How does it feel? - Rozdział 16


 TOM

Bill był na mnie wściekły ci okazywał to całą swoją osobą. Praktycznie nie wychodził ze swojego pokoju a gdy już się to zdarzyło, ciskał błyskawice gdy tylko przez przypadek na mnie spojrzał lub nawet odważyłem się do niego zagadać. Wiedziałem, że był to tylko fortel bo tak naprawdę był po prostu smutny i zraniony ale nie miałem pojęcia, jak mam do niego dotrzeć. Wydawało się, jakby nie miał zamiaru już nigdy więcej ze mną rozmawiać. 

Przez te kilka dni udało mi się - chociaż z trudem - namówić Elę do zrobienia testów DNA i chociaż poprosiłem ją, by nie pojwiała się u nas do czasu dostarczenia wyników i zapewnienia, że skontaktuję się z nią jak tylko przyjdą one kurierem to i tak przesiadywała u nas przez większość dnia i próbowała się do mnie przymilać, mimo iż definitywnie pokazywałem jej że nie mam na to ochoty. Po prostu mogłem do niej mówić co tylko chciałem a efekt był taki, jakbym rozawiał z drewnem - czyli kompletnie żaden. Trochę działało mi to na nerwy ale ze względu na dziecko nie chciałem wszczynać awantur ani nic. I jeśli mam być szczery to bardzo wątpiłem w moje ojcostwo w tym wypadku - chłopiec ani trochę nie przypominał ani mnie, ani Billa i nie miał w sobie kompletnie nic z nas. Na początku myślałem, że może on się po prostu wdał w matkę ale jej również niespecjalnie przypominał. 

Mama też się ostatnio bardzo ukatywniła i dzwoniła codziennie a nawet dwa razy wpadła w odwiedziny razem z Elą. Była przeszczęśliwa faktem, że być może ma pierwszego wnuka i bardzo podekscytowana planowała razem z moją byłą dziewczyną nasz wspólny ślub, na który ja się jeszcze wcale nie zgodziłem. Zawsze twierdziłem, twierdzę i twierdzić będę - jeśli kiedykolwiek wpadłbym z jakąś laską i miał mieć z nią dziecko, wziąłbym odpowiedzialność za swojego potomka ale nikt mnie nie zmusi do ślubu. Teraz zdawało się jednak, że wszyscy mieli w dupie moje zdanie a ja nie miałem zamiaru ani rozwiewać ich czcdze nadzieje, ani się wykłócać - przynajmniej do czasu, aż wyniki testu DNA pokażą prawdę.

Mimo że moje życie aż tak się zmieniło pewnego wieczora, moja druga połówka kompletnie zaprzątała mi głowę i nie mogłem przestać się o niego martwić. Po pierwsze bardzo zastanawiało mnie to, co mam teraz zrobić z tym wszystkim i jak mam jakoś naprawić naszą relację - bo oczywistym dla mnie było to, że nie mam zamiaru się z nim rozstawać. O wiele bardziej jednak martwił mnie fakt, że przez to wszystko Billy znowu niewiele jadł i bałem się, że niedługo coś mu się z tego powodu stanie. Kilka razy gdy chciałem z nim porozmawiać zdawało mi się nawet, że rozmawiał z kimś w swoim pokoju ale nie miał on żadnych gości - stwierdziłem więc, że pewnie musi rozmawiać przez telefon albo wideo. Codziennie odhaczał od kilku do kilkunastu zadań ze swojej listy i martwiłem się jego przepracowaniem, jednak nie miałem w tym momencie na to absolutnie żadnego wpływu.

-Tom, kochanie, wolisz czekoladę czy wanilię z truskawkami?

Z zamyślenia nad tym całym bigosem wyrwał mnie głos mojej rodzicielki, która nachylała się właśnie nade mną z jakimś notesem w jednej i długopisem w drugiej dłoni. Spojrzałem na nią jak na kosmitę, kompletnie nie wiedząc o czym ona mówi. Westchnęła cicho i postukała długopisem w notes.

