Dla Ciebie - Alternativ - Rozdział 5

Powiem tak...
Sądząc po Waszych komentarzach i prośbach chyba wszyscy czekali na ten rozdział i w końcu jest - udało się nie tylko dokończyć jego pisanie ale również sprawdzić go przed publikacją.
Szczerze mówiąc jestem zadowolona z tego rozdziału, chociaż zauważyłam że piszę już w zupełnie inny sposób, niż w 2017 roku, gdy oryginalnie zaczęłam pisać to opowiadanie. Mam nadzieję, że nie będzie to dla Was wada i że nie zawiodę Was. Mam nadzieję, że nowy rozdział Wam się spodoba i będziecie czytać kolejne, które będą publikowane co drugi czwartek.
Miłego czytania!
Pozdrawiam,
Neko



 TOM

Maltretowałem się filmikami w których torturowano Bill'a tylko po to, żeby mieć jakikolwiek dowód na to co się z nim działo i w jakim jest stanie. Nie muszę chyba wspominać o tym, że z każdym filmikiem jego stan był coraz gorszy. W niewoli był tylko kilka dni ale wyglądał tak, jakby znajdował się tam już od przynajmniej kilku miesięcy. Byłem bardziej zdeterminowany niż kiedykolwiek w całym moim życiu i wiedziałem, że nie odpuszczę dopóki nie odnajdę Bill'a żywego - nie mogę go stracić, nigdy nie pozwolę mu po prostu zniknąć z mojego życia czy umrzeć. Bez niego nie znaczę absolutnie nic i mam tego pełną świadomość. Co mogę powiedzieć? Bill był ze mną od momentu narodzin, nigdy nie byliśmy rozdzieleni na dłuższy okres czasu i zawsze mieliśmy ze sobą świetny kontakt - nawet wtedy, gdy się kłóciliśmy. 

Westchnąłem cicho i odpisałem na kolejnego maila, jednocześnie w głowie układając cały plan odbicia mojego kochanego braciszka. Wiedziałem, że nie będzie to łatwe a napływające do mnie informacje z całego świata, który sukcesywnie pomagał mi w odnalezieniu lokalizacji mojego bliźniaka i zorganizowania akcji w której go odbijemy, nie napawały mnie zbytnio optymizmem. Wiedziałem, że nie będę mógł sobie tak po prostu odpuścić i spuszczę wpierdol chociaż jednemu z jego porywaczy, bo nie powstrzymam tak długo swojej agresji. Co mogę poradzić? Staję się nieprzewidywalny, gdy ktoś krzywdzi mojego brata, moją drugą połówkę.

-Jak przygotowania? Widzę, że torbę już spakowałeś.

Usłyszałem głos Gus'a w drzwiach i spojrzałem na niego ledwo przytomnie. Wyglądał okropnie - był cholernie niewyspany, miał rozczochrane włosy. Od momentu zaginięcia Bill'a nasz dom stał się bazą, w której zamieszkali tymczasowo nasi przyjaciele. Chcieli móc mnie wspierać najlepiej, jak potrafią i mieć możliwość otrzymywania najnowszych informacji najszybciej, jak się da. Martwili się z pewnością nie mniej ode mnie i wiedziałem, że sami są gotowi zrobić wszystko dla nas obu. To, że mogłem na nich liczyć nawet w tak krytycznej sytuacji nigdy nie podlegało wątpliwości.

-Tak, niedługo wyruszamy. Powinieneś się przestać. Planowo jutro w południe mam być na lotnisku.

Przyznałem i przeciągnąłem się, przy czym usłyszałem jak strzelają mi stawy. Zdecydowanie zbyt dużo siedziałem przez ostatnie kilka dni przy komputerze ale nie mogłem odpuścić. Musiałem zrobić wszystko co w mojej mocy, żeby odzyskać mojego bliźniaka.

-Jak tu spać? Po tych filmikach od porywaczy mam koszmary, martwię się o Bill'a... nie wiem, co mam ze sobą zrobić. Geo z resztą też nie. Ty cały czas kontaktujesz się ze światem i załatwiasz całą akcję a my czujemy się po prostu bezużyteczni.

Prychnąłem na to wyzwanie i spojrzałem na niego wzrokiem pod tytułem "poważnie?". 

