Jabłko - Rozdział 15


 Młody czarodziej siedział w kącie sali, nie czując się najlepiej w tym miejscu. Jego przyjaciele poszli na chwilę do profesora eliksirów, który ich wezwał, więc cała uwaga pozostałych uczniów skupiona była na nim i nie potrafił nie zwracać uwagi na szepty panujące w klasie. Westchnął cicho, rezygnując z czytania podręcznika. I tak nie potrafił się skupić na znajdujących się na kartach książki słowach i nie miał właściwie pojęcia, o czym w ogóle czytał przez ostatnie kilka stron. Zamknął podręcznik i schował go do swojej torby, starając się nie patrzeć na nikogo w pomieszczeniu, chociaż doskonale zdawał sobie sprawę, że każdy z obecnych zwracał na niego uwagę. Z gulą w gardle, której w ogóle nie potrafił przełknąć, wstał ze swojego miejsca i postanowił urwać się z kolejnej lekcji. Nauczyciela od zaklęć i tak jeszcze nie było a on i tak czuł się okropnie osamotniony w tym miejscu. Obrzucany różnymi spojrzeniami i starając się ignorować szepty kolegów z roku, wyszedł z sali i przemknął korytarzami, by po kilku krokach stanąć u stóp wieży astronomicznej. Gdy zorientował się, gdzie się znajduje, postanowił tam iść i zostać tam już do kolacji. Nie obchodziło go, że mogło mu to przyprawić problemów - najwyżej powie, że źle się poczuł i dlatego urwał się z zajęć. Ledwo zaczął wchodzić po stopniach, gdy usłyszał czyjeś kroki i dwa różne głosy. Chociaż na początku nie potrafił rozróżnić słów, od razu wiedział, kto je wypowiadał. 

-...ci to? 

-Skoro ojciec kazał mi się tym zająć, to nie ma sensu dyskutować. Wiesz, jaki on jest.

-Twoja rodzina raczej nigdy nie przepadała za Potter'ami ani ich przyjaciółmi. 

-Harry wylądował w Slytherinie. Snape ma nas doglądać a my mamy go obserwować. To wszystko. 

-Więc nie masz nic przeciwko?

-Nie obchodzi mnie to. Nie jest zbyt wymagający. Poza tym, to Czarny Pan kazał mieć na niego oko. 

-W sumie z Czarnym Panem lepiej nie zadzierać... to już pewne, że dołączysz do Śmierciożerców?

-Tak, w siódmej klasie. Co z tobą, Blaise?

-Rodzice jeszcze się wahają. Mój brat już dołączył do ich szeregów i zastanawiają się, co im się bardziej opłaca.

-Najlepiej robić tak, jak karze Czarny Pan.

-To prawda. Zdałeś całościowy raport Snape'owi?

-Oczywiście. Masz jakieś wątpliwości?

-Wydawało mi się, że coś jest między tobą a Harrym. Nie zaprzyjaźniłeś się z nim za bardzo?

-Ja i przyjaźń z Potter'em? Nie rozśmieszaj mnie. Poza tym...

Dalszej części szatyn już nie słyszał, jednak stojąc tak oparty o ścianę, by być jak najmniej widocznym, gdy przechodzili tuż obok niego, czuł jak jego serce pomału pęka na miliony małych kawałeczków a w oczach wzbierają łzy. Czuł się zdradzony, oszukany i odrzucony. Myślał, że znalazł przyjaciela a on okazał się być po prostu jego nadzorcą. Z bólem serca i powoli płynącymi po policzkach łzami wbiegł na samą górę wieży astronomicznej i zaszył się w jej kącie, kuląc się i płacząc przez większość spędzonego tam czasu. Za każdym razem, gdy już trochę się uspokoił, przypominały mu się słowa fałszywego przyjaciela, i szloch na nowo wstrząsał jego drobnym ciałem. 

Nie zorientował się nawet, kiedy zapadł zmrok a Księżyc wspiął się już dość wysoko po niebie. Westchnął cicho i otarł zapłakane oczy, starając się ochłonąć i opanować. Musiał w końcu wrócić do dormitorium, zanim wpędzi się w jeszcze większe kłopoty. Z ciężkim sercem i w cale nie mając ochoty na spotkanie ze swoimi współlokatorami, wrócił powoli do lochów, by niedługo później znaleźć się w Pokoju Wspólnym Slytherinu, gdzie pozostało już tylko kilkoro starszych uczniów, którzy jeszcze cicho rozmawiali. Nie patrząc na nich wspiął się po schodach i w kilka chwil dotarł do swojego pokoju, w którym panowała ciemność. Jednak gdy tylko przekroczył próg, usłyszał nagły ruch. Od razu zorientował się, że to blondyn poderwał się na swoim łóżku do siadu.

-Harry, to ty? 

Chociaż miał ogromną gulę w gardle i najlepiej w ogóle by się nie odzywał do swoich fałszywych przyjaciół, wiedział że nie mógł zignorować tego pytania. Nie wiedział, jakie mogłyby być tego konsekwencje ale miał wrażenie, że w cale nie będą przyjemne.

-Tak. Idę spać.

Uciął szybko temat i najszybciej jak mógł znalazł się w swoim łóżku, w ciemności nabijając sobie kilka siniaków o meble, jednak tej nocy nie zmrużył oka nawet na chwilę. Zastanawiał się, co on teraz w ogóle powinien zrobić... i nie znajdował żadnego rozwiązania.

Komentarze

Popularne posty