Wo bist du? - Rozdział 1


 BILL

Westchnąłem cicho i przewróciłem się na plecy, wpatrując się tempo w pomalowany na biało sufit. Było mi trochę zimno, bo kołdra się ze mnie zsunęła ale nie miałem absolutnie żadnej ochoty żeby się ruszyć i przykryć z powrotem. Więc po prostu leżałem, powoli dostając gęsiej skórki i czując, jak moje ciało się wychładza. Myślałem o tym wszystkim, co wydarzyło się zaledwie wczoraj wieczorem. Do tej pory w moim siedemnastoletnim życiu przeszedłem przez trzy zawody miłosne. Mówi się, że do trzech razy sztuka, prawda? Może więc nie powinienem więcej szukać kogokolwiek i po prostu pogodzić się z moją wieczną samotnością? Sam nie wiem, co powinienem teraz zrobić. Anabelle była... prawie jak wyjęta z moich marzeń. Poza jej wyglądem - miała talię osy, była niewiele niższa ode mnie, niezbyt duże piersi, długie, brązowe włosy i piwne oczy. Miała uroczą twarzyczkę i wiecznie zaróżowione usta, nawet pomadki nie potrzebowała, żeby podkreślić ich piękno. Jednak nie zwracałem na nią wcześniej zbyt dużej uwagi, więc dopiero jakiś czas temu zacząłem ją poznawać. Oczarowała mnie swoją dobrocią i poczuciem humoru. Zawsze wydawała mi się szczera i otwarta, świetnie się razem bawiliśmy. Tak przynajmniej mi się do wczoraj wydawało. Najwyraźniej się myliłem... Nim się zorientowałem, wpadłem jak śliwka w kompot i oddałem jej swoje serce, które właśnie zniszczyła. Niepoprawny romantyk - chyba tak nazwał mnie kiedyś Jost i pewnie miał w tym trochę racji. Usłyszałem, jak drzwi się otwierają i zamykają a po chwili poczułem, jak materac obok mnie ugina się. W kilka sekund później zostałem ponownie przykryty kołdrą i przytulony do ciepłej piersi bliźniaka. Dopiero teraz zorientowałem się, że drżę z zimna, więc z lubością przytuliłem się do brata, wypuszczając powietrze z płuc. Nawet nie wiem, kiedy je wstrzymałem.

-Spałeś chociaż trochę?

Usłyszałem ciche pytanie ale nie musiałem odpowiadać. Tom doskonale wiedział, że nie zmrużyłem oka. Nie po raz pierwszy z resztą. Zawsze, gdy byłem nieszczęśliwy, przeżywałem to przez bardzo długi czas. Nic nie mogłem na to poradzić, niestety. 

-Zamówiłem nam śniadanie z naszej ulubionej knajpy. Przyjdzie za jakieś pół godziny. Chłopacy jeszcze śpią. Chcesz się wypłakać? 

Pokręciłem głową i zagryzłem dolną wargę. Nie chciałem płakać. Czułem, że nie powinienem. Ale co mogłem zrobić, skoro łzy cisnęły mi się do oczu? Odwróciłem się w stronę bliźniaka i wtuliłem twarz w jego pierś. 

TOM 

Widziałem, jak mój mały braciszek cierpi i westchnąłem ciężko, zaczynając głaskać go po plecach. Nie miałem pojęcia, co mam zrobić, żeby mu pomóc. Pozwalałem mu się wyprzytulać i uspokoić ile chciał, ale w momencie gdy zadzwonił dzwonek do drzwi musiałem go opuścić i pójść odebrać nasze śniadanie, z którym skierowałem się prosto do kuchni i zacząłem rozpakowywać siatki. Dobrze, że zamówiłem też coś dla chłopaków, bo z tego co pamiętam to w lodówce nie mamy zbyt wiele poza energetykami, colą i światłem. 

Rozkładałem właśnie śniadanie dla Billa i dla mnie na talerze, gdy mój bliźniak stanął w drzwiach. Spojrzałem na niego i widziałem, jak ogarnia wzrokiem wszystkie te porozwalane dookoła mnie siatki i pudełka, po czym zajął się przygotowywaniem kawy. Serce mi się krajało, widząc go takiego. Co prawda nie płakał ale widać było po nim, że czuje się fatalnie. Westchnąłem ciężko, przyglądając się leżącym przede mną talerzom. Nasze ulubione naleśniki z jagodami, dodatkowo dla Billa sałatka z awokado i mozzarellą, którą zawsze zamawiał w tej śniadaniowni i bułka z jajkiem, romuladą, pomidorem i sałatą dla mnie. Miałem nadzieję, że dzięki temu zje wszystko bez gadania a nie tak, jak zawsze gdy jest smutny, że zaczyna unikać jedzenia. 

W trakcie posiłku mój braciszek w cale się nie odzywał, chociaż zazwczyaj buzia mu się nie zamykała i musiałem przyznać, że było to trochę denerwujące. Nie mogłem zrozumieć, jak ta... ta... nawet nie chcę mówić, jak ją nazwyzywałem, ale jak ona mogła go aż tak zranić?! Przecież Bill skoczyłby dla niej w ogień a ona... Aż brak mi słów. Zgrzytałem zębami ze złości widząc, jak smutny jest mój brat i chyba nawet trochę go tym wystraszyłem, bo jakiś czas po śniadaniu zabunkrował się w swoim pokoju, najwyraźniej chcąc mnie unikać. Nie, żebym robił to specjalnie - po prostu denerwuje mnie, jak ludzie często traktują mojego bliźniaka i nie mogłem nic poradzić na to, że mnie to wkurzało. Z resztą nawet the G's wolało dzisiaj schodzić mi z drogi i byłem wściekły na siebie za to, że nie jestem w stanie dać mojemu bratu wsparcia, jakiego potrzebuje.