-Gus, ratujecie mi dupę i to dosłownie. Jesteście tu dla mnie, dla nas, wspieracie mnie i dbacie, żebym nie zapomniał w tym wszystkim o jedzeniu, bo przecież ze szpitala nie uda mi się uratować Bill'a. Nie mam nawet słów na to żeby wyrazić, jak bardzo jestem wam wdzięczny za wszystko, co dla nas robicie.

Przyznałem i widziałem, że mój przyjaciel niezbyt widzi to tak, jak ja jednak nie protestował. Westchnął cicho i przeczesał rozczochrane włosy palcami, wyraźnie się nad czymś zastanawiając.

-Ria tutaj była, znowu. Geo i Saki nieźle ją zwyzywali i wywalili na bruk ale dziewczyna odgrażała się.

-Nic nie szkodzi, ma się ode mnie odczepić i się tu więcej nie pokazywać. Przysięgam, że jak jeszcze raz ją zobaczę i usłyszę, jak mówi takie głupoty o Bill'u to nie uda mi się dłużej powstrzymywać i dam jej w twarz, tak jak na to zasługuje.

Wyznałem w końcu, na co mój przyjaciel roześmiał się cicho. Zastanawiałem się, co będzie jak już w końcu wrócimy do domu z Bill'em. Z pewnością będę musiał załatwić mu jakiegoś psychologa, bo nie sądzę żeby wyszedł z tego bez szwanku. Mnie też pewnie przyda się kilka sesji ale zrobię wszystko, co w mojej mocy żeby mu pomóc. Nie ma mowy, żebym jeszcze kiedykolwiek skrzywdził go tak bardzo, jak robiłem to przez ostatnie kilka miesięcy gdy byłem w związku z Rią. Nigdy sobie tego nie wybaczę ale zrobię co w mojej mocy, żeby w jakiś sposób go naprawić.

-Geo zrobił coś do jedzenia, zejdziesz na dół?

-Tak, za moment. Przyszło już dzisiejsze nagranie?

-Nie, listonosza też jeszcze nie było. 

Przekląłem w myślach ale nie miałem powodów, żeby się denerwować. Czasem zdarzało im się przyjść później i nie było na to rady, bo przecież mają dużo do roboty i nie mogę wymagać, żeby rzucili wszystko i przywozili do mnie paczki w priorytecie. W końcu razem z Jostem robiliśmy wszystko, żeby świat nie dowiedział się o zaistniałej sytuacji, dlatego o porwaniu Bill'a nie wiedział nikt, kto nie musiał o tym wiedzieć. Nawet mamie nic nie powiedziałem, bo nie chciałem jej niepotrzebnie denerwować. Miałem niejasne przeczucie, że to mogłoby ją wysłać do szpitala albo nawet do grobu i wtedy miałbym nie dość, że jeszcze więcej zmartwień na głowie to dodatkowo tak ogromne wyrzuty sumienia, jak nikt jeszcze nigdy w życiu nie mam. Nie czułem się w stu procentach dobrze ze swoją decyzją ale wiedziałem, że jest ona najlepsza w tej sytuacji. Musiałem zachować spokój i nie wywoływać większej paniki, niż już została wywołana w naszym niewielkim gronie przyjaciół.

-Kiedy Bill już będzie bezpieczny, wszystko naprawię. Nie pozwolę, żeby znów poczuł się nie na miejscu i żeby znów chciał uciekać. 

Obiecałem przyjacielowi ale bardziej mówiłem do samego siebie. 

-Wiemy. Zawsze naprawiasz swoje błędy, Tom. Tylko żeby Bill wrócił bezpiecznie do domu.

Uśmiechnąłem się na słowa przyjaciela i wstałem, idąc wraz z perkusistą do kuchni, gdzie aż zaczęła cieknąć mi ślinka gdy dotarł do mnie zapach przygotowanego przez niego jedzenia. Wiedziałem, że chłopaki zajęli się gotowaniem i pieczeniem nie tylko po to, żeby mnie dokarmiać i żebym nie padł z głodu w najmniej spodziewanym momencie jednak także po to, żeby mieć jakieś zajęcie. Inaczej chyba obaj by zwariowali, bo zawsze byliśmy dla siebie nawzajem jak bracia.

-Zrobiłem ratatouille. Miałem za dużo czasu do zabicia.

