Dlaczego? - Rozdział 3

 


BILL 

Nie powiem, że nie zdziwiłem się poprzedniego wieczora, gdy znów około północy wróciłem do domu i zastałem swojego bliźniaka, śpiącego w najlepsze na kanapie przed włączonym telewizorem w salonie. Jedyne, co wtedy zrobiłem, było nakrycie go kocem i wyłączenie telewizora, nim wykończony padłem w swoim pokoju i zasnąłem niemal od razu, nie mając nawet siły płakać. Dopiero, gdy obudziłem się następnego dnia, poczułem tak niewyobrażalny smutek i poczułem się tak okropnie sam ze sobą, że od razu się rozpłakałem, ledwo pwostrzymując swój głos - nie chciałem, żeby mój bliźniak przypadkiem mnie usłyszał. Gdy odrobinę się uspokoiłem, sięgnąłem po swój telefon i sprawdziłem maile i konto bankowe. Jakiś czas temu wykonałem pracę zdalną dla pewnej firmy i miałem w piątek dostać od nich wypłatę, ale do tej pory nie miałem czasu tego sprawdzić. Poczułem lekką gulę w gardle, gdy zauważyłem, że na moim koncie wciąż nie ma pieniędzy. Wszedłem szybko na maila i zacząłem sprawdzać pocztę ale to, co przeczytałem, kompletnie mnie zmroziło.

-Kurwa!

Krzyknąłem wściekły na samego siebie i rzuciłem urządzeniem o ścianę, po czym wtuliłem twarz w poduszkę i zakryłem się kołdrą po czubek głowy, na powrót zanosząc się szlochem i mając kolejny powód do tego, aby się nienawidzić. W dodatku dość poważny i konkretny powód. Przeklinałem się w myślach od najgorszych i wręcz czułem potrzebę zdarcia z siebie mojej skóry. Żałowałem tylko, że nie potrafiłem tego zrobić. A w filmach zawsze pokazują to, jako coś prostego! Ugh. 

Nie wiem, ile tak leżałem, rycząc w poduszkę i czując się jak najgorszy człowiek na świecie, nim poczułem, jak materac obok mnie się ugina i momentalnie zamarłem. Przeklinałem się w duchu, że nie usłyszałem, jak otwierały się drzwi. Ale rodziców jeszcze nie ma, więc jedyną osobą, która mogła być właśnie u mnie, był mój bliźniak - co sprawiało, że czułem się jeszcze gorzej. Poczułem, jak zaczyna odciągać mi z głowy kołdrę, więc zacisnąłem na niej mocniej palce, nie chcąc mu na to pozwolić. Oczywistością było, że jestem słabszy od bliźniaka, więc jak się spodziewałem - przegrałem i po chwili moje łzy kryła jedynie poduszka, w którą wciąż się wtulałem. 

-Bill, co się stało? 

Usłyszałem łagodny głos, ale nie odpowiedziałem. Po pierwsze - gdybym chociaż spróbował, znów zaniósłbym się płaczem a nie wybaczyłbym sobie, gdyby bliźniak zobaczył mnie ryczącego, a po drugie - po prostu nie chciałem. Od lat nie dzieliliśmy się niczym i unikaliśmy się nawzajem - po co więc to zmieniać? Chyba tylko po to, żeby mnie dobić. Milczałem więc, nie mając nawet zamiaru się odezwać.

-Billy, porozmawiaj ze mną, proszę. Widzę, że dzieje się coś złego. Jak się tym ze mną podzielisz, będzie ci prościej. 

Naciskał dalej ale w cale mnie to nie przekonywało. Oczywiście, chciałem wtulić się w ramiona brata, wypłakać mu się i poszukać w nim oparcia, ale... nie potrafiłem się na to zdobyć. Nienawidziłem się już za sam fakt, że w ogóle tego potrzebowałem. Jak bardzo nienawidziłbym siebie, gdybym to zrobił? Chociaż, czy ja w ogóle mogę się nienawidzić jeszcze bardziej? To chyba awykonalne ale nie zamierzałem tego sprawdzać. 

O dziwo, mimo iż spodziewałem się, że Dredziarz zrezygnuje i wyjdzie, on po prostu westchnął cicho i ułożył się obok mnie na łóżku, obejmując mnie ręką w pasie.

-W porządku, jeśli nie chcesz rozmawiać. Ale pozwól mi się chociaż wesprzeć. Nie powiesz mi, że już nie lubisz się przytulać. 

