta, żeby złapać jakąś taksówkę. Śmiali się, wspominając minione atrakcje i wspólne chwile. Nawet już po powrocie do pokoju, wciąż nie mogli oderwać od siebie wzroku a uśmiechy nie schodziły im z twarzy.

-Tom?

-Hmm?

Bill zagryzł wargę i spojrzał na swojego przyjaciela, który leżał na łóżku tuż obok niego, ale w końcu pokręcił głową.

-Nic takiego.

Dredziarz jednak nie miał zamiaru odpuszczać i szybko podniósł się na łokciu, zaglądając chłopakowi w twarz. Czarny jednak milczał jak zaklęty, nie mając najwyraźniej zamiaru dokończyć swojej myśli.

-Powiedz, bo zacznę cię łaskotać. 

Tom zagrał nieczysto. Już od jakiegoś czasu wiedział, że jego współlokator ma straszne łaskotki i będzie to dla niego okropna tortura. Westchnął cicho i uniósł dłoń, układając ją na policzku blondyna.

-Wiesz... nie mam pojęcia, co takiego w tobie jest, ale nigdy nie czułem się przy nikim tak dobrze. To dziwne, szczególnie po tym, jak do niedawna wyglądały nasze relacje. Kim ty jesteś?

-Tom Cauletz, miło mi.

Obaj wybuchnęli śmiechem, przez chwilę po prostu nic nie mówiąc, rozkoszując się swoim towarzystem. W końcu jednak Bill uniósl się lekko i pocałował Dredziarza krótko w usta, czym go bardzo zaskoczył.

-Cieszę się, że cię poznałem. Nie sądziłem, że po tym wszystkim znowu się będę tak śmiać.

-Do usług.

Tej nocy chłopcy po raz pierwszy zasnęli spokojnym snem, leżąc obok siebie i trzymając się za ręce.

Komentarze

Popularne posty