-Tort, synku, tort. Jaki wolisz tort?

I w tym momencie bardzo musiałem się powstrzymywać, żeby mnie szlag jasny nie trafił...


BILL

Rozpakowując swoje torby znalazłem wszystkie swoje pamiętniki. Co prawda po tym, jak zemdlałem i wróciło do mnie sporo wspomnień od mniej więcej 13. roku życia, to codziennie odzyskiwałem jakiś fragment wspomnień ale i tak chciałem sobie jakoś pomóc i też może uzupełnić niektóre z nich, więc siedziałem wieczorami na swoim łózku i wczytywałem się w zapisane przez dawnego mnie na kartach pamiętników słowa. Bolało mnie serce za każdym razem gdy widziałem wzmiankę o tym, jak bardzo silne jest moje uczucie do Toma i gdy uświadamiałem sobie, jak wiele wysiłku wkładałem w wyparcie z siebie tej miłości i jak długo z tym walczyłem. Miałem dokładnie 15 lat, gdy uświadomiłem sobie o tym co czuję do bliźniaka i nic nie mogłem na to poradzić. Teraz miałem 20 lat a to uczucie się nie zmieniło a wręcz przeciwnie - urosło w siłę i nie mogłem go już tak po prostu stłumić. Jednak za każdym razem, gdy chciałem podejść do niego i porozmawiać z nim przypominałem sobie, że on teraz ma swoją rodzinę - dziecko i z tego, co się orientuję w sytuacji w domu to przyszłą żonę. Nie miałem prawa mu tego odbierać ani tego niszczyć, szczególnie że Tom bardzo kochał Elę w przeszłości a stara miłość przecież nigdy nie rdzewieje, prawda? 

Westchnąłem cicho i zamknąłem kolejny ze swoich pamiętników, po czym spojrzałem w lustro zamontowane w znajdującej się naprzeciwko łóżka ogromnej, czterodrzwiowej szafie. Wpatrywałem się w nie przez chwilę, aż w końcu zauważyłem tę nieznaczną różnicę, której szukałem.

-Nie masz dla mnie żadnej rady? Nic do powiedzenia?

Zapytałem mojego odbicia, na co tamten Bill uśmiechnął się szeroko i rozłożył ręce w geście bezradności. Już kilka razy rozmawialiśmy na temat obecnej sytuacji a ja nawet przyzwyczajałem się do faktu, że mam przewidzenia i że prawdopodobnie wariuję.

-Już ci mówiłem, że masz tylko dwa wyjścia. Pozbądź się tej kobiety i dzieciaka z waszego życia albo daj im się pobrać i usuń się w cień.

Wiedziałem, że ten głos mogę usłyszeć tylko ja w mojej głowie i mimo, że już się do tego w miarę przyzwyczaiłem to i tak przechodziły mnie zimne dreszcze za każdym razem, gdy do mnie mówił.

-Nie mam sumienia odbierać mu szansy na szczęście.

-Racja.

-Ze mną nigdy nie będzie mógł mieć normalnej rodziny, ślubu czy dzieci.

-To prawda.

-Więc chyba nie mam wyboru i po prostu usunę się w cień, prawda?

-Jeśli tego właśnie chcesz. Chociaż mógłbym ci pomóc w pozbyciu się jej.

Pokręciłem szybko głową, nie chcąc nawet o tym myśleć. Ten lustrzany Bill już raz pokazał mi, co mógłbym zrobić tej całej Eli w ramach zemsty i do tej pory prześladowały mnie one w snach. 

-Nie, lepiej nie. Powinienem się wyprowadzić? Zerwać kontakt? Ale co z zespołem? 

-Tom sobie poradzi, ty z resztą też.

-Gus i Geo... co z nimi, gdy Tokio Hotel się rozpadnie?

-Nie wiem ale kogo to obchodzi?

-Mnie, są dla mnie jak bracia.

-Z nimi też się pieprzysz?