Kusił i doskonale zdawał sobie z tego sprawę. Znał mnie niestety zdecydowanie zbyt dobrze i przez to wiedział, że uwielbiam wszelkiego rodzaju czułości - a zawsze najlepiej czułem się właśnie w jego ramionach i kiedyś często zasypiałem wtulony w niego lub otoczony ciepłymi ramionami uspokajałem się po płaczu. To się jednak już dawno skończyło i nie mogłem sobie już na to pozwolić. Mimo że ani drgnąłem, on się nie wkurzył, o nie. Po prostu przysunął się bliżej i... przytulił mnie. Po raz pierwszy od dwóch lat bliźniak trzymał mnie w ramionach i tak po prostu do siebie przytulał. Pierwszy raz od tak długiego czasu byliśmy aż tak blisko. Jednocześnie cieszyłem się z tego jak idiota a jednak chciałem uciec jak najdalej od jego dotyku i bliskości - chociaż przynosiły ukojenie, to raniły niczym ostrza noża. Później to będzie tylko bardziej bolało. Nie odsunąłem się jednak. Były tego dwa powody. Po pierwsze - gdybym to zrobił, musiałbym mu pokazać moją zaryczaną twarz a takiej opcji nie było. Po drugie... po prostu nie potrafiłem. Potrzebowałem jego wsparcia i chociaż nie chciałem go przyjąć, w tym właśnie momencie, leżąc na swoim łóżku, wtulony w ramiona bliźniaka, czułem ogarniający mnie błogi spokój i miałem wrażenie, że nic nie będzie w stanie tego zniszczyć. Oczywiście wiedziałem, że to niedługo minie i pozostanie jedynie nienawiść. Teraz jednak skupiłem się na cieszeniu się ukradkiem z jego bliskośći i próbowaniu nie zasnąć - zdecydowanie zbyt łatwo zasypiałem w jego ramionach a nie mogłem sobie na to teraz pozwolić.

Nie mam pojęcia, jak długo tak leżeliśmy, wtuleni w siebie, nim w końcu Tom wypuścił mnie ze swoich ramion i wstał mówiąc coś o tym, że idzie zrobić obiad i czeka na mnie na dole. Ponieważ dzisiaj nie miałem zmiany w restauracji, nie mogłem mu odmówić - nie jadłem już śniadania więc wypadałoby, żebym zjadł chociaż obiad. Zerknąlem na zegarek, gdy tylko zostałem sam i niemal przekląłem, gdy zorientowałem się, że minęła już 12. Oznaczało to, że ponad dwie godziny spędziłem w ramionach bliźniaka - zdecydowanie zbyt długi czas, który jednak wydawał się zaledwie sekundą. 

Szczerze brakowało mi Toma. Każdego dnia, każdej sekundy mojego życia, brakowało mi tej bliskości i więzi, która kiedyś między nami była. Jednak to ja ją zerwałem - świadomie i z premedytacją, nie widząc absolutnie żadnej innej opcji - i nie paliło mi się do odbudowania jej. Wręcz przeciwnie - marzyłem, aby mój bliźniak sobie odpuścił i po prostu zostawił mnie w spokoju. Niestety znając jego upartość nie mogłem na to liczyć. Jak bardzo upodlę się, by w końcu odszedł ode mnie raz na zawsze? Tego jeszcze nie wiedziałem a jednak to pytanie dręczyło mnie nawet wtedy, gdy w środku nocy kładłem się do łóżka by zasnąć.

TOM 

Po tym, jak wyszedłem z pokoju bliźniaka, musiałem chwilę ochłonąć. Nie pamiętam, kiedy ostatnio w ogóle się przytulaliśmy ale musiały minąć jakieś dwa lata. Nigdy nie chciałem zrywać więzi, która kiedyś między nami była, ale gdy Bill kategorycznie się odciął nie miałem prawa zmuszać go, by było inaczej. Teraz bardzo tego żałowałem, szczególnie że serce biło mi jak szalone. Nie miałem pojęcia, dlaczego w ogóle tak jest ale... zdecydowanie mogłem powiedzieć, że nawet nie zdawałem sobie do tej pory sprawy, jak bardzo brakowało mi bliskości mojego bliźniaka. Sądząc po jego reakcji - chociaż była ona bardzo znikoma - on czuł dokładnie to samo. Wiedząc to postanowiłem zawalczyć o nas - o to, żeby znów było tak, jak dawniej. Żeby wrócił ten stary, wesoły Bill, którego od dawna już nie widziałem. Byłem zły na siebie, że nie zająłem się tym od razu, ale... co się stało to się nie odstanie, prawda? 

Przez kilka chwil stałem po prostu w kuchni, próbując jakoś wrócić na ziemię a gdy w końcu mi się to udało, zabrałem się za robienie obiadu. Nic wyszukanego ani trudnego, po prostu makaron z pesto - Bill kiedyś potrafił go wcinać na śniadanie, obiad i kolację każdego dnia i miałem nadzieję, że jego smak się nie zmienił. Gdy więc już skończyłem ten niezbyt wymagający posiłek - co w cale nie zajęło mi dużo czasu - poszedłem po bliźniaka na górę. Kiedy wszedłem do jego pokoju od razu zauważyłem światło w łazience i właśnie tam się skierowałem, ale gdy tylko zajrzałem przez drzwi, mój braciszek spłoszył się jak naga dziewica przyłapana na czymś niestosownym i schował twarz w ręcznik. Uniosłem lekko brew w zdziwieniu, czego oczywiście nie mógł zobaczyć, ale nie skomentowałem tego zachowania. 

-Obiad na stole. Idziesz?

