Przypadek - Rozdział 14


 HEIDI

Obie razem z Emily trwałyśmy przy łóżkach naszych partnerów mając nadzieję, że ich stan szybko się poprawi - jednak oprócz wyników na monitorach i na papierze nie zmieniało się nic. Chłopcy wciąż byli nieprzytomni i obie z tego powodu odchodziłyśmy od zmysłów. Chyba tylko ze względu na Emily starałam się jakoś trzymać, bo ona zdecydowanie tego nie potrafiła. Zżerało ją poczucie winy i nie mogłam jej się dziwić - sama obwiniałam się za to, do czego doprowadziłam. Podeszłam do siedzącej na niewygodnym krześle dziewczyny, która podniosła na mnie zdezorientowany wzrok gdy poczuła jak kładę dłonie na jej ramionach. Wyglądała na mocno roztrzęsioną, mimo że przecież życiu chłopcom już nic nie zagrażało. Rozczochrane włosy, nieprzytomny wzrok i poczucie winy wymalowane na twarzy. Zastanawiało mnie, czy ja też tak wyglądałam ale nie miałam nawet sił, by spojrzeć w lustro. Nie będę w stanie na siebie spojrzeć, póki Tom nie odzyska przytomności.

-Pójdę nam po kawę, dobrze?

Zapytałam i starałam się uśmiechnąć, ale dziewczyna nie odpowiedziała. Skinęła po prostu głową i znów wbiła wzrok w nieprzytomnego Bill'a, który kurczowo trzymał się dłoni mojego męża. Wyszłam z ich szpitalnego pokoju i poszłam do kawiarni na dole - co prawda na piętrach były automaty z kawą, ale musiałam się przejść. Musiałam na chwilę stamtąd wyjść i odetchnąć, bo inaczej chyba zwariuję. Nawet nie wyglądałam, jak ja ale i tak wiedziałam, że wiele osób po drodze mnie rozpoznało. Dziękowałam w duchu niebiosom, że nikt mnie nie zaczepiał - nie byłam teraz w stanie prowadzić żadnych interakcji z innymi ludźmi, szczególnie z nieznajomymi.

Zamówiłam jedną kawę i usiadłam przy stoliku, wpatrując się po prostu w jego blat i popijając ciepły napój. Zastanawiało mnie, ile razy jeszcze bliźniacy wylądują przez nas w szpitalu i niestety nie mogłam z pewnością stwierdzić, że to się więcej nie wydarzy. W końcu życie to życie, nie przewidzisz wszystkiego. Dopiero dzwonek telefonu w kieszeni moich jeansów wyrwał mnie z zamyślenia. 

-Halo?

Zapytałam niepewnie, bo w tym wszystkim nawet nie pomyślałam o tym, by spojrzeć na wyświetlacz.

-Hej, Heidi, wiesz może czy Bill doleciał? Nie mogę się dobić ani do niego, ani do Emily.

Usłyszałam po drugiej stronie i niemal od razu zaczęłam płakać. Nie pamiętam, kiedy ostatnio płakałam. Nawet wtedy gdy znalazłam Tom'a nieprzytomnego na kanapie, miłość mojego życia.... Tak jakby te wszystkie emocje kumulowały się aż do teraz.

-Wszystko w porządku? Co się stało, Heidi?

Geo wyraźnie się zaniepokoił i nie dziwię mu się - sama bym dokładnie tak zareagowała słysząc, jak ktoś zaczyna płakać na pierwsze pytanie jakie mu zadałam. Spróbowałam uspokoić się biorąc głęboki oddech i chociaż za wiele tu nie pomogło - przynajmniej mogłam mu odpowiedzieć.

-Jesteśmy w szpitalu. Tom niemal zapił się na śmierć, Bill stracił przytomność... 

Wyjaśniłam najkrócej, jak mogłam a w odpowiedzi wysłuchałam kilku siarczystych, niemieckich przekleństw. Po prostu czekałam z urządzeniem przy uchu, pozwalając łzą spływać po moich policzkach. 