Spaliłem niezłego buraka, gdy usłyszałem te słowa od lustrzanego Billa. Chociaż nie mogłem zaprzeczyć, że z Tomem było mi najcudowniej na świecie to nie chciałem mówić o tym głośno z kimś innym, niż właśnie z bliźniakiem. Aż mi się gorąco robiło na myśl o tym, co robiliśmy jeszcze zaledwie kilka dni temu, jednak to się skończyło i już nie wróci. Nigdy.

-Powiedz mi... znajdę kiedyś jeszcze miłość? Taką szczerą, która mnie uszczęśliwi?

Zapytałem zduszonym głosem, czując piekące mnie w oczach łzy. Ostatnio cholernie dużo płakałem ale nie mogłem znaleźć innego sposobu na chwilowe ukojenie mojego zranionego serca i rozdartej duszy.

-Taką miłość znajduje się tylko raz. 

I ta odpowiedź dobiła mnie do tego stopnia, że płakałem do poduszki do momentu, aż w końcu usnąłem kompletnie wycieńczony ostatnimi wydarzeniami.

Gdy wstałem następnego ranka, Słońce dopiero wschodziło a ja już słyszałem krzątaninę na dole w kuchni, która była doskonale słyszalna w pogrążonym w grobowej ciszy domu. Domyśliłem się, że Ela i jej synek w końcu spędzili u nas noc a może nawet mama zawitała w pokoju gościnnym i sama myśl o tym sprawiła, że od razu poczułem kłujący ból w sercu. Wtuliłem twarz w poduszkę i próbowałem się znowu nie rozpłakać, mimo że już czułem nadchodzące łzy. Zachowywałem się jak jakaś beksa ale miałem to w dupie, szczególnie że nikt mnie przecież nie widział.

-Powinieneś coś zjeść. Niedługo coś ci się stanie.

Usłyszałem znajomy głos ale nawet nie zwróciłem się w stronę lustra, żeby spojrzeć na mojego rozmówcę. Odetchnąłem kilka razy głebiej żeby się uspokoić, jednak na niewiele się to zdało.

-Nie jestem głodny.

Wyszeptałem cicho ale nie mogłem znieść faktu, jak słabo zabrzmiał mój głos. Przetarłem zmęczone od płaczu i słabej jakości snu oczy, jednak nie miałem nawet zamiaru wstawać z łóżka. Nie chciałem, nie miałem na to ani sił ani ochoty.

-Kiedyś w końcu musisz stawić temu czoła. Zrób to teraz, zanim dodasz bratu problemów na głowę.

Wiedziałem, że lustrzany Bill ma rację i nienawidziłem go za to z całego serca. Podniosłem się na łóżku do siadu czując od razu zawroty głowy i odczekałem chwilę, żeby nie wywinąć orła kiedy wstanę. Zwlokłem się z łóżka i zarzuciłem na ramiona szlafrok, kierując się do swoich drzwi po raz pierwszy od ponad dwóch dni. Prywatna łazienka miała jednak swoje plusy.

-Tylko nie pij kawy zanim czegoś nie zjesz.

Usłyszałem jeszcze za plecami gdy wychodziłem, jednak znów go zignorowałem. Zszedłem po cichu po schodach na dół, przez cały czas nasłuchując, jednak nie dotarły do mnie żadne nowe ani podejrzane dźwięki. Wszedłem w końcu do kuchni i z zaskoczeniem zauważyłem krzątającego się tam bliźniaka. Zacisnąłem ukradkiem dłonie w pięści wbijając sobie paznokcie w dłonie, żeby móc się lepiej kontrolować i nie robić sobie na nic nadziei. Warkoczyk chyba mnie wyczuł, bo niemal od razu na mnie spojrzał i uśmiechnął się lekko. Wyglądał niewiele lepiej, niż ja - miał podkrążone oczy od niewyspania i nawet jego postawa świadczyła o tym, że jest wykończony i chce mieć tylko święty spokój. Od razu zrobiło mi się go cholernie szkoda i chciałem podejść do niego, przytulić go ale... wtedy znów pomyślałem o Eli i jej małym synku i nie mogłem się zdobyć na żadne słowo, żaden gest w jego kierunku. Bałem się, że cokolwiek nie zrobię - odbiorę dziecku ojca a nie miałem zamiaru tego robić.