Był już wieczór, gdy zszedłem na dół, gdzie chłopacy właśnie pochylali się nad laptopem w salonie ale od razu spojrzeli na mnie, gdy wszedłem do pokoju. Uśmiechnąłem się lekko i walnąłem się na kanapie.

-Co oglądacie?

Zapytałem wiedząc, że obaj lubią dobre kino i często coś oglądają. Pokręcili głowami i Gus poklikał coś na laptopie.

-Zamawiamy kolację. Chcecie coś? 

Westchnąłem cicho i zastanowiłem się. W sumie miałem ochotę na pizzę ale... podniosłem się z kanapy.

-Zapytam Billa, na co ma ochotę.

Rzuciłem i wbiegłem po schodach, przeskakując po trzy na raz i bez pukania wszedłem do pokoju bliźniaka. Chociaż przed chwilą jeszcze z rozpędu o mało co nie wpałbym prosto na jego łóżko, to teraz stanąłem jak wryty. Nigdzie nie widziałem Czarnego i ogarnęło mnie dziwne przeczucie, że to nie jest przypadek. 

-Bill? 

Zacząłem mając nadzieję, że mam po prostu coś z oczami i go nie zauważyłem. Rozglądałem się po pokoju, chodząc po nim i sprawdzając każdą, nawet najbardziej absurdalną kryjówkę, w której być może jakimś cudem mój braciszek zdołał się ukryć i czułem zaciskającą się na mojej szyi pętle. Co tu się dzieje i o co tu chodzi? Miałem co do tego co najmniej złe przeczucia, żeby nie powiedzieć - tragiczne. Po sprawdzeniu każdego kąta jego pokoju wpadłem do łazienki, ale tam również nikogo nie było. Dla pewności sprawdziłem jeszcze każdą z sypialni na piętrze i zbiegłem na dół, szukając brata. Czułem, jak grunt mi się pali pod nogami. 

-Bill! Gdzie się schowałeś? Billy, to nie jest śmieszne!

Wołałem, latając po całym domu i szukając swojej drugiej połówki. 

-Tom? 

Georg wyrósł za mną jakby z nikąd i prawie na niego wpadłem, odwracając się. Musiałem wyglądać obłędnie, bo przyjaciel aż się cofnął.

-Nie mogę go znaleźć. Nie wiem, gdzie jest Bill!

Krzyknąłem czując, że coś bardzo cennego wymyka mi się z rąk. Nie miałem pojęcia, co to wszystko ma znaczyć. Dlaczego zniknął? Gdzie sie podział? Ktoś go skrzywdził? Zjadł coś chociaż? 

-Spokojnie.

Mruknął Geo i poszedł po swój telefon. Gus w tym czasie wcisnął mi w rękę szklankę wody i zmusił mnie, żebym usiadł na fotelu w salonie. Miałem świadomość, że się trzęsę ale nie mogłem nic na to poradzić. Od dziecka zawsze doskonale wiedziałem, gdzie jest Bill i co się z nim dzieje - nawet, jeśli chciał zostać sam. Teraz czułem, jakby cały świat mi się zawalił. 

-Nie odbiera.

-Cholera, Bill, co ty odwalasz?

-Musimy zadzwonić do Josta. 

-Ty dzwoń, ja zadzwonię po Sakiego, może coś wie.

Słyszałem ich wymianę zdań ale liczyło się dla mnie tylko jedno - nieobecność mojego bliźniaka i fakt, że nie odbierał. Cholera jasna, co tu się dzieje?!

Reszta wieczoru minęła mi niezwykle szybko i jednocześnie tak się ciągnęła, jak jeszcze nic nigdy. Jost wpadł do nas z wyrazem przerażenia na twarzy i próbował cokolwiek ze mnie wyciągnąć, ale nic mu nie powiedziałem - bo skoro nic nie wiem, to co miałem powiedzieć? W domu pojawili się wszyscy nasi ochroniarze i policja a razem z nimi również i wydział detektywistyczny. Spisano nasze zeznania, sprawdzono pokój Billa... ale niczego nikt się nie dowiedział. Pewne było tylko jedno - jestem ostatnią osobą, która widziała Billa, który zniknął 17 lipca 2007 roku pomiędzy godziną 15 a 20 i zniszczył swój telefon, którego resztki znaleziono dość szybko niedaleko naszego domu. Nie wiadomo było jednak, czy zniknął sam z siebie czy ktoś go skrzywdził a ja czułem, jak odchodzę od zmysłów. Koniec końców zasnąłem, zanim przyjechali moi rodzice, gdy lekarz pogotowia wezwany przez Davida podał mi coś na uspokojenie. Osuwając się w ciemność błagałem wszechświat, by mój bliźniak odnalazł się cały i zdrowy. Bo to on jest sensem mojego istnienia. Bill. 

Komentarze

  1. Czekam na kolejną część!! Uwielbiam twoje wszystkie opowiadania.

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz

Popularne posty