Lustereczko - rozdział 1


Młody, ciemnowłosy mężczyzna wszedł do biura swojego przełożonego i z serdecznym uśmiechem przywitał siedzącą w jego biurze, młodą kobietę, którą doskonale znał a która już po chwili wstała i przytuliła go czule.

-Harry! Dobrze wyglądasz. Pan Wood niedługo wróci, wyszedł na chwilę coś załatwić.

Powiedziała, poprawiając kosmyk orzechowych włosów, które wymsknęły jej się spod skromnej acz eleganckiej spinki do włosów i wróciła na swoje miejsce, wygładzając niewidoczne zagięcia na białej, klasycznej spódnicy, którą miała dzisiaj na sobie.

-Dzięki. Podobno ma dla mnie jakąś kolejną misję. Jak dzieciaki?

Zapytał, przysuwając sobie inne krzesło i siadając na nim okrakiem, przyglądając się roziskrzonymi oczami swojej przyjaciółce. Ostatnio rzadko miał okazję ich widywać, ponieważ jako elitarny auror ciągle był w rozjazdach i nie miał chwili wytchnienia.

-Chyba wieki ich nie widziałeś! Hugo to mały rozrabiaka a Rose rośnie jak an drożdżach. Musisz koniecznie nas odwiedzić i ich zobaczyć! Kiedy będziesz miał chwilę?

Jej twarz zdradzała zmęczenie. Dzieci i praca w Departamencie Przesłuchań wykańczały ją, ale szeroki uśmiech na jej twarzy zdradzał, że bywa szczęśliwa i lubiła takie życie.

-Nie wiem, Miona. Nawet nie wiem, gdzie mnie tym razem wyślą. Ale jak tylko będę miał okazję to do was wpadnę, nawet na chwilę.

-Ta praca kiedyś cię wykończy. Powinieneś wziąć sobie urlop. Kiedy ostatnio byłeś na wakacjach?

-Uf.. sam nie wiem. Z półtora roku temu? Jestem tak zawalony robotą, że nawet nie marzę o odpoczynku.

-Przepraszam, że musiała pani czekać, pani Wesley... och, pan Potter, już pan jest. Wyśmienicie. Pani Wesley, pozwoli pani, że szybko omówię z panem Potterem jego kolejne zlecenie?

Do gabinetu wszedł jego właściciel i od razu przeszedł do rzeczy, zajmując swój ogromny fotel za biurkiem. Gdy Hermiona potwierdziła, że może zaczekać, mężczyzna wyciągnął jakąś teczkę ze stosu papierów i przejrzał dokumenty, szukając tych odpowiednich. Podał okularnikowi odpowiednią kartkę i spojrzał na swoją kopię.

-Jak pan widzi, jedzie pan w delegację do Paryża. Oczywiście jutro wieczorem, ma pan czas, aby się przygotować. Chciałbym, aby zbadał pan sprawę tajemniczych morderstw magicznych, których ofiarą padają jedynie Mugole. Niepokoi nas to i chcielibyśmy, aby przeprowadził pan to śledztwo. Jestem pewien, że pan sobie poradzi.

-Oczywiście, dyrektorze. Proszę się nie niepokoić.

-Doskonale. Ma pan kartę pracowniczą, może jej pan używać dowoli. Wynagrodzenie będzie równie słone, co suma pięciu poprzednich.

-Aż pięciu? Widzę, że dla Ministerstwa to sprawa ogromnej wagi. Gdzie jest haczyk?

-Nie ma absolutnie żadnego. Jest jakiś problem, panie Potter?

-Nie, oczywiście, nie ma. Dziękuję za informacje o mojej kolejnej delegacji. Dowidzenia.

Chłopak wyszedł z biura, uśmiechając się na pożegnanie do przyjaciółki i skierował się do swojego domu, który niedawno kupił. Czekał go kolejny, długi wyjazd i w cale mu się to nie uśmiechało, ale nie mógł odmówić. Wszedł do kuchni i usiadł na krześle przy kuchennym stole, wpatrując się pustym wzrokiem w niebo za oknem.

Komentarze

Popularne posty