-Emily specjalnie zmusiła Bill'a, by wsiadł w ten samolot i poleciał pojednać się z bratem...

Westchnął w końcu chłopak, po czym zapadła między nami na chwilę cisza. Sama nie wiem, na co tak właściwie czekałam - chyba po prostu na cud. Geo chyba też potrzebował minuty, by zebrać myśli.

-Przylecę z Gus'em następnym lotem. Nie martw się, jeśli są razem to wydobrzeją, wiesz o tym dobrze.

-Wiem. Dzięki, Geo.

-Do zobaczenia. Napisz mi, w którym szpitalu są, będziemy tam tak szybko jak się da.

Obiecał po czym się rozłączył a ja potrzebowałam kilku chwil, żeby się w sobie zebrać. Otarłam łzy z twarzy, wyrzuciłam już pusty kubek po kawie i zamówiłam dwie kolejne, żeby zanieść jedną Emily. Wydaje mi się, że obie czujemy się tak samo winne zaistniałej sytuacji i wiedziałam, że nie będzie nam łatwo sobie tego wybaczyć ani o tym zapomnieć. O ile takie coś można wybaczyć...

Wróciłam do szpitalnego pokoju chłopców, jednak zamarłam w drzwiach. Emily pochylała się nad łóżkiem Bill'a, dłonie miała złożone jak do modlitwy a twarz zakryta była długimi włosami. Tylko po ruchach jej ramion wiedziałam, że płacze. Płakała, nie wydając z siebie ani dźwięku ale była tak zaabsorbowana tym, że nie zorientowała się nawet o moim powrocie. Oparłam się o futrynę i przez chwilę ją obserwowałam, nim w końcu odłożyłam kawy na stolik w pokoju i podeszłam do niej, przytulając ją. Niedługo później ja również zaczęłam płakać, więc w tym niezgrabnym uściusku dwóch obcych sobie osób którym te same osoby leżą na sercu trwałyśmy przez dłuższy czas, po prostu płacząc.

-Bedzie dobrze, zobaczysz.

Zapewniałam ją i modliłam się, żebym się nie myliła. Prosiłam, żeby wszechświat dał nam wszystkim siłę i zdrowie bo nie miałam pojęcia, co zrobię gdy chłopców zabraknie w naszych życiach.


GEORG

Niemal odchodziłem od zmysłów wiedząc, że obaj bliźniacy wylądowali w szpitalu. Doskonale wiedziałem, że mają na siebie nawzajem ogromy emocjonalny wpływ na odległość, miałem w tym temacie doświadczenie - jako nastolatki często to testowaliśmy ale skutki były o wiele większe, niż kiedykolwiek to zakładaliśmy. Wiedziałem tylko, że nie mogłem się teraz rozkleić - jeśli ja to zrobię, to kto wesprze Heidi i Emily? Wyciągnąłem z kieszeni telefon, który przecież dopiero co tam schowałem po czym wybrałem odpowiedni numer.

-Geo, ja rozumiem że ty nie śpisz ale wiesz, która jest godzina?

-Musimy lecieć do LA. Bliźniaki są w szpitalu.

Nie musiałem mówić nic więcej, Gus doskonale wiedział co doprowadziło do ich wizyty w szpitalu. W końcu obaj domyślaliśmy się, że jeśli szybko nie wyjaśnią tej sytuacji to stanie się coś złego - nie sądziliśmy tylko, że skutki będą aż tak poważne.

-Zarezerwuję nam bilety, napiszę ci wszystko.

Odpowiedział przyjaciel po chwili milczenia i rozłączył się, najwyraźniej mając zamiar niezwłocznie się tym zająć. Byłem mu za to wdzięczny, bo ja w tym momencie nie byłbym w stanie się tym zająć. Roztargnienie za bardzo mną zawładnęło i nie wiedziałem, co mam zrobić.

Modliłem się tylko, żeby chłopcy szybko się obudzili. Nie wiedziałem, co inaczej zrobię.

Komentarze

Popularne posty