Zemsta - Rozdział 2

Czternastoletnia dziewczyna siedziała na ławce w parku, nie ocierając już płynących po policzkach łez. Nie miało to sensu, skoro zaraz zastępowały je nowe. Chociaż Słońce już dawno skryło się za horyzontem, ona nie chciała wracać do domu. Nie czuła się na siłach by wracać do domu i słuchać kolejnej kłótni. Miała dość tego wszystkiego i po raz kolejny pytała w myślach los, świat i samą siebie, jak do tego wszystkiego w ogóle doszło? Wspominała swoje dzieciństwo, które przecież nie było takie złe. Owszem, nie miała przyjaciół - o wiele więcej radości sprawiało jej czytanie książek aniżeli spędzanie czasu na placu zabaw, ale nigdy jej to nie przeszkadzało. Zawsze miała przy sobie starszą siostrę i starszego brata - siostra przynosiła jej nowe książki i bawiła się, gdy wracała ze szkoły a brat stawał w jej obronie, gdy inne dzieciaki uprzykrzały jej życie. Zawsze świetnie się we trójkę bawili, mimo sporej różnicy wieku między nimi - w końcu rodzeństwo nawet, jeśli ze sobą walczy, to zawsze staje za sobą murem, prawda? Przynajmniej tak jej się wydawało. 

Westchnęła cicho i odebrała dzwoniący od kilku minut w jej kieszeni telefon. Doskonale wiedziała, że to jej mama dzwoni i nie zamierzała udawać, że tego nie wie. Już dawno powinna być w domu. 

-Gdzie ty jesteś? Obiad stygnie!

Ledwo powstrzymała westchnięcie, słysząc ton rodzicielki. Nie była na nią zła ale doskonale było słychać, że jeszcze przed chwilą w domu trwała kłótnia. 

-Zaraz wrócę. Zasiedziałam się w czytelni. Przepraszam. 

Odpowiedziała spokojnie i po krótkiej wymianie zdań z powrotem schowała połączenie do kieszeni.  Wstała z drewnianej ławki i przeciągnęła się, jednak gdy w końcu miała ruszyć w stronę domu, coś ją zatrzymało. Nagle zawiał wiatr i coś kazało jej spojrzeć na linię drzew niedaleko, za którą chowała się niewielka rzeczka, która przepływała przez ten park. Nie wiedząc, czemu, odczuła dziwną tęsknotę, której nie potrafiła określić. 

-Tęsknię za kimś, kogo nie znam. Tęsknie za czymś, czego nie mam. 

Mruknęła pod nosem po kilku sekundach, odwracając się na pięcie i kierując się do głównej ulicy, skąd mogła szybko wrócić do domu. Coś ciążyło jej na sercu ale nie do końca potrafiła określić, co takiego. Przeklinała się w duchu, że zapomniała rano wziąć ze sobą słuchawek. Mdliło ją, widząc te szczęśliwe rodziny, które wracały skądś razem. Dzieci radośnie opowiadały o czymś rodzicom, którzy z uwagą ich słuchali i wszyscy co chwilę wybuchali śmiechem. Drażniło ją, mijając takie rodzinki. Dlaczego jej musiało to zostać odebrane? To nie było fair. Zastanawiała się nawet, kiedy po raz ostatni tak beztrosko spacerowała ze swoimi rodzicami. Uśmiechnęła się do siebie blado, przypominając sobie tamten dzień. To było trochę ponad dwa lata temu, pewne zimowe popołudnie. Wracali właśnie z łyżew, na które poszła sama z rodzicami - jej starsza siostra nocowała u przyjaciółki a jej starszy brat twierdził, że ma za dużo do nauki przed maturą. W drodze do domu wstąpili jeszcze do sklepu, chcąc kupić kilka potrzebnych rzeczy i wymyślili, że zrobią na kolację burgery - jej brat za nimi przepadał a skoro tak ciężko pracował na swoje oceny, chcieli zrobić mu tę przyjemność. Gdy wrócili do domu jakiś czas później, nie zastali w nim 16-latka. Wszystkie jego rzeczy również zniknęły. Na stole w kuchni znaleźli za to list i klucze z charakterystyczną zawieszką - dostał ją od swojej młodszej siostry na swoje 9 urodziny i od tamtej pory się z nią nie rozstawał. W liście było tylko kilka suchych zdań. Od tamtej pory ich rodzina przeżywała swoje własne, małe piekło, chociaż nikt z zewnątrz tego nie zauważał. Ich rodzice postarali się, by nikt z zewnątrz nie dowiedział się o ich problemach. 

Przekręciła klucz w zamku i weszła do mieszkania, niemal od razu czując zapach bigosu. Skrzywiła się lekko. Nigdy nie przepadała za tym daniem, ale najwyraźniej nie miała dzisiaj nic innego do wyboru. Szybko zdjęła buty i kurtkę i po wrzuceniu plecaka do swojego pokoju, związała swoje długie, czarne włosy w kucyk, nim weszła do kuchni i przywitała się cicho z milczącymi rodzicami. Spojrzała po nich niepewnie. Rodzicielka, po której odziedziczyła kolor włosów i kształt nosa, kończyła właśnie kieliszek wina i wpatrywała się jakimś dziwnie zamyślonym wzrokiem w swój tablet. Jej ojciec z kolei, po którym odziedziczyła kolor oczu i kształt ust, dojadał swoją porcję kolacji. Nastolatka nałożyła sobie niewielką porcję i zasiadła wraz z rodzicami do stołu, w milczeniu jedząc posiłek. Nie zamierzała odezwać się pierwsza, czując napiętą atmosferę.

-Jutro nie idziesz do szkoły. Musisz jechać z tatą do sądu. 

Odezwała się w końcu pani domu, gdy jej córka właśnie kończyła swoją porcję bigosu. Zielone oczy spoczęły na niej, nie ukrywając zaskoczenia.

-Do sądu? Ale na co ja tam? 

Zapytała zaskoczona nastolatka, jednak nie uzyskała odpowiedzi. Westchnęła cicho i po kilku minutach milczenia posprzątała o sobie nim zamknęła się w swoim pokoju i zatopiła się w świecie książek, póki nie zmorzył jej kojący sen. 

Komentarze

Popularne posty