Przyznał Geo i zaczął nakładać dania na talerze - nie zapominając oczywiście o naszym ochroniarzu i pakując porcję do pojemnika, żeby móc dać coś też dla naszego pracującego od momentu porwania Bill'a bez wytchnienia, żeby tylko prawda nie wyszła na światlo dzienne. Patrzyłem na to wszystko mając w pamięci, jak wielkim jestem chujem i jak bardzo skrzywdziłem własnego bliźniaka. Nigdy w życiu nie zasłużyłem na tak wspaniałych przyjaciół i nie mam pojęcia, jak ja im się za to wszystko kiedykolwiek w życiu odwdzięczę. Myślę, że braknie mi życia zanim mi się to uda. 


BILL

Wszystko to, co działo się dookoła mnie było zupełnie surrealistyczne. Zastanawiałem się, co mam tak właściwie ze sobą zrobić. Torturowali mnie, jednak nie chcieli mnie zabić bo nie mieli takiego zlecenia. Oznaczało to, że działali na czyiś rozkaz. Nie mogłem przestać myśleć o tym, kto mógłby posunąć się do czegoś takiego i kazać mnie torturować, przetrzymywać gdzieś w kompletnym zamknięciu i dawać mi odchodzić od zmysłów a jednocześnie szantażować mojego brata, który przecież nie powinien się mną już przejmować. W końcu miał u swojego boku swoją ukochaną, tą jedyną kobietę która miała za zadanie dać mu szczęście na resztę jego - miejmy nadzieję - bardzo długiego życia. Dręczyło mnie tylko pytanie, jak długo jeszcze będę przechodził przez to piekło, nim w końcu postanowią mnie zabić.

Siedząc w zamknięciu miałem niezwykle wiele czasu na przemyślenia, którego brakowało mi w pełnej obowiązków i social mediów codzienności. Przed zamkniętymi oczami przewijały mi się sceny z mojego przecież świetnego do niedawna życia - najwięcej wspomnień miałem oczywiście ze swoim bratem. Co ciekawe, miałem z nim TYLKO szczęśliwe wspomnienia. Przynajmniej do momentu, aż w naszym życiu pojawiła się Ria. Jednak nie żałowałem tego, że się pojawiła. Bolało mnie to, że mój bliźniak się ode mnie odsunął, że przestaliśmy być tak blisko jak wcześniej i że nie byliśmy już super bliskimi bliźniakami i przyjaciółmi, a staliśmy się po prostu braćmi. Co mogłem na to poradzić? Nic konkretnego nie przychodziło mi do głowy a cokolwiek mi do niej wpadło, kwitowałem koniec końców krótkim "nie ma mowy". Miałem wrażenie, że czegokolwiek bym nie zrobił wyszłoby na to, że proszę w bardzo upokarzający sposób o uwagę mojego brata. Pragnąłem przecież tylko tego, żeby między nami było dokładnie tak, jak wcześniej. Najbardziej bolała mnie świadomość, że nie ma na to szans.

Usłyszałem zgrzyt metalowego zamka w tak samo metalowych drzwiach, jednak nawet nie drgnąłem. Nie chciałem ich widzieć, więc leżałem z zamkniętymi ozcami. Nie chciałem zastanawiać się, co dzisiaj znów mi zrobią i w jaki wymyślny sposób będą mnie torturować. Modliłem się tylko do Boga w którego nie wierzę, żeby minęło to szybko i by jak najszybciej pochłonęła mnie kojąca ciemność. W jej ramionach mogłem odpocząć chociaż przez krótką chwilę.

Odgłos kroków odbijał się od kamiennych, zimnych ścian gdy podchodzili do mnie a po chwili zostałem brutalnie postawiony do pionu przez dwie pary silnych rąk. Nie miałem nawet sił, by ustać na własnych nogach, więc po prostu wisiałem pomiędzy tymi osiłkami, czując nadchodzące zawroty głowy. Nie odezwali się do mnie ani słowem. Po prostu wywlekli mnie z mojego pokoju, nawet nie kłopocząc się już zawiązywaniem moich i tak zamkniętych oczu. Poczułem znajomy zapach chemikaliów, kóry rozchodził się po pokoju moich tortur, po czym ponownie zostałem usadzony na dobrze znanym mi już krześle, do którego chwilę później mnie przywiązano. Nie byłem już dłużej pewien, czy te sznury miały służyć zapobiegnięciu mojej ewentualnej próby ucieczki, czy też mają mi pomóc w ogóle utrzymać się na krześle, co nie było prostym zadaniem.

