Papieros - rozdział 3-3


Zaczynałem się denerwować. Nie wiedziałem, co się dzieje. Wczoraj nie dostałem ani jednego zdjęcia ani wiadomości od Marka, a dzisiaj nie odbiera telefonu. Miałem złe przeczucie, że coś się stało. Coś złego. Tylko nie wiedziałem, co. Wybrałem jego numer, dzwoniąc raz jeszcze w przeciągu ostatnich godzin i z mocno bijącym sercem wsłuchałem się w dźwięk połączenia, modląc się, by w końcu odebrał. Gdy usłyszałem, że odebrał, niemal zachłysnąłem się papierosowym dymem.

-Mark! Czemu nie odbierasz? Wiesz, jak się martwiłem?

Zacząłem, nie czekając, aż się odezwie, ale cisza po drugiej stronie z każdą sekundą coraz bardziej mnie martwiła.

-Mark?

Zapytałem niepewnie, czując, że chyba zaraz zejdę na zawał z tej niepewności.

-Mark jest w szpitalu. Mieliśmy wypadek...

Głos Damiana był tak przepełniony smutkiem a jego słowa tak mocno mnie trafiły, że niemal ścięły mnie z nóg i musiałem podeprzeć się parapetu, przy którym stałem.

-Co się stało?!

Chociaż czułem się słabo, w moim ciele również szalała adrenalina i myślałem, że zaraz zacznę płakać.

-Jechaliśmy do winnicy niedaleko Dablina i pijany kierowca jadący z naprzeciwka w nas wjechał. Mark jest nieprzytomny, ale lekarze twierdzą, że nic mu nie będzie. Oprócz wstrząsu mózgu, przez który wciąż jest nieprzytomny i kilku siniaków nic mu nie jest.

Zapewnił a ja w końcu mogłem odetchnąć z ulgą. Zaciągnąłem się papierosem trzymanej w drżącej dłoni, chcąc jakoś się uspokoić.

-Będziesz dawał mi na bieżąco znać?

Poprosiłem, chcąc wiedzieć, co dzieje się z moim bratem i wyrzucając peta do popielniczki.

-Oczywiście. Zadzwonię, jak tylko się obudzi.

Czułem pewność w jego głosie. On był pewien, że Mark niedługo się obudzi i do nas wróci. Sam bardzo chciałem w to wierzyć, ale nie potrafiłem być tak pewien, jak on.

-Oby. Dzięki.

Dodałem i rozłączyłem się, czując, że te wszystkie emocje mnie przytłaczając. Usiadłem w fotelu i sam nie wiem, kiedy nagle się rozpłakałem niczym małe dziecko.

Komentarze

Popularne posty