Wall between us - Rozdział 9


 Patrząc teraz wstecz, pogrzeb dziadka pamiętam jak przez mgłę. Kościół, w którym pojawiło się kilkoro naszych sąsiadów i znajomych dziadka. Mama się nie pojawiła a jej puste miejsce raziło mnie w oczy. Wszędzie morze czerni, od czasu do czasu przecinane białymi punktami z białych róż, które ludzie zostawiali później na świeżo zasypanym grobie - specjalne życzenie dziadka. Kiedyś wspominał, że chce zostać pogrzebany pod ziemią usłaną białymi różami. Przypomniało mi to o piosence, której kiedyś uczyłem się w gimnazjum na muzyce - pochodziła ona z Polski. Dziadek bardzo ją lubił bo przypominała mu o czasach, gdy sam był na wojnie a babcia na niego czekała.

-Rozkwitały pąki białych róż... wróć Janeczku z tej wojenki już... wróć, ucałuj jak za dawnych lat. Dam ci za to róży najpiękniejszy kwiat...

Zanuciłem, gdy wszyscy już sobie poszli a ja wpatrywałem się w błyszczącą nowością płytę nagrobkową. Głos mi drżał, ale chciałem dla dziadka zaśpiewać ten jeden raz. Chciałem, tylko że nie potrafiłem. Po prostu się rozkleiłem i rozpłakałem się, gdy zacząłem myśleć o tym, że już nigdy go nie zobaczę.

-Chyba w końcu dołączyłeś do babci, prawda? Mam nadzieję, że będziesz tam szczęśliwy.

Mówiłem, chociaż łzy ściskały mi gardło. Chciałem paść na ziemię i płakać w głos, a jednak nie potrafiłem się do tego zmusić. Podskoczyłem w miejscu, gdy poczułem czyjąś dłoń na ramieniu bo myślałem, że jestem sam. Spojrzałem w bok i zobaczyłem zadumaną twarz Młodego Dziedzica.

-Tam, gdzie jest, z pewnością teraz nie cierpi. I jestem pewien, że obudził się tam tuż obok swojej żony.

Pokręciłem głową, słysząc jego słowa i wytarłem rękawem garnituru łzy z twarzy.

-Nie. Nie mieli ślubu. Dziadek wrócił do kraju po wojnie w ciężkim stanie i babcia długo na niego czekała, aż dojdzie do siebie. Kiedy w końcu mogli być razem nie mogli wziąć ślubu. Okazało się, że chociaż bardzo by tego chcieli, to przyszłościowo przyniosłoby im to o wiele więcej szkód, takie były wtedy czasy. Zamieszkali razem i bardzo się kochali ale nigdy nie mogli wziąć ślubu. Kilka lat później babcia zaszła w ciążę z dziadkiem i trzydzieścipięć lat temu pojawiła się na świecie moja mama, odbierając życie mojej babci. Dziadek musiał sam ją wychowywać, jako jedyny prawny opiekun. Ze względu na brak ślubu, rodzice babci wyparli się swojej wnuczki. To wszystko odbijało się na dziadku.

-Wysłałem powiadomienie do twojej mamy. Przykro mi, że się nie pojawiła.

Uśmiechnąłem się pod nosem słysząc słowa Otabeka, chociaż ani trochę nie było mi do śmiechu. 

-Nie oczekiwałem jej tutaj. Dziadek też już od dawna na nią nie czeka.

-Dlaczego?

Zerknąłem na stojącego obok mnie chłopaka i uśmiechnąłem się lekko, nie mogąc się powstrzymać.

-Mama nigdy nie była łatwym dzieckiem. Zawsze sprawiała problemy. Dziadek nie miał z nią lekko a stare rany już wtedy zaczęły się odzywać i jego stan zdrowia nie był najlepszy. Gdy mama miała 16 lat, zaszła ze mną w ciążę. Bardzo starała się na wszelkie sposoby, żeby się mnie jak najszybciej pozbyć, ale nie udało jej się to. Urodziłem się jako wcześniak, ledwo żywy i z niemal śmiertelną ilością promili we krwi. Dziadek trwał przy mnie przez cały ten czas aż w końcu wyszedłem ze szpitala a mama zniknęła. Dziadkowi udało się przejąć nade mną prawną opiekę i w końcu zabrał mnie do domu. Mama wróciła do domu, gdy miałem trzy latka. Do dzisiaj pamiętam, jak pierwszy raz ją zobaczyłem. Młoda, 20-letnia kobieta z pięknymi, długimi blond włosami i wielkimi, błękitnymi oczami. Wielu uważało ją za piękną. Dziadek myślał, że w końcu wróciła do swojej rodziny, ale... została z nami tylko na tyle długo, na ile jej się to opłacało. Miałem siedem lat, gdy zniknęła z mojego życia i już więcej się w nim nie pojawiła. Nie czekam na nią i dziadek też nie czekał. Nigdy jej nie wybaczę, że przez nią w dzień jej zniknięcia dziadek trafił do szpitala z rozległym zawałem. Nigdy.

Westchnąłem cicho i wyprostowałem plecy, bo starałem się nie rozpłakać na powrót. Czułem na sobie uważne spojrzenie chłopaka i tym bardziej chciałem grać dzielnego, chociaż wcale taki nie byłem. 

-Przykro mi.

-Nie potrzebnie. Po prostu jakoś dam sobie radę. Jak zwykle.

-Nie zostałeś sam, Yurij. Nie zapominaj o tym.

Nie odpowiedziałem już na te słowa, bo nie potrafiłem znaleźć niczego, co tak właściwie powinienem był odpowiedzieć. Zdawało mi się, że wszystko zostało już na ten moment powiedziane. Dlatego po prostu stałem w ciszy nad grobem jedynej bliskiej mi osoby, ramię w ramię z niemal obcym mi chłopakiem.

Komentarze

Popularne posty