Zapytałem ale w odpowiedzi dostałem jedynie skinienie wciąż ukrytej pod ręcznikiem głowy. Wywracając oczami i zastanawiając się, co ten mój braciszek odpierdala, zszedłem z powrotem na dół, żeby mógł się wyszykować. Całe szczęście, że nie musiałem na niego długo czekać - po kilku minutach pojawił się w kuchni, trochę bledszy niż zwykle ale dobrze zrobiony makijaż zakrywał jakiekolwiek inne mankamenty na jego delikatnej twarzy. Doskonale widziałem, jak oczy mu się zaświeciły, gdy zobaczył swoje ulubione danie - i gratulowałem sobie w duchu, że w ogóle pamiętałem, co tak lubił wcinać jeszcze jakiś czas temu. Niemal na każdych zakupach musieliśmy dokupywać pesto i makaron, bo znikały w zastraszającym tempie - mimo że jadł je tylko ten chudzielec, bo namw szystkim szybko zbrzydło jedzenie ciągle tego samego. Ale wtedy przynajmniej jadł o wiele więcej niż teraz i musiałem wykombinować sposób, by ten żarłok powrócił, bo inaczej krucho będzie z jego zdrowiem. 

Przez cały posiłek próbowałem nawiązać rozmowę, jednak mój kochany bliźniak wydawał się zupełnie nieobecny i odpowiadał jedynie półsłówkami. Trochę mnie to irytowało ale za każdym razem, gdy już chciałem wybuchnąć, dawałem sobie mentalnie plaskacza w twarz i przypominałem, że sam pozwoliłem aby doszło do takiej sytuacji, więc teraz sam muszę to naprawić. Na pomoc ze strony Billa nie liczyłem - wiedziałem, że jest na to zbyt uparty a w dodatku niechętnie przyznaje się do błędów ani w ogóle do tego, że potrzebuje pomocy. Zawsze tak było. 

Potem jednak wróciłem do swoich zajęć i pracy widząc, że zaszył się znów w swoim pokoju. Z resztą i tak nie miałem pojęcia, pod jakim pretekstem mógłbym do niego pójść a czułbym się jak debil, stojąc tam jak kłoda i nie potrafiąc sklecić kilku prostych zdań, żeby poprowadzić normalną konwerację. Zająłem się więc surfowaniem po necie i skończyło się na oglądaniu serialu. Tak się wciagnąłęm, że nie zauważyłem, kiedy minęła północ. Szybko zamknąłem więc laptop i odłożyłem go na biurko po czym rozciągnąłem się, rozprostowując kości i zastanowiłem. Pójść do bliźniaka sprawdzić, czy śpi, czy zostać w swoim pokoju i sam od razu pójść spać? Odpowiedź była dla mnie oczywista, więc nie zastanawiałem się nad tym zbyt długo. Po kilku sekundach stałem już pod drzwiami bliźniaka i nasłuchiwałem, chcąc wiedzieć czy go obudzę, gdy wejdę. Serce mi się ścisnęło, gdy zza drewna usłyszałem przejmujący szloch. Usiadłem pod jego drzwiami, samemu niemal nie zaczynając płakać i zamknąłem oczy, słuchając. Wiedziałem, że jeśli wejdę, będzie udwać, że śpi. Nie chciałem teraz przerabiać powtórki z dzisiejszego poranka, więc nie było sensu wchodzić. Po prostu siedziałem i słuchałem.

Nie wiem, ile czasu spędziłem pod drzwiami do pokoju bliźniaka. Nie sprawdzałem. Może minęło dziesięć minut a może godzina, nim jego szloch ustał a w domu zapanowała niezmącona niczym cisza. Miałem głupie wrażenie, że w przerwach od szlochu coś mówił, jednak nie słyszałem zbyt wyraźnie i nawet nie byłem w stanie się domyślić, co to mogło być. Gdy po dłuższej chwili jednak nic się nie zmieniło, wstałem z zimnej podłogi i ocierając automatycznie oczy, mimo że w cale nie płakałem, wróciłem do siebie, gdzie od razu padłem na łóżko. Długo nie mogłem zasnąć, a gdy już się to stało... nie pamiętam, kiedy ostatnio dręczyły mnie aż takie koszmary. W każdym na powrót pojawiało się tylko jedno słowo, które je łączyło. Zawsze słyszałem je w myślach. "Dlaczego?"

Ja jednak nie wiedziałem. Nie potrafiłem znaleźć odpowiedzi na to pytanie ani nie potrafiłem ustalić, czego konkretnie dotyczy. 

Dlaczego pozowliłem Bill'owi się ode mnie odsunąć?
Dlaczego pozwoliłem mu na odizolowanie się od rodziny?
Dlaczego nie reagowałem wcześniej?
Dlaczego nie chce mieć z nami nic wspólnego? 
Dlaczego to zrobił? 
Dlaczego płakał? 
Dlaczego mi nie ufał? 
Dlaczego nie zauważyłem wcześniej nic niepokojącego?
Dlaczego jestem tak fatalnym bratem?

I na żadne z tych pytań nie było odpowiedzi.

Komentarze

Popularne posty