TOM 

Ucieszyłem się bardzo, gdy moja druga połówka zjawiła się w kuchni, mimo że byłem cholernie wykończony. Marzyłem tylko o tym, żeby go mocno przytulić i położyć się z nim do łóżka a potem spać, najlepiej przez cały tydzień i obudzić się znowu pełen sił i w szczęśliwym związku. Widziałem jego rezerwę ale widziałem też, że jego złość już dawno zniknęła - teraz pozostał tylko żal i strach. Chciałem, tak bardzo chciałem zmyć te uczucia z jego pięknej twarzy i wziąć go w ramiona ale wiedziałem, że nie mogłem. Bill miał swoje zasady i nie pozwoli mi na nic dopóki jest chociaż cień szansy na to, że ten chłopiec jest moim biologicznym synem. Nie chciałem zmusić go do łamania jego zasad i tym samym znowu go ranić.

-Hej. Zjesz coś?

Zapytałem, chcąc jakoś zacząć rozmowę i wskazałem na jajecznicę, nad którą właśnie pracowałem. Nie odpowiedział mi ale pokiwał głową, a to już było coś i miałe nadzieję, że będzie tylko lepiej. Powoli ale do przodu, prawda? Obserwowałem jeszcze przez chwilę, jak siada przy stole i wlepia wzrok w gładki blat i po prostu zastygł niczym posąg. Doskonale wiedziałem że to oznacza tylko tyle, iż nie jest w stanie się teraz zdobyć na cokolwiek innego i boli go ta cała sytuacja a ja nie chciałem na niego naciskać. Przede wszystkim jeśli nie chciałem go stracić, nie mogłem teraz zrobić nic głupiego.

-Mama i Ela pewnie niedługo przyjdą. Pomyślałem, że chciałbyś wiedzieć.

Powiedziałem, stawiając talerze z jajecznicą i tosty z serem na stole i skierowałem się do lodówki po sok. Gdy znów spojrzałem na bliźniaka zauważyłem, jak z kamienną twarzą przygląda się talerzom i sztućcom, których nigdy wcześniej nie widział. Westchnąłem ciężko i usiadłem naprzeciwko niego.

-Ela je wybrała i przywiozła. Ciągle narzeka, że nic tutaj nie mamy, ze dwa dni temu wparowała z tymi rzeczami w rękach, więc używam.

Wzruszyłem ramionami ale nie umknął mi niezadowolony a nawet wręcz obrzydzony grymas na twarzy mojego bliźniaka, który zniknął niemal tak szybko, jak się pojawił. Śniadanie zjedliśmy w milczeniu i obserwowałem, jak Billy nalewa sobie kawy do wielkiego kubka - swojego ulubionego, który w dostał ode mnie w trakcie jednej z naszych tras - i zabiera ze sobą butelkę wody. Wiedziałem, że ma zamiar zniknąć w swoim pokoju, zanim w naszym domu pojawią się nieproszeni goście.

-Kocham cię, Billy. Nigdy nie przestanę.

Powiedziałem jeszcze i zauważyłem, jak zastygł na moment w drzwiach. Nie odwrócił się, przez chwilę nawet myślałem że już mi nie odpowie, gdy wyprostował się lekko i wyszedł z kuchni.

-Ja ciebie też.

Te słowa były niezwykle ciche i ledwo je usłyszałem, a jednak zdołały dodać mi nadziei. Teraz już byłem pewien, że nie mogłem się poddać i nie wszystko jest stracone. Nic nie mogło mi dodać równie wiele sił, jak właśnie to ciche wyznanie miłosne z jego ust.

Komentarze

  1. Kocham twoje opowiadania i czekam na kolejne części! A także na odwieszenie dla ciebie - Alternativ

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz

Popularne posty