-Spójrz na mnie.

Usłyszałem wydany tym cholernym, żabim głosem od którego przechodziły mnie ciarki rozkaz i bardzo niechętnie je wykonałem. Światło na moment mnie oślepiło, jednak po chwili dojrzałem wycelowaną we mnie kamerę i znajdującego się za nią porywacza. Uśmiechał się zupełnie tak, jakby cieszył się na to wszystko, co tym razem dla mnie przygotował. Moja niezwykle ciężka głowa opadła mi na lewe ramię i wiedziałem, że nie będę w stanie jej podnieść. Miałem gorączkę, wiedziałem o tym i wiedziałem, że przy moim przebiegu choroby bez dostępu do ciepłego łóżka, gorącej herbaty i leków niedługo będę w masakrycznym stanie niezależnie od tego, czy porywacze dalej będą się nade mną znęcać czy też nie. Po prostu modliłem się, żeby to nadeszło jak najszybciej. Wtedy i tak nie będę świadom niczego, co będą ze mną robić a przy odrobinie szczęścia uda mi się umrzeć. Nigdy nie miałem silnego organizmu i bardzo ciężko przechodziłem choroby, kilkukrotnie już lądując wcześniej z tego powodu w szpitalu więc nie miałem wątpliwości, że taki właśnie będzie scenariusz.

-Wiesz, bardzo zastanawiają mnie skutki tak długotrwałego podawania komuś naszego specyfiku. Jak się czujesz, Bill?

Usłyszałem jego pytanie ale chwilę zajęło mi zrozumienie go. Jeszcze dłużej zajęło mi sklecenie jakiejś w miarę sensownej odpowiedzi po angielsku, co było dla mnie w tym momencie nie lada wyzwaniem.

-Jakbym umierał, tylko że...

Nie dane mi było dokończyć, bo zacząłem kaszleć. Targało mną tak bardzo, że aż wywaliłem się razem z krzesłem. Dopiero gdy kilka centymetrów od mojej twarzy zobaczyłem śladowe ilości krwi zdałem sobie sprawę, że czułem jej metaliczny posmak również w ustach. Kaszlę już krwią? Cholera, może jednak nie wykończy mnie gorączka tylko ten ich dziwny specyfik, który ciągle mi podają. Kto wie?

-Właśnie widzę, nie jest z tobą najlepiej. Jeśli braciszek szybko cię nie wykupi, może być już za późno.

Chciałem wzruszyć ramionami ale nie miałem na to ani trochę siły. Powoli nie miałem nawet siły myśleć ale mimo to wciąż modliłem się, żeby Tom nie oglądał tych nagrań i po prostu o mnie zapomniał. Żeby po prostu dał mi umrzeć w tej dziurze na odludziu, otoczony obcymi mi ludźmi w dodatku będącymi moimi porywaczami.

Ostatnim, co pamiętam było światło w tym cholernie jasnym pokoju i cichy, niezwykle nieprzyjemny śmiech, który odbijał się od kamiennych ścian.

Komentarze

  1. Nareszcie! Tak się cieszę że jest kontynuacja i nie skłamię jak powiem że czekam na więcej opisów że strony Billa (sory ale uwielbiam takie książki typu. Porwanie) i także żeby nie za długo meczyki Billa bo wykorkuje

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Haha no tak mnie o to „męczyliście”, że w końcu musiałam się za to zabrać
      A tak poważnie to cieszę się, że się podobało i oczywiście będzie więcej

      Usuń
  2. Widzę, że nie ja jedna jestem z tych co uwielbia takie 'klimaty' - jestem w swoim chorym i skrzywionym psychicznie psychicznie raju 😅😂🤣 DZIĘKUJĘ CI ZA TO ❣️
    Opłacało się tyle czekać na kolejną część tego opowiadania ojjj opłacało ❣️ A to, że piszesz inaczej niż w 2017 to tylko jest dużym plusem - dojrzała lektura zachwyca jeszcze bardziej 😁
    Pozdrawiam cieplutko - Twoja ASIA 💋

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Asiu mam nadzieję, że Cię nie zawiodę 🙏🏻 i cieszę się, że mam takich wiernych czytelników którzy regularnie dają mi feedback bo dzięki temu mogę dla Was lepiej pisać

      Usuń

Prześlij komentarz

